Tadeusz Płużański: Rząd Olszewskiego. Czyja będzie Polska?
Jan Olszewski, urodzony 20 sierpnia 1930 r. w Warszawie, w kolejarskiej i patriotycznej rodzinie, był żołnierzem Szarych Szeregów i Powstania Warszawskiego. Po zakończeniu II wojny światowej nadal pracował na rzecz niepodległości Polski. Chciał pójść do lasu, do antykomunistycznej partyzantki - tak zrobił jego przyjaciel i... zginął. Olszewski chyba do końca życia żałował, że źle wybrał. A wybrał studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Dzięki temu, że przeżył, mógł potem - jako mecenas - ratować innych opozycjonistów.
Jan Olszewski
Najpierw pomagał w komitecie wyborczym jedynej dopuszczonej przez komunistów legalnej opozycji, Polskiego Stronnictwa Ludowego Stanisława Mikołajczyka, startującego przeciw namiestnikowi Moskwy – Bierutowi.
Po 1956 r. mec. Olszewski działał w organizacjach opozycyjnych. Przede wszystkim jednak w procesach politycznych skutecznie bronił tak różnych ludzi jak Adam Michnik, Melchior Wańkowicz czy Janusz Szpotański. Angażował się w pracę Solidarności, a także reprezentował przed sądami jej liderów. Co nie mniej istotne: był oskarżycielem posiłkowym w sprawie zabójstwa błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki.
I przyszedł okrągły stół, a w jego wyniku PRL-bis. Dziś chyba zapominamy, że to nie rząd Tadeusza Mazowieckiego, ale Jana Olszewskiego był pierwszym niekomunistycznym gabinetem po 1989 r. Ale też po 1939 r. - od tragicznej chwili utraty przez Polskę niepodległości. Premier próbował walczyć z grubą kreską Mazowieckiego, przeprowadzić dekomunizację i lustrację. Ujawnienie agentów komunistycznej bezpieki skończyło się obaleniem rządu. W myśl znamiennych, acz zapomnianych dziś słów towarzysza generała Wojciecha Jaruzelskiego: „Nie tak się umawialiśmy”. Jak to lapidarne - przyznają Państwo - określenie czerwonego dyktatora rozumieć? Śpieszę wyjaśnić. Słowa Ślepowrona oznaczały dogadanie przy okrągłym stole między komunistami betonowymi (takimi jak Jaruzelski, Kiszczak, czy Urban) a komunistami rewizjonistami (np. Michnik, Geremek). Czyli najprościej: żadnych rozliczeń.
Nocna Zmiana
Spiski polityków 4 czerwca 1992 r. i nocne głosowanie zyskały miano "Nocnej Zmiany". Był to haniebny powrót do zmowy pseudosolidarnościowych elit z komunistami. Przewrót polityczny, zamach stanu.
„Kiedy mówiłem o dekomunizacji, kiedy polemizowałem z teorią «grubej kreski» miałem zawsze w pamięci ten problem. I kiedy objąłem funkcję premiera, wiedziałem, że mój rząd musi się z nim zmierzyć” – mówił Jan Olszewski w pamiętnym przemówieniu w Sejmie, w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r. Tym samym, które zawiera słynną puentę: „Chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem, (…) że wtedy, kiedy to się wreszcie skończy – będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy. I tego wam – panie posłanki i panowie posłowie, życzę po tym głosowaniu”.
Dziś nasz kraj z mozołem wydobywa się z postkomunizmu. A postać premiera Jana Olszewskiego – niezłomnego opozycjonisty, ideowego premiera, męża stanu, a prywatnie dobrego i skromnego człowieka, powinna być wzorem dla przyszłych pokoleń.