[Tylko u nas] Dr Rafał Brzeski: Stawką w grze jest rozpad Rosji

Szefowie państw i rządów Sojuszu Atlantyckiego rozmawiają w Madrycie na „nieformalnej kolacji transatlantyckiej”, ministrowie spraw zagranicznych konferują na nieformalnej kolacji roboczej Rady Północnoatlantyckiej, a na podobnym nieformalnym spotkaniu dyskutują szefowie resortów obrony. Równolegle asystenci pracują nad tekstami komunikatów, eksperci i prawnicy cyzelują nową koncepcję strategiczną NATO, zaś czekając na oficjalne dokumenty, analitycy oceniają, że walki mogą wprawdzie trwać jeszcze miesiącami, ale kremlowska szajka z Putinem na czele już poniosła strategiczną klęskę.
Flaga Rosji [Tylko u nas] Dr Rafał Brzeski: Stawką w grze jest rozpad Rosji
Flaga Rosji / Pixabay.com

W pierwszej połowie grudnia ubiegłego roku rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych opublikowało oświadczenie adresowane do „kolektywnego Zachodu” z propozycją „traktatu pomiędzy Federacją Rosyjską a Stanami Zjednoczonymi o gwarancjach bezpieczeństwa”. W ośmiopunktowym ultimatum Moskwa domagała się między innymi legalnie wiążących „długoterminowych gwarancji” na piśmie, że Ukraina i Gruzja nigdy nie zostaną przyjęte do NATO, a na ich terytoriach nie będą rozlokowane ani uzbrojenie, ani siły zbrojne Sojuszu. Ponadto USA oraz inne kraje NATO miały się zobowiązać do nierozmieszczania przy granicach z Rosją, a więc w Polsce i państwach bałtyckich, wojsk oraz bliżej niesprecyzowanych systemów broni uderzeniowej, bowiem według Rosji zagraża to jej bezpieczeństwu.

Strategicznym celem Kremla było skłócenie Zachodu, poszczucie „starego NATO” na „wschodnią flankę” i uruchomienie procesu politycznego prowadzącego do konferencji bezpieczeństwa europejskiego, na której wzorem Teheranu, Jałty i Poczdamu Rosja podjęłaby próbę narzucenia nowego porządku międzynarodowego opartego na strefach wpływu, w których mniejsze państwa miałyby ograniczone prawo do prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Swoistą zachętą do akceptacji była tylko lekko zawoalowana sugestia, że nieskorzystanie z propozycji doprowadzi do „prewencyjnego” użycia skoncentrowanych na pograniczu wojsk przeciwko Ukrainie.

„Kolektywny Zachód” nie poddał się szantażowi i 24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. Od pierwszych godzin inwazji „winda poszła w dół”. Specnaz został rozbity i nie opanował kijowskiego lotniska. Desant nie przedarł się do centrum miasta. Prezydent Zełenski nie uciekł z Kijowa. Kolumny pancerne stanęły z braku paliwa i zostały zdziesiątkowane. Ukraińcy zamiast obsypywać „wyzwolicieli” kwiatami, witali ich celnym ogniem. Wojna, która miała być błyskawiczna i po kilku dniach zwycięska, w 100 dni później stała się ślimaczą. Za krwawą cenę armia rosyjska posuwa się naprzód tylko dzięki mieleniu ogniem artylerii gruzów kolejnych miast, aż obrońcy nie mają się gdzie ukryć. Wygranej nie widać, gdyż nie jest to wojna przeciwko Ukrainie. To wojna z prawie całym światem. Strategicznym celem Kremla było zgniecenie wybijającej się na suwerenność samotnej Ukrainy i wcielenie jej siłą do „rosyjskiego świata”. Tymczasem w jej obronie stanęło ponad 50 państw tak zwanej grupy Ramstein, w tym kraje należące do Sojuszu Atlantyckiego. Unia Europejska nadała Ukrainie i, co więcej, Mołdawii status państwa kandydującego. Jedynym zadeklarowanym sojusznikiem Putina został bat’ko Łukaszenka, ale już nie Białorusini. Kolejarze białoruscy po cichu wspierają Ukraińców, a lojalność wojskowych jest niepewna. Chińczycy, którzy w lutym podpisali traktat o przyjaźni, w czerwcu  trzymają się na dystans i handlują bez ograniczeń z „kolektywnym Zachodem”. Nawet Kazachstan trzyma się z boku, a jego prezydent powiedział Putinowi publicznie w oczy, że nie uzna samozwańczych republik Ługańskiej i Donieckiej.

W grudniowym ultimatum Kreml chciał podzielić przynajmniej Europę – jeśli nie świat – na strefy wpływów. Doczekał się zmiany statusu Rosji z „partnera” w zapewnianiu światowego bezpieczeństwa na rangę „najważniejszego i bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa… oraz dla pokoju i stabilności w obszarze euroatlantyckim”. W grudniu Moskwa domagała się odsunięcia NATO od rosyjskich granic. Najazd na Ukrainę sprowokował decyzję Finlandii i Szwecji porzucenia neutralności i przystąpienia do Sojuszu Atlantyckiego. Akceptacja ich wniosku przez wszystkie państwa Sojuszu sprawiła, że bezpośrednia granica Rosji z NATO wydłużyła się o 1340 kilometrów, a Bałtyk stał się akwenem pod kontrolą Sojuszu Atlantyckiego. W grudniu Putin chciał wymusić wycofanie żołnierzy i sprzętu NATO za Odrę, jeśli nie dalej. Doczekał się 300 tysięcy żołnierzy sojuszniczych grup szybkiego reagowania do obrony wschodniej flanki Sojuszu. Prezydent Joe Biden podsumował te zmiany krótko: „Putin chciał finlandyzacji Europy, a dostał natoizację Europy”.

Gospodarczo „kolektywny Zachód” ma wprawdzie niemałe trudności i kłopoty z uniezależnieniem się od dyktatu Moskwy w sferze surowców energetycznych i nie jest tajemnicą, że wiele rządów marzy, żeby można było robić interesy po staremu. Prawdą jest, że kurs rubla idzie w górę, ale prawdą jest również, że jest to pompowany sztucznie rubel na sterydach, że sankcje czynią Rosję niewypłacalną, a więc mało wiarygodną w relacjach finansowych. Prawdą jest też, że PKB Rosji jest mniejszy niż Teksasu, a ucieczka miliarderów za granicę oraz pośpieszna emigracja młodych, wykształconych i energicznych ludzi ze strachu przed branką w kamasze nie rokuje poprawy. Sprawdza się porzekadło, że Rosja to państwo rozwijające się z bombą atomową i jest w nim coraz mniej złośliwości, gdyż czołgi armii rosyjskiej są zeszłowieczne, zaś mało inteligentne pociski rakietowe są niecelne.

Polityczne kierownictwo Kremla coraz szybciej podmienia generałów, bo przecież nie tak miało być. Putin nie spodziewał się, że świat obróci się przeciwko Rosji. Na Zachodzie wielu również nie spodziewało się, że powstanie jakaś poważniejsza koalicja antyrosyjska. Stąd niektórzy znani politycy europejscy naciskają na rozpoczęcie negocjacji, aby zakończyć walki, póki Moskwa ma jeszcze jakieś liczące się karty w ręku, a nie blotki z jednym asem – czyli uderzeniem nuklearnym. Jeśli bowiem Ukraina doczeka się z Zachodu obiecywanego ciężkiego uzbrojenia i będzie tylko miała sprzęt umożliwiający kontrofensywę, to uderzy bez wahania, a wówczas armii rosyjskiej nie pozostanie nic poza pośpieszną rejteradą z wszystkich zajętych ziem ukraińskich. Nie będzie to wówczas czas na dyplomatyczne negocjacje, lecz na pisanie warunków kapitulacji. Sympatycy Rosji, a takich w elitach zachodnich nie brakuje, powinni rozważyć, czy na dłuższą metę nie opłaci się im bardziej umożliwić szybko Ukraińcom chirurgiczne uderzenie przecinające rosyjski wrzód, niż kapać uzbrojenie z militarnej kroplówki z nadzieją na wykrwawienie walczących stron. W obu przypadkach obecna ekipa kremlowska przegra, ale trzeba pamiętać, że los Putina przestał być stawką w grze. Teraz jest nią utrzymanie w całości lub rozpad Rosji.


 

POLECANE
Będą zmiany w prawach jazdy. PE przegłosował nowe regulacje. Sprawdź z ostatniej chwili
Będą zmiany w prawach jazdy. PE przegłosował nowe regulacje. Sprawdź

Posłowie do Parlamentu Europejskiego poparli rewizję przepisów UE dotyczących praw jazdy. Wprowadzili zmiany dotyczące początkujących kierowców, cyfrowego prawa jazdy i dyskwalifikacji w prowadzeniu pojazdu.

Niedoszły zabójca premiera Słowacji usłyszał wyrok. Spędzi w więzieniu 21 lat z ostatniej chwili
Niedoszły zabójca premiera Słowacji usłyszał wyrok. Spędzi w więzieniu 21 lat

Sąd w Bańskiej Bystrzycy skazał we wtorek Juraja Cintulę, który w maju 2024 roku strzelał do premiera Słowacji Roberta Ficy, na 21 lat więzienia. Sąd uznał, że był to czyn terrorystyczny. Wyrok nie jest prawomocny.

Dług publiczny Polski rośnie w zastraszającym tempie. Eurostat podał dane z ostatniej chwili
Dług publiczny Polski rośnie w zastraszającym tempie. Eurostat podał dane

Polski dług publiczny, liczony według metodologii ESA2010, na koniec II kwartału wyniósł 58,1 proc. PKB wobec 57,3 proc. PKB w I kw. 2025 r. i wobec 52,0 proc. PKB w II kw. 2024 r., a tempo przyrostu długu jest drugie najszybsze w UE - podał Eurostat.

Nie żyje arcymistrz szachowy. Miał 29 lat Wiadomości
Nie żyje arcymistrz szachowy. Miał 29 lat

Świat szachów pogrążył się w żałobie. Nie żyje Daniel Naroditsky, amerykański arcymistrz szachowy i jeden z najpopularniejszych nauczycieli gry online. O jego nagłej śmierci poinformował Charlotte Chess Center, powołując się na rodzinę zawodnika. Przyczyna zgonu 29-latka nie została ujawniona.

Nawrocki: Jednym z głównych moich zadań jest to, aby wojna nie dotknęła Polski z ostatniej chwili
Nawrocki: Jednym z głównych moich zadań jest to, aby wojna nie dotknęła Polski

– Już dzisiaj rozstrzyga się przyszłość Polski. Jednym z głównych zadań prezydenta jest to, aby tak prowadzić działania dyplomatyczne, aby wojna nie dotknęła Polski. To, aby polscy żołnierze nie ginęli, jest zadaniem prezydenta na czas pokoju – mówił we wtorek w Tomaszowie Lubelskim prezydent Karol Nawrocki.

News TVN okazał się fejkiem. Jest komunikat NBP pilne
News TVN okazał się fejkiem. Jest komunikat NBP

Jak donosił nieoficjalnie TVN24, żona byłego prezydenta Andrzeja Dudy rozpoczęła nowy etap kariery zawodowej. w Narodowym Banku Polskim. Okazało się, że to fejk. Plotki te zdementował komunikat NBP.

ABW zatrzymała 55 osób działających na zlecenie rosyjskiego wywiadu z ostatniej chwili
ABW zatrzymała 55 osób działających na zlecenie rosyjskiego wywiadu

W ostatnich miesiącach funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali łącznie 55 osób działających na szkodę Polski na zlecenie rosyjskiego wywiadu – przekazał we wtorek rzecznik koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński.

Zaginęła 17-letnia Zuzanna. Policja prosi o pomoc z ostatniej chwili
Zaginęła 17-letnia Zuzanna. Policja prosi o pomoc

Policja prowadzi poszukiwania 17-letniej Zuzanny Warać z Olsztyna. Ostatni raz była widziana w piątek, 17 października 2025 roku.

Gospodarstwa rybackie otrzymają wsparcie. Jest komunikat MRiRW z ostatniej chwili
Gospodarstwa rybackie otrzymają wsparcie. Jest komunikat MRiRW

Od 17 listopada Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa będzie prowadziła nabór wniosków na dofinansowanie gospodarstw rybackich prowadzących działalność na obszarach Natura 2000 – poinformował we wtorek resort rolnictwa.

Chciał pozbierać wyorane kamienie. Okazało się, że znalazł skarb gorące
Chciał pozbierać wyorane kamienie. Okazało się, że znalazł skarb

To, co miało być zwykłym porządkowaniem łąki, zakończyło się niezwykłym odkryciem, które już wkrótce zobaczą zwiedzający jednego z warmińsko-mazurskich muzeów.

REKLAMA

[Tylko u nas] Dr Rafał Brzeski: Stawką w grze jest rozpad Rosji

Szefowie państw i rządów Sojuszu Atlantyckiego rozmawiają w Madrycie na „nieformalnej kolacji transatlantyckiej”, ministrowie spraw zagranicznych konferują na nieformalnej kolacji roboczej Rady Północnoatlantyckiej, a na podobnym nieformalnym spotkaniu dyskutują szefowie resortów obrony. Równolegle asystenci pracują nad tekstami komunikatów, eksperci i prawnicy cyzelują nową koncepcję strategiczną NATO, zaś czekając na oficjalne dokumenty, analitycy oceniają, że walki mogą wprawdzie trwać jeszcze miesiącami, ale kremlowska szajka z Putinem na czele już poniosła strategiczną klęskę.
Flaga Rosji [Tylko u nas] Dr Rafał Brzeski: Stawką w grze jest rozpad Rosji
Flaga Rosji / Pixabay.com

W pierwszej połowie grudnia ubiegłego roku rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych opublikowało oświadczenie adresowane do „kolektywnego Zachodu” z propozycją „traktatu pomiędzy Federacją Rosyjską a Stanami Zjednoczonymi o gwarancjach bezpieczeństwa”. W ośmiopunktowym ultimatum Moskwa domagała się między innymi legalnie wiążących „długoterminowych gwarancji” na piśmie, że Ukraina i Gruzja nigdy nie zostaną przyjęte do NATO, a na ich terytoriach nie będą rozlokowane ani uzbrojenie, ani siły zbrojne Sojuszu. Ponadto USA oraz inne kraje NATO miały się zobowiązać do nierozmieszczania przy granicach z Rosją, a więc w Polsce i państwach bałtyckich, wojsk oraz bliżej niesprecyzowanych systemów broni uderzeniowej, bowiem według Rosji zagraża to jej bezpieczeństwu.

Strategicznym celem Kremla było skłócenie Zachodu, poszczucie „starego NATO” na „wschodnią flankę” i uruchomienie procesu politycznego prowadzącego do konferencji bezpieczeństwa europejskiego, na której wzorem Teheranu, Jałty i Poczdamu Rosja podjęłaby próbę narzucenia nowego porządku międzynarodowego opartego na strefach wpływu, w których mniejsze państwa miałyby ograniczone prawo do prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Swoistą zachętą do akceptacji była tylko lekko zawoalowana sugestia, że nieskorzystanie z propozycji doprowadzi do „prewencyjnego” użycia skoncentrowanych na pograniczu wojsk przeciwko Ukrainie.

„Kolektywny Zachód” nie poddał się szantażowi i 24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. Od pierwszych godzin inwazji „winda poszła w dół”. Specnaz został rozbity i nie opanował kijowskiego lotniska. Desant nie przedarł się do centrum miasta. Prezydent Zełenski nie uciekł z Kijowa. Kolumny pancerne stanęły z braku paliwa i zostały zdziesiątkowane. Ukraińcy zamiast obsypywać „wyzwolicieli” kwiatami, witali ich celnym ogniem. Wojna, która miała być błyskawiczna i po kilku dniach zwycięska, w 100 dni później stała się ślimaczą. Za krwawą cenę armia rosyjska posuwa się naprzód tylko dzięki mieleniu ogniem artylerii gruzów kolejnych miast, aż obrońcy nie mają się gdzie ukryć. Wygranej nie widać, gdyż nie jest to wojna przeciwko Ukrainie. To wojna z prawie całym światem. Strategicznym celem Kremla było zgniecenie wybijającej się na suwerenność samotnej Ukrainy i wcielenie jej siłą do „rosyjskiego świata”. Tymczasem w jej obronie stanęło ponad 50 państw tak zwanej grupy Ramstein, w tym kraje należące do Sojuszu Atlantyckiego. Unia Europejska nadała Ukrainie i, co więcej, Mołdawii status państwa kandydującego. Jedynym zadeklarowanym sojusznikiem Putina został bat’ko Łukaszenka, ale już nie Białorusini. Kolejarze białoruscy po cichu wspierają Ukraińców, a lojalność wojskowych jest niepewna. Chińczycy, którzy w lutym podpisali traktat o przyjaźni, w czerwcu  trzymają się na dystans i handlują bez ograniczeń z „kolektywnym Zachodem”. Nawet Kazachstan trzyma się z boku, a jego prezydent powiedział Putinowi publicznie w oczy, że nie uzna samozwańczych republik Ługańskiej i Donieckiej.

W grudniowym ultimatum Kreml chciał podzielić przynajmniej Europę – jeśli nie świat – na strefy wpływów. Doczekał się zmiany statusu Rosji z „partnera” w zapewnianiu światowego bezpieczeństwa na rangę „najważniejszego i bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa… oraz dla pokoju i stabilności w obszarze euroatlantyckim”. W grudniu Moskwa domagała się odsunięcia NATO od rosyjskich granic. Najazd na Ukrainę sprowokował decyzję Finlandii i Szwecji porzucenia neutralności i przystąpienia do Sojuszu Atlantyckiego. Akceptacja ich wniosku przez wszystkie państwa Sojuszu sprawiła, że bezpośrednia granica Rosji z NATO wydłużyła się o 1340 kilometrów, a Bałtyk stał się akwenem pod kontrolą Sojuszu Atlantyckiego. W grudniu Putin chciał wymusić wycofanie żołnierzy i sprzętu NATO za Odrę, jeśli nie dalej. Doczekał się 300 tysięcy żołnierzy sojuszniczych grup szybkiego reagowania do obrony wschodniej flanki Sojuszu. Prezydent Joe Biden podsumował te zmiany krótko: „Putin chciał finlandyzacji Europy, a dostał natoizację Europy”.

Gospodarczo „kolektywny Zachód” ma wprawdzie niemałe trudności i kłopoty z uniezależnieniem się od dyktatu Moskwy w sferze surowców energetycznych i nie jest tajemnicą, że wiele rządów marzy, żeby można było robić interesy po staremu. Prawdą jest, że kurs rubla idzie w górę, ale prawdą jest również, że jest to pompowany sztucznie rubel na sterydach, że sankcje czynią Rosję niewypłacalną, a więc mało wiarygodną w relacjach finansowych. Prawdą jest też, że PKB Rosji jest mniejszy niż Teksasu, a ucieczka miliarderów za granicę oraz pośpieszna emigracja młodych, wykształconych i energicznych ludzi ze strachu przed branką w kamasze nie rokuje poprawy. Sprawdza się porzekadło, że Rosja to państwo rozwijające się z bombą atomową i jest w nim coraz mniej złośliwości, gdyż czołgi armii rosyjskiej są zeszłowieczne, zaś mało inteligentne pociski rakietowe są niecelne.

Polityczne kierownictwo Kremla coraz szybciej podmienia generałów, bo przecież nie tak miało być. Putin nie spodziewał się, że świat obróci się przeciwko Rosji. Na Zachodzie wielu również nie spodziewało się, że powstanie jakaś poważniejsza koalicja antyrosyjska. Stąd niektórzy znani politycy europejscy naciskają na rozpoczęcie negocjacji, aby zakończyć walki, póki Moskwa ma jeszcze jakieś liczące się karty w ręku, a nie blotki z jednym asem – czyli uderzeniem nuklearnym. Jeśli bowiem Ukraina doczeka się z Zachodu obiecywanego ciężkiego uzbrojenia i będzie tylko miała sprzęt umożliwiający kontrofensywę, to uderzy bez wahania, a wówczas armii rosyjskiej nie pozostanie nic poza pośpieszną rejteradą z wszystkich zajętych ziem ukraińskich. Nie będzie to wówczas czas na dyplomatyczne negocjacje, lecz na pisanie warunków kapitulacji. Sympatycy Rosji, a takich w elitach zachodnich nie brakuje, powinni rozważyć, czy na dłuższą metę nie opłaci się im bardziej umożliwić szybko Ukraińcom chirurgiczne uderzenie przecinające rosyjski wrzód, niż kapać uzbrojenie z militarnej kroplówki z nadzieją na wykrwawienie walczących stron. W obu przypadkach obecna ekipa kremlowska przegra, ale trzeba pamiętać, że los Putina przestał być stawką w grze. Teraz jest nią utrzymanie w całości lub rozpad Rosji.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe