Paweł Janowski: Plastynowanie gotówkowe

W początkowej fazie procesu kandydata poddaje się kąpieli w młodzieżówce partyjnej, potem trochę moczymy w acetonie schłodzonym do temperatury minus 25 stopni Celsjusza. Powoduje to całkowite pozbawienie wszelkich walorów wewnętrznych, odklejenie od rzeczywistości. Kasa, jako rozpuszczalnik odpowiedzialności, kolejno zastępujący dobre odruchy i wodę, rozpuszcza je w tkankach i z nich wypłukuje. W kolejnej fazie odpowiednie intensywne motywatory walutowe wypłukują uczciwość, skromność, służebność i patriotyzm. Żeby kandydat był idealny, należy przechowywać go w zbiornikach próżniowych, willach otoczonych przystrzyżonym płotem i mieć nieustannie włączony TVN, dzięki czemu zostaje on poddany procesowi wysysania resztek niezależności. W myśleniu, planowaniu, działaniu.
Tym sposobem uzyskuje się efekt deficytu objętości i zanikanie planów na przyszłość. W dalszym procesie plastynacji kandydaci pod dużym ciśnieniem są nasączani ideami marksizmu, trockizmu, brukselizmu, spinellizmu i innymi podobnymi substancjami. Po zakończeniu procesu nasączania komórek, zależnie od zastosowanej żywicy polimerowej, utwardza się ich w przekonaniach przez podgrzewanie próżności, ambicji i bilety do cyrku. Aby finalnie był gotowy do wyjścia na ulicę i startu w wyborach, koloruje się go barwnikami o utajnionym składzie. Potem można już go używać o każdej porze dnia, w deszczu i słońcu, na wschodzie i zachodzie, raczej później niż wcześniej. Budzi się raczej po południu, bo lubi sobie podrzemać.
Każdy z nich staje się wysoce wydajnym miłośnikiem mebli z Ikei, żyrandoli pałacowych i wiat autobusowych. Jak przychodzą z wizytą, to mają ze sobą ławki, krzesła, fotele bujane albo leżaki plażowe. Jak poprosisz o pomoc, to sypią groszem. Najchętniej drobniakami. Zapalą z tobą cygara, wypiją 12-letnią whisky, przegryzą kawiorkiem oraz koniecznie sushi.
Kandydaci są wystrugani elegancko, pomalowani nowocześnie farbą szybkoschnącą. Oczywiście w kolorze oczu Jana Klaudiusza Junckera. W klapie mają wiązankę Róży Luksemburg. Błękit jaśnieje z ławek, irytacja w przechodniach, a nadzieja w kandydatach. Nie muszą się wysilać, bo wszystko za nich Niemcy zrobią. Nie martwią się o przyszłość, a przeszłość mają spakowaną w teczkach i na wyciągach. Cieszmy się więc ze splastynowanych kandydatów. Są szyci na miarę. Na miarę naszych możliwości i potrzeb ukochanej partii.
Dr Paweł Janowski
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (25/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.