[Felieton "TS"] Karol Gac: W objęciach Putina
Nie ma co zaklinać rzeczywistości i udawać, że wielu prawicowych polityków europejskich nie patrzy na Władimira Putina i Rosję z sympatią. Owszem, patrzą. O tym świadczą czasami ich niezbyt mądre wypowiedzi. Tyle tylko, że nie jest to zjawisko zarezerwowane dla prawicy, a wręcz przeciwnie.
Mój, a zapewne także i wielu z Państwa stosunek do Rosji oraz jej działań jest jednoznacznie negatywny. Władimir Putin prowadzi agresywną, bandycką i neoimperialną politykę, a przy tym cały skąpany jest we krwi. W ostatnich miesiącach widać wyraźnie, jak bardzo zbankrutowała europejska (zwłaszcza niemiecka) polityka wobec rosyjskiego despoty. Tym bardziej zażenowanie budzi fakt, że chwilowo najbardziej krytykują Rosję ci, którzy jeszcze niedawno chcieli robić z nią interesy, a jednocześnie pozwalali na zwiększanie jej wpływów.
Lista prorosyjskich działań i wypowiedzi polityków Platformy jest stosunkowo długa. I nie chodzi tutaj o publicystyczne figury, ale o całkiem realne działania. Kto jeszcze pamięta, że we wrześniu 2010 roku (!) na odprawę polskich ambasadorów został zaproszony szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow, co nawet rosyjska prasa przyjęła ze zdumieniem? Zresztą Radosław Sikorski wprost przyznawał, że widziałby Rosję w NATO. Warto też pamiętać o skrajnie niekorzystnym kontrakcie jamalskim, na który musiała aż zareagować Komisja Europejska. Wiernopoddańczych i usłużnych gestów i czynów było całkiem sporo. A już wisienką na torcie była wypowiedź Donalda Tuska, który określił Władimira Putina mianem „naszego człowieka w Moskwie”.
Nie inaczej było przecież w Europie, gdzie nasi zachodni partnerzy przebierali nogami na myśl o interesach z Rosją. Najbardziej jaskrawym przykładem są oczywiście Niemcy, których kanclerz znalazł nawet dobrze płatną posadę w rosyjskim sektorze energetycznym. Berlin, za sprawą Nord Stream 2, wprost przecież poświęcił jedność Zachodu, UE i nasz region dla wzmocnienia swojej pozycji i spełnienia ambicji. Nie mówiąc już o innych działaniach.
Powyższe przykłady to wyłącznie wierzchołek góry lodowej. Warto jednak o nich pamiętać, gdy tak uparcie przywołuje się np. Marine Le Pen, a próbuje zapomnieć o działaniach/zaniechaniach liberalno-lewicowego establishmentu. Tak, słowa Le Pen czy Matteo Salviniego były głupie i szkodliwe, ale jeszcze bardziej taka była dotychczasowa polityka Zachodu. Polityka, która właśnie upada na naszych oczach.
Autor jest dziennikarzem portalu DoRzeczy.pl.