Dziennikarz Gazeta.pl: "Patrzę i nie wierzę, że Wyborcza powołała się na informacje białoruskiej (sic!) straży granicznej"

- Patrzę i nie wierzę, że "GW" - duże, opiniotwórcze, polskie medium - powołała się na informacje białoruskiej (sic!) straży granicznej. Ludzie, nie idźcie tą drogą.
- komentuje Łukasz Rogojsz dziennikarz Gazeta.pl, portalu będącego własnością, tak jak Gazeta Wyborcza, koncernu Agora.
Artykuł bazuje na komunikacie opublikowanym przez białoruską straż graniczną, a sama "Wyborcza" zaznacza na końcu, że powiela relacje białoruskiej propagandy.
"Po raz kolejny przekazujemy informację na podstawie relacji propagandy Łukaszenki, ponieważ wprowadzony przez rząd RP stan wyjątkowy na całej długości granicy Polski z Białorusią wyklucza działalność mediów" - czytamy w tekście na stronie "bialystok.wyborcza.pl".
Operacja hybrydowa przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie
W Polsce rozpętano histerię. Politycy opozycji, celebryci i "obrońcy praw człowieka" robią wszystko by de facto udrożnić łukaszenkowski kanał przerzutu ludzi do Polski.
Białoruski opozycyjny dziennikarz Tadeusz Giczan opisuje proceder nazywany przez białoruskie służy "Operacją śluza", który to system powstał już lata temu i miał służyć wywieraniu przy pomocy imigrantów presji na UE, by wymusić na niej przekazania funduszy "na ochronę". Jednak po tym jak Białoruś porwała samolot Ryanair z Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie i po fali krytyki z jaką miał się w związku z tym spotkać reżim, Łukaszenka powiedział:
- Zatrzymywaliśmy narkotyki i migrantów – teraz sami będziecie ich łapać
A od słów przeszedł do czynów
Ogromnie zwiększono ilość lotów z Iraku do Białorusi. Na liniach pomiędzy tymi krajami zaczęły też kursować większe samoloty, a zachęceni słowami Łukaszenki Irakijczycy zaczęli organizować się w mediach społecznościowych, by ruszać na Białoruś, a de facto w kierunku granic UE.
Imigranci wykupują wycieczki turystyczne na Białoruś w cenie od 600 do 1000 dolarów. Na miejscu mają mieć przygotowanych specjalnie na ich użytek kilka hoteli i być pod opieką białoruskich służb, które dostarczają ich pod granicę.