Zadymienie w kabinie. LOT zawrócił maszynę do Warszawy
Co musisz wiedzieć?
- Powodem zawrócenia samolotu był zapłon baterii telefonu jednego z pasażerów. Urządzenia z uszkodzonymi akumulatorami mogą stanowić realne zagrożenie na pokładzie
- Załoga skutecznie opanowała sytuację, korzystając z gaśnicy zgodnie z procedurami bezpieczeństwa
- Lądowanie odbyło się w trybie normalnym, mimo wcześniejszego zadymienia
- Nikt nie został ranny, a pasażerowie kontynuowali podróż innym samolotem po około 40 minutach od powrotu
Niebezpieczny incydent na pokładzie samolotu
Do incydentu doszło krótko po starcie, kiedy maszyna znajdowała się w okolicach Ostrowca Świętokrzyskiego. Lądowanie odbyło się jednak nie w trybie awaryjnym, lecz standardowym - załoga zdołała wcześniej opanować sytuację.
Według relacji przekazanych TVN24, uwagę pasażerów zwrócił nagle mężczyzna biegnący przez samolot z „płonącym telefonem, z którego wydobywał się dym”. Urządzenie zostało błyskawicznie ugaszone i włożone do pojemnika z wodą, gdzie miało się schłodzić. Po wylądowaniu sprzęt przejęli strażacy czekający przy wyznaczonym stanowisku.
Rzecznik LOT-u Krzysztof Moczulski wyjaśnił powód powrotu samolotu:
„Na pokładzie doszło do zadymienia spowodowanego przez awarię baterii urządzenia elektronicznego jednego z pasażerów. Załoga, zgodnie z procedurą, użyła gaśnicy i zneutralizowała dym”.
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Komunikat dla mieszkańców Gdańska
- Ważne doniesienia ws. granicy. Komunikat MSWiA i Straży Granicznej
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Utrudnienia na kolei. "Uszkodzenie szyny poprzez detonację ładunku wybuchowego
Zapadła decyzja o przerwaniu lotu
Jeden z pasażerów opowiadał, że działania podjęto natychmiast, a później zapadła decyzja o przerwaniu lotu. Jak mówił: „Gdy zapalił się telefon, załoga bardzo sprawnie przystąpiła do gaszenia go. Następnie kapitan podjął decyzję o powrocie do Warszawy, ze względu na potencjalne niebezpieczeństwo oraz zużycie środków gaśniczych”.
Po lądowaniu samolot podjechał w miejsce, gdzie czekały wozy strażackie.




