Marek Budzisz: Ptica Feniks i Putin

Obserwatorzy zwracają też uwagę na, skrótowo to ujmując, „roboczy” i rodzinny charakter zaprzysiężenia. Putin, co można było zobaczyć na rozstawionych telebimach pracował w swoim gabinecie, po czym w pewnej chwili wziął z oparcia krzesła marynarkę i poszedł składać prezydencką przysięgę. Przekaz jest dość oczywisty – ciężko pracujący ojciec Putin, na chwilę tylko odrywa się od swoich obowiązków, aby przysięgać na konstytucję. Ale na głębszym poziomie zawarto tam, tak przypuszczam, nawiązanie do tradycji dworu carskiego a szczególnie znanego ze swej sumienności i pracowitości Mikołaja I. Bo i wówczas Rosja miała swoich ministrów, później i swego premiera – kanclerza, ale nie miała rządu. Faktycznym premierem był On-car, spotykający się z „resortowymi” ministrami, wydający im zalecenia – rozkazy i rozliczający z ich realizacji. A przy tym Mikołaj pracował po kilkanaście godzin na dobę, czytając wszystkie raporty i korespondencję (donosów nie wyłączając), osobiście rozmawiając z wezwanymi urzędnikami, pilnując spraw imperium.
Ale to nie jedyne analogie do czasów panowania Mikołaja. Inne też się nasuwają. Przede wszystkim, dlatego, że na uroczystość zaprzysiężenia zaproszono i to dość licznie tzw. zwykłych ludzi. Nie mam tutaj na myśli moskiewskich przechodniów, chodzi raczej o starannie dobranych aktywistów i wolontariuszy kampanii, ale dotychczas sale kremlowskie, w których odbywała się inauguracja zapełniali przede wszystkim oficjele, zatem obecność tamże „czynnika społecznego” jest pewną nowością. I znów narzuca się odniesienie do słynnej triady ideologicznej sformułowanej przez ministra Uwarowa za czasów rządów Mikołaja I tj. Samodzierżawie – Prawosławie – Narodowość. W Polsce ten ostatni człon często błędnie rozumie się, jako odwołanie do czynnika narodowego, czyli rosyjskiego. Nic bardziej mylnego, chodzi raczej o ludowość, czyli bezpośredni kontakt władcy z prostym ludem, mieszkańcami jego wieloetnicznego imperium. I kiedy dziś czyta się np. wystąpienia głównego ideologa Kremla Surkowa, który pisze o kształtowaniu się w Europie, ale również w Rosji nowej formy „cyfrowej dyktatury” uzasadniającej atrofię pośrednich ciał przedstawicielskich, takich jak parlament, bo stają się one w dobie nowoczesnych cyfrowych rozwiązań zbędne, bo przecież ludzie mogą swoją opinię wyrażać on-line, nie posiłkując się w tym celu okresowo wybieranymi przedstawicielami to trudno się oprzeć wrażeniu, że taka formuła nowoczesnego bonapartyzmu (w odwołaniu do posiłkowania się plebiscytami przez Napoleona III we Francji za czasów Cesarstwa) może być włodarzom Kremla bliska.
Kiedy się słucha tekstu wystąpienia inauguracyjnego Putina, to nie sposób oprzeć się wrażeniu, że brzmią w nim echa artykułów Surkowa. Generalnie wystąpienie było krótkie, (co pozytywne) i dobrze napisane. Gdybyśmy nie wiedzieli, że wygłaszane jest na Kremlu, to można byłoby powiedzieć, że było to ciekawe, zwarte i logiczne wystąpienie konserwatywnego lidera. Warto odnotować, że nie zawierało ono żadnych odniesień do kwestii ustrojowych, raczej Putin odnosił się do historii Rosji, mówiąc o tym, że jego kraj już wiele razy przezwyciężał okresy smuty i niczym Feniks odradzał się i zadziwiał świat swą siłą i krasą. Mówił też o ciężarze obowiązków względem historii, opatrzności i przyszłych pokoleń. O potrzebie jedności i narodowej zgody. O tym, że nie rezygnując z utrzymania swej pozycji, zarówno w krajach, w których, jak się wyraził Rosja „już tę pozycję ma” jak i na świecie, teraz trzeba koncentrować się na problemach wewnętrznych. Ale wspomniał też, że Rosja zrozumiała, iż całe jej piękno i siła zawarte jest w jej tożsamości. Choć tu trzeba zwrócić uwagę na to, że rosyjskie sformułowanie, którego użył Putin – самобытность ma znacznie szerszy kontekst, bo odwołuje się do szczególności, wyjątkowości, ale też samotności i odrębności Rosji we współczesnym świecie i w historii. I wreszcie mówiąc o kwestiach, nazwijmy to, ustrojowych powiedział, że „w harmonijnym zjednoczeniu wolnego obywatela, odpowiedzialnego społeczeństwa obywatelskiego i silnego oraz sprawnego demokratycznego państwa zawarte widzę solidne podstawy rozwoju Rosji”. Nie jest to wizja tradycyjnego europejskiego trójpodziału władz, raczej nawiązanie do koncepcji suwerennej demokracji, czy znów tradycji samodzierżawia, w której władza czerpała swe uzasadnienie przecież nie z wyborów i konkurencji na rynku idei.
Wczoraj również Rosjanie poznali nazwisko nowego premiera, co nie było nowością, bo i wcześniej zaraz po inauguracji było ono ogłaszane. Tym razem jednak jednocześnie Putin ogłosił swój program na nową kadencję (nowe majowe ukazy), a kandydat na premiera, Miedwiediew, w trakcie spotkania z kierującym Dumą Wołoszynem, przedstawił swe propozycje wicepremierów. I tu jest kilka niespodzianek, na które trzeba zwrócić uwagę. Zacznijmy od tego, kto odszedł. Po pierwsze nie ma w gronie wicepremierów Dmitrija Rogozina, kremlowskiego arcyjastrzębia nadzorującego rosyjski kompleks wojskowo – przemysłowy oraz sektor kosmiczny, a przy tym zwolennika zaprowadzenia zdecydowanych, by nie rzec radykalnych porządków z nieposłusznymi byłymi sowieckimi republikami. Przestali być wicepremierami Szuwałow i Chłoponin, dwaj bogacze w rosyjskim rządzie, od zawsze deklarujący najwyższe dochody, a przy tym uwikłani w dość niejasne powiązania z będącymi na celowniku amerykańskim rosyjskimi oligarchami – Deripaską, Abramowiczem, Usmanowem. Zdymisjonowany, a roztropniej powiedzieć, oddelegowany do innych zadań, został też Sergiej Prichodźko, tajemnicza szara- eminencja, szef aparatu administracyjnego rządu, o którym stało się głośno po tym, jak bloger Nawalny ujawnił film i rewelacje Nastii Rybki (pani nie najcięższych obyczajów) o wspólnym rozrywkowo – politycznym rejsie Prichodźki i Deripaski na jachcie tego ostatniego. Warto odnotować, że bohaterem demaskatorskiego filmu Nawalnego był też Szuwałow. Odchodzi również Dworkowicz, w następstwie, jak można przypuszczać zbyt bliskich związków z aresztowanymi niedawno braćmi Magomiedowymi.
Nominacje są równie ciekawe. Wicepremierem będzie dotychczasowy minister finansów (utrzyma tę tekę) Siulianow. Tekę (jedną z dziewięciu) wicepremiera dostanie również Tatiana Golikowa, która dotychczas kierowała rosyjskim odpowiednikiem NIK i znana była z wielu niezwykle krytycznych wobec rosyjskiej biurokracji (jej sprawności, ale również uczciwości) raportów i wypowiedzi. Golikowa ma nadzorować trzy z dwunastu kluczowych programów IV kadencji Putina – demograficzny, ochrony zdrowia i edukacyjny. W miejsce Rogozina mianowano dotychczasowego wiceministra obrony – Borisowa. Będąc zastępcą Szojgu odpowiadał on za relacje z firmami zbrojeniowymi i jak ostatnio poinformowano sprawnie, bo w 85 %, doprowadził do podpisania umów na 2018 rok. Ten były wojskowy (odszedł ze służby w stopniu pułkownika) ma pilnować tego, aby program modernizacji armii, a raczej cięcia w tym programie (w ostatnim roku o 20 % w tym ma być podobnie) nie wywołały buntu w niezwykle wpływowym rosyjskim sektorze wojskowo – przemysłowym.
Rosyjscy eksperci, analizujący trwającą tam, od co najmniej roku, dyskusję na temat polityki ekonomicznej przyszłego rządu zwracają uwagę na to, że niewiele się póki, co mówi o przyszłości Andrieja Biełousowa, w poprzedniej kadencji, doradcy Putina ds. ekonomicznych. Był on zwolennikiem aktywnego angażowania się państwa w programy pobudzania wzrostu gospodarczego i w tym względzie ścierał się ze zwolennikami „makroekonomicznej stabilizacji”, nazywanymi też liberałami. Mówi się, że może on zająć miejsce Golikowej, czyli zająć się kontrolowaniem władzy. Gdyby ten scenariusz się potwierdził to świadczyłoby to o triumfie koncepcji stabilizacyjnych. Rząd w takiej sytuacji kontynuował będzie politykę, której autorem jest minister, a dziś już prawie wicepremier Siulianow, Bank Centralny pod kierownictwem Elwiry Nabiulliny niechętnie będzie obniżał stopy procentowe i przede wszystkim walczył będzie o niską inflację i uzdrowienie rosyjskiego sektora bankowego. Czyli jednym słowem dotychczasowa polityka gospodarcza w wymiarze makroekonomicznym będzie kontynuowana a Rosjan czekają zapowiadane zarówno przez rząd (Miedwiediew), jak i wpływowych doradców (Kudrin) seria ambitnych, ale społecznie bolesnych reform. I stąd zapewne w inauguracyjnym wystąpieniu Putina tyle odwołań do jedności, wspólnoty, konieczności „pójścia naprzód”, i metafora Feniksa – Rosji, które odrodził się z jelcynowskich popiołów, (choć ten proces jest jeszcze w toku) i zadziwi świat. Zobaczymy.