Mijają dwa miesiące od przyśpieszonych wyborów we Francji, a tamtejsza lewica zdążyła się już pokłócić

Po 7 lipca, czyli po przyśpieszonych wyborach parlamentarnych we Francji, można powiedzieć, że prezydent Emmanuel Macron prędko zabrał się do pracy – choć obecna większość parlamentarna twierdzi inaczej. Mijają prawie dwa miesiące, a Republika wciąż nie posiada nowego rządu. Co prawda prezydent zaczął pierwszy cykl konsultacji z liderami wszystkich partii zasiadających w parlamencie i wyraził jednoznacznie, że nie życzy sobie premiera ani z prawicy, ani z „Nieuległej Francji”. Działa więc wciąż „tymczasowo” rząd pod wodzą Gabriela Attala.
Protest przeciwko polityce prezydenta Macrona Mijają dwa miesiące od przyśpieszonych wyborów we Francji, a tamtejsza lewica zdążyła się już pokłócić
Protest przeciwko polityce prezydenta Macrona / fot. EPA/YOAN VALAT/PAP/EPA

Pod tym względem prezydent pieczołowicie korzysta ze swoich konstytucyjnych prerogatyw i daje sobie czas na medytacje, konsultacje i ogrzanie się w blasku olimpijskiego ogniska. Igrzyska były „pretekstem”, jak twierdzi wygrany Nowy Front Ludowy, do odłożenia na przyszły czas parlamentarnych i rządowych roszad. Mijają prawie dwa miesiące, a w tym czasie lewica zdążyła się już pokłócić. Plakatowo szczęśliwy alians – zawarty przez ekologów, socjaldemokratów i komunistów, po antysemicki ruch Jean-Luca Mélenchona – okazał się efemerydą.

"Kryzys permanentny"

Jak poucza filozof Myriam Revault d’Allonnes, „kryzys permanentny”, jest cechą immanentną współczesnej polityki. Niegdysiejszy „krisis” oznacza „moment decydujący w trakcie niepewnego procesu, pozwalający zarówno na diagnostykę, jak i prognostykę w drodze do wyjścia z kryzysu”. Grecy używali słowa „krisis” zarówno w medycynie hipokratycznej, jak i w polityce – o wojnie peloponeskiej Tukidydes pisze, że była największym kryzysem, „jaki wstrząsnął Hellenami i pewną częścią ludów barbarzyńskich, a można powiedzieć nawet, że i przeważającą częścią ludzkości”. Teoretyzujący tragedię Arystoteles na „kryzys” używa sformułowania „peripeteia”, czyli „nieprzewidywalne odwrócenie wbrew pierwotnym oczekiwaniom”. We wszystkich tych przypadkach, we wszystkich prezentowanych rejestrach znaczeniowych pojęcia kryzysu, podejmowanie decyzji oraz rozstrzygnięcie (na korzyść tej czy innej strony) są centralne. W dzisiejszych debatach na temat demokracji liberalnej wydaje się, że rozstrzygnięcia oddały pola niekończącym się niepewnościom: co do powodów, diagnostyki oraz efektów.

Nowy paradygmat obowiązuje również we Francji. Obawa przed „ekstremizmami”, przed uosobieniem zła totalitaryzmu, stosowaniem w debacie politycznej redukcji ad le Penum et populismum stała się elementem kryzysu permanentnego, paliwem, by tak rzec, niewyczerpalnym. „Kryzysowe” połączenie lewicy czerpało swoją przemożną siłę z zagrożenia trwałej destytucji monopolu politycznego. Po długich pertraktacjach ustalono, że kandydatką wygranego obozu na fotel premiera będzie Lucie Castets. Młoda parlamentarzystka partii socjalistycznej, w oczekiwaniu na nominację, rozpoczęła nową kampanię, tym razem epistolarną. Tak, Castets podczas igrzysk olimpijskich adresowała listy! A to do Francuzów na internetowych komunikatorach, a to do deputowanych do Zgromadzenia Narodowego.

Rozwiązany supeł myśli premier in spe (dziennikarz Pascal Praud w literackich złośliwościach idzie dalej, nazywając Lucie Castets „premierem z urojenia”) można zredukować do pięciu punktów: należy zwiększyć siłę nabywczą Francuzów, przyśpieszyć tranzycję ekologiczną, naprawić model edukacji oraz ratować szkołę (to punkty trzy i cztery) oraz zafiksować „sprawiedliwy model fiskalny”. Dodatkowo Lucie Castets zapowiada zwiększenie najniższej krajowej do 1600 euro. Regularnie wypowiadający się we francuskich mediach pisarz Nathan Devers rzucił w studiu CNews en passant, że stawia grube pieniądze, że jakikolwiek rząd mianowany przez Macrona nie przeprowadzi choćby ćwierci swoich zapowiedzi. O polityce Paryża wypowiadają się „chorzy z urojenia”, a rozstrzyga coraz częściej inny ośrodek decyzyjny. My w Warszawie znamy go dobrze, lecz o nim będzie za chwilę.

CZYTAJ TAKŻE: Tusk ma nowego wroga: Kościół

Emmanuel Macron pozostaje cierpliwy

A czy od lipca Emmanuel Macron próżnował? W żadnym wypadku. Cierpliwie czekał, głównie milczał, pewnie zajęty był również lekturą listów. W wywiadzie dla czasopisma „Zadig” opisywał Francję swoich lat młodzieńczych, dorastanie w Amiens, między kółkiem teatralnym a biblioteką swojej babci. Jednocześnie prezydent Francji dawał do zrozumienia, że jako gwarant spoistości i niepodzielności Republiki nie życzy sobie premiera z Nieuległej Francji. Z drugiej strony mówił, że nie odda Pałacu Matignon, siedziby szefa rządu, we władanie Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Można odnieść wrażenie, że werdykt wyborczy, mechanizmy demokratyczne Macronowi uwierają, nie pozwalają rządzić. Wybór Francuzów go osobiście dotknął. Dał temu zresztą wyraz wiele razy na posiedzeniach rządu. Jego ministrowie, partia prezydencka, współobywatele wykazują się niewdzięcznością. Nie doceniają trudu, przestało działać narkotyczne upojenie powabem młodości i dynamizmem jego „action politique”. Na razie Emmanuel Macron pozostaje cierpliwy i obserwuje, pogrążając Francję w bezprecedensowym kryzysie demokratycznym.

Oczy prezydenta Jowisza, według przydomka nadanego mu na początku pierwszej kadencji, są skupione nie tylko na rozgrywkach politycznych. W Brukseli również analizowana jest sytuacja Francji z ufnością, że w ogólnym rozrachunku rzeczywiste decyzje polityczne podejmowane są w Komisji. Gdy tylko „urojony” rząd zostanie powołany, trzeba będzie go przywołać do porządku. Zresztą unijna władza wykonawcza już pod koniec lipca zadała poważny cios Paryżowi, choć tak niewielu komentatorów nad Sekwaną zwróciło na to uwagę. Bruksela właśnie objęła Francję i sześć innych krajów Unii procedurą nadmiernego deficytu. Francja ze swoim długiem publicznym wynoszącym 110% PKB i deficytem oscylującym wokół 5,5% od dawna nie przestrzega europejskich reguł budżetowych. Daleko jej do „świętego” deficytu publicznego na poziomie 3% i długu publicznego państwa na poziomie poniżej 60% PKB, kryteriów określonych w art. 140 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) odziedziczonych po Traktacie z Maastricht. Kryzys covidowy i zarządzanie nim – czasem katastrofalne – rzuciło chwilową zasłonę na te cele. Bruksela o imponderabiliach jednak nie zapomina. Oto dictum władzy nominalnej. A co mówi ta „urojona”? Laurent Jacobelli, rzecznik partii Le Pen, na falach publicznego radia: – Mamy prezydenta, który bawi się instytucjami naszej Republiki. Czyżby sprawiało mu to jakąś radość? A może liczy na ukonstytuowanie większości z własnego obozu? Tego nie wiemy. Francja cierpi, a prezydent oddaje się swoim uciechom – mówi.

Cóż należało zatem uczynić, myślał z pewnością podczas zasłużonego wypoczynku prezydent Macron. Liczyć na rozpad frontu lewicy, nazwanego na cześć ruchu Léona Bluma, Nowym Frontem Ludowym. Po wygranych wyborach zniknęło z horyzontu brunatne zagrożenie. Zaczęło się notowane kilkukrotnie w kronikach francuskiej polityki oczekiwanie na bratobójczy bój. Pod tym względem lewica Macrona nie mogła zawieść.

Zaczęło się od frondy w łonie Nieuległej Francji. Z partią rozstał się François Ruffin, jedna z istotniejszych figur walki o polepszenie warunków pracy wielkiej dystrybucji oraz sprzeciwiająca się delokalizacji rodzimego kapitału. Jego film dokumentalny „Dzięki, szefie” krytykuje wyzysk stosowany przez koncern dóbr luksusowych LVMH Moët Hennessy Louis Vuitton SE. Statuetkę Cezara, nagrodę za najlepszy film dokumentalny, wręczył walczącym o zachowanie pracy robotnikom Whirpoola. Nomen omen fabryka sprzętu AGD została wówczas przeniesiona z Amiens do Radomska. Podczas czterdziestej drugiej „Nocy Cezarów” Ruffin powiedział: – Myślę, że gdyby pojawił się jutro pomysł przeniesienia naszego Zgromadzenia Narodowego do Warszawy, wielu by się oburzyło, a tekst regulujący delokalizację zostałby bez mrugnięcia okiem uchwalony.

Separuje się fundamentalnie od Nieuległej Francji inny lider lewicy, socjaldemokrata i założyciel ruchu Place publique (Platforma publiczna) Raphaël Glucksmann: „Moje rozbieżności z panem Jean-Lucem Mélenchononem są znane i głębokie. Mamy różne wizje demokracji. On woli wrzask i przemoc. Ja natomiast preferuję siłę spokoju” (force tranquille jest nawiązaniem do hasła wyborczego François Mitteranda z 1981 roku). Moralne przepierki Glucksmanna wydają się spóźnione. Trockistowskie zapędy Mélenchona znane są od dawna, nie szczędził nigdy dytyrambicznych ocen dla południowoamerykańskich reżimów, a jego uwielbienie dla metod politycznych Robespierre’a nie wzbudza już wątpliwości. Mélenchon zdążył przed wyborami parlamentarnymi „oczyścić” aktyw partyjny, można rzec jak za dawnych lat, z elementów nazbyt samodzielnych i zyskujących popularność. Nie dostali nominacji partyjnych m.in. Alexis Corbière i Clémentine Autain. Posłowie za mocno błyszczeli w mediach i pozwalali sobie na otwartą krytykę jednoosobowego władztwa Mélenchona. Wyrzuceni z Nieuległej Francji dostali się do parlamentu i założyli koło poselskie o nazwie Potem („L’Après” to akronim oznaczający stowarzyszenie na rzecz republiki ekologicznej i socjalnej).

W wyniku kłótni i podziałów Nowy Front Ludowy złożony jest obecnie z jedenastu różnych partii. Wyłoniona w wyniku wewnętrznych pertraktacji kandydatka na premiera została odrzucona – w oficjalnym komunikacie Pałacu Elizejskiego! – przez prezydenta Macrona. Lucie Castets nie kryje frustracji. Na falach France Inter, jak rzecze młodzież, „w punkt” określiła naturę „permanentnego kryzysu” francuskiej demokracji: Emmanuel Marcron „chce być jednocześnie prezydentem, premierem i liderem partii. Instytucje nie mogą tak funkcjonować i nikogo nie może to zadowalać. Prezydent nie szanuje ani Francuzów, ani demokracji”.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy numer „Tygodnika Solidarność” – Prezes IPN: Potrzebujemy Solidarności


 

POLECANE
Rutte: Chiny mogą zmusić Rosję do ataku na NATO z ostatniej chwili
Rutte: Chiny mogą zmusić Rosję do ataku na NATO

Gdyby Chiny wystąpiły przeciw Tajwanowi, to jest bardzo prawdopodobne, że zmuszą Rosję, by zaatakowała NATO — stwierdził we wtorek sekretarz generalny Sojuszu Mark Rutte. Według niego strategia ta miałaby odciągnąć uwagę NATO od Indo-Pacyfiku.

Donald Trump: Rosyjska gospodarka wkrótce się zapadnie z ostatniej chwili
Donald Trump: Rosyjska gospodarka wkrótce się zapadnie

Prezydent USA Donald Trump powiedział we wtorek, że nie wie, dlaczego Władimir Putin kontynuuje wojnę przeciwko Ukrainie. Ocenił, że rosyjska gospodarka się wkrótce zapadnie. Potwierdził też, że będzie rozmawiał z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim o sprzedaży rakiet Tomahawk.

Jak Trump ograł Putina na Bliskim Wschodzie tylko u nas
Jak Trump ograł Putina na Bliskim Wschodzie

Bliski Wschód zmienia się na oczach świata. Po miesiącach wojny Izraela z Hamasem to nie Rosja, lecz Stany Zjednoczone – pod przywództwem Donalda Trumpa – stały się architektem pokoju. Dla Putina to największa geopolityczna porażka od lat.

Awaria sieci komórkowej w Małopolsce. Służby szukają przyczyn z ostatniej chwili
Awaria sieci komórkowej w Małopolsce. Służby szukają przyczyn

We wtorek w gminach Szczawnica i Krościenko nad Dunajcem (powiat nowotarski, Małopolska) doszło do poważnej awarii sieci komórkowej. Mieszkańcy i turyści mają trudności z wykonywaniem połączeń. Numer alarmowy 112 działa bez zakłóceń.

Wizz Air wydał komunikat dla podróżnych z Poznania z ostatniej chwili
Wizz Air wydał komunikat dla podróżnych z Poznania

W 2026 roku z Portu Lotniczego Poznań-Ławica będzie można polecieć do dwóch nowych europejskich miast. Linia Wizz Air uruchomi loty do Podgoricy w Czarnogórze oraz do Bazylei na pograniczu Szwajcarii, Francji i Niemiec. Nowe kierunki to kolejny krok w rozwoju siatki połączeń z Poznania.

Jest nowy sondaż partyjny. Spodoba się Grzegorzowi Braunowi z ostatniej chwili
Jest nowy sondaż partyjny. Spodoba się Grzegorzowi Braunowi

Gdyby wybory parlamentarne odbyły się w najbliższą niedzielę, partia Donalda Tuska mogłaby jednak stracić władzę, bo jej dwaj koalicjanci - Polska 2050 i PSL - znaleźliby się pod progiem wyborczym - wynika z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski. Stałoby się tak mimo nieznacznego prowadzenia Koalicji Obywatelskiej w sondażu. Większość miałaby za to koalicja PiS i Konfederacji. 

Porozumienie w Strefie Gazy pod znakiem zapytania. Przejście graniczne zamknięte z ostatniej chwili
Porozumienie w Strefie Gazy pod znakiem zapytania. Przejście graniczne zamknięte

Hamas w poniedziałek miał przekazać Izraelowi zwłoki 28 zabitych zakładników, ale wydał tylko cztery ciała. Z powodu niedotrzymania terminu Izrael nie otworzy, jak wcześniej planowano, przejścia granicznego w Rafah i ograniczy pomoc humanitarną – przekazał portal Times of Israel.

Nominat Bodnara zmasakrował w SN zarzut o niezdolności do orzekania sędziów powołanych po 2017 r. tylko u nas
Nominat Bodnara zmasakrował w SN zarzut o niezdolności do orzekania sędziów powołanych po 2017 r.

Mec. Bartosz Lewandowski przypomniał mało znane i niewygodne postanowienie Sądu Najwyższego. Zgodnie z nim – jak pisze prawnik – „zasiadanie w składzie sądu przez sędziego powołanego po 2017 r. absolutnie nie oznacza, że istnieje podstawa do uchylenia wyroku i stwierdzenia istnienia bezwzględnej przyczyny odwoławczej”. To wyjątkowo niewygodne postanowienie dla obecnej władzy, zwłaszcza że wydane w składzie z sędzią, który zawdzięcza awans b. ministrowi sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi.

Kancelaria Prezydenta ujawnia budżet na 2026 rok. Mniej niż Kancelaria Premiera z ostatniej chwili
Kancelaria Prezydenta ujawnia budżet na 2026 rok. "Mniej niż Kancelaria Premiera"

Kancelaria Prezydenta RP opublikowała szczegóły planowanego budżetu na 2026 rok. Choć wydatki wzrosną o blisko 9 proc., administracja Karola Nawrockiego wciąż dysponować będzie mniejszymi środkami niż Kancelaria Premiera czy parlament. Kancelaria Prezydenta podkreśla: "Większe koszty to efekt inwestycji, remontów i intensywnej aktywności międzynarodowej".

Komunikat IMGW. Pogoda na Wszystkich Świętych zaskoczy Wiadomości
Komunikat IMGW. Pogoda na Wszystkich Świętych zaskoczy

Zimny wiatr, przelotne deszcze i możliwe przymrozki - aura 1 listopada może dać się we znaki wielu odwiedzającym cmentarze.

REKLAMA

Mijają dwa miesiące od przyśpieszonych wyborów we Francji, a tamtejsza lewica zdążyła się już pokłócić

Po 7 lipca, czyli po przyśpieszonych wyborach parlamentarnych we Francji, można powiedzieć, że prezydent Emmanuel Macron prędko zabrał się do pracy – choć obecna większość parlamentarna twierdzi inaczej. Mijają prawie dwa miesiące, a Republika wciąż nie posiada nowego rządu. Co prawda prezydent zaczął pierwszy cykl konsultacji z liderami wszystkich partii zasiadających w parlamencie i wyraził jednoznacznie, że nie życzy sobie premiera ani z prawicy, ani z „Nieuległej Francji”. Działa więc wciąż „tymczasowo” rząd pod wodzą Gabriela Attala.
Protest przeciwko polityce prezydenta Macrona Mijają dwa miesiące od przyśpieszonych wyborów we Francji, a tamtejsza lewica zdążyła się już pokłócić
Protest przeciwko polityce prezydenta Macrona / fot. EPA/YOAN VALAT/PAP/EPA

Pod tym względem prezydent pieczołowicie korzysta ze swoich konstytucyjnych prerogatyw i daje sobie czas na medytacje, konsultacje i ogrzanie się w blasku olimpijskiego ogniska. Igrzyska były „pretekstem”, jak twierdzi wygrany Nowy Front Ludowy, do odłożenia na przyszły czas parlamentarnych i rządowych roszad. Mijają prawie dwa miesiące, a w tym czasie lewica zdążyła się już pokłócić. Plakatowo szczęśliwy alians – zawarty przez ekologów, socjaldemokratów i komunistów, po antysemicki ruch Jean-Luca Mélenchona – okazał się efemerydą.

"Kryzys permanentny"

Jak poucza filozof Myriam Revault d’Allonnes, „kryzys permanentny”, jest cechą immanentną współczesnej polityki. Niegdysiejszy „krisis” oznacza „moment decydujący w trakcie niepewnego procesu, pozwalający zarówno na diagnostykę, jak i prognostykę w drodze do wyjścia z kryzysu”. Grecy używali słowa „krisis” zarówno w medycynie hipokratycznej, jak i w polityce – o wojnie peloponeskiej Tukidydes pisze, że była największym kryzysem, „jaki wstrząsnął Hellenami i pewną częścią ludów barbarzyńskich, a można powiedzieć nawet, że i przeważającą częścią ludzkości”. Teoretyzujący tragedię Arystoteles na „kryzys” używa sformułowania „peripeteia”, czyli „nieprzewidywalne odwrócenie wbrew pierwotnym oczekiwaniom”. We wszystkich tych przypadkach, we wszystkich prezentowanych rejestrach znaczeniowych pojęcia kryzysu, podejmowanie decyzji oraz rozstrzygnięcie (na korzyść tej czy innej strony) są centralne. W dzisiejszych debatach na temat demokracji liberalnej wydaje się, że rozstrzygnięcia oddały pola niekończącym się niepewnościom: co do powodów, diagnostyki oraz efektów.

Nowy paradygmat obowiązuje również we Francji. Obawa przed „ekstremizmami”, przed uosobieniem zła totalitaryzmu, stosowaniem w debacie politycznej redukcji ad le Penum et populismum stała się elementem kryzysu permanentnego, paliwem, by tak rzec, niewyczerpalnym. „Kryzysowe” połączenie lewicy czerpało swoją przemożną siłę z zagrożenia trwałej destytucji monopolu politycznego. Po długich pertraktacjach ustalono, że kandydatką wygranego obozu na fotel premiera będzie Lucie Castets. Młoda parlamentarzystka partii socjalistycznej, w oczekiwaniu na nominację, rozpoczęła nową kampanię, tym razem epistolarną. Tak, Castets podczas igrzysk olimpijskich adresowała listy! A to do Francuzów na internetowych komunikatorach, a to do deputowanych do Zgromadzenia Narodowego.

Rozwiązany supeł myśli premier in spe (dziennikarz Pascal Praud w literackich złośliwościach idzie dalej, nazywając Lucie Castets „premierem z urojenia”) można zredukować do pięciu punktów: należy zwiększyć siłę nabywczą Francuzów, przyśpieszyć tranzycję ekologiczną, naprawić model edukacji oraz ratować szkołę (to punkty trzy i cztery) oraz zafiksować „sprawiedliwy model fiskalny”. Dodatkowo Lucie Castets zapowiada zwiększenie najniższej krajowej do 1600 euro. Regularnie wypowiadający się we francuskich mediach pisarz Nathan Devers rzucił w studiu CNews en passant, że stawia grube pieniądze, że jakikolwiek rząd mianowany przez Macrona nie przeprowadzi choćby ćwierci swoich zapowiedzi. O polityce Paryża wypowiadają się „chorzy z urojenia”, a rozstrzyga coraz częściej inny ośrodek decyzyjny. My w Warszawie znamy go dobrze, lecz o nim będzie za chwilę.

CZYTAJ TAKŻE: Tusk ma nowego wroga: Kościół

Emmanuel Macron pozostaje cierpliwy

A czy od lipca Emmanuel Macron próżnował? W żadnym wypadku. Cierpliwie czekał, głównie milczał, pewnie zajęty był również lekturą listów. W wywiadzie dla czasopisma „Zadig” opisywał Francję swoich lat młodzieńczych, dorastanie w Amiens, między kółkiem teatralnym a biblioteką swojej babci. Jednocześnie prezydent Francji dawał do zrozumienia, że jako gwarant spoistości i niepodzielności Republiki nie życzy sobie premiera z Nieuległej Francji. Z drugiej strony mówił, że nie odda Pałacu Matignon, siedziby szefa rządu, we władanie Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Można odnieść wrażenie, że werdykt wyborczy, mechanizmy demokratyczne Macronowi uwierają, nie pozwalają rządzić. Wybór Francuzów go osobiście dotknął. Dał temu zresztą wyraz wiele razy na posiedzeniach rządu. Jego ministrowie, partia prezydencka, współobywatele wykazują się niewdzięcznością. Nie doceniają trudu, przestało działać narkotyczne upojenie powabem młodości i dynamizmem jego „action politique”. Na razie Emmanuel Macron pozostaje cierpliwy i obserwuje, pogrążając Francję w bezprecedensowym kryzysie demokratycznym.

Oczy prezydenta Jowisza, według przydomka nadanego mu na początku pierwszej kadencji, są skupione nie tylko na rozgrywkach politycznych. W Brukseli również analizowana jest sytuacja Francji z ufnością, że w ogólnym rozrachunku rzeczywiste decyzje polityczne podejmowane są w Komisji. Gdy tylko „urojony” rząd zostanie powołany, trzeba będzie go przywołać do porządku. Zresztą unijna władza wykonawcza już pod koniec lipca zadała poważny cios Paryżowi, choć tak niewielu komentatorów nad Sekwaną zwróciło na to uwagę. Bruksela właśnie objęła Francję i sześć innych krajów Unii procedurą nadmiernego deficytu. Francja ze swoim długiem publicznym wynoszącym 110% PKB i deficytem oscylującym wokół 5,5% od dawna nie przestrzega europejskich reguł budżetowych. Daleko jej do „świętego” deficytu publicznego na poziomie 3% i długu publicznego państwa na poziomie poniżej 60% PKB, kryteriów określonych w art. 140 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) odziedziczonych po Traktacie z Maastricht. Kryzys covidowy i zarządzanie nim – czasem katastrofalne – rzuciło chwilową zasłonę na te cele. Bruksela o imponderabiliach jednak nie zapomina. Oto dictum władzy nominalnej. A co mówi ta „urojona”? Laurent Jacobelli, rzecznik partii Le Pen, na falach publicznego radia: – Mamy prezydenta, który bawi się instytucjami naszej Republiki. Czyżby sprawiało mu to jakąś radość? A może liczy na ukonstytuowanie większości z własnego obozu? Tego nie wiemy. Francja cierpi, a prezydent oddaje się swoim uciechom – mówi.

Cóż należało zatem uczynić, myślał z pewnością podczas zasłużonego wypoczynku prezydent Macron. Liczyć na rozpad frontu lewicy, nazwanego na cześć ruchu Léona Bluma, Nowym Frontem Ludowym. Po wygranych wyborach zniknęło z horyzontu brunatne zagrożenie. Zaczęło się notowane kilkukrotnie w kronikach francuskiej polityki oczekiwanie na bratobójczy bój. Pod tym względem lewica Macrona nie mogła zawieść.

Zaczęło się od frondy w łonie Nieuległej Francji. Z partią rozstał się François Ruffin, jedna z istotniejszych figur walki o polepszenie warunków pracy wielkiej dystrybucji oraz sprzeciwiająca się delokalizacji rodzimego kapitału. Jego film dokumentalny „Dzięki, szefie” krytykuje wyzysk stosowany przez koncern dóbr luksusowych LVMH Moët Hennessy Louis Vuitton SE. Statuetkę Cezara, nagrodę za najlepszy film dokumentalny, wręczył walczącym o zachowanie pracy robotnikom Whirpoola. Nomen omen fabryka sprzętu AGD została wówczas przeniesiona z Amiens do Radomska. Podczas czterdziestej drugiej „Nocy Cezarów” Ruffin powiedział: – Myślę, że gdyby pojawił się jutro pomysł przeniesienia naszego Zgromadzenia Narodowego do Warszawy, wielu by się oburzyło, a tekst regulujący delokalizację zostałby bez mrugnięcia okiem uchwalony.

Separuje się fundamentalnie od Nieuległej Francji inny lider lewicy, socjaldemokrata i założyciel ruchu Place publique (Platforma publiczna) Raphaël Glucksmann: „Moje rozbieżności z panem Jean-Lucem Mélenchononem są znane i głębokie. Mamy różne wizje demokracji. On woli wrzask i przemoc. Ja natomiast preferuję siłę spokoju” (force tranquille jest nawiązaniem do hasła wyborczego François Mitteranda z 1981 roku). Moralne przepierki Glucksmanna wydają się spóźnione. Trockistowskie zapędy Mélenchona znane są od dawna, nie szczędził nigdy dytyrambicznych ocen dla południowoamerykańskich reżimów, a jego uwielbienie dla metod politycznych Robespierre’a nie wzbudza już wątpliwości. Mélenchon zdążył przed wyborami parlamentarnymi „oczyścić” aktyw partyjny, można rzec jak za dawnych lat, z elementów nazbyt samodzielnych i zyskujących popularność. Nie dostali nominacji partyjnych m.in. Alexis Corbière i Clémentine Autain. Posłowie za mocno błyszczeli w mediach i pozwalali sobie na otwartą krytykę jednoosobowego władztwa Mélenchona. Wyrzuceni z Nieuległej Francji dostali się do parlamentu i założyli koło poselskie o nazwie Potem („L’Après” to akronim oznaczający stowarzyszenie na rzecz republiki ekologicznej i socjalnej).

W wyniku kłótni i podziałów Nowy Front Ludowy złożony jest obecnie z jedenastu różnych partii. Wyłoniona w wyniku wewnętrznych pertraktacji kandydatka na premiera została odrzucona – w oficjalnym komunikacie Pałacu Elizejskiego! – przez prezydenta Macrona. Lucie Castets nie kryje frustracji. Na falach France Inter, jak rzecze młodzież, „w punkt” określiła naturę „permanentnego kryzysu” francuskiej demokracji: Emmanuel Marcron „chce być jednocześnie prezydentem, premierem i liderem partii. Instytucje nie mogą tak funkcjonować i nikogo nie może to zadowalać. Prezydent nie szanuje ani Francuzów, ani demokracji”.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy numer „Tygodnika Solidarność” – Prezes IPN: Potrzebujemy Solidarności



 

Polecane
Emerytury
Stażowe