Zaskakujące doniesienia z Chersonia. „Nie widać oznak wycofania rosyjskiej armii”

„Moi znajomi w Chersoniu na razie nie wierzą w odejście Rosjan. Rosjanie nie opuścili go zresztą całkowicie. Jest ich o wiele mniej, niż wcześniej, ale oni nadal tam są. Poprzebierali się w cywilne ubrania i udają miejscowych, choć mieszkańcy z łatwością identyfikują ich po akcencie”
– wyjaśniła.
Mieszkańcy Chersonia uważają, że celem tych działań może być wciągnięcie armii ukraińskiej w pułapkę
– przekazała.
W mieście dochodzi do rękoczynów wobec kolaborantów
Z ulic zniknęły rosyjskie punkty patrolowe i policja. Znajomi dziennikarki donoszą, że dochodzi do rękoczynów wobec kolaborantów. „Tam nie ma obecnie żadnych władz. Ludzie biją kolaborantów, których nikt nie broni” – mówi Oksana.
Warunki życia w mieście są trudne. „Nie ma wody i nie ma światła. Prąd włączany jest na pół godziny dziennie. To samo z łącznością telefoniczną: raz jest, raz jej nie ma. Nie ma również ogrzewania” – powiedziała.
W Chersoniu nie działają duże sklepy. Podstawowe artykuły można kupić w nielicznych, otwartych małych sklepikach oraz na bazarze.
„Czynne małe sklepiki i bazarki, tak jak przez cały dotychczasowy okres okupacji. Można kupić warzywa, owoce, mięso czy nabiał, który pochodzi przeważnie z przydomowych ogródków czy hodowli. Dostaw innych produktów nie ma, bo wcześniej były one przywożone z lewego brzegu Dniepru” – relacjonuje rozmówczyni PAP.
Trudna sytuacja panuje także w ochronie zdrowia. „W mieście czynnych jest zaledwie kilka aptek. Lekarstwa można kupić od innych ludzi. Bardzo ciężko jest ze szpitalami, bo Rosjanie wywieźli z nich wszystko, co się dało” – opowiada.
Mieszkańcy pełni optymizmu
Oksana twierdzi, że mimo wszystko mieszkańcy jej miasta są pełni optymizmu. „Ja sama znajduję się obecnie na terytoriach kontrolowanych przez Ukrainę i martwię się tym wszystkim bardziej niż ci, którzy wciąż tam pozostają. To oni stamtąd mnie wspierają” – przyznaje.
„Ludzie w Chersoniu żyją wiarą w wyzwolenie. Jednocześnie mają obawy, że miasto będzie atakowane, że znajdzie się w takiej sytuacji, jak ostrzeliwany obecnie przez Rosjan Mikołajów. Ale dla mieszkańców Chersonia oddychanie powietrzem, którym oddychają okupanci, jest nie do wytrzymania” – podkreśla.
Pytana, jak ocenia perspektywy powrotu do swojego miasta, kobieta odpowiada, że najprawdopodobniej nie zdecyduje się na to aż do wiosny.
„Mam tutaj, w Kijowie, wielu znajomych z Chersonia. Niektórzy gotowi są wrócić od razu po wkroczeniu ukraińskich wojsk. Ja sama wierzę, że do nowego roku prawy brzeg Dniepru zostanie wyzwolony. Ale z miasta wywieziono wszystko, wysadzono stacje energetyczne, przekształcono je w miasto widmo. W takich warunkach ciężko będzie przetrwać zimę. Ja chciałabym wrócić wiosną” – powiedziała Oksana Naumowa w rozmowie z PAP.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)