Marek Jan Chodakiewicz dla "TS": 1918 rok jako hasło do pogromów

Właśnie taki obraz Polski i Polaków dominuje na Zachodzie. Czyja to wina? Jest to wina przede wszystkim polskich naukowców, którzy do tej pory nie wyprodukowali serii makrografii, studiów lokalnych, opisujących akty antyżydowskiej przemocy w ich miejscowym, regionalnym, krajowym i międzynarodowym kontekście. Boją się, brak im wyobraźni czy po prostu leniuchy – to państwo powinni dociekać, bowiem to podatnik płaci ich pensje i utrzymuje ich placówki. Tak jest, wina jest wybitnie polska, bo Polacy zaniedbali swoją historię w czasie komunistycznej okupacji (co jest zrozumiałe) i po niej (wstyd!).
Nie można przecież dziwić się, że lewak Hagen taką antypolską narrację utrwala. Jest on również autorem śmiałej tezy, że zamieszki – pardon: „pogrom” – we Lwowie w listopadzie 1918 r. to było preludium do Holocaustu. Tezę tę powtórzył Piotr Wróbel, który z Żydowskiego Instytutu Historycznego niestety wskoczył na katedrę polską ufundowaną przez Polonię w University of Toronto. Polonia płacze do dziś na taką grossjadę.
Hagen i jego epigoni zupełnie ignorują znacznie większe rzezie Żydów i innych. Machina masowych mordów ruszyła w Europie wraz z wybuchem I wojny światowej. Zaczęli Niemcy w sierpniu 1914 r., atakując, niszcząc i rabując wcześniej opuszczone przez Rosjan i nie bronione nadgraniczne miasta Kalisz i Częstochowa. Ofiarami padło kilkaset osób wśród ludności cywilnej, a wśród nich wielu rozstrzelanych jako fałszywie podejrzani o działania partyzanckie. Dopiero potem zaczęły się dobrze opisane i powszechnie znane niemieckie zbrodnie na Belgach i Francuzach. W Polsce podobne zbrodnie armia niemiecka popełniała – choć sporadycznie – na ludności cywilnej przez cały czas okupacji, a w tym nawet po zakończeniu wojny. Na przykład 16 listopada 1918 r. miało miejsce wymordowanie 44 Polaków w Międzyrzecu Podlaskim.
W Galicji doszło do zabijania cywilów już we wrześniu 1914 r. Dotyczy to głównie pogromów na Żydach, których dopuściły się wojska rosyjskie we Lwowie i Przemyślu. Zginęło kilkadziesiąt osób, z czego nieliczni chrześcijanie. Podczas wycofywania się wojsk carskich ponad rok później doszło już do około 100 pogromów. Odbiwszy Galicję w ramach ofensywy w październiku 1915 r., aby ukarać podejrzanych o zdradę i moskalofilizm, Austriacy powiesili kilkaset osób, a około kilkadziesiąt tysięcy deportowali do obozów koncentracyjnych. Tylko w jednym z nich, Talerhof pod Grazem, uwięziono prawie 20 000 ludzi. Wśród ofiar zemsty austriackiej przeważali Rusini, a głównie Łemkowie. Zresztą jeszcze krwawiej habsburskie wojska poczynały sobie w podbitej Serbii, gdzie na północnym zachodzie zabito około 3 000 osób ludności cywilnej.
W latach 1917-1921 w imperium rosyjskim podczas rewolucji i wojny domowej wymordowano miliony ludzi. Mimo tego straszliwe pogromy, których żniwem było od 50 000 do 100 000 Żydów, charakteryzowały niemal wszystkie rewolucyjne i kontrrewolucyjne działania militarne. Według ostatnich rosyjskich badań, ukraińskie, rosyjskie i białoruskie oddziały zarówno nacjonalistyczne, jak i komunistyczne (a w tym i Armia Czerwona), zamordowały przynajmniej 100 000 Żydów. Twierdzenie, że Polacy są odpowiedzialni za 2,6 procent ofiar jest fałszywe, co wykazała amerykańska misja Henry'ego Morgenthaua, którego wysłano do Polski w 1919 r., aby zbadać rzekome masowe rzezie i ekscesy antyżydowskie. Misja Morgenthaua ustaliła, że śmiertelnych żydowskich ofiar przemocy było około 280.
Zapisano całe tomiszcza o „polskim antysemityzmie” i „pogromach” 1918 r. Właściwie nie ma na ten temat mikrostudiów, a więc temat pozostaje gruntownie niezbadany. Postaramy się ten trend odwrócić niebawem.
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 1 lipca 2018
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (27/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.