"To niebezpieczne". Trzaskowski atakuje raport o bilansie Polski w UE

Na konferencji prasowej Patryka Jakiego profesorowie Zbigniew Krysiak i Tomasz Grzegorz Grosse przedstawili raport pt. "Saldo transferów finansowych między Polską a Unią Europejską. Z raportu wynika, że w latach 2004-2020 Polska mogła stracić ogółem ok. 535 mld złotych. Raport wywołał furię wiodących mediów i polityków opozycji. Do krytyków raportu dołączył prezydent Warszawy.
- Polska - a w ogromnej mierze także Warszawa - korzysta finansowo i gospodarczo na członkostwie w UE. Kto na podstawie naciąganych "raportów" próbuje to podważać, uderza w polski interes. I buduje grunt pod polexit.
- napisał na Facebooku Rafał Trzaskowski.
ZOBACZ TAKŻE: Konferencja Jakiego: Bilans finansowy Polski w UE. Przedstawiono wyliczenia. Straty wynoszą...
- Otóż powiedzieć, że bilans członkostwa Polski w UE z perspektywy Warszawy jest korzystny, to nic nie powiedzieć. Łączne dofinansowanie z unijnej kasy inwestycji, projektów czy programów w stolicy wyniosło od 2004 roku ok. 18 mld zł. To wartość porównywalna z poziomem rocznych dochodów budżetu naszego miasta. Można więc powiedzieć, że w ciągu ostatnich 17 lat dostaliśmy z europejskich funduszy gratis dodatkowy rok dochodów. W przeliczeniu „na głowę” w inwestycjach, programach i rozmaitych projektach realizowanych w naszym mieście do każdej warszawianki i warszawiaka trafiła w ciągu naszego członkostwa w UE równowartość 10 tys. zł.
- zaznaczył prezydent Warszawy. Rafał Trzaskowski uderzył też w europosła Patryka Jakiego.
- Mamy więc do czynienia z absurdalną sytuacją. Oto polityk, który jako europarlamentarzysta bardzo dobrze żyje sobie za wypłacane z unijnej kasy euro (czy przypadkiem za te paskudne euro nie sfinansował też pracy autorów „raportu”?) w zasadzie próbuje przekonywać polską opinię publiczną, że miliardy złotych żywej gotówki i powiązany z nimi kolosalny rozwój naszej gospodarki, poprawa standardu życia i coraz lepsza infrastruktura są dla Polski… szkodliwe. Bo na bardziej otwartym rynku w Polsce działają i zarabiają (skandal!) także zagraniczne firmy. Rozumiem, że gdyby został prezydentem stolicy, to patriotycznie odrzuciłby np. te wstrętne miliardy na rozbudowę metra?
Widzę dwa podstawowe wnioski z całej tej historii – negatywny i pozytywny. Z jednej strony to bardzo przykre i niebezpieczne, że jakikolwiek polski polityk, w dodatku w asyście naukowców z tytułami, promuje tak szkodliwe i bzdurne treści. I że tak łatwo je rozpowszechniać. Ale z drugiej – dobrze dla stolicy, że akurat ten polityk nie został jej prezydentem…
- wskazał Rafał Trzaskowski.