Samuel Pereira: Po co Donald Tusk rządzi?

„Po co Donald Tusk rządzi?” To pytanie o cel rządzenia nowej władzy zadał kilka dni temu mój przyjaciel i cały czas ono dźwięczy w mojej głowie. Dotyka ono bardzo mocno tego, co dzieje się dziś z obozem rządzącym, czy też „koalicją 15 października”, jak lubią o sobie mówić.
Donald Tusk Samuel Pereira: Po co Donald Tusk rządzi?
Donald Tusk / (ad) PAP/Radek Pietruszka

To nawiązanie do daty wyborów parlamentarnych, w wyniku których odsunięto PiS od władzy. Do urn poszło wtedy 74,38 proc. wyborców. Okazało się jednak, że święta 15 października już nikt nawet nie proponował, choć takie zapowiedzi ze strony rządu padały.

Deklaruję, że podejmę niezwłoczne działania w celu zbadania możliwości ustanowienia Dnia Społeczeństwa Obywatelskiego – nowego święta państwowego w dniu 15 października

– mówiła w kwietniu br. Agnieszka Buczyńska, minister do spraw społeczeństwa obywatelskiego z Polski 2050 – Trzeciej Drogi.

Cytujący ją dziennik „Rzeczpospolita” pisał, że „realizacja tego planu staje się coraz bardziej prawdopodobna”. O pomyśle już w październiku nikt głośno nie mówił, choć z licznych niespełnionych obietnic ta nie powoduje u mnie szczególnego zmartwienia.

 

Od udawania alternatywy do bycia ozdobą tronu

Tę koalicję od początku spajały tylko złe emocje nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości, którymi skutecznie zarażono dużą część wyborców. Gdy do tego dodać tych obywateli, którzy uwierzyli, że Trzecia Droga to naprawdę alternatywa do obozu Donalda Tuska, a nie jedna z nóg tronu, na którym się rozsiadł – to mamy już odpowiednią liczbę mandatów poselskich, żeby rządzić. Tylko co wynika z tego rządzenia? Nawet dla wyborców anty-PiS? Niewiele. Przecież nawet te upragnione „rozliczenia” za – w większości wyimaginowane w mojej ocenie – afery nie idą tak, jak iść powinny. Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro mieli siedzieć! Wszystko miało się zmienić dzień po wyborach, jak „za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”, jak mawiała Izabela Leszczyna. Ceny prądu, gazu i benzyny miały spaść natychmiast, gdy tylko nastanie rząd uśmiechu i szczęśliwości. Co jeszcze bardziej komiczne to to, że Donald Tusk już na podobnej narracji doszedł do władzy. W 2007 roku, gdy miało „żyć się lepiej wszystkim”, a okazało się, że żyło się dobrze władzy i mafii watowskiej, co potwierdził sam Paweł Graś tekstem, że bardziej opłaca się produkcja faktur niż narkotyków za rządów PO – PSL.

Słabość i brak spoiwa tej koalicji zaczyna wychodzić coraz mocniej. Tarcia w koalicji są zawsze, ale gdy brak celu i kapitana, to statek zaczyna tonąć. I nie mówię o rządach quasi-dyktatorskich, które są ulubioną metodą rządzenia obecnego premiera, ale o byciu liderem w pozytywnym tego słowa znaczeniu, kimś kreatywnym, motywującym i budującym. Co proponuje Donald Tusk w takim ogólnym rozrachunku? Zamykanie, czystki, zwijanie i burzenie. To wszystko – nawet jeśli zgodne z życzeniem żelaznego elektoratu – to zdecydowanie za mało, żeby dać całemu narodowi, a nawet jego większości przekonanie, że ten rząd wie, po co rządzi. Tylko jeśli sami ministrowie i wszyscy, którzy obsiedli w tym roku instytucje publiczne, odpowiedzi na to pytanie nie znają, to jak wyborcy mają je znać?

 

Skarlenie

To jest źródło kryzysu tej władzy, który potęgowany jest nie tyle przez rozpalone oczekiwania, ale sposób ich przedstawienia. Te konkrety miały być tak konkretne, że konkretniej się nie da. Tempo zmian miało być tak szybkie, że szybciej nikt nie potrafi. I tak dalej, i tym podobne. Nieraz w życiu potrzeba dystansu i czasu, żeby zrozumieć, że się zostało w czymś oszukanym. To właśnie przeżywa dziś wielu wyborców koalicji 13 grudnia. To nie jest prosta sprawa, bo dysonans poznawczy bywa naprawdę ciężkim przeżyciem, ale nawet jeśli u niektórych dopiero podświadomie to zaczyna ta prawda o „Big Lie” docierać. „Wielkie kłamstwo” to zwrot używany na opisanie „rażącego zniekształcenia lub fałszywego przedstawienia prawdy, wykorzystywane głównie jako technika propagandy politycznej”. Oryginalne, niemieckie wyrażenie „große Lüge” zostało po raz pierwszy użyte przez Adolfa Hitlera w jego książce „Mein Kampf”, aby opisać, jak można nakłonić ludzi do uwierzenia w tak kolosalne kłamstwo, ponieważ nie uwierzyliby, że ktoś „mógłby mieć czelność tak haniebnie zniekształcać prawdę”. Pisał o tym w kontekście oskarżania Żydów, ale jak pokazała historia – sam umiejętnie tę metodę wykorzystał. To określenie jest używane również współcześnie na określenie działań, które nie są tożsame z tym, co robił Adolf Hitler, jednak bazują na podobnym założeniu, że wystarczy czasem odpowiednio wielkie kłamstwo, żeby wielu je „kupiło”, nie wierząc, że można aż tak kłamać. To „wielkie kłamstwo” ma jednak jedną podstawową wadę – ma krótkie nogi. 


 

POLECANE
Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie Wiadomości
Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: "Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie"

Według doradcy szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolaka atak dronów na Polskę to był test dla natowskich systemów obrony przeciwrakietowej. W jego opinii obnażył on brak skuteczności polskiej obrony.

Dla Niemca wszystko tylko u nas
Dla Niemca wszystko

Niemieckie media piszą, że wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Berlinie „niesie potencjał konfliktu”. Konflikt? Nie – to przypomnienie długu, którego Niemcy od dekad unikają.

Kurski do Tuska: Mścij się na mnie, zostaw syna Wiadomości
Kurski do Tuska: "Mścij się na mnie, zostaw syna"

Były prezes TVP Jacek Kurski oskarża Donalda Tuska o polityczną zemstę. Prokuratura w Toruniu postawiła jego synowi zarzuty, a Kurski nie ma wątpliwości: to zemsta premiera, a nie wymiar sprawiedliwości.

Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta pilne
Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta

– W środę rząd przyjął projekt ustawy o utworzeniu Parku Doliny Dolnej Odry – poinformowała minister klimatu Paulina Hennig-Kloska. Nowy park ma powstać w województwie zachodniopomorskim w 2026 r. i objąć teren 3,8 tys. ha. Przeciwnicy alarmują: to cios w żeglugę, gospodarkę i porty Szczecina.

PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji Wiadomości
PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji

PiS złożył w Sejmie projekt uchwały dotyczącej pilnego zabezpieczenia terenu wokół Ministerstwa Obrony Narodowej. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że chodzi m.in. o wywłaszczenie rosyjskiej ambasady w Warszawie.

Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi z ostatniej chwili
Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi

Nominowany na ambasadora USA w Polsce Tom Rose uzyskał w środę poparcie senackiej komisji spraw zagranicznych, choć nie poparł go żaden polityk Demokratów. Nominacja Rose'a wciąż musi uzyskać większość głosów w Senacie.

To będzie pierwsza wspólna podróż z prezydentem Nawrockim. Sikorski w delegacji do ONZ pilne
To będzie pierwsza wspólna podróż z prezydentem Nawrockim. Sikorski w delegacji do ONZ

Radosław Sikorski poleci z Karolem Nawrockim do Nowego Jorku na 80. sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ. To pierwsza zagraniczna wizyta, w której minister spraw zagranicznych będzie towarzyszył prezydentowi.

Komunikat dla mieszkańców Kielc Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Kielc

Władze Kielc ogłosiły pełną listę inicjatyw zakwalifikowanych do tegorocznego budżetu obywatelskiego. W zestawieniu znalazło się łącznie 85 projektów, w tym 27 o charakterze ogólnomiejskim oraz 58 rejonowych.

Zełenski o Polakach: „W razie ataku nie uratują ludzi”. Kosiniak-Kamysz odpowiada pilne
Zełenski o Polakach: „W razie ataku nie uratują ludzi”. Kosiniak-Kamysz odpowiada

Słowa prezydenta Ukrainy o polskich możliwościach obronnych wywołały burzę. Wołodymyr Zełenski w rozmowie z zagraniczną stacją stwierdził, że Polska „nie zdoła uratować ludzi” w przypadku zmasowanego ataku Rosji. Na jego wypowiedź zareagował szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Kasa NFZ świeci pustkami. Szpitale ograniczą świadczenia? Wiadomości
Kasa NFZ świeci pustkami. Szpitale ograniczą świadczenia?

W Narodowym Funduszu Zdrowia brakuje ponad 2 mld złotych, by zamknąć trzeci kwartał tego roku. Łącznie w tym roku rząd musi przeznaczyć dodatkowo mld zł, by rachunek NFZ się spiął. Jeśli do tego nie dojdzie, szpitale będą musiały ograniczyć działalność.

REKLAMA

Samuel Pereira: Po co Donald Tusk rządzi?

„Po co Donald Tusk rządzi?” To pytanie o cel rządzenia nowej władzy zadał kilka dni temu mój przyjaciel i cały czas ono dźwięczy w mojej głowie. Dotyka ono bardzo mocno tego, co dzieje się dziś z obozem rządzącym, czy też „koalicją 15 października”, jak lubią o sobie mówić.
Donald Tusk Samuel Pereira: Po co Donald Tusk rządzi?
Donald Tusk / (ad) PAP/Radek Pietruszka

To nawiązanie do daty wyborów parlamentarnych, w wyniku których odsunięto PiS od władzy. Do urn poszło wtedy 74,38 proc. wyborców. Okazało się jednak, że święta 15 października już nikt nawet nie proponował, choć takie zapowiedzi ze strony rządu padały.

Deklaruję, że podejmę niezwłoczne działania w celu zbadania możliwości ustanowienia Dnia Społeczeństwa Obywatelskiego – nowego święta państwowego w dniu 15 października

– mówiła w kwietniu br. Agnieszka Buczyńska, minister do spraw społeczeństwa obywatelskiego z Polski 2050 – Trzeciej Drogi.

Cytujący ją dziennik „Rzeczpospolita” pisał, że „realizacja tego planu staje się coraz bardziej prawdopodobna”. O pomyśle już w październiku nikt głośno nie mówił, choć z licznych niespełnionych obietnic ta nie powoduje u mnie szczególnego zmartwienia.

 

Od udawania alternatywy do bycia ozdobą tronu

Tę koalicję od początku spajały tylko złe emocje nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości, którymi skutecznie zarażono dużą część wyborców. Gdy do tego dodać tych obywateli, którzy uwierzyli, że Trzecia Droga to naprawdę alternatywa do obozu Donalda Tuska, a nie jedna z nóg tronu, na którym się rozsiadł – to mamy już odpowiednią liczbę mandatów poselskich, żeby rządzić. Tylko co wynika z tego rządzenia? Nawet dla wyborców anty-PiS? Niewiele. Przecież nawet te upragnione „rozliczenia” za – w większości wyimaginowane w mojej ocenie – afery nie idą tak, jak iść powinny. Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro mieli siedzieć! Wszystko miało się zmienić dzień po wyborach, jak „za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”, jak mawiała Izabela Leszczyna. Ceny prądu, gazu i benzyny miały spaść natychmiast, gdy tylko nastanie rząd uśmiechu i szczęśliwości. Co jeszcze bardziej komiczne to to, że Donald Tusk już na podobnej narracji doszedł do władzy. W 2007 roku, gdy miało „żyć się lepiej wszystkim”, a okazało się, że żyło się dobrze władzy i mafii watowskiej, co potwierdził sam Paweł Graś tekstem, że bardziej opłaca się produkcja faktur niż narkotyków za rządów PO – PSL.

Słabość i brak spoiwa tej koalicji zaczyna wychodzić coraz mocniej. Tarcia w koalicji są zawsze, ale gdy brak celu i kapitana, to statek zaczyna tonąć. I nie mówię o rządach quasi-dyktatorskich, które są ulubioną metodą rządzenia obecnego premiera, ale o byciu liderem w pozytywnym tego słowa znaczeniu, kimś kreatywnym, motywującym i budującym. Co proponuje Donald Tusk w takim ogólnym rozrachunku? Zamykanie, czystki, zwijanie i burzenie. To wszystko – nawet jeśli zgodne z życzeniem żelaznego elektoratu – to zdecydowanie za mało, żeby dać całemu narodowi, a nawet jego większości przekonanie, że ten rząd wie, po co rządzi. Tylko jeśli sami ministrowie i wszyscy, którzy obsiedli w tym roku instytucje publiczne, odpowiedzi na to pytanie nie znają, to jak wyborcy mają je znać?

 

Skarlenie

To jest źródło kryzysu tej władzy, który potęgowany jest nie tyle przez rozpalone oczekiwania, ale sposób ich przedstawienia. Te konkrety miały być tak konkretne, że konkretniej się nie da. Tempo zmian miało być tak szybkie, że szybciej nikt nie potrafi. I tak dalej, i tym podobne. Nieraz w życiu potrzeba dystansu i czasu, żeby zrozumieć, że się zostało w czymś oszukanym. To właśnie przeżywa dziś wielu wyborców koalicji 13 grudnia. To nie jest prosta sprawa, bo dysonans poznawczy bywa naprawdę ciężkim przeżyciem, ale nawet jeśli u niektórych dopiero podświadomie to zaczyna ta prawda o „Big Lie” docierać. „Wielkie kłamstwo” to zwrot używany na opisanie „rażącego zniekształcenia lub fałszywego przedstawienia prawdy, wykorzystywane głównie jako technika propagandy politycznej”. Oryginalne, niemieckie wyrażenie „große Lüge” zostało po raz pierwszy użyte przez Adolfa Hitlera w jego książce „Mein Kampf”, aby opisać, jak można nakłonić ludzi do uwierzenia w tak kolosalne kłamstwo, ponieważ nie uwierzyliby, że ktoś „mógłby mieć czelność tak haniebnie zniekształcać prawdę”. Pisał o tym w kontekście oskarżania Żydów, ale jak pokazała historia – sam umiejętnie tę metodę wykorzystał. To określenie jest używane również współcześnie na określenie działań, które nie są tożsame z tym, co robił Adolf Hitler, jednak bazują na podobnym założeniu, że wystarczy czasem odpowiednio wielkie kłamstwo, żeby wielu je „kupiło”, nie wierząc, że można aż tak kłamać. To „wielkie kłamstwo” ma jednak jedną podstawową wadę – ma krótkie nogi. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe