Wspomnienie po Biełsacie: narzędzie soft power w polityce międzynarodowej powoli przestaje istnieć

Czy Telewizja Biełsat, jeszcze do niedawna najważniejsze zachodnie medium oglądane przede wszystkim przez Białorusinów i Rosjan, przestaje istnieć? Pracownicy stacji boją się, że każdy kolejny ruch władz TVP oraz urzędników polskiego MSZ zmierza do faktycznej likwidacji stacji. I marki – jedynej, której bał się w Mińsku reżim Łukaszenki. I jedynej, której kłopoty oficjalne media w tym kraju odtrąbiły jako sukces. Do niedawna Biełsat był najważniejszym narzędziem soft power w polityce międzynarodowej Warszawy.
Bielsat
Bielsat / Radek Pietruszka / PAP

Choć reportaże i informacje, które zaczęły pojawiać się w państwowych mediach białoruskich nie potrafiły sprecyzować, czyj to jest dokładnie sukces, oglądając je i czytając informacje na ten temat, można odnieść wrażenie, że jest to sukces jak najbardziej białoruski. Białoruskiego prezydenta, rządów i państwa prawa – tak, urzędnikom Alaksandra Łukaszenki nader często zdarza się używać skądinąd znanego również w Polsce zwrotu.

Dzisiaj nietrudno jest znaleźć doniesienia o tym, że pracowników telewizji, szczególnie kadrę zarządzającą, złapano na oszustwach, że prowadzone są przeciwko większości z nich postępowania prokuratorskie o przestępstwa karne. Jakie? Chodzi oczywiście o kradzieże – wyjaśniają dziennikarze reżimu. I cieszą się nie tylko z tej „sprawiedliwości”. To kwestia również utraty pracy przez ich kolegów z Białorusi i Rosji. W Mińsku nie mówiono o nich inaczej niż „ekstremiści” – wszak zgodnie z jedną z dyrektyw Łukaszenki cała stacja była organizacją ekstremistyczną, w związku z czym traktowano ją na równi z organizacjami terrorystycznymi. Stanowiła przecież zagrożenie dla porządku państwa. Dzisiaj – choć jej dziennikarze wciąż są ekstremistami – sama telewizja nie jest już groźna. Podobnie jak niegroźna jest założycielka i wieloletnia dyrektor tej anteny Agnieszka Romaszewska-Guzy, od lat persona non grata na Białorusi, choć bezspornie rozpoznawalna przez obywateli tego kraju. 

Czytaj także:

Bochenek: "Na polecenie Tuska zatrzymano dowód rejestracyjny samochodu, którym porusza się premier Kaczyński"

Niemcy chcą przyjąć 250 tysięcy migrantów z Kenii

Robert Kennedy jr zdecydował się poprzeć Donalda Trumpa. Kim on właściwie jest?

Szkoda dla TVP? Prokurator w natarciu

Dzisiaj, prawdę mówiąc, dzięki nierzadkim komunikatom w rządowych mediach rozpoznają ją nawet ci Białorusini, którzy Biełsatu nie oglądali. Oto w środku lata pojawia się informacja, że polska prokuratura wszczęła przeciwko niej śledztwo w sprawie malwersacji finansowych, kilka miesięcy po tym, jak dyscyplinarnie wyrzucono ją z pracy.

To oczywiście białoruskie przekłamanie, bo prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie, a nie przeciwko. Romaszewskiej nie postawiono jak na razie zarzutów i nie wiadomo, czy takie zarzuty udałoby się wobec byłej szefowej Biełsatu uzbierać, jednak polskie i białoruskie służby rządowe grają tę samą melodię. 

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo „w sprawie dotyczącej wyrządzenia TVP S.A. w likwidacji szkody majątkowej w wielkich rozmiarach w latach 2018–2024 przez osoby zajmujące się jej sprawami majątkowymi”. Choć sama telewizja wyrok na byłej szefowej Biełsatu już wydała, pisząc w zawiadomieniu o „wyrządzeniu szkody w obrocie gospodarczym, oszustwa oraz fałszerstwa faktur przez byłą dyrekcję TVP i inne osoby pełniące funkcje kierownicze oraz współpracujące z TVP S.A. w likwidacji”. 

Resztę dopisuje komunikat obecnych władz telewizji publicznej. 

„Przestępstwo miało polegać na niedopełnieniu obowiązków i przekroczeniu uprawnień przez osoby pełniące funkcje kierownicze, które wspólnie i w porozumieniu zamawiały usługi informatyczne. Usług tych albo nie można zidentyfikować – nie ma śladów ich wykonania, albo ich ceny były kilkudziesięciokrotnie zawyżone oraz nieuzasadnione ekonomicznie” – informuje TVP.

Stanowczy protest byłej szefowej

W kolejnych informacjach płynących z ul. Woronicza w Warszawie pojawia się w końcu nazwisko Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, na co była szefowa Biełsatu reaguje natychmiastowo:

– Takie oskarżenia w zasadniczy sposób naruszają moje dobre imię i mają na celu pozbawienie mnie możliwości działania na przyszłość. Oprócz tego służą zastraszaniu ludzi, którzy uwierzyli Polsce i ufali w polską pomoc. To gra wprost w ręce reżimu Łukaszenki. Zrobię wszystko, by takie działania w Polsce nie uchodziły bezkarnie – mówi mediom była szefowa Biełsatu. – Cały ten ponury cyrk oznacza, że maczuga pana Bodnara została wzniesiona tym razem nad moją głową. To dalszy ciąg stosowanego w TVP przez ostatnie miesiące mobbingu, a także prześladowanie polityczne. Dziś, jak wiadomo, w Polsce usiłuje się sprawom politycznym dorobić osłonkę kryminalną i przy okazji zohydzić niewygodne osoby w opinii publicznej. Stanowczo protestuję przeciwko rozpowszechnianiu przez władze TVP informacji, które sugerują, jakoby w kierowanej przeze mnie Telewizji Biełsat dochodziło do malwersacji i były wystawiane fałszywe faktury na usługi informatyczne.

Była dyrektor Biełsatu cierpliwie wyjaśnia każdemu dziennikarzowi, skąd się wzięły właśnie takie zarzuty. Nie odmawia nikomu, chętnie opowiadając historię budowania stron Biełsatu od samego początku istnienia stacji w 2009 roku. Podobne wyjaśnienia trafiają do śledczych. – Umowy były opłacane przez Biełsat zgodnie z procedurami panującymi w TVP, a decyzje w takich sprawach przechodziły także przez inne jednostki spółki – wyjaśnia Romaszewska-Guzy. 

Rzeczywiście statut Telewizji Polskiej uniemożliwia podejmowanie zobowiązań finansowych bez procedowania umowy w innych jednostkach TVP. To spowalnia możliwości decyzyjne telewizji publicznej, ale ma gwarantować gęste sito do wyłapywania niekorzystnych umów i uchronić telewizję przed ewentualnymi stratami.

Wielkie wygaszanie

Postępowanie prokuratorskie jest również echem wyłączenia sygnałów telewizyjnych wszystkich kanałów TVP, co nastąpiło 20 grudnia ub.r. Tego dnia przestały również działać strony internetowe Telewizji Polskiej i wszystkich programów nadawanych przez nią. Po dziewięciu dniach wprowadzony przez policję nowy zarząd zaczął uruchamiać programy i strony internetowe na nowo. Restart Biełsatu odbywa się na samym końcu – być może dlatego, że choć protesty w sprawie wyłączenia tej stacji nie były tak głośne i spektakularne, jak w pozostałych przypadkach, były to jedyne protesty, które oddolnie organizowała społeczność międzynarodowa – przede wszystkim widzowie programu z Białorusi i Rosji oraz czytelnicy biełsatowskich stron i serwisów społecznościowych.

Stacja w końcu rusza – pod nowym kierownictwem i z zapowiedzią wtopienia jej w szerszy organizm Telewizji Polskiej SA, złożony ze wszystkich dotychczasowych obcojęzycznych programów. Biełsat – to oczywiste – straci podmiotowość, ale istnieć nie przestanie. I nie będzie zwalniał ludzi – zapowiadają nowi szefowie TVP.

Zwolnień, poza kadrą menedżerską, rzeczywiście nie ma, choć pracownicy stacji od wielu miesięcy nie otrzymują wynagrodzeń. 
Wielu z nich pracowało dla TVP i Biełsatu z Białorusi i z Rosji, dostarczając zdjęcia i materiały nagrywane niejako w podziemiu. Pieniądze zarobione na produkcji telewizyjnej gwarantowały im przeżycie i możliwość dotarcia do kolejnych miejsc, nierzadko na rosyjsko-ukraiński front, co z chęcią pokazywała publiczna telewizja. 

Biełsat nie ma na pensje

Tymczasem media coraz częściej alarmują, że niektórzy pracownicy Biełsatu nie widzieli miesięcznej pensji nawet od kwietnia. Opóźnienia dotyczą w takim samym stopniu dziennikarzy, co operatorów i montażystów, łącznie chodzi o kilkaset osób. 

W odpowiedzi na pytania o zaległe pensje słyszą w telewizji, że wszystko jest winą zawirowań wokół Biełsatu. „Spółka stara się na bieżąco regulować należności, Telewizja Biełsat również stara się na bieżąco regulować wszystkie swoje zobowiązania finansowe” – w lakonicznym komunikacie informuje centrala TVP.

Część pracowników Biełsatu przez kilka tygodni wierzy, że sytuacja wróci do normy. 

– Dzisiaj trzeba powiedzieć, że zostaliśmy więźniami naszych własnych, zaległych wynagrodzeń – mówi mi jeden z ukraińskich korespondentów stacji. – Z zewnątrz trudniej będzie odzyskać pensje, a nawet jeżeli się uda, znajdziesz się od razu na końcu kolejki do wypłaty. Zabijają ten kanał.

Mój rozmówca, podobnie jak jego koledzy, boi się, że stacja docelowo ma zostać zlikwidowana. Zresztą, podobnie jak inni, podpisał się pod apelem do Radosława Sikorskiego, szefa polskiej dyplomacji, w sprawie pozostawienia Biełsatu w niezmienionej i niezależnej formie. 

W sprawie likwidacji telewizji na początku sierpnia odbył się nawet protest pod centralą MSZ w Warszawie. Brali w nim udział nie tylko dziennikarze i byli dziennikarze anteny, niezmiennie proszący o dialog w sprawie stacji. Na wiecu pojawili się również politycy. Tyle że tym razem nie polscy, lecz białoruscy, zwykle związani z coraz silniejszą białoruską opozycją.

– Pieniądze przeznaczone przez TVP na Biełsat nie gwarantują funkcjonowania kanału na dotychczasowym poziomie – mówił jeden z nich, Zianon Paźniak, zwracając uwagę na to, że nowe władze TVP trzykrotnie zmniejszyły czas emisji stacji, a to de facto może oznaczać koniec Biełsatu.

Koniec pewnego projektu

Niepokoje w sprawie Biełsatu miał wówczas zażegnać obecny dyrektor TVP World, w przyszłości również szef Biełsatu i innych nadających na zagranicę kanałów TVP. Jednak choć zapewnia, że nie odbierze pracownikom stacji niezależności, pracownicy Biełsatu ostrożnie podchodzą do tych deklaracji. Szczególnie że padają z ust Michała Broniatowskiego, związanego z TVN, Onetem i Forbesem, również wieloletniego wiceprezesa rosyjskiej agencji informacyjnej Interfax, odpowiedzialnego za międzynarodową działalność firmy.

Niezależni publicyści, szczególnie z Europy Wschodniej, coraz mocniej są przekonani, że stworzone przez Polskę niezależne narzędzie soft power w polityce międzynarodowej powoli przestaje istnieć. Miejsca, które pozostanie po Biełsacie, długo nie wypełni żadne inne medium, bo ze stacją i jej ludźmi odejdzie know-how, a przede wszystkim znajomość realiów i języków zachodniej części byłego Związku Radzieckiego. 
 


 

POLECANE
Prezes PiS zapowiada nową akcję. Odwołujemy się do pomysłu śp. Charliego Kirka z ostatniej chwili
Prezes PiS zapowiada nową akcję. "Odwołujemy się do pomysłu śp. Charliego Kirka"

Jarosław Kaczyński zapowiedział ofensywę Prawa i Sprawiedliwości na uczelniach. – Nie ukrywam, że odwołujemy się tu do śp. pana Kirka, który prowadził tego rodzaju dyskusje – powiedział prezes PiS.

Niemieckie media podają, że w rządzie Tuska powołano nowego pełnomocnika do spraw polsko-niemieckiej współpracy z ostatniej chwili
Niemieckie media podają, że w rządzie Tuska powołano nowego pełnomocnika do spraw polsko-niemieckiej współpracy

Polski rząd powołał pełnomocnika ds. współpracy polsko-niemieckiej – poinformował portal Moz.de. Według niemieckiego portalu na czele tej instytucji ma stanąć Henryka Mościcka-Dendys. Na początku sierpnia stanowisko pełnomocnika MSZ do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej zostało zlikwidowane. W tym czasie funkcję tę sprawował prof. Krzysztof Ruchniewicz, ówczesny dyrektor Instytutu Pileckiego.

Szef MSWiA: Partia Grzegorza Brauna jest na granicy delegalizacji z ostatniej chwili
Szef MSWiA: Partia Grzegorza Brauna jest na granicy delegalizacji

– Moim zdaniem partia Brauna jest na granicy delegalizacji – oświadczył w poniedziałek szef MSWiA Marcin Kierwiński.

Tusk zaatakował Nawrockiego. Mocna odpowiedź prezydenta z ostatniej chwili
Tusk zaatakował Nawrockiego. Mocna odpowiedź prezydenta

Premier Donald Tusk postanowił kolejny raz zaatakować w mediach społecznościowych prezydenta Karola Nawrockiego. Ten nie pozostał mu dłużny.

Rada UE zatwierdza mechanizm relokacyjny. Bosak: Kompletna porażka rządu z ostatniej chwili
Rada UE zatwierdza mechanizm relokacyjny. Bosak: Kompletna porażka rządu

Rada Unii Europejskiej zatwierdziła mechanizm relokacyjny w ramach paktu migracyjnego. Beneficjentami mają być Włochy, Hiszpania, Grecja i Cypr, natomiast Polska, jak podał wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, znalazła się w gronie państw, które mogą jedynie ubiegać się o pełne lub częściowe odliczenie od wpłat do funduszu solidarności. "Kompletna porażka rządu Donalda «mnie nikt nie ogra w UE» Tuska'' – skomentował Bosak.

Jakiej koalicji nie chcą Polacy? Nowy sondaż partyjny z ostatniej chwili
Jakiej koalicji nie chcą Polacy? Nowy sondaż partyjny

Koalicja Obywatelska utrzymuje prowadzenie przed PiS, a do Sejmu wchodzi pięć ugrupowań – wynika z najnowszego badania IBRiS dla Polsat News.

Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego

GDDKiA informuje o postępie prac na budowie drogi ekspresowej S17 między Tomaszowem Lubelskim a Hrebennem. Na 17,3-kilometrowym odcinku trwa układanie masy bitumicznej, a do końca tego roku ma być wbudowane 35 tys. ton.

Islandia ostrzega Europę Północną: Nadchodzi zlodowacenie Wiadomości
Islandia ostrzega Europę Północną: Nadchodzi zlodowacenie

Rząd Islandii podejmuje kroki przygotowawcze na wypadek załamania Prądu Atlantyckiego, kluczowego dla ogrzewania Europy. Liczne badania wskazują, że jego zanik mógłby doprowadzić do gwałtownego ochłodzenia północnej Europy, zakłóceń pogodowych i katastrofalnych konsekwencji dla infrastruktury oraz bezpieczeństwa żywnościowego.

Strzelanina w centrum handlowym w Oslo z ostatniej chwili
Strzelanina w centrum handlowym w Oslo

W centrum handlowym w stolicy Norwegii ktoś zaczął strzelać – informują lokalne media. Jak przekazał serwis vg.no, funkcjonariusze zatrzymali podejrzanego. Nie ma informacji o poszkodowanych.

Hakerzy z Ukrainy wpadli w centrum Warszawy. Zaawansowany sprzęt, anteny, kamery z ostatniej chwili
Hakerzy z Ukrainy wpadli w centrum Warszawy. "Zaawansowany sprzęt, anteny, kamery"

Śródmiejscy policjanci zatrzymali trzech mężczyzn, którzy podróżowali z detektorem urządzeń szpiegowskich i sprzętem hakerskim. Cała trójka usłyszała zarzuty i trafiła do aresztu.

REKLAMA

Wspomnienie po Biełsacie: narzędzie soft power w polityce międzynarodowej powoli przestaje istnieć

Czy Telewizja Biełsat, jeszcze do niedawna najważniejsze zachodnie medium oglądane przede wszystkim przez Białorusinów i Rosjan, przestaje istnieć? Pracownicy stacji boją się, że każdy kolejny ruch władz TVP oraz urzędników polskiego MSZ zmierza do faktycznej likwidacji stacji. I marki – jedynej, której bał się w Mińsku reżim Łukaszenki. I jedynej, której kłopoty oficjalne media w tym kraju odtrąbiły jako sukces. Do niedawna Biełsat był najważniejszym narzędziem soft power w polityce międzynarodowej Warszawy.
Bielsat
Bielsat / Radek Pietruszka / PAP

Choć reportaże i informacje, które zaczęły pojawiać się w państwowych mediach białoruskich nie potrafiły sprecyzować, czyj to jest dokładnie sukces, oglądając je i czytając informacje na ten temat, można odnieść wrażenie, że jest to sukces jak najbardziej białoruski. Białoruskiego prezydenta, rządów i państwa prawa – tak, urzędnikom Alaksandra Łukaszenki nader często zdarza się używać skądinąd znanego również w Polsce zwrotu.

Dzisiaj nietrudno jest znaleźć doniesienia o tym, że pracowników telewizji, szczególnie kadrę zarządzającą, złapano na oszustwach, że prowadzone są przeciwko większości z nich postępowania prokuratorskie o przestępstwa karne. Jakie? Chodzi oczywiście o kradzieże – wyjaśniają dziennikarze reżimu. I cieszą się nie tylko z tej „sprawiedliwości”. To kwestia również utraty pracy przez ich kolegów z Białorusi i Rosji. W Mińsku nie mówiono o nich inaczej niż „ekstremiści” – wszak zgodnie z jedną z dyrektyw Łukaszenki cała stacja była organizacją ekstremistyczną, w związku z czym traktowano ją na równi z organizacjami terrorystycznymi. Stanowiła przecież zagrożenie dla porządku państwa. Dzisiaj – choć jej dziennikarze wciąż są ekstremistami – sama telewizja nie jest już groźna. Podobnie jak niegroźna jest założycielka i wieloletnia dyrektor tej anteny Agnieszka Romaszewska-Guzy, od lat persona non grata na Białorusi, choć bezspornie rozpoznawalna przez obywateli tego kraju. 

Czytaj także:

Bochenek: "Na polecenie Tuska zatrzymano dowód rejestracyjny samochodu, którym porusza się premier Kaczyński"

Niemcy chcą przyjąć 250 tysięcy migrantów z Kenii

Robert Kennedy jr zdecydował się poprzeć Donalda Trumpa. Kim on właściwie jest?

Szkoda dla TVP? Prokurator w natarciu

Dzisiaj, prawdę mówiąc, dzięki nierzadkim komunikatom w rządowych mediach rozpoznają ją nawet ci Białorusini, którzy Biełsatu nie oglądali. Oto w środku lata pojawia się informacja, że polska prokuratura wszczęła przeciwko niej śledztwo w sprawie malwersacji finansowych, kilka miesięcy po tym, jak dyscyplinarnie wyrzucono ją z pracy.

To oczywiście białoruskie przekłamanie, bo prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie, a nie przeciwko. Romaszewskiej nie postawiono jak na razie zarzutów i nie wiadomo, czy takie zarzuty udałoby się wobec byłej szefowej Biełsatu uzbierać, jednak polskie i białoruskie służby rządowe grają tę samą melodię. 

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo „w sprawie dotyczącej wyrządzenia TVP S.A. w likwidacji szkody majątkowej w wielkich rozmiarach w latach 2018–2024 przez osoby zajmujące się jej sprawami majątkowymi”. Choć sama telewizja wyrok na byłej szefowej Biełsatu już wydała, pisząc w zawiadomieniu o „wyrządzeniu szkody w obrocie gospodarczym, oszustwa oraz fałszerstwa faktur przez byłą dyrekcję TVP i inne osoby pełniące funkcje kierownicze oraz współpracujące z TVP S.A. w likwidacji”. 

Resztę dopisuje komunikat obecnych władz telewizji publicznej. 

„Przestępstwo miało polegać na niedopełnieniu obowiązków i przekroczeniu uprawnień przez osoby pełniące funkcje kierownicze, które wspólnie i w porozumieniu zamawiały usługi informatyczne. Usług tych albo nie można zidentyfikować – nie ma śladów ich wykonania, albo ich ceny były kilkudziesięciokrotnie zawyżone oraz nieuzasadnione ekonomicznie” – informuje TVP.

Stanowczy protest byłej szefowej

W kolejnych informacjach płynących z ul. Woronicza w Warszawie pojawia się w końcu nazwisko Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, na co była szefowa Biełsatu reaguje natychmiastowo:

– Takie oskarżenia w zasadniczy sposób naruszają moje dobre imię i mają na celu pozbawienie mnie możliwości działania na przyszłość. Oprócz tego służą zastraszaniu ludzi, którzy uwierzyli Polsce i ufali w polską pomoc. To gra wprost w ręce reżimu Łukaszenki. Zrobię wszystko, by takie działania w Polsce nie uchodziły bezkarnie – mówi mediom była szefowa Biełsatu. – Cały ten ponury cyrk oznacza, że maczuga pana Bodnara została wzniesiona tym razem nad moją głową. To dalszy ciąg stosowanego w TVP przez ostatnie miesiące mobbingu, a także prześladowanie polityczne. Dziś, jak wiadomo, w Polsce usiłuje się sprawom politycznym dorobić osłonkę kryminalną i przy okazji zohydzić niewygodne osoby w opinii publicznej. Stanowczo protestuję przeciwko rozpowszechnianiu przez władze TVP informacji, które sugerują, jakoby w kierowanej przeze mnie Telewizji Biełsat dochodziło do malwersacji i były wystawiane fałszywe faktury na usługi informatyczne.

Była dyrektor Biełsatu cierpliwie wyjaśnia każdemu dziennikarzowi, skąd się wzięły właśnie takie zarzuty. Nie odmawia nikomu, chętnie opowiadając historię budowania stron Biełsatu od samego początku istnienia stacji w 2009 roku. Podobne wyjaśnienia trafiają do śledczych. – Umowy były opłacane przez Biełsat zgodnie z procedurami panującymi w TVP, a decyzje w takich sprawach przechodziły także przez inne jednostki spółki – wyjaśnia Romaszewska-Guzy. 

Rzeczywiście statut Telewizji Polskiej uniemożliwia podejmowanie zobowiązań finansowych bez procedowania umowy w innych jednostkach TVP. To spowalnia możliwości decyzyjne telewizji publicznej, ale ma gwarantować gęste sito do wyłapywania niekorzystnych umów i uchronić telewizję przed ewentualnymi stratami.

Wielkie wygaszanie

Postępowanie prokuratorskie jest również echem wyłączenia sygnałów telewizyjnych wszystkich kanałów TVP, co nastąpiło 20 grudnia ub.r. Tego dnia przestały również działać strony internetowe Telewizji Polskiej i wszystkich programów nadawanych przez nią. Po dziewięciu dniach wprowadzony przez policję nowy zarząd zaczął uruchamiać programy i strony internetowe na nowo. Restart Biełsatu odbywa się na samym końcu – być może dlatego, że choć protesty w sprawie wyłączenia tej stacji nie były tak głośne i spektakularne, jak w pozostałych przypadkach, były to jedyne protesty, które oddolnie organizowała społeczność międzynarodowa – przede wszystkim widzowie programu z Białorusi i Rosji oraz czytelnicy biełsatowskich stron i serwisów społecznościowych.

Stacja w końcu rusza – pod nowym kierownictwem i z zapowiedzią wtopienia jej w szerszy organizm Telewizji Polskiej SA, złożony ze wszystkich dotychczasowych obcojęzycznych programów. Biełsat – to oczywiste – straci podmiotowość, ale istnieć nie przestanie. I nie będzie zwalniał ludzi – zapowiadają nowi szefowie TVP.

Zwolnień, poza kadrą menedżerską, rzeczywiście nie ma, choć pracownicy stacji od wielu miesięcy nie otrzymują wynagrodzeń. 
Wielu z nich pracowało dla TVP i Biełsatu z Białorusi i z Rosji, dostarczając zdjęcia i materiały nagrywane niejako w podziemiu. Pieniądze zarobione na produkcji telewizyjnej gwarantowały im przeżycie i możliwość dotarcia do kolejnych miejsc, nierzadko na rosyjsko-ukraiński front, co z chęcią pokazywała publiczna telewizja. 

Biełsat nie ma na pensje

Tymczasem media coraz częściej alarmują, że niektórzy pracownicy Biełsatu nie widzieli miesięcznej pensji nawet od kwietnia. Opóźnienia dotyczą w takim samym stopniu dziennikarzy, co operatorów i montażystów, łącznie chodzi o kilkaset osób. 

W odpowiedzi na pytania o zaległe pensje słyszą w telewizji, że wszystko jest winą zawirowań wokół Biełsatu. „Spółka stara się na bieżąco regulować należności, Telewizja Biełsat również stara się na bieżąco regulować wszystkie swoje zobowiązania finansowe” – w lakonicznym komunikacie informuje centrala TVP.

Część pracowników Biełsatu przez kilka tygodni wierzy, że sytuacja wróci do normy. 

– Dzisiaj trzeba powiedzieć, że zostaliśmy więźniami naszych własnych, zaległych wynagrodzeń – mówi mi jeden z ukraińskich korespondentów stacji. – Z zewnątrz trudniej będzie odzyskać pensje, a nawet jeżeli się uda, znajdziesz się od razu na końcu kolejki do wypłaty. Zabijają ten kanał.

Mój rozmówca, podobnie jak jego koledzy, boi się, że stacja docelowo ma zostać zlikwidowana. Zresztą, podobnie jak inni, podpisał się pod apelem do Radosława Sikorskiego, szefa polskiej dyplomacji, w sprawie pozostawienia Biełsatu w niezmienionej i niezależnej formie. 

W sprawie likwidacji telewizji na początku sierpnia odbył się nawet protest pod centralą MSZ w Warszawie. Brali w nim udział nie tylko dziennikarze i byli dziennikarze anteny, niezmiennie proszący o dialog w sprawie stacji. Na wiecu pojawili się również politycy. Tyle że tym razem nie polscy, lecz białoruscy, zwykle związani z coraz silniejszą białoruską opozycją.

– Pieniądze przeznaczone przez TVP na Biełsat nie gwarantują funkcjonowania kanału na dotychczasowym poziomie – mówił jeden z nich, Zianon Paźniak, zwracając uwagę na to, że nowe władze TVP trzykrotnie zmniejszyły czas emisji stacji, a to de facto może oznaczać koniec Biełsatu.

Koniec pewnego projektu

Niepokoje w sprawie Biełsatu miał wówczas zażegnać obecny dyrektor TVP World, w przyszłości również szef Biełsatu i innych nadających na zagranicę kanałów TVP. Jednak choć zapewnia, że nie odbierze pracownikom stacji niezależności, pracownicy Biełsatu ostrożnie podchodzą do tych deklaracji. Szczególnie że padają z ust Michała Broniatowskiego, związanego z TVN, Onetem i Forbesem, również wieloletniego wiceprezesa rosyjskiej agencji informacyjnej Interfax, odpowiedzialnego za międzynarodową działalność firmy.

Niezależni publicyści, szczególnie z Europy Wschodniej, coraz mocniej są przekonani, że stworzone przez Polskę niezależne narzędzie soft power w polityce międzynarodowej powoli przestaje istnieć. Miejsca, które pozostanie po Biełsacie, długo nie wypełni żadne inne medium, bo ze stacją i jej ludźmi odejdzie know-how, a przede wszystkim znajomość realiów i języków zachodniej części byłego Związku Radzieckiego. 
 



 

Polecane