Waldemar Krysiak: Niemiecka lewica chce zakazu AfD

Niemiecka lewica chce zakazu AfD. Partia znana z krytyki Uni Europejskiej i niechęci do „postępu” ma stanowić zagrożenie dla demokracji, mimo że obecnie zdaje się reprezentować opinie dziesiątek milionów obywateli. Czy nasi sąsiedzi opowiedzą się za zakazem Alternatywy dla Niemiec?
Brama Brandenburska, Berlin Waldemar Krysiak: Niemiecka lewica chce zakazu AfD
Brama Brandenburska, Berlin / pxfuel.com

W ostatnich miesiącach w Niemczech nasilają się głosy domagające się zakazania działalności Alternatywy dla Niemiec, AfD, prawicowej partii politycznej zyskującej na popularności. Wsparcie dla Alternatywy jest najwyższe od czasu jej powstania: w niektórych miejscach za Odrą AfD staje się powoli drugą, najsilniejszą siłą polityczną, reprezentującą dziesiątki milionów obywateli. Nic więc dziwnego, że pomysł delegalizacji AfD stawia pytania o przyszłość niemieckiej władzy. Demokratycznie powstała i działająca partia ma być bowiem zakazana... dla dobra demokracji. Tak przynajmniej twierdzą zwolennicy antyprawicowej inicjatywy delegalizacyjnej.

 

Wszystko jest narracją

Inicjatorzy kampanii "Menschenwürde verteidigen - AfD-Verbot jetzt!" (Godność ludzką obronić, AfD zakazać) twierdzą, że zbanowanie AfD jest moralnym i konstytucyjnym obowiązkiem. Argumenty prowadzących kampanię są tak mgliste, jak na zawsze na lewicy! Julia Dück, rzeczniczka tej kampanii, twierdzi na przykład, że AfD normalizuje rasizm i nienawiść, co prowadzi do aktów przemocy. Według niej AfD nie jest typową partią polityczną, ale stanowi zagrożenie dla godności ludzkiej i porządku konstytucyjnego Niemiec. Dück zdaje się jednak zapominać, że to politycy AfD byli – ostatnio i już przed laty – celami brutalnych ataków.

Już w 2016 roku Wolfgang Gedeon, poseł AfD do landtagu Badenii-Wirtembergii, został pobity za swoje poglądy, a niedługo po nim ofiarą antyprawicowej agresji padła jedna z najsłynniejszych osób w partii, Beatrix von Storch. Eurodeputowana i wiceprzewodnicząca AfD została obrzucona jajkami i farbą. W następnym roku napadnięty i zastraszany w swoim domu był Guido Reil, a Frank Magnitz, poseł do Bundestagu i przewodniczący AfD w Bremie, został brutalnie zaatakowany w styczniu 2019. Magnitz został pobity w centrum Bremy przez trzech mężczyzn, którzy zaatakowali go drewnianą deską i kopali, gdy ten leżał już na ziemi. Polityk doznał poważnych obrażeń głowy, a jego stan wymagał hospitalizacji. W kolejnym i jeszcze następnym roku doszło do ataków na Alexandra Gaulanda i Andreasa Kalbitza.

W tym roku pomniejsi członkowie AfD przeżyli nocne ataki w kilku bundeslandach po wielomilionowych marszach lewicy, która wprost zrównywała AfD z nazistami. Jeżeli ktoś tu jest narażony na niebezpieczeństwo, to są to ci, którzy w Niemczech dla prawicowej partii działają.

Nie wszyscy jednak proponenci delegalizacji partii stawiają na agrumenty czysto emocjonalne – np. Ulrich Schneider, dyrektor generalny Paritätischer Wohlfahrtsverband (Związek Niemieckich Organizacji Społecznych), utrzymuje, że AfD podważa artykuł 1 niemieckiej konstytucji, który gwarantuje równość wszystkich ludzi. Schneider i jego stronnicy uważają AfD za parlamentarną rękę ekstremistycznych sił dążących do podważenia demokratycznych wartości.

Kasacja partii ma być dobra dla demokracji. Kampania, która pomysł rozpropagowała, powołuje się nawet na artykuł 21 niemieckiej konstytucji, który umożliwia zakazanie partii dążących do podważenia demokratycznego porządku.

 

Verbieten! Verboten!

Jak jednak taka delegalizacja partii miałaby wyglądać? Procedura zakazania partii politycznej w Niemczech jest skomplikowana i wymaga zgody Bundestagu, Bundesratu lub rządu federalnego. Wniosek o zakaz musi być poparty solidnymi dowodami i przejść przez długi proces prawny przed Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym.

Eksperci w Niemczech zaczęli więc już doradzać, jak ten proces ułatwić. Na przykład Alexander Thiele, znany dość w Niemczech profesor prawa publicznego, zauważa, że kluczowym kryterium jest udokumentowanie agresywnego zachowania AfD, które to zachowanie miałoby na celu obalenie porządku konstytucyjnego. Zbieranie dowodów na te zarzuty jest trudne i wymaga skrupulatnego monitorowania działalności partii i jej członków przez służby wywiadowcze – lewicowi działacze podobno ruszyli już z tą pracą!

AfD – gdyby zakaz wszedł w życie – znalazłaby się na dość krótkiej liście ugrupowań zdelegalizowanych. W przeszłości tylko dwie partie zostały skutecznie zakazane w Niemczech (SRP w 1952 i KPD w 1956), a próby zakazania NPD w 2003 i 2017 zakończyły się niepowodzeniem.

Socjalistyczna Partia Rzeszy była neonazistowską partią polityczną założoną w 1949 roku przez Otto Ernsta Remera i Fritza Rösslera, i otwarcie kontynuowała tradycje narodowosocjalistyczne, odwołując się do ideologii hitlerowskiej. Jej celem było przywrócenie politycznego porządku III Rzeszy. To było też powodem jej końca.

Komunistyczna Partii Niemiec została reaktywowana po wojnie i działała w Zachodnich Niemczech, a jej zakaz był wynikiem obaw przed komunistycznym wpływem Związku Radzieckiego: KPD została uznana za zagrożenie dla demokratycznego porządku Republiki Federalnej. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że partia dążyła do obalenia demokratycznego państwa i ustanowienia dyktatury proletariatu, co było niezgodne z prawem. NPD natomiast na swoich plakatach bezpośrednio odwoływała się do gazowania wrogów, a jej zwolennicy napadali ze swoimi bojówkami na krytyków.

AfD nijak więc pasuje — i w czynie, i w słowie — do obrazu dotychczas zakazanych partii. Krytycy zakazu, tacy jak Hans-Jürgen Papier, były prezes Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, ostrzegają wręcz, że zakazanie partii może wzmocnić jej pozycję jako męczennika politycznego. AfD — niesłusznie prześladowana — mogłaby wykorzystać zakaz do budowania swojego wizerunku jako (w sumie prawdziwej) ofiary politycznego establishmentu. To mogłoby paradoksalnie zwiększyć jej popularność.

 

AfD i Polska

Skasowanie AfD mogłoby również mieć poważne implikacje dla politycznego krajobrazu Niemiec. Choć partia jest oskarżana o ekstremizm, jej zwolennicy reprezentują znaczną część społeczeństwa, która czuje się rozczarowana i marginalizowana przez tradycyjne partie polityczne. AfD ma – zależnie od landu – od kilkunastu do kilkudziesięciu procent poparcia! Wykluczenie tych wyborców z politycznego krajobrazu mogłoby jeszcze bardziej pogłębić podziały społeczne i zniechęcić ich do udziału w demokratycznym procesie.

Oczywiście, z naszego punktu widzenia nie można też idealizować AfD: niektóre z wypowiedzi jej członków Polacy mogliby odebrać jako niemieckie zapędy imperialistyczne i historyczny rewizjonizm. Tutaj trzy przykłady:

Wspomniany wyżej Alexander Gauland, jeden z liderów AfD, zasłynął w 2017 roku stwierdzeniem, że Niemcy mają prawo być dumni ze swoich żołnierzy, którzy walczyli w obu wojnach światowych. Choć bezpośrednio nie odnosił się do Polski, jego słowa zostały odebrane jako próba rehabilitacji niemieckiego militaryzmu i nazizmu, co w kontekście polskich doświadczeń historycznych wzbudziło zrozumiałe oburzenie.

Inny lider AfD, Björn Höcke z Turyngii, w 2018 roku wywołał kontrowersje stwierdzeniem, że granice Europy powinny być ponownie przemyślane, co niektórzy interpretowali jako aluzję do rewizjonizmu granicznego. Choć Höcke nie wspomniał bezpośrednio o Polsce, jego wypowiedzi o "przemyśleniu granic" mogły sugerować dążenie do zmiany status quo w Europie Środkowej.

Politycy AfD wielokrotnie krytykowali również polskie postulaty dotyczące reparacji wojennych od Niemiec za straty poniesione w trakcie II wojny światowej. W ich narracji pojawiają się argumenty negujące odpowiedzialność współczesnych Niemców za zbrodnie nazistowskie, co wywołuje oburzenie w Polsce i jest postrzegane jako próba relatywizacji historycznej odpowiedzialności. 

Gdyby jednak AfD w Niemczech faktycznie zniknęła, Polacy również nie mieliby się z czego cieszyć – wygrałaby na tym za Odrą opcja lewicowa, prounijna, która i tak już w strukturach europejskich naszej Ojczyźnie szkodzi. Absurdalnym byłby też niebezpieczny przykład sąsiadów: jeżeli Niemcy zakazaliby u siebie prawicowej partii, to jakie partie u nas nasz własny rząd chciałby posłać pod nóż?


 

POLECANE
Karol Nawrocki o sytuacji na granicy z Niemcami: Zwołam Radę Gabinetową Wiadomości
Karol Nawrocki o sytuacji na granicy z Niemcami: Zwołam Radę Gabinetową

Prezydent elekt Karol Nawrocki zapowiedział w poniedziałek, że po zaprzysiężeniu na prezydenta, czyli po 6 sierpnia, zwoła Radę Gabinetową w sprawie sytuacji na zachodniej granicy z Niemcami. Podkreślił, że będzie chciał poznać wszelkie dane statystyczne dot. nielegalnych migrantów.

Starcie Donalda Tuska z Samuelem Pereirą Wiadomości
Starcie Donalda Tuska z Samuelem Pereirą

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej doszło do starcia między Donaldem Tuskiem z Samuelem Pereirą. Dziennikarz wPolsce24 zapytał się szefa rządu na temat nagrań udostępnionych przez jego stację. Chodzi o taśmy z udziałem Romana Giertycha.

Pokojowe cuda Trumpa tylko u nas
Pokojowe cuda Trumpa

Nie wiemy, ilu ludziom ocalił życie w ostatnich tygodniach Donald Trump. Nie da się tego policzyć. Jednak jest pewne, że wielu mieszkańcom Afryki i Azji.

Nie dam się zastraszyć. Robert Bąkiewicz odpowiada Tuskowi ws. Ruchu Obrony Granic Wiadomości
"Nie dam się zastraszyć". Robert Bąkiewicz odpowiada Tuskowi ws. Ruchu Obrony Granic

Lider Ruchu Obrony Granic Robert Bąkiewicz zamieścił oświadczenie ws. wypowiedzi premiera Donalda Tuska na temat sytuacji na granicy z Niemcami.

Kto będzie w Kancelarii Prezydenta odpowiadał za sprawy międzynarodowe? Karol Nawrocki ujawnił nazwisko polityka
Kto będzie w Kancelarii Prezydenta odpowiadał za sprawy międzynarodowe? Karol Nawrocki ujawnił nazwisko

Prezydent elekt Karol Nawrocki w rozmowie na antenie Polsat News poinformował, kto w jego kancelarii będzie odpowiadał za sprawy międzynarodowe.

Jacek Sasin o sytuacji w PiS: Nie zmienia się zwycięskiego lidera polityka
Jacek Sasin o sytuacji w PiS: Nie zmienia się zwycięskiego lidera

– Nie zmienia się zwycięskiego lidera w czasie wyścigu wyborczego, a my jesteśmy na początku drogi – podkreślił Jacek Sasin, komentując kongres PiS oraz wybór Jarosława Kaczyńskiego na prezesa ugrupowania.

Teheran nie zrezygnuje ze wzbogacania uranu? Jest komunikat ambasadora Iranu Wiadomości
Teheran nie zrezygnuje ze wzbogacania uranu? Jest komunikat ambasadora Iranu

Ambasador Iranu przy ONZ Amir Said Irawani zadeklarował, że jego kraj "nigdy nie przestanie wzbogacać uranu". Dyplomata argumentował w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBS, że Teheran ma do tego "niezbywalne prawo" jako państwo-strona traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT).

Andrzej Duda: Dziękuje wszystkim, którzy zaangażowali się w ochronę granicy Wiadomości
Andrzej Duda: Dziękuje wszystkim, którzy zaangażowali się w ochronę granicy

Prezydent Andrzej Duda podziękował wszystkim, którzy działają na granicy z Niemcami, m.in. tym osobom, które zaangażowały się w Ruch Obrony Granic.

Nowy komunikat Sądu Najwyższego. Tak wyglądała część protestów wyborczych Wiadomości
Nowy komunikat Sądu Najwyższego. Tak wyglądała część "protestów wyborczych"

Sąd Najwyższy opublikował dokumenty, którymi nie zajmie się w ramach protestów wyborczych. W komunikacie podkreśla, że otrzymał na przykład wydruki wiadomości mailowej od Romana Giertycha, w której znajdowała się instrukcja składania protestu wyborczego.

Kim był Tadeusz Duda? Sąsiedzi mordercy spod Limanowej przerywają milczenie z ostatniej chwili
Kim był Tadeusz Duda? Sąsiedzi mordercy spod Limanowej przerywają milczenie

Tadeusz Duda, 57-latek ze Starej Wsi pod Limanową, zabił swoją córkę i zięcia, a także ciężko ranił teściową. Choć dramatyczne wydarzenia rozegrały się w piątek 27 czerwca, z każdym dniem na jaw wychodzą kolejne szczegóły. Mieszkańcy Starej Wsi, Zalesia i Młyńczysk opowiadają o tym, kim był Duda i jak doszło do koszmaru, którym od kilku dni żyje cała Polska.

REKLAMA

Waldemar Krysiak: Niemiecka lewica chce zakazu AfD

Niemiecka lewica chce zakazu AfD. Partia znana z krytyki Uni Europejskiej i niechęci do „postępu” ma stanowić zagrożenie dla demokracji, mimo że obecnie zdaje się reprezentować opinie dziesiątek milionów obywateli. Czy nasi sąsiedzi opowiedzą się za zakazem Alternatywy dla Niemiec?
Brama Brandenburska, Berlin Waldemar Krysiak: Niemiecka lewica chce zakazu AfD
Brama Brandenburska, Berlin / pxfuel.com

W ostatnich miesiącach w Niemczech nasilają się głosy domagające się zakazania działalności Alternatywy dla Niemiec, AfD, prawicowej partii politycznej zyskującej na popularności. Wsparcie dla Alternatywy jest najwyższe od czasu jej powstania: w niektórych miejscach za Odrą AfD staje się powoli drugą, najsilniejszą siłą polityczną, reprezentującą dziesiątki milionów obywateli. Nic więc dziwnego, że pomysł delegalizacji AfD stawia pytania o przyszłość niemieckiej władzy. Demokratycznie powstała i działająca partia ma być bowiem zakazana... dla dobra demokracji. Tak przynajmniej twierdzą zwolennicy antyprawicowej inicjatywy delegalizacyjnej.

 

Wszystko jest narracją

Inicjatorzy kampanii "Menschenwürde verteidigen - AfD-Verbot jetzt!" (Godność ludzką obronić, AfD zakazać) twierdzą, że zbanowanie AfD jest moralnym i konstytucyjnym obowiązkiem. Argumenty prowadzących kampanię są tak mgliste, jak na zawsze na lewicy! Julia Dück, rzeczniczka tej kampanii, twierdzi na przykład, że AfD normalizuje rasizm i nienawiść, co prowadzi do aktów przemocy. Według niej AfD nie jest typową partią polityczną, ale stanowi zagrożenie dla godności ludzkiej i porządku konstytucyjnego Niemiec. Dück zdaje się jednak zapominać, że to politycy AfD byli – ostatnio i już przed laty – celami brutalnych ataków.

Już w 2016 roku Wolfgang Gedeon, poseł AfD do landtagu Badenii-Wirtembergii, został pobity za swoje poglądy, a niedługo po nim ofiarą antyprawicowej agresji padła jedna z najsłynniejszych osób w partii, Beatrix von Storch. Eurodeputowana i wiceprzewodnicząca AfD została obrzucona jajkami i farbą. W następnym roku napadnięty i zastraszany w swoim domu był Guido Reil, a Frank Magnitz, poseł do Bundestagu i przewodniczący AfD w Bremie, został brutalnie zaatakowany w styczniu 2019. Magnitz został pobity w centrum Bremy przez trzech mężczyzn, którzy zaatakowali go drewnianą deską i kopali, gdy ten leżał już na ziemi. Polityk doznał poważnych obrażeń głowy, a jego stan wymagał hospitalizacji. W kolejnym i jeszcze następnym roku doszło do ataków na Alexandra Gaulanda i Andreasa Kalbitza.

W tym roku pomniejsi członkowie AfD przeżyli nocne ataki w kilku bundeslandach po wielomilionowych marszach lewicy, która wprost zrównywała AfD z nazistami. Jeżeli ktoś tu jest narażony na niebezpieczeństwo, to są to ci, którzy w Niemczech dla prawicowej partii działają.

Nie wszyscy jednak proponenci delegalizacji partii stawiają na agrumenty czysto emocjonalne – np. Ulrich Schneider, dyrektor generalny Paritätischer Wohlfahrtsverband (Związek Niemieckich Organizacji Społecznych), utrzymuje, że AfD podważa artykuł 1 niemieckiej konstytucji, który gwarantuje równość wszystkich ludzi. Schneider i jego stronnicy uważają AfD za parlamentarną rękę ekstremistycznych sił dążących do podważenia demokratycznych wartości.

Kasacja partii ma być dobra dla demokracji. Kampania, która pomysł rozpropagowała, powołuje się nawet na artykuł 21 niemieckiej konstytucji, który umożliwia zakazanie partii dążących do podważenia demokratycznego porządku.

 

Verbieten! Verboten!

Jak jednak taka delegalizacja partii miałaby wyglądać? Procedura zakazania partii politycznej w Niemczech jest skomplikowana i wymaga zgody Bundestagu, Bundesratu lub rządu federalnego. Wniosek o zakaz musi być poparty solidnymi dowodami i przejść przez długi proces prawny przed Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym.

Eksperci w Niemczech zaczęli więc już doradzać, jak ten proces ułatwić. Na przykład Alexander Thiele, znany dość w Niemczech profesor prawa publicznego, zauważa, że kluczowym kryterium jest udokumentowanie agresywnego zachowania AfD, które to zachowanie miałoby na celu obalenie porządku konstytucyjnego. Zbieranie dowodów na te zarzuty jest trudne i wymaga skrupulatnego monitorowania działalności partii i jej członków przez służby wywiadowcze – lewicowi działacze podobno ruszyli już z tą pracą!

AfD – gdyby zakaz wszedł w życie – znalazłaby się na dość krótkiej liście ugrupowań zdelegalizowanych. W przeszłości tylko dwie partie zostały skutecznie zakazane w Niemczech (SRP w 1952 i KPD w 1956), a próby zakazania NPD w 2003 i 2017 zakończyły się niepowodzeniem.

Socjalistyczna Partia Rzeszy była neonazistowską partią polityczną założoną w 1949 roku przez Otto Ernsta Remera i Fritza Rösslera, i otwarcie kontynuowała tradycje narodowosocjalistyczne, odwołując się do ideologii hitlerowskiej. Jej celem było przywrócenie politycznego porządku III Rzeszy. To było też powodem jej końca.

Komunistyczna Partii Niemiec została reaktywowana po wojnie i działała w Zachodnich Niemczech, a jej zakaz był wynikiem obaw przed komunistycznym wpływem Związku Radzieckiego: KPD została uznana za zagrożenie dla demokratycznego porządku Republiki Federalnej. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że partia dążyła do obalenia demokratycznego państwa i ustanowienia dyktatury proletariatu, co było niezgodne z prawem. NPD natomiast na swoich plakatach bezpośrednio odwoływała się do gazowania wrogów, a jej zwolennicy napadali ze swoimi bojówkami na krytyków.

AfD nijak więc pasuje — i w czynie, i w słowie — do obrazu dotychczas zakazanych partii. Krytycy zakazu, tacy jak Hans-Jürgen Papier, były prezes Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, ostrzegają wręcz, że zakazanie partii może wzmocnić jej pozycję jako męczennika politycznego. AfD — niesłusznie prześladowana — mogłaby wykorzystać zakaz do budowania swojego wizerunku jako (w sumie prawdziwej) ofiary politycznego establishmentu. To mogłoby paradoksalnie zwiększyć jej popularność.

 

AfD i Polska

Skasowanie AfD mogłoby również mieć poważne implikacje dla politycznego krajobrazu Niemiec. Choć partia jest oskarżana o ekstremizm, jej zwolennicy reprezentują znaczną część społeczeństwa, która czuje się rozczarowana i marginalizowana przez tradycyjne partie polityczne. AfD ma – zależnie od landu – od kilkunastu do kilkudziesięciu procent poparcia! Wykluczenie tych wyborców z politycznego krajobrazu mogłoby jeszcze bardziej pogłębić podziały społeczne i zniechęcić ich do udziału w demokratycznym procesie.

Oczywiście, z naszego punktu widzenia nie można też idealizować AfD: niektóre z wypowiedzi jej członków Polacy mogliby odebrać jako niemieckie zapędy imperialistyczne i historyczny rewizjonizm. Tutaj trzy przykłady:

Wspomniany wyżej Alexander Gauland, jeden z liderów AfD, zasłynął w 2017 roku stwierdzeniem, że Niemcy mają prawo być dumni ze swoich żołnierzy, którzy walczyli w obu wojnach światowych. Choć bezpośrednio nie odnosił się do Polski, jego słowa zostały odebrane jako próba rehabilitacji niemieckiego militaryzmu i nazizmu, co w kontekście polskich doświadczeń historycznych wzbudziło zrozumiałe oburzenie.

Inny lider AfD, Björn Höcke z Turyngii, w 2018 roku wywołał kontrowersje stwierdzeniem, że granice Europy powinny być ponownie przemyślane, co niektórzy interpretowali jako aluzję do rewizjonizmu granicznego. Choć Höcke nie wspomniał bezpośrednio o Polsce, jego wypowiedzi o "przemyśleniu granic" mogły sugerować dążenie do zmiany status quo w Europie Środkowej.

Politycy AfD wielokrotnie krytykowali również polskie postulaty dotyczące reparacji wojennych od Niemiec za straty poniesione w trakcie II wojny światowej. W ich narracji pojawiają się argumenty negujące odpowiedzialność współczesnych Niemców za zbrodnie nazistowskie, co wywołuje oburzenie w Polsce i jest postrzegane jako próba relatywizacji historycznej odpowiedzialności. 

Gdyby jednak AfD w Niemczech faktycznie zniknęła, Polacy również nie mieliby się z czego cieszyć – wygrałaby na tym za Odrą opcja lewicowa, prounijna, która i tak już w strukturach europejskich naszej Ojczyźnie szkodzi. Absurdalnym byłby też niebezpieczny przykład sąsiadów: jeżeli Niemcy zakazaliby u siebie prawicowej partii, to jakie partie u nas nasz własny rząd chciałby posłać pod nóż?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe