Marcin Bąk: Świat Zachodu znalazł się w stanie poważnego kryzysu

Walczyć czy nie walczyć?
Zagadnienie oporu zbrojnego było trudnym tematem dla chrześcijan. W odróżnieniu od przekazu starotestamentowego, który niekiedy wręcz nakazywał podejmowanie walki zbrojnej, nauczanie Chrystusa o miłości bliźniego czyniło kwestie wojny co najmniej niejednoznaczną. W żadnej z czterech kanonicznych ewangelii nie ma ani jednego jasno przedstawionego stanowiska Jezusa w kwestii co czynić, gdy napada na nas wróg? Nawet piękna przypowieść o dobrym Samarytaninie, ukazuje sytuację znalezienia pobitej ofiary napadu zbójców już po napadzie. Jak miałby zachować się Samarytanin kilka chwil wcześniej, gdyby dotarł na miejsce podczas ataku? Czy miałby stać biernie i czekać, czy też może włączyć się aktywnie w obronę napadniętego? Nie jest to nigdzie wyjaśnione w Piśmie. Również bogata spuścizna literacka świętego Pawła nie zawiera jasnej odpowiedzi na pytania związane z indywidualną samoobroną czy też szerzej, z prowadzeniem wojny obronnej. Jest to jedna z tych kwestii, które zostały pozostawione chrześcijanom do rozstrzygnięcia. Zmagał się z nimi Kościół pierwszych wieków a i później wracały w różnych sporach. Był czas, gdy żołnierze po przyjęciu chrztu występowali z wojska. Był i taki, gdy chrześcijanie służyli wprawdzie zbrojnie w obronie państwa ale ich status pozostawał mocno niejasny. Ta tradycja zachowała się długo w Bizancjum, gdzie chrześcijańscy żołnierze po powrocie z wojny, nawet jeśli była to wojna obronna, pozostawali pokutnikami, przez mieniąc, rok, czasem dłużej. Być może była to jedna z przyczyn, dla których Bizancjum upadło...
Miecz Islamu
Co łączy takie kraje jak Syria, Turcja, Libia, Tunezja, Algieria czy Egipt? Odruchowo odpowiadamy najczęściej, że są to kraje islamskie. Łączy je jednak coś więcej, wszystkie one były niegdyś krajami chrześcijańskimi i wszystkie, bez wyjątku, stały się islamskimi w wyniku zbrojnego podboju. Stało się to na kilkaset lat przed pierwszymi krucjatami. Islam nie miał żadnych oporów przed wojną, od początku starał się zwiększać obszar swojego panowania ręką zbrojną. Był czas, że islamskie pozostawały tereny prawie całej Hiszpanii, Sycylia i Sardynia. Państwa chrześcijańskie zaczęły się najpierw zbrojnie przeciwstawiać najazdom islamskim a później także aktywnie odzyskiwać zagarnięte terytoria w kilka stuleci po niesamowitym sukcesie tej pustynnej religii. Dzisiaj krucjaty mają bardzo złą prasę. Faktycznie, podczas tych dwu wieków wydarzyło się wiele złego, możemy sobie jednak zadać pytanie, czy gdyby nie krzyżowcy, to czy nie mówilibyśmy dzisiaj wszyscy po arabsku? Czy gdyby nie zbrojny opór nasza cywilizacja łacińska w ogóle by się utrzymała? W XVI wieku rolę głównej siły islamu przejęła Turcja. To ona ponownie, po kilku stuleciach zaczęła zagrażać islamskim najazdem Europie i czyniła to w dwóch głównych obszarach. Siły morskie sułtana starały się uczynić z Morza Śródziemnego jeśli nie morze wewnętrzne osmańskiego imperium, to przynajmniej akwen kontrolowany przez Turcję. Na lądzie wojska sułtańskie od XV wieku rozszerzały panowanie Stambułu przez Bałkany w stronę Europy środkowej. Napór morski został skutecznie powstrzymany przez połączone floty chrześcijańskie w jednej z największych bitew okrętów pod Lepanto. To właśnie dla tego dzień 7 października i cały w ogóle październik stanowi czas szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej. Próby rozszerzenie kontroli nad Europą środkową zakończyła przegrana turecka pod Wiedniem w roku 1683. Choć Imperium Osmańskie istniało jeszcze bardzo długo, to traciło ono stopniowo swoją siłę ekspansywną. Tracił ją również sam islam, jako ideologia podboju i podporządkowania sobie innowierców. Państwa powstałe w kręgu cywilizacji łacińskiej z czasem osiągnęły niewątpliwy sukces na polu technologicznym, cywilizacyjnym czy społecznym. Nie zawsze odbywało się to bezboleśnie i kraje zachodnie, szczególnie Anglosasi, mają w związku z tą misja cywilizacyjną sporo na sumieniu, niemniej świat który w wyniku tego powstał, nie był takim najgorszym do życia światem.
Imperia murszeją, padają cywilizacje
Nic nie trwa wiecznie. Nasz świat, umownie zwany światem Zachodu, znalazł się w stanie poważnego kryzysu. Islam znowu mu zagraża, choć nie jest to zagrożenie zbrojne, podobne do tego sprzed stuleci. Muzułmanie nie muszą wcale podbijać Europy mieczem, kto wie, czy za kilkadziesiąt lat nie przejmą jej politycznie w wyniku zmian w demografii. Ludzie świata Zachodu utracili w dużej mierze zdolność do walki, nie tylko walki zbrojnej lecz może przede wszystkim zdolność do mentalnej obrony własnej kultury. Kościół po Vaticanum Secundum zajmuje się głównie przepraszaniem za grzechy swoje i nie swoje. Jak ognia boi się nawracania innych bo jest to „grzech prozelityzmu”. Ojkofobia, odwrócony szowinizm, święcą triumfy na uniwersytetach i kręgach opiniotwórczych. Jak mawiał nieżyjący już profesor Bogusław Wolniewicz – „Ci, którzy boją się walczyć zostaną w końcu niewolnikami tych, którzy się walki nie boją” .
Jak się to wszystko skończy – kto to wie?