Paweł Jędrzejewski: W sprawie dialektu śląskiego Sejm i Senat uchwaliły, że 2x2 jest 5

Zazwyczaj łagodny i pobłażliwy prof. Jan Miodek w tej kwestii ma pogląd całkiem jednoznaczny i zapowiada, że nie ustąpi.
Sejm
Sejm / Wikipedia CC BY-SA 3,0 pl Kancelaria Senatu RP

Autorytet w dziedzinie języka polskiego, w dodatku urodzony i wychowany na Śląsku - na pytanie, czy "mowa śląska" jest dialektem czy osobnym językiem - odpowiada:

Ja to już mówię po raz pięćset pięćdziesiąty piąty. Jest to odmiana dialektalna języka polskiego. Bardzo charakterystyczna. bardzo wyrazista.  (...) Powtarzam to już za klasykami polskiego językoznawstwa: nie ma ani jednej cechy strukturalnej, która różniłaby dialekt śląski od dialektu wielkopolskiego czy dialektu małopolskiego. Więc, gdybym miał powiedzieć, że to jest odrębny język śląski, to tak jakbym miał powiedzieć, że dwa razy dwa jest czasem pięć. Nie! - dwa razy dwa jest zawsze cztery i polszczyzna śląska, śląska "ojczyzna-polszczyzna" (...) jest to archaiczna, bardzo archaiczna, regionalna odmiana języka polskiego. I tego zdania ja do śmierci nie zmienię. To jest dla mnie oczywiste

Przy innej okazji, prof. Miodek sroży się z powodu tego samego tematu: "Proszę ode mnie nie wymagać udowodnienia, że może śląszczyzna jest odrębnym językiem, nie żądać jej kodyfikacji, bo to jest nonsens. Naiwność połączona z fanatyzmem (...) Nie dajmy się zwariować".

Wreszcie, zapytany o konflikt wokół tematu, czy dialekt śląski powinien mieć status języka regionalnego, prof. Miodek mówi: "Jest konflikt między rozsądkiem a jego brakiem, między znajomością historii dialektu śląskiego i nieznajomością tej historii."

Czytaj również: Kolejny pożar. Tym razem płonie składowisko odpadów na Dolnym Śląsku

Rada UE przegłosowała właśnie potężne uderzenie w europejski transport

 

Przegłosować można wszystko

Jednak w Polsce funkcjonują dwie instytucje, które mogą poddać pod głosowanie i - z pełnym przeświadczeniem o swojej nieomylności - przegłosować, że np. chomik jest strusiem, a bieguny są na równiku. Przed kilkoma tygodniami jedna z tych instytucji, czyli Sejm, stosunkiem głosów 236 do 167 (przy 5 głosach wstrzymujących się) uznała, że istnieje odrębny język śląski, jako język regionalny. W ubiegły tygodniu Senat RP przyjął bez poprawek tę ustawę, potwierdzając 57 do 29 (2 głosy wstrzymujące się) to, co prof. Miodek nazywa nonsensem.

Czyli, można powiedzieć, korzystając z metafory podsuniętej przez profesora, że władza legislacyjna w Rzeczypospolitej przegłosowała, że dwa razy dwa jest czasem pięć.

 

Co zrobi prezydent?

Teraz ta ignorancka ustawa idzie na biurko Prezydenta Dudy i Prezydent może się pod tym absurdem podpisać, albo może podpisu nie złożyć.

Wybór jest trudny, bo - z jednej strony - czy można ze spokojnym sumieniem podpisywać ustawę stwierdzającą coś w jaskrawy sposób nieprawdziwego i podważającego wiedzę naukową? Natomiast - z drugiej strony - nietrudno przewidzieć, że brak podpisu zostanie przez politycznych przeciwników prezydenta obrócony przeciwko niemu. Będzie on oskarżony o zlekceważenie a nawet dyskryminację śląskości, Ślązaków, Śląska. Lewicowy europoseł Łukasz Kohut już stwierdza, że to "test dla prezydenta" - "Test człowieczeństwa i szacunku dla śląskiego dziedzictwa". Czyli prezydent zda "test człowieczeństwa", gdy podpisze się pod nonsensem? To podejście posła Kohuta wskazuje na rzeczywiste motywy zrobienia z dialektu śląskiego tematu, którym już zajęła się w Polsce władza legislacyjna. To motywy przede wszystkim polityczne. Zajmie się nim także  - gdyby prezydent ustawę podpisał - władza wykonawcza, bo przecież uznanie dialektu śląskiego za język regionalny nakłada na władze państwowe i samorządowe szereg obowiązków. Europejska Karta Języków Regionalnych i Mniejszościowych stawia poważne wymagania przed szkolnictwem, administracją państwową, wymiarem sprawiedliwości i mediami. Formalnie wszędzie tam będzie obowiązywała dwujęzyczność. Np. obowiązek dwujęzycznych tablic informacyjnych spowoduje, że przed Gliwicami zobaczymy napis po polsku "Gliwice" i po śląsku - "Glywice", co jest przecież absurdalne. Wreszcie, prędzej czy później, będzie musiała zająć się tym tematem także władza sądownicza, ponieważ prawo związane z językiem regionalnym na pewno stanie się polem wielu konfliktów i sporów.

 

I właśnie o konflikty chodzi

W przypadku zagadnienia dialektu śląskiego, jego uznania za język, a nawet w ogóle tematu śląskości, widać dokładnie, że chodzi o zainicjowanie konfliktu Polaków ze Śląska z resztą Polaków. To już się udało. Spór polityczny już trwa. Z kolei, niektórzy działacze organizacji, podkreślających odrębność Śląska, traktują uznanie dialektu śląskiego za język zaledwie jako etap przejściowy w osiągnięciu ważniejszego celu. Piotr Długosz ze Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej ma jasną wizję przyszłości: "Uznanie śląskiego za język regionalny to za mało. (...) Najlepszym rozwiązaniem byłoby uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną".

Formalne ogłoszenie dialektu języka polskiego odrębnym językiem jest przede wszystkim narzędziem polityki zgodnym ze starożytną, rzymską maksymą "divide et impera" ("dziel i rządź"), stosowaną powszechnie np. w Stanach Zjednoczonych pod nazwą "identity politics" ("polityka tożsamości"). Polega to na stałym podkreślaniu tego, co ludzi dzieli, a nie tego, co łączy, poprzez przypisywanie ich do poszczególnych grup mniejszościowych, którym wmawia się, że są dyskryminowane przez większość lub inne grupy. Drugim sposobem jest podsycanie istniejących, ale słabnących animozji i konfliktów pomiędzy grupami - najczęściej etnicznymi, rasowymi, językowymi, kulturowymi, wyodrębnionymi także ze względu na płeć czy tzw. "orientację seksualną".

Generalnie zasada jest taka, żeby maksymalnie utrudniać i ograniczać możliwości postrzegania oraz oceniania ludzi indywidualnie. Należy ich postrzegać i oceniać poprzez pryzmat przypisanych im z góry "tożsamości", czyli obarczać ich cechami grup, które są z reguły oparte na stereotypach. A stereotypy rzadko są pozytywne. Zazwyczaj są negatywne. Cel jest wyraźny: polaryzacja społeczeństwa, jego atomizacja. Nastawianie grup przeciw sobie. Wszystko po to, aby ci, którzy są u władzy, mogli te konflikty wewnątrz społeczeństwa rozgrywać na swoją korzyść, występując albo w roli obrońców, albo szczujących - zależnie od okoliczności i nastrojów wśród wyborców.

 

Poczucie przynależności narodowej/etnicznej łatwo poddaje się emocjom

Używanie dialektu śląskiego i poczucie przynależności narodowej/etnicznej są kwestiami subiektywnymi. Oto fascynujące dowody: dane uzyskane podczas spisów powszechnych w roku 2002, 2011 i 2021. W pierwszym z nich przynależność narodową/etniczną śląską zadeklarowało do 173.2 tysiąca ankietowanych. W roku 2011 liczba ta powiększyła się prawie pięciokrotnie i osiągnęła poziom 847 tysięcy. Czym wyjaśnić ten niesamowity, wręcz kosmiczny wzrost? Jedna z teorii głosi, że to efekt wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który przed rozpoczęciem spisu powszechnego powiedział: "Śląskość i kaszubskość PiS całkowicie akceptuje i ceni, ale twierdzenie, że istnieje naród śląski, my rzeczywiście traktujemy za zakamuflowaną opcję niemiecką". Na te słowa zareagował Ruch Autonomii Śląska, który prowadził kampanię i namawiał, by podczas spisu powszechnego deklarować narodowość śląską. Czyli ta teoria twierdzi, że na złość prezesowi PiS dodatkowe 674 tysiące ludzi uznały się za Ślązaków. Być może. Szaleństwo? Jak najbardziej. Szczególnie, że w kolejnym spisie powszechnym liczba ludzi deklarujących narodowość śląską spadła o 262 tysiące i wynosiła 585.7 tysięcy. Jeśli chodzi o posługiwanie się dialektem śląskim w domu, to w roku 2011 fakt ten zgłosiło 529 tysięcy osób, a w roku 2021 - 457.9 tys., czyli o ponad 70 tysięcy mniej. Te wyniki udowadniają, że prawda o przynależności narodowej jest co najmniej elastyczna, a być może w ogóle nie istnieje. Czyli wniosek jest oczywisty: te atrybuty stanowią znakomity materiał do wzbudzania i wyrażania silnych emocji, a co za tym idzie, idealny obiekt manipulacji.

 

Skłóceni są słabi

Realistycznie, można postrzegać to zjawisko jako bardzo użyteczne w walce politycznej (podziały są wyraźne: przeciwko zalegalizowaniu "języka śląskiego" głosowali prawie wszyscy posłowie PiS-u i Konfederacji, a za - rządzącej koalicji), ale nie można zapominać, że na koniec największymi zwycięzcami są zawsze zewnętrzni wrogowie Polski. Kraj, w którym podkreślane są różnice pomiędzy grupami ludzi i na nich opiera się wewnętrzna polityka, a to, co wspólne, schodzi na plan dalszy, staje się z definicji społeczeństwem - a co za tym idzie także państwem - słabym. Wykorzystywana jest tu odwieczna, podstawowa cecha natury człowieka: gdy ludzie intensywnie nie zgadzają się ze sobą w jednej sprawie, zazwyczaj nie zgodzą się ze sobą w żadnej. To widać jak na dłoni w polskiej polityce od dziesięcioleci. Polska jest już maksymalnie spolaryzowana pod względem politycznym. To niszczy zarówno przyjaźnie, więzi rodzinne, jak i państwo. Uznanie dialektu śląskiego za język regionalny, jako etap na drodze uznania Ślązaków za mniejszość etniczną, to samobójcze otwarcie Puszki Pandory. Z oczywistego powodu: bo za nimi pójdą inni. Kto powstrzyma np. podhalańskich górali?


 

POLECANE
Półmetek rządu Tuska. Dwa lata zaorywania Polski „für Deutschland” tylko u nas
Półmetek rządu Tuska. Dwa lata zaorywania Polski „für Deutschland”

Rząd Donalda Tuska jest właśnie na półmetku, warto zatem przypomnieć, jakie „sukcesy” stały się jego udziałem w polityce wewnętrznej i zagranicznej, gospodarczej i społecznej.

Dwa lata rządów Tuska. Większość Polaków uważa, że jest gorzej niż za poprzedniego rządu [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Dwa lata rządów Tuska. Większość Polaków uważa, że jest gorzej niż za poprzedniego rządu [SONDAŻ]

Łącznie 42,1 proc. uczestników sondażu na zlecenie Wirtualnej Polski uważa, że sytuacja w kraju jest gorsza niż za czasów poprzedniego rządu, przeciwnego zdania jest 31,7 proc. Bardziej optymistyczni są wyborcy obozu rządzącego, gdzie 65 proc. widzi poprawę.

Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa

Dobre wiadomości dla mieszkańców Krakowa i kierowców. Od soboty 13 grudnia ponownie otwarto obie jezdnie ul. Mogilskiej oraz al. Jana Pawła II. Jednocześnie miasto zapowiada wzmocnienie komunikacji autobusowej w przedświąteczne weekendy. Zmiany mają ułatwić codzienne dojazdy i zakupy przed Bożym Narodzeniem.

USA przyspieszają rozmowy o pokoju na Ukrainie. Kluczowe spotkanie w Berlinie z ostatniej chwili
USA przyspieszają rozmowy o pokoju na Ukrainie. Kluczowe spotkanie w Berlinie

Specjalny wysłannik USA Steve Witkoff w ten weekend spotka się w Berlinie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i europejskimi przywódcami - poinformował w piątek dziennik „Wall Street Journal”, powołując się na źródła.

Samorządy i MSWiA chcą wykonać wyrok TSUE ws. małżeństw jednopłciowych z ostatniej chwili
Samorządy i MSWiA chcą wykonać wyrok TSUE ws. "małżeństw jednopłciowych"

Po wyroku TSUE w sprawie małżeństw jednopłciowych zawartych w innych państwach UE samorządy czekają na decyzje rządu, bo na razie nie mogą wprowadzić do systemu zagranicznych dokumentów tych par. MSWiA zapewnia, że pracuje nad wdrożeniem orzeczenia do naszego prawa i wyda odpowiednie rekomendacje.

Starcie Kosiniaka-Kamysza z prof. Cenckiewiczem. Szef BBN nie brał jeńców gorące
Starcie Kosiniaka-Kamysza z prof. Cenckiewiczem. Szef BBN nie brał jeńców

„Po dzisiejszych 'występach' ministrów Kancelarii Prezydenta warto postawić pytanie – czy w kwestii polityki wschodniej prezydentowi jest bliżej do kierunku braci Kaczyńskich czy Konfederacji Brauna?” - napisał Władysław Kosiniak-Kamysz na platformie X. Doczekał się ciętej riposty ze strony prof. Sławomira Cenckiewicza.

Dr Jacek Saryusz-Wolski ws. MERCOSUR: Powstanie mniejszości blokującej jest możliwe z ostatniej chwili
Dr Jacek Saryusz-Wolski ws. MERCOSUR: Powstanie mniejszości blokującej jest możliwe

„Państwa Członkowskie UE mają podjąć decyzję w najbliższy wtorek 16 grudnia w sprawie umowy handlowej z MERCOSUR” - poinformował dr Jacek Saryusz-Wolski, doradca prezydenta RP do spraw europejskich na platformie X.

Półmetek rządu Tuska. CBOS opublikował najnowszy sondaż z ostatniej chwili
Półmetek rządu Tuska. CBOS opublikował najnowszy sondaż

Na półmetku kadencji rząd Donalda Tuska ma 34 proc. zwolenników i 41 proc. przeciwników – wynika z sondażu CBOS. Politolog i socjolog z Uniwersytetu SWPS dr Mateusz Zaremba powiedział PAP, że taka dynamika wpisuje się w trend obserwowany także w przypadku wcześniejszych gabinetów.

Pałac Buckingham wydał komunikat Wiadomości
Pałac Buckingham wydał komunikat

W najnowszym wystąpieniu telewizyjnym król Karol III podzielił się z Brytyjczykami zarówno dobrymi wiadomościami, jak i ważnym apelem dotyczącym profilaktyki nowotworowej. Monarcha zwrócił uwagę, że mimo trwającego leczenia funkcjonuje aktywnie, a dzięki wczesnemu wykryciu choroby jego terapia może wkrótce zostać skrócona.

Tȟašúŋke Witkó: Niemcy, macie problem tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Niemcy, macie problem

Mój kolega, Stanisław, człek obdarzony wyjątkowym darem obserwacji i jeszcze większą umiejętnością ubierania swych spostrzeżeń w słowa, przez lata posługiwał się takim lapidarnym powiedzeniem: „Im gorzej u nich, tym lepiej dla nas!”.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: W sprawie dialektu śląskiego Sejm i Senat uchwaliły, że 2x2 jest 5

Zazwyczaj łagodny i pobłażliwy prof. Jan Miodek w tej kwestii ma pogląd całkiem jednoznaczny i zapowiada, że nie ustąpi.
Sejm
Sejm / Wikipedia CC BY-SA 3,0 pl Kancelaria Senatu RP

Autorytet w dziedzinie języka polskiego, w dodatku urodzony i wychowany na Śląsku - na pytanie, czy "mowa śląska" jest dialektem czy osobnym językiem - odpowiada:

Ja to już mówię po raz pięćset pięćdziesiąty piąty. Jest to odmiana dialektalna języka polskiego. Bardzo charakterystyczna. bardzo wyrazista.  (...) Powtarzam to już za klasykami polskiego językoznawstwa: nie ma ani jednej cechy strukturalnej, która różniłaby dialekt śląski od dialektu wielkopolskiego czy dialektu małopolskiego. Więc, gdybym miał powiedzieć, że to jest odrębny język śląski, to tak jakbym miał powiedzieć, że dwa razy dwa jest czasem pięć. Nie! - dwa razy dwa jest zawsze cztery i polszczyzna śląska, śląska "ojczyzna-polszczyzna" (...) jest to archaiczna, bardzo archaiczna, regionalna odmiana języka polskiego. I tego zdania ja do śmierci nie zmienię. To jest dla mnie oczywiste

Przy innej okazji, prof. Miodek sroży się z powodu tego samego tematu: "Proszę ode mnie nie wymagać udowodnienia, że może śląszczyzna jest odrębnym językiem, nie żądać jej kodyfikacji, bo to jest nonsens. Naiwność połączona z fanatyzmem (...) Nie dajmy się zwariować".

Wreszcie, zapytany o konflikt wokół tematu, czy dialekt śląski powinien mieć status języka regionalnego, prof. Miodek mówi: "Jest konflikt między rozsądkiem a jego brakiem, między znajomością historii dialektu śląskiego i nieznajomością tej historii."

Czytaj również: Kolejny pożar. Tym razem płonie składowisko odpadów na Dolnym Śląsku

Rada UE przegłosowała właśnie potężne uderzenie w europejski transport

 

Przegłosować można wszystko

Jednak w Polsce funkcjonują dwie instytucje, które mogą poddać pod głosowanie i - z pełnym przeświadczeniem o swojej nieomylności - przegłosować, że np. chomik jest strusiem, a bieguny są na równiku. Przed kilkoma tygodniami jedna z tych instytucji, czyli Sejm, stosunkiem głosów 236 do 167 (przy 5 głosach wstrzymujących się) uznała, że istnieje odrębny język śląski, jako język regionalny. W ubiegły tygodniu Senat RP przyjął bez poprawek tę ustawę, potwierdzając 57 do 29 (2 głosy wstrzymujące się) to, co prof. Miodek nazywa nonsensem.

Czyli, można powiedzieć, korzystając z metafory podsuniętej przez profesora, że władza legislacyjna w Rzeczypospolitej przegłosowała, że dwa razy dwa jest czasem pięć.

 

Co zrobi prezydent?

Teraz ta ignorancka ustawa idzie na biurko Prezydenta Dudy i Prezydent może się pod tym absurdem podpisać, albo może podpisu nie złożyć.

Wybór jest trudny, bo - z jednej strony - czy można ze spokojnym sumieniem podpisywać ustawę stwierdzającą coś w jaskrawy sposób nieprawdziwego i podważającego wiedzę naukową? Natomiast - z drugiej strony - nietrudno przewidzieć, że brak podpisu zostanie przez politycznych przeciwników prezydenta obrócony przeciwko niemu. Będzie on oskarżony o zlekceważenie a nawet dyskryminację śląskości, Ślązaków, Śląska. Lewicowy europoseł Łukasz Kohut już stwierdza, że to "test dla prezydenta" - "Test człowieczeństwa i szacunku dla śląskiego dziedzictwa". Czyli prezydent zda "test człowieczeństwa", gdy podpisze się pod nonsensem? To podejście posła Kohuta wskazuje na rzeczywiste motywy zrobienia z dialektu śląskiego tematu, którym już zajęła się w Polsce władza legislacyjna. To motywy przede wszystkim polityczne. Zajmie się nim także  - gdyby prezydent ustawę podpisał - władza wykonawcza, bo przecież uznanie dialektu śląskiego za język regionalny nakłada na władze państwowe i samorządowe szereg obowiązków. Europejska Karta Języków Regionalnych i Mniejszościowych stawia poważne wymagania przed szkolnictwem, administracją państwową, wymiarem sprawiedliwości i mediami. Formalnie wszędzie tam będzie obowiązywała dwujęzyczność. Np. obowiązek dwujęzycznych tablic informacyjnych spowoduje, że przed Gliwicami zobaczymy napis po polsku "Gliwice" i po śląsku - "Glywice", co jest przecież absurdalne. Wreszcie, prędzej czy później, będzie musiała zająć się tym tematem także władza sądownicza, ponieważ prawo związane z językiem regionalnym na pewno stanie się polem wielu konfliktów i sporów.

 

I właśnie o konflikty chodzi

W przypadku zagadnienia dialektu śląskiego, jego uznania za język, a nawet w ogóle tematu śląskości, widać dokładnie, że chodzi o zainicjowanie konfliktu Polaków ze Śląska z resztą Polaków. To już się udało. Spór polityczny już trwa. Z kolei, niektórzy działacze organizacji, podkreślających odrębność Śląska, traktują uznanie dialektu śląskiego za język zaledwie jako etap przejściowy w osiągnięciu ważniejszego celu. Piotr Długosz ze Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej ma jasną wizję przyszłości: "Uznanie śląskiego za język regionalny to za mało. (...) Najlepszym rozwiązaniem byłoby uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną".

Formalne ogłoszenie dialektu języka polskiego odrębnym językiem jest przede wszystkim narzędziem polityki zgodnym ze starożytną, rzymską maksymą "divide et impera" ("dziel i rządź"), stosowaną powszechnie np. w Stanach Zjednoczonych pod nazwą "identity politics" ("polityka tożsamości"). Polega to na stałym podkreślaniu tego, co ludzi dzieli, a nie tego, co łączy, poprzez przypisywanie ich do poszczególnych grup mniejszościowych, którym wmawia się, że są dyskryminowane przez większość lub inne grupy. Drugim sposobem jest podsycanie istniejących, ale słabnących animozji i konfliktów pomiędzy grupami - najczęściej etnicznymi, rasowymi, językowymi, kulturowymi, wyodrębnionymi także ze względu na płeć czy tzw. "orientację seksualną".

Generalnie zasada jest taka, żeby maksymalnie utrudniać i ograniczać możliwości postrzegania oraz oceniania ludzi indywidualnie. Należy ich postrzegać i oceniać poprzez pryzmat przypisanych im z góry "tożsamości", czyli obarczać ich cechami grup, które są z reguły oparte na stereotypach. A stereotypy rzadko są pozytywne. Zazwyczaj są negatywne. Cel jest wyraźny: polaryzacja społeczeństwa, jego atomizacja. Nastawianie grup przeciw sobie. Wszystko po to, aby ci, którzy są u władzy, mogli te konflikty wewnątrz społeczeństwa rozgrywać na swoją korzyść, występując albo w roli obrońców, albo szczujących - zależnie od okoliczności i nastrojów wśród wyborców.

 

Poczucie przynależności narodowej/etnicznej łatwo poddaje się emocjom

Używanie dialektu śląskiego i poczucie przynależności narodowej/etnicznej są kwestiami subiektywnymi. Oto fascynujące dowody: dane uzyskane podczas spisów powszechnych w roku 2002, 2011 i 2021. W pierwszym z nich przynależność narodową/etniczną śląską zadeklarowało do 173.2 tysiąca ankietowanych. W roku 2011 liczba ta powiększyła się prawie pięciokrotnie i osiągnęła poziom 847 tysięcy. Czym wyjaśnić ten niesamowity, wręcz kosmiczny wzrost? Jedna z teorii głosi, że to efekt wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który przed rozpoczęciem spisu powszechnego powiedział: "Śląskość i kaszubskość PiS całkowicie akceptuje i ceni, ale twierdzenie, że istnieje naród śląski, my rzeczywiście traktujemy za zakamuflowaną opcję niemiecką". Na te słowa zareagował Ruch Autonomii Śląska, który prowadził kampanię i namawiał, by podczas spisu powszechnego deklarować narodowość śląską. Czyli ta teoria twierdzi, że na złość prezesowi PiS dodatkowe 674 tysiące ludzi uznały się za Ślązaków. Być może. Szaleństwo? Jak najbardziej. Szczególnie, że w kolejnym spisie powszechnym liczba ludzi deklarujących narodowość śląską spadła o 262 tysiące i wynosiła 585.7 tysięcy. Jeśli chodzi o posługiwanie się dialektem śląskim w domu, to w roku 2011 fakt ten zgłosiło 529 tysięcy osób, a w roku 2021 - 457.9 tys., czyli o ponad 70 tysięcy mniej. Te wyniki udowadniają, że prawda o przynależności narodowej jest co najmniej elastyczna, a być może w ogóle nie istnieje. Czyli wniosek jest oczywisty: te atrybuty stanowią znakomity materiał do wzbudzania i wyrażania silnych emocji, a co za tym idzie, idealny obiekt manipulacji.

 

Skłóceni są słabi

Realistycznie, można postrzegać to zjawisko jako bardzo użyteczne w walce politycznej (podziały są wyraźne: przeciwko zalegalizowaniu "języka śląskiego" głosowali prawie wszyscy posłowie PiS-u i Konfederacji, a za - rządzącej koalicji), ale nie można zapominać, że na koniec największymi zwycięzcami są zawsze zewnętrzni wrogowie Polski. Kraj, w którym podkreślane są różnice pomiędzy grupami ludzi i na nich opiera się wewnętrzna polityka, a to, co wspólne, schodzi na plan dalszy, staje się z definicji społeczeństwem - a co za tym idzie także państwem - słabym. Wykorzystywana jest tu odwieczna, podstawowa cecha natury człowieka: gdy ludzie intensywnie nie zgadzają się ze sobą w jednej sprawie, zazwyczaj nie zgodzą się ze sobą w żadnej. To widać jak na dłoni w polskiej polityce od dziesięcioleci. Polska jest już maksymalnie spolaryzowana pod względem politycznym. To niszczy zarówno przyjaźnie, więzi rodzinne, jak i państwo. Uznanie dialektu śląskiego za język regionalny, jako etap na drodze uznania Ślązaków za mniejszość etniczną, to samobójcze otwarcie Puszki Pandory. Z oczywistego powodu: bo za nimi pójdą inni. Kto powstrzyma np. podhalańskich górali?



 

Polecane