Deutsche Quelle: Gorąca debata w Bundestagu po polsko-niemieckich konsultacjach międzyrządowych

Skoro pan premier skwapliwie potwierdził w obecności kanclerza, że Polska prawnie zrzekła się reparacji – to było to właśnie to czego niemiecki polityk mógł oczekiwać. Żadnych niedomówień, żadnych półcieni, żadnego zostawienia sobie pola do dyplomatycznej gry. Niemcy już wiedzą, że dopóki w Polsce panuje „demokracja” nikt tej sprawy nie będzie ruszał. Cała reszta to ozdobniki.
Bundestag. Berlin. Niemcy Deutsche Quelle: Gorąca debata w Bundestagu po polsko-niemieckich konsultacjach międzyrządowych
Bundestag. Berlin. Niemcy / Pixabay.com

Dlatego kanclerz nie musiał się nawet wysilać. Wystarczyło powiedzieć, że rząd federalny „postara się” pomóc żyjącym jeszcze ofiarom niemieckiego barbarzyństwa. Słowo „postarać się” (bemühen) w języku polityki, nie tylko niemieckiej, oznacza, to co zawsze – czyli brak konkretów. Od razu zauważyli to zresztą niemieccy dziennikarze, a Hans von der Burchard z Politico napisał wprost, że w polsko-niemiecki szczyt „zakończył się klapą”.  Trudno się z tym nie zgodzić, skoro poza deklaracją „starania się”, pan kanclerz uraczył nas jeszcze ciągnącą się od paru lat historyjką o budowie w Berlinie upamiętnienia polskich ofiar nazizmu. Upamiętnienie pewnie w końcu powstanie, w formie kolejnego „domu spotkań” gdzie polscy i niemieccy zawodowi specjaliści od dialogu będą mogli podczas licznych konferencji upajać się swoją szlachetnością i wysokim poziomem wzajemnego zrozumienia. Niemcy uwielbiają takie inicjatywy – tylko co to ma wspólnego z realnym rozliczeniem za ludobójstwo i za świadome niszczenie wszelkich, także materialnych przejawów istnienia Polski przez niemieckie państwo, którego Republika Federalna jest prawnym następcą?

Czytaj również: "Nie popełniajcie naszych błędów". Znany aktor Redbad Klynstra-Komarnicki z mocnym apelem do Francuzów

IMGW wydał pilny komunikat dla mieszkańców tych województw

 

Tusk na usługach Niemiec

Tusk jednak, poza potwierdzeniem rezygnacji z jakichkolwiek starań o reparacje poszedł o krok dalej i wygłosił credo … niemieckiej polityki zagranicznej realizowanej konsekwentnie i świadomie od kilkudziesięciu lat. Jak bowiem rozumieć wezwanie polskiego premiera, aby w imię odpowiedzialności za historię Niemcy wzięły odpowiedzialność za bezpieczeństwo Europy? Otóż Panie Premierze, być może Pan tego nie wie, ale Niemcy o niczym innym nie marzą jak właśnie o tym by wziąć odpowiedzialność za cały ten niesforny kontynent a nas w szczególności. Cała, forsowana z żelazną konsekwencją przez kolejne niemieckie rządy idea „pogłębionej integracji europejskiej” służy właśnie temu, aby to Niemcy, świadome – a jakże – swej historycznej odpowiedzialności, zajęły się, tym razem naprawdę skutecznie, tym co lubią najbardziej, czyli uszczęśliwieniem reszty Europy. Z tego, że popełnili na innych narodach straszne zbrodnie wynika konieczność wzięcia odpowiedzialności za dalsze losy tych narodów. Bałamutne to, ale jako narracja uzasadniająca dążenie do dominacji jak widać skuteczne.  Pan tego, Panie Donaldzie, nie rozumie? Są tacy, zwłaszcza wśród polityków prawicy, który robią z Pana złowrogiego, lecz potężnego machera polityki na usługach Niemiec. A prawda jest dużo prostsza. I nie ma nic wspólnego z byciem „macherem”. Raz był to reset z Rosją, innym razem -  z obaw przed Rosją - może to być wpychanie Polski w objęcia niemieckiej obsesji superpaństwa. Przyznajmy, że to wersja dla Pana łagodniejsza – chociaż widok premiera rządu RP traktowanego z (retorycznego) buta przez kanclerza Niemiec był jednak przykrym widowiskiem. Bo to nie Pana tak symbolicznie rozjechano, tylko naszą prawdę i pamięć historyczną.

 

Debata w Bundestagu

Dwa dni po polsko-niemieckich rządowych konsultacjach posłowie SPD, FDP i Zielonych zainicjowali specjalną debatę poświęconą temu jak bardzo się cieszą, że mogą rozmawiać z nowym, polskim rządem. Zaskoczeń nie było. Zieloni, liberałowie, socjaldemokraci i opozycyjni chadecy wyrazili swoje zadowolenie z przebiegu rozmów i „nowego otwarcia” w relacjach Berlina i Warszawy. Anna Lührmann, sekretarz stanu w niemieckim resorcie dyplomacji radziła zebranym by wybrali się do Muzeum Powstania Warszawskiego, ponieważ ona się „podczas jednej z ostatnich wizyt w Warszawie” wybrała i „jako osoba, która od dzieciństwa bardzo intensywnie interesowała się historią Niemiec była zaskoczona i zszokowana skalą okrucieństw, jakich Niemcy dopuścili się na Polakach”. To w sumie fascynujące, że Anna Lührmann, która od 2021 roku jest sekretarzem stanu i wielokrotnie brała udział w różnych formatach polsko-niemieckich zarówno w Polsce jak i w Niemczech, dopiero niedawno, już po zmianie rządu, postanowiła odwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego. Może gdyby uczyniła to np. po publikacji raportu o stratach wojennych, a chociażby z czystej ciekawości „o co tym Polakom chodzi”, już blisko dwa temu byłaby bogatsza o wiedzę o „skali okrucieństwa jakiej Niemcy dopuścili się na Polakach”.

Tymczasem szok nastąpił teraz, kiedy Olaf Scholz umieścił gdzieś na horyzoncie mglistą ofertę wsparcia finansowego dla 40 tysięcy jeszcze żyjących polskich ofiar drugiej wojny światowej i to w pakiecie z Domem Polsko-Niemieckim, który majestatem swoich cegieł i kantyny z pierogami położy kres roszczeniom i utyskiwaniom. Ktoś w polskich mediach skarżył się, że oferta Scholza jest nijaka, że nie padło hasło restytucji dzieł sztuki, że kanclerz Scholz brzydko ograł premiera Tuska a propozycja „humanitarnego gestu” wobec polskich ofiar II wojny światowej mogłaby nawet być śmieszna, gdyby nie dotyczyła poranionego życia ludzkiego i to coraz bardziej gasnącego. Gdyby Niemcy przynajmniej już opublikowali plan wydatków z co dopiero uzgodnionego (dwa dni po konsultacjach) budżetu federalnego na 2025 rok, to można by sprawdzić, ile środków przeznaczono na budowę Domu Polsko-Niemieckiego w Berlinie a ile na wsparcie polskich ofiar II wojny światowej, ale planu jeszcze nie ma. Możemy co najwyżej zerknąć do wcześniejszych budżetów i przybliżyć jakie kwoty w ostatnich latach rząd federalny wyasygnował dla tych, z którymi chciał się pojednać.

„Świadczenia pojednawcze dla Namibii”

W budżecie na 2024 rok na przykład w zakładce z wydatkami niemieckiego resortu dyplomacji widnieje termin „świadczenia pojednawcze dla Namibii”  a tuż obok  4 tys. euro wraz z objaśnieniem, że we wspólnej deklaracji z Namibią dotyczącej pamięci o „wspólnej kolonialnej przeszłości” Niemcy zobowiązały się przekazać Namibii 1,100 mld euro na programy i działania w ramach deklaracji przy czym 1,050 mld euro zostanie przeznaczone na odbudowę i rozwój ( z budżetu na 2024 r na ten cel przeznaczono 35 tys. euro), a 50 mln euro na „Fundację Pojednanie”.  Trudno powiedzieć na co poszło 4 tys. euro i czy te 35 tys. to już kwota przekazana Namibii na poczet ponad miliarda euro, który (o ile dojdzie do porozumienia) zgodnie z deklaracją ma być wypłacony Namibii w okresie trzech dekad. Przemykający w dokumentach termin „świadczenie pojednawcze” to Ersatz postulowanych przez Namibię reparacji za zmasakrowanie na początku XX wieku dziesiątek tysięcy członków ludów Herero i Nama przez żołnierzy Cesarstwa Niemieckiego. Tak więc idąc kluczem logiki, skoro kanclerz Scholz coś tam wspomniał o odszkodowaniach dla Polaków to w budżecie na 2025 roku powinna się pojawić notka o planowanej puli. Cokolwiek. I oczywiście kwota przewidywana na budowę Domu Polsko-Niemieckiego. Jeżeli te dwa punkty nie pojawią się w tabelkach będzie to znak, że kanclerz Scholz faktycznie odwiedził Warszawę z pustą ręką, nawet nie pofatygował się o jajko z niespodzianką. Minister finansów Christian Linder już tygodnie temu musiał wiedzieć, ile Niemcy zamierzają wydać na „świadczenia pojednawcze”, w końcu o coś koalicjanci się intensywnie wykłócali. Trudno przewidywać by kością niezgody był „humanitarny gest” dla polskich ofiar wojny. W końcu czekają już ponad osiemdziesiąt lat, rok w tę czy w tamtą nikogo nie zbawi. Najwyżej pula będzie jeszcze mniejsza. 

"Niemieckie rządy za pośrednictwem UE obrzucały błotem polski rząd i Polaków"

W debacie 4 lipca w Bundestagu zabrał głos m.in. Norbert Kleinwächter z AfD. Jak nietrudno się domyśleć, polityk AfD nie podzielał entuzjazmu pozostałych parlamentarzystów uradowanych z „nowego otwarcia”. Kleinwächter przypomniał, że w Niemczech żyje 900 tys. Polaków, dla porównania dodał, że Francuzów, z którymi Berlin pielęgnuje szczególne relacje mieszka w Niemczech 140 tysięcy a Austriacy są reprezentowani w liczbie 185 tysięcy. Poseł zaznaczył też, że w Polsce żyje 300 tys. reprezentantów mniejszości niemieckiej. 

Jeśli więc chwalić rząd za to, że zorganizował konsultacje rządowe po sześciu latach, to tak jakby pochwalić ucznia, który po raz pierwszy od sześciu lat odrobił lekcje. To hańba. I nie ukrywajmy, że rząd federalny, nie tylko ten, ale i ten Angeli Merkel przez lata za pośrednictwem Unii Europejskiej obrzucał błotem polski rząd i Polaków. Co robiono przeciwko Polsce? Nakładano sankcje i zamrażano środki. Ponad 100 miliardów euro! Ponieważ polski rząd był oczerniany jako niepraworządny i ogólnie nieakceptowalny. Chcieliście mieć rząd protegowany i go dostaliście. Dostaliście Donalda Tuska i nagle siedem lat batalii o rzekome zagrożenia dla demokracji w Europie zniknęły jak ręką odjął. I to bez żadnej reformy sądownictwa! Zamiast tego dokonano szturmu na telewizję publiczną i wymianę jej prezesa. A PiS nie uzyskał wicemarszałka Sejmu i Senatu, tak jak i nasi kandydaci wybierani na przewodniczących Bundestagu, a których regularnie się do tej funkcji nie dopuszcza. To oczywiście wasz sposób definiowania demokracji. Jestem pewien, że Tusk dostanie Pokojową Nagrodę Nobla, tak jak kiedyś Obama. Was nie obchodzą żadne demokratyczne standardy tylko to, czy rząd jest pożądany czy nie. Na tym właśnie polega różnica

– mówił Kleinwächter, który jako jedyny użył podczas całej debaty tego typu argumentów.

Drugą połowę swojej mowy przeznaczył jednak na atakowanie wsparcia dla Ukrainy, co już nie kleiło się logicznie z – jak rozumiem zawoalowaną – obroną rządu PiS i wytykaniem Niemcom rzekomej antyrosyjskości. Z genem AfD już tak jest, że nawet jeżeli potrafi mieć rację w jednej sprawie to poprawi z kopyta kremlowskiego w innej. I takie to są później debaty. Swoją drogą to ciekawe, że w listopadzie ubiegłego roku konsultacje włosko-niemieckie trwały cały dzień i zakończyły się kolacją, na poły roboczą, ale jednak. A jak prezydent Macron pod koniec maja, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego złożył wizytę w Niemczech, gdzie na zamku Meseberg brał udział w konsultacjach rządów Francji i Niemiec, w Dreźnie zarażał (bezskutecznie, ale wtedy media były pewne, że poruszył serca eurosceptyków) swą proeuropejską mową wschodnich Niemców a w Münster odebrał kolejną nagrodę za zasługi do swojej kolekcji, to całość trwała trzy dni! Kanclerz Scholz zabawił ze swoimi ministrami w Warszawie kilka godzin. Pan premier pewnie wybaczył. Niemcy zarobieni są. I ubodzy. Cieszmy się, że przynajmniej Anna Lührmann w czwartym roku urzędowania przekroczyła próg Muzeum Powstania Warszawskiego. W takim tempie może w setną rocznicę wybuchu powstania znajdzie się jakiś mieszek dla jego uczestników. 


 

POLECANE
Znak smutnych czasów, jakie przyszły. Mocne słowa prezydenta polityka
"Znak smutnych czasów, jakie przyszły". Mocne słowa prezydenta

– To, że nie ma dzisiaj z nami TVP to swoisty znak czasów. Smutnych czasów, jakie przyszły. Czasów, w których przedstawiciele obecnej władzy to także ci, którzy domagali się przywrócenia esbekom ich emerytur. Przywrócenia emerytur tym, którzy ciemiężyli polski naród – mówił podczas uroczystości zapalenia „Światła Wolności” w 43. rocznicę stanu wojennego prezydent Andrzej Duda.

Obajtek zaapelował do pracowników TVN. Padły mocne słowa polityka
Obajtek zaapelował do pracowników TVN. Padły mocne słowa

– Szanowny TVN-ie, pracuj sobie spokojnie. Komentuj to, co się dzieje naprawdę, nie realizuj swojej polityki zaczadzenia ludzi, nie kreuj swojej polityki, tylko komentuj. Nie twórzcie iluzji ludziom, tylko pokazujcie prawdę. I wtedy będziecie się czuć bezpiecznie – mówił w piątek były prezes Orlenu Daniel Obajtek.

Wizyta w Polsce. Król Karol III podjął decyzję gorące
Wizyta w Polsce. Król Karol III podjął decyzję

Król Karol III przyjedzie w styczniu do Polski, aby wziąć udział w obchodach 80. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau – informuje Daily Mirror.

Tragedia w Lubelskiem. Nie żyje kobieta, dziecko trafiło do szpitala Wiadomości
Tragedia w Lubelskiem. Nie żyje kobieta, dziecko trafiło do szpitala

39-latka zmarła na miejscu, a 4-letnie dziecko trafiło do szpitala. To wynik wypadku, do którego doszło na drodze krajowej nr 48 w gminie Ryki w woj. lubelskim.

Stopy procentowe. Znamienne słowa szefa NBP Wiadomości
Stopy procentowe. Znamienne słowa szefa NBP

Nie ma podstaw do zmiany stóp procentowych – napisał prezes NBP Adam Glapiński w artykule opublikowanym na stronach „Dziennika Gazety Prawnej”. Jego zdaniem, "zbyt wczesne obniżenie stóp wystawiałoby polską gospodarkę na ryzyko".

Ojciec Tadeusz Rydzyk pozywa TVN. Padła kwota Wiadomości
Ojciec Tadeusz Rydzyk pozywa TVN. Padła kwota

O. Tadeusz Rydzyk pozywa stację TVN. Redemptorysta zarzuca stacji zniesławienie i obrazę uczuć religijnych w reportażu "29 lat bezkarności. Fenomen ojca Tadeusza".

Jest stanowisko PiS ws. wypowiedzi Ryszarda Kalisza polityka
Jest stanowisko PiS ws. wypowiedzi Ryszarda Kalisza

Rzecznik PiS Rafał Bochenek przedstawił stanowisko partii w sprawie ostatniej wypowiedzi członka PKW Ryszarda Kalisza na temat ewentualnego przejęcia obowiązków prezydenta przez Szymona Hołownię.

Właściciel TVN ogłosił decyzję. Natychmiastowa reakcja rynku Wiadomości
Właściciel TVN ogłosił decyzję. Natychmiastowa reakcja rynku

Koncern medialny Warner Bros. Discovery ogłosił reorganizację biznesu i podział na dwa działy. Spotkało się to z entuzjastyczną reakcją inwestorów.

Nowy premier Francji chce jedności: Porozumienie jest konieczne polityka
Nowy premier Francji chce jedności: Porozumienie jest konieczne

Mianowany w piątek przez prezydenta Emmanuela Macrona nowy premier Francji Francois Bayrou powiedział mediom, że chce znaleźć drogę do jedności w kraju. Jak zaznaczył, zdaje sobie sprawę, że będzie ona kręta.

Hołownia mógłby przejąć obowiązki prezydenta. Kalisz mówi wprost gorące
"Hołownia mógłby przejąć obowiązki prezydenta". Kalisz mówi wprost

Członek Państwowej Komisji Wyborczej Ryszard Kalisz uważa za realny scenariusz, w którym Szymon Hołownia jako marszałek Sejmu przejmuje obowiązki prezydenta.

REKLAMA

Deutsche Quelle: Gorąca debata w Bundestagu po polsko-niemieckich konsultacjach międzyrządowych

Skoro pan premier skwapliwie potwierdził w obecności kanclerza, że Polska prawnie zrzekła się reparacji – to było to właśnie to czego niemiecki polityk mógł oczekiwać. Żadnych niedomówień, żadnych półcieni, żadnego zostawienia sobie pola do dyplomatycznej gry. Niemcy już wiedzą, że dopóki w Polsce panuje „demokracja” nikt tej sprawy nie będzie ruszał. Cała reszta to ozdobniki.
Bundestag. Berlin. Niemcy Deutsche Quelle: Gorąca debata w Bundestagu po polsko-niemieckich konsultacjach międzyrządowych
Bundestag. Berlin. Niemcy / Pixabay.com

Dlatego kanclerz nie musiał się nawet wysilać. Wystarczyło powiedzieć, że rząd federalny „postara się” pomóc żyjącym jeszcze ofiarom niemieckiego barbarzyństwa. Słowo „postarać się” (bemühen) w języku polityki, nie tylko niemieckiej, oznacza, to co zawsze – czyli brak konkretów. Od razu zauważyli to zresztą niemieccy dziennikarze, a Hans von der Burchard z Politico napisał wprost, że w polsko-niemiecki szczyt „zakończył się klapą”.  Trudno się z tym nie zgodzić, skoro poza deklaracją „starania się”, pan kanclerz uraczył nas jeszcze ciągnącą się od paru lat historyjką o budowie w Berlinie upamiętnienia polskich ofiar nazizmu. Upamiętnienie pewnie w końcu powstanie, w formie kolejnego „domu spotkań” gdzie polscy i niemieccy zawodowi specjaliści od dialogu będą mogli podczas licznych konferencji upajać się swoją szlachetnością i wysokim poziomem wzajemnego zrozumienia. Niemcy uwielbiają takie inicjatywy – tylko co to ma wspólnego z realnym rozliczeniem za ludobójstwo i za świadome niszczenie wszelkich, także materialnych przejawów istnienia Polski przez niemieckie państwo, którego Republika Federalna jest prawnym następcą?

Czytaj również: "Nie popełniajcie naszych błędów". Znany aktor Redbad Klynstra-Komarnicki z mocnym apelem do Francuzów

IMGW wydał pilny komunikat dla mieszkańców tych województw

 

Tusk na usługach Niemiec

Tusk jednak, poza potwierdzeniem rezygnacji z jakichkolwiek starań o reparacje poszedł o krok dalej i wygłosił credo … niemieckiej polityki zagranicznej realizowanej konsekwentnie i świadomie od kilkudziesięciu lat. Jak bowiem rozumieć wezwanie polskiego premiera, aby w imię odpowiedzialności za historię Niemcy wzięły odpowiedzialność za bezpieczeństwo Europy? Otóż Panie Premierze, być może Pan tego nie wie, ale Niemcy o niczym innym nie marzą jak właśnie o tym by wziąć odpowiedzialność za cały ten niesforny kontynent a nas w szczególności. Cała, forsowana z żelazną konsekwencją przez kolejne niemieckie rządy idea „pogłębionej integracji europejskiej” służy właśnie temu, aby to Niemcy, świadome – a jakże – swej historycznej odpowiedzialności, zajęły się, tym razem naprawdę skutecznie, tym co lubią najbardziej, czyli uszczęśliwieniem reszty Europy. Z tego, że popełnili na innych narodach straszne zbrodnie wynika konieczność wzięcia odpowiedzialności za dalsze losy tych narodów. Bałamutne to, ale jako narracja uzasadniająca dążenie do dominacji jak widać skuteczne.  Pan tego, Panie Donaldzie, nie rozumie? Są tacy, zwłaszcza wśród polityków prawicy, który robią z Pana złowrogiego, lecz potężnego machera polityki na usługach Niemiec. A prawda jest dużo prostsza. I nie ma nic wspólnego z byciem „macherem”. Raz był to reset z Rosją, innym razem -  z obaw przed Rosją - może to być wpychanie Polski w objęcia niemieckiej obsesji superpaństwa. Przyznajmy, że to wersja dla Pana łagodniejsza – chociaż widok premiera rządu RP traktowanego z (retorycznego) buta przez kanclerza Niemiec był jednak przykrym widowiskiem. Bo to nie Pana tak symbolicznie rozjechano, tylko naszą prawdę i pamięć historyczną.

 

Debata w Bundestagu

Dwa dni po polsko-niemieckich rządowych konsultacjach posłowie SPD, FDP i Zielonych zainicjowali specjalną debatę poświęconą temu jak bardzo się cieszą, że mogą rozmawiać z nowym, polskim rządem. Zaskoczeń nie było. Zieloni, liberałowie, socjaldemokraci i opozycyjni chadecy wyrazili swoje zadowolenie z przebiegu rozmów i „nowego otwarcia” w relacjach Berlina i Warszawy. Anna Lührmann, sekretarz stanu w niemieckim resorcie dyplomacji radziła zebranym by wybrali się do Muzeum Powstania Warszawskiego, ponieważ ona się „podczas jednej z ostatnich wizyt w Warszawie” wybrała i „jako osoba, która od dzieciństwa bardzo intensywnie interesowała się historią Niemiec była zaskoczona i zszokowana skalą okrucieństw, jakich Niemcy dopuścili się na Polakach”. To w sumie fascynujące, że Anna Lührmann, która od 2021 roku jest sekretarzem stanu i wielokrotnie brała udział w różnych formatach polsko-niemieckich zarówno w Polsce jak i w Niemczech, dopiero niedawno, już po zmianie rządu, postanowiła odwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego. Może gdyby uczyniła to np. po publikacji raportu o stratach wojennych, a chociażby z czystej ciekawości „o co tym Polakom chodzi”, już blisko dwa temu byłaby bogatsza o wiedzę o „skali okrucieństwa jakiej Niemcy dopuścili się na Polakach”.

Tymczasem szok nastąpił teraz, kiedy Olaf Scholz umieścił gdzieś na horyzoncie mglistą ofertę wsparcia finansowego dla 40 tysięcy jeszcze żyjących polskich ofiar drugiej wojny światowej i to w pakiecie z Domem Polsko-Niemieckim, który majestatem swoich cegieł i kantyny z pierogami położy kres roszczeniom i utyskiwaniom. Ktoś w polskich mediach skarżył się, że oferta Scholza jest nijaka, że nie padło hasło restytucji dzieł sztuki, że kanclerz Scholz brzydko ograł premiera Tuska a propozycja „humanitarnego gestu” wobec polskich ofiar II wojny światowej mogłaby nawet być śmieszna, gdyby nie dotyczyła poranionego życia ludzkiego i to coraz bardziej gasnącego. Gdyby Niemcy przynajmniej już opublikowali plan wydatków z co dopiero uzgodnionego (dwa dni po konsultacjach) budżetu federalnego na 2025 rok, to można by sprawdzić, ile środków przeznaczono na budowę Domu Polsko-Niemieckiego w Berlinie a ile na wsparcie polskich ofiar II wojny światowej, ale planu jeszcze nie ma. Możemy co najwyżej zerknąć do wcześniejszych budżetów i przybliżyć jakie kwoty w ostatnich latach rząd federalny wyasygnował dla tych, z którymi chciał się pojednać.

„Świadczenia pojednawcze dla Namibii”

W budżecie na 2024 rok na przykład w zakładce z wydatkami niemieckiego resortu dyplomacji widnieje termin „świadczenia pojednawcze dla Namibii”  a tuż obok  4 tys. euro wraz z objaśnieniem, że we wspólnej deklaracji z Namibią dotyczącej pamięci o „wspólnej kolonialnej przeszłości” Niemcy zobowiązały się przekazać Namibii 1,100 mld euro na programy i działania w ramach deklaracji przy czym 1,050 mld euro zostanie przeznaczone na odbudowę i rozwój ( z budżetu na 2024 r na ten cel przeznaczono 35 tys. euro), a 50 mln euro na „Fundację Pojednanie”.  Trudno powiedzieć na co poszło 4 tys. euro i czy te 35 tys. to już kwota przekazana Namibii na poczet ponad miliarda euro, który (o ile dojdzie do porozumienia) zgodnie z deklaracją ma być wypłacony Namibii w okresie trzech dekad. Przemykający w dokumentach termin „świadczenie pojednawcze” to Ersatz postulowanych przez Namibię reparacji za zmasakrowanie na początku XX wieku dziesiątek tysięcy członków ludów Herero i Nama przez żołnierzy Cesarstwa Niemieckiego. Tak więc idąc kluczem logiki, skoro kanclerz Scholz coś tam wspomniał o odszkodowaniach dla Polaków to w budżecie na 2025 roku powinna się pojawić notka o planowanej puli. Cokolwiek. I oczywiście kwota przewidywana na budowę Domu Polsko-Niemieckiego. Jeżeli te dwa punkty nie pojawią się w tabelkach będzie to znak, że kanclerz Scholz faktycznie odwiedził Warszawę z pustą ręką, nawet nie pofatygował się o jajko z niespodzianką. Minister finansów Christian Linder już tygodnie temu musiał wiedzieć, ile Niemcy zamierzają wydać na „świadczenia pojednawcze”, w końcu o coś koalicjanci się intensywnie wykłócali. Trudno przewidywać by kością niezgody był „humanitarny gest” dla polskich ofiar wojny. W końcu czekają już ponad osiemdziesiąt lat, rok w tę czy w tamtą nikogo nie zbawi. Najwyżej pula będzie jeszcze mniejsza. 

"Niemieckie rządy za pośrednictwem UE obrzucały błotem polski rząd i Polaków"

W debacie 4 lipca w Bundestagu zabrał głos m.in. Norbert Kleinwächter z AfD. Jak nietrudno się domyśleć, polityk AfD nie podzielał entuzjazmu pozostałych parlamentarzystów uradowanych z „nowego otwarcia”. Kleinwächter przypomniał, że w Niemczech żyje 900 tys. Polaków, dla porównania dodał, że Francuzów, z którymi Berlin pielęgnuje szczególne relacje mieszka w Niemczech 140 tysięcy a Austriacy są reprezentowani w liczbie 185 tysięcy. Poseł zaznaczył też, że w Polsce żyje 300 tys. reprezentantów mniejszości niemieckiej. 

Jeśli więc chwalić rząd za to, że zorganizował konsultacje rządowe po sześciu latach, to tak jakby pochwalić ucznia, który po raz pierwszy od sześciu lat odrobił lekcje. To hańba. I nie ukrywajmy, że rząd federalny, nie tylko ten, ale i ten Angeli Merkel przez lata za pośrednictwem Unii Europejskiej obrzucał błotem polski rząd i Polaków. Co robiono przeciwko Polsce? Nakładano sankcje i zamrażano środki. Ponad 100 miliardów euro! Ponieważ polski rząd był oczerniany jako niepraworządny i ogólnie nieakceptowalny. Chcieliście mieć rząd protegowany i go dostaliście. Dostaliście Donalda Tuska i nagle siedem lat batalii o rzekome zagrożenia dla demokracji w Europie zniknęły jak ręką odjął. I to bez żadnej reformy sądownictwa! Zamiast tego dokonano szturmu na telewizję publiczną i wymianę jej prezesa. A PiS nie uzyskał wicemarszałka Sejmu i Senatu, tak jak i nasi kandydaci wybierani na przewodniczących Bundestagu, a których regularnie się do tej funkcji nie dopuszcza. To oczywiście wasz sposób definiowania demokracji. Jestem pewien, że Tusk dostanie Pokojową Nagrodę Nobla, tak jak kiedyś Obama. Was nie obchodzą żadne demokratyczne standardy tylko to, czy rząd jest pożądany czy nie. Na tym właśnie polega różnica

– mówił Kleinwächter, który jako jedyny użył podczas całej debaty tego typu argumentów.

Drugą połowę swojej mowy przeznaczył jednak na atakowanie wsparcia dla Ukrainy, co już nie kleiło się logicznie z – jak rozumiem zawoalowaną – obroną rządu PiS i wytykaniem Niemcom rzekomej antyrosyjskości. Z genem AfD już tak jest, że nawet jeżeli potrafi mieć rację w jednej sprawie to poprawi z kopyta kremlowskiego w innej. I takie to są później debaty. Swoją drogą to ciekawe, że w listopadzie ubiegłego roku konsultacje włosko-niemieckie trwały cały dzień i zakończyły się kolacją, na poły roboczą, ale jednak. A jak prezydent Macron pod koniec maja, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego złożył wizytę w Niemczech, gdzie na zamku Meseberg brał udział w konsultacjach rządów Francji i Niemiec, w Dreźnie zarażał (bezskutecznie, ale wtedy media były pewne, że poruszył serca eurosceptyków) swą proeuropejską mową wschodnich Niemców a w Münster odebrał kolejną nagrodę za zasługi do swojej kolekcji, to całość trwała trzy dni! Kanclerz Scholz zabawił ze swoimi ministrami w Warszawie kilka godzin. Pan premier pewnie wybaczył. Niemcy zarobieni są. I ubodzy. Cieszmy się, że przynajmniej Anna Lührmann w czwartym roku urzędowania przekroczyła próg Muzeum Powstania Warszawskiego. W takim tempie może w setną rocznicę wybuchu powstania znajdzie się jakiś mieszek dla jego uczestników. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe