Zabójstwo lekarza w Krakowie. Nowe informacje

Dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie Marcin Jędrychowski poinformował, że napastnikiem był pacjent niezadowolony z przebiegu leczenia. Następnie ujawniono, że był nim funkcjonariusz Służby Więziennej. W środę prokuratura przedstawiła mu zarzuty zabójstwa lekarza i usiłowania naruszenia czynności narządów ciała pielęgniarki nożem. Sąd aresztował go na trzy miesiące.
- "Żegnamy się". Smutny komunikat wrocławskiego zoo
- Niemcy w tarapatach. Tapinoma magnum sieją spustoszenie
- Polski dyplomata zapewnia niemieckie media, że Polska realizuje zobowiązania unijnej polityki migracyjnej
- Krach zielonej energii w Niemczech. Renesans energii z węgla
- Miliony metrów sześciennych gazu. Polska rusza z wydobyciem
- Komunikat dla mieszkańców Krakowa i turystów
- "Może warto być bardziej ogarniętą". Burza po emisji popularnego programu TVN
- Komunikat dla mieszkańców Krakowa
- "Nie zbliżajcie się". Komunikat poznańskiego zoo
- Niemieckie pieniądze i kult "niemieckiego dziedzictwa" na zachodzie Polski
Zabójstwo lekarza w Krakowie. Nowe informacje
Jarosławowi W. zdarzało się na zmianie bez potrzeby odbezpieczać broń. Wiele razy zaniedbywał swoje obowiązki. System zawiódł. Nie powinien pozwolić takiemu człowiekowi na pełnienie służby
– czytamy w Wirtualnej Polsce słowa jednego z byłych przełożonych mężczyzny.
Jarosław W. pracował w Służbie Więziennej od 2020 r. Początkowo w zakładzie karnym we Wronkach, a przez ostatnie 1,5 roku w areszcie śledczym w Katowicach.
Służba otrzymywała sygnały o zachowaniach tego funkcjonariusza, które powinny były wzbudzić niepokój
– mówiła wiceminister sprawiedliwości Maria Ejchart. Jak tłumaczyła, wątpliwości resortu budzi sposób przekazywania dokumentacji między jednostkami, a także to, czy właściwie przeprowadzono badania medycyny pracy, na podstawie których dopuszczono go do służby.
"Coś z nim było nie tak"
Wiele osób w areszcie wiedziało, że jest z nim coś nie tak. Sam pisałem notatkę służbową, gdy na posterunku zaczął się bawić bronią. A to nie była jednorazowa sytuacja
– mówi anonimowy rozmówca Wirtualnej Polski, pełniący funkcję jednego z przełożonych aresztowanego mężczyzny.
Rozmówca opowiada, jak podczas pracy z oskarżonym funkcjonariuszem zdał sobie sprawę, że z mężczyzną jest coś nie tak.
Dostał np. polecenie: "zanieś te notatki do danego pokoju i weź klucze na inny oddział". Po godzinie wrócił i powiedział, że zapomniał, co miał zrobić. Jak miał załatwić jedną rzecz, jeszcze dawał radę, ale kiedy dostawał więcej obowiązków, już się gubił
– mówi.
Problemy z odbezpieczoną bronią
Na posterunkach uzbrojonych służba jest pełniona przez dwie godziny. Po tym czasie Jarosław W. schodził z danego posterunku i szedł na inny. Funkcjonariusz może się poruszać po terenie jednostki z bronią tylko w obecności dowódcy zmiany lub jego zastępcy. A kiedy wchodzi na uzbrojony posterunek, jest zamykany z zewnątrz. Pewnego razu w czasie przeprowadzania go na inny posterunek zobaczyłem, że ma odbezpieczoną broń. Na pytanie, dlaczego tak jest, odpowiedział "nie wiem"
– odpowiada na pytania dziennikarzy Wirtualnej Polski rozmówca. Sytuacja powtarzała się kilkukrotnie, lecz wciąż nakazywano jedynie "obserwację". Po pół roku służby wskutek powtarzających się podobnych zachowań Jarosława odsunięto od broni. Pilnował porządku na spacerniaku, lecz tam też sobie nie radził – potrafił zostawić tam osadzonych i zniknąć lub zapomnieć zamknąć spacerniak – relacjonuje rozmówca.
Odpowiedź rzecznika
Wirtualna Polska zwróciła się do Służby Więziennej z pytaniami dotyczącymi zachowania ich byłego funkcjonariusza.
Dyrektor jednostki dostał informacje o nietypowym zachowaniu funkcjonariusza i w tym samym dniu skierował go na konsultację psychologiczną. Z tym że funkcjonariusz już dzień wcześniej przebywał na urlopie wypoczynkowym. Konsultacja miała się odbyć niezwłocznie po jego powrocie z urlopu. Nie mogę udzielić więcej informacji, sprawę bada prokuratura
– powiedziała Wirtualnej Polsce rzeczniczka prasowa dyrektora generalnego Służby Więziennej ppłk Arleta Pęconek.