Ryszard Czarnecki: Jestem staroświecki i lubię „po bożemu”

Dziś w Toruniu żużlowe święto - SEC czyli Speedway European Championship czyli Indywidualne Mistrzostwa Europy na żużlu . Odbędą się one - już po raz czwarty z rzędu, poczynając od roku 2016-pod moim patronatem honorowym. Z tej okazji dziś zamiast tekstu czy wywiadu stricte politycznego proponuje Państwu lekturę rozmowy ze mną, jaka przeprowadził redaktor Wojciech Koerber. Ukazała się ona w popularnym, branżowym portalu żużlowym „pobandzie.pl”. Życzę miłej lektury i dużo emocji w związku z dzisiejszymi zawodami o tytuł mistrza Starego Kontynentu w Polsce, w Toruniu.
/ pixabay.com
Europoseł Ryszard Czarnecki, mecenas polskiego i światowego żużla, ma już na tegorocznym liczniku tysiące kilometrów, które pokonał w pogoni za sportową pasją. Ma też swoich torowych ulubieńców, spostrzeżenia, krytyczne uwagi. No i odsłania przed nami rodzinne tradycje…
Czy europoseł Czarnecki zna słowo – urlop? Bo z tego, co obserwuję, to niekoniecznie…
Akurat poprzedni weekend rzeczywiście miałem absorbujący. W sobotę wieczorem byłem w przedmeczowym i pomeczowym studiu Polsatu w związku z meczem siatkarzy Polski i Rosji w Lidze Narodów, stamtąd, po chyba trzech godzinach snu, udałem przez Jasną Górę do Leszna na finał IMP. Z kolei z Leszna wróciłem przed godz. 3 w nocy, by wczesnym rankiem biec już na audycję radiową. 
To co z tym urlopem?
W tym roku na pewno nie będzie. Mamy, że tak powiem, dyspozycję, by odpuścić urlopy na rzecz kampanii wyborczej. Ale w zeszłym roku udało się pojechać z żoną na parę godzin.
Na parę godzin?! A to dobre, pasuje mi do takiego pracoholika, jak Pan.
Boże, co ja mówię. Na parę dni! Pardon – przejęzyczenie, podświadomość albo zmęczenie.
Szkoda, byłby to hit, choć pewnie nie recepta na udane pożycie małżeńskie. Wyskoczyć z żoną na urlop na parę godzin… Brzmi zabawnie.
Nie, nie. Pojechaliśmy do Indii. Podróż życia, ciekawy, wyjątkowy kraj.
A kiedy zamierza Pan zwolnić?
Panie redaktorze, decyzja została już podjęta. Otóż stanowczo zamierzam zwolnić po śmierci.
No ale żużel to co innego. Tu nie ma co odpuszczać. Jak wrażenia po leszczyńskim finale IMP?
Ja przede wszystkim nie ukrywam, że bardzo cenię sobie w sporcie romantyzm. Zatem gdy zawodnik wygrywa w wieku 35 lat swój pierwszy turniej Grand Prix, a później sięga po tytuł mistrza Polski, objeżdżając aktualnego wicemistrza świata i wicemistrza sprzed lat dwóch, gdy dołącza do panteonu legend, to ja się bardzo cieszę. Tym bardziej, że za faworyta turnieju uchodził Bartek Zmarzlik. W moim biurze poselskim wiszą plastrony dwóch zawodników: Kołodzieja właśnie i Jarosława Hampela. Zatem mam do Janusza sentyment. Gdy wygrywa, to bardzo mnie to raduje, zresztą nie jestem jedyny. To widać i czuć, że Kołodziej uchodzi za bardzo lubianego zawodnika. Nawet gdy odchodził z Leszna, to w taki sposób, że nie było żadnych kontrowersji. To też umiejętność w życiu.
Marek Cieślak nie zabrał jednak mistrza Polski do Togliatti, zresztą już dużo wcześniej musiał wytypować kadrę. Inna sprawa, że Kołodziej zdobywał swoje cztery tytuły w Tarnowie (dwa) i Lesznie (dwa), a więc w domu. A Togliatti domem nie jest.
Pewnie nikt nie sądzi, że Kołodziej zostanie mistrzem świata.
Muszę przerwać. Otóż liczby go bronią… Przecież, jak Pan wspomniał, Janusz wygrał praską Grand Prix, a historia pokazuje, że w ostatnich 15 latach aż dziewięciu zwycięzców z Markety sięgało później po tytuł. Zresztą mogło być ich więcej, bo przecież w 2017 roku Jasona Doyle’a złota pozbawiła tylko kontuzja.
Statystyka, statystyka, niemniej Janusz nie jest raczej typem Hancocka, który regularnie zwyciężał po czterdziestce. Ale to zawodnik, który potrafi błysnąć. Taki jego urok. To tylko dodaje dyscyplinie kolorków. 
A kogo Pan by zabrał do Togliatti?
Lubię Marka Cieślaka, mimo jego niewyparzonej gęby, więc nigdy nie będę publicznie jego wyborów kwestionował. Myślę, że są dość racjonalne.  
Ale Pana na Togliatti nie powołał…
Bo ja się szykuję do Tauron SEC 2019 na Motoarenie. Ta impreza odbędzie się pod moim patronatem, 27 lipca, ale już w poniedziałek muszę być na konferencji prasowej w Toruniu. Z kolei dzień po rundzie IME będę już we Wrocławiu na pojedynku Betard Sparty z jadącym sensacyjnie MrGarden GKM-em Grudziądz. Nota bene, mój dziadek Henryk Karol Czarnecki był za czasów II Rzeczypospolitej dyrektorem teatru w Grudziądzu. Bo u mnie w rodzinie wszyscy pierworodni otrzymywali imię Henryk. Dopiero moja mama przeforsowała Ryszarda, ale tata odbił na swoje w obronie tradycji rodzinnej na moim chrzcie, gdzie dostałem imiona Henri Richard. Tak właśnie, bo chrzczony byłem w Belgii.
Mnie z Grudziądzem kojarzy się żartobliwe przekomarzanie Piotra Barona z Artiomem Łagutą po ostatnim meczu Fogo Unii i GKM-u w Lesznie. Mianowicie Rosjanin powiedział menedżerowi tak: „Dajcie nam tych dwóch juniorów i zobaczymy wtedy, jaki będzie wynik.” Prawda, że powstałby niezły dream team w Grudziądzu?
Przy czym oddać ich nie można. Leszno wieki na takich juniorów pracowało. Trzeba docenić Jankesa i cały ich system. Bądźmy uczciwi.  
Bądźmy! Ma Pan rację. A Speedway of Nations, ten cały SoN, uważa Pan za udanego syna Międzynarodowej Federacji Motocyklowej czy może za bękarta?
Ja jestem staroświecki i uważam, że powinno być „po Bożemu”. To znaczy byłem za utrzymaniem Drużynowego Pucharu Świata i dodaniem do nich mistrzostw świata par, jak to drzewiej bywało. Byłoby to dużo bardziej rozsądne i zgodne z tradycją, którą ludzie jeszcze pamiętają. A jeśli nie pamiętają, to mogliby sobie o niej poczytać. Zresztą, rok temu we Wrocławiu kibice nie do końca ten pomysł kupili, choć Andrzej (Rusko – WoK) z Krysią (Kloc) starali się promować imprezę, słusznie zresztą, jako mistrzostwa świata par. 
A może trzeba by stworzyć duet ze Zmarzlika i Pawlickiego? Byłoby więcej walki…
Ha, pamiętam zeszłoroczny mecz Polska – Szwecja w Częstochowie, pod moim patronatem. Nie tylko wysokie zwycięstwo Polaków, ale też, że Marek Cieślak przed wrocławskim Speedway of Nations tasował wtedy parami, próbował różnych ustawień, ale na koniec uznał, że Bartek, choć świetny zawodnik, musi poczekać. 
A ja uważam, że nie trzeba się kochać poza torem, tylko muszą jechać najszybsi. Bo jeśli rzeczywiście są tacy szybcy, to sobie sami poradzą. Pedersen i Jepsen Jensen tylko na siebie warczą, ale ostatnio w Lublinie byli najlepszą falubazową parą na torze. Zdobyli 13 punktów na 15 możliwych. Zresztą Nielsen z Gundersenem też byli bardziej rywalami niż partnerami, a jednak do spółki sięgnęli po pięć tytułów MŚP z rzędu (1985-89). Poza tym plastron z narodowymi embletami, i wspólny cel, zbliżają.
Jasne. Nie może być jeden mistrzem, a drugi tylko czeladnikiem. Wtedy trudno o sukces.
Kto zgarnie trofeum?
Uważam, że mocni będą Rosjanie, obrońcy tytułu. Mają bardzo dobry duet, trochę dzięki polskiej lidze i polskim sponsorom. To takie odrodzenie żużla w Rosji, w pewnej mierze, pośrednio, dzięki Polakom i polskim ligom, bo czarny sport na Wschodzie nie ma takiego zaplecza, jak w Polsce. Zwracam jednak uwagę, że tak jak od dawna rywalizujemy z Rosją pod siatką, tak jeszcze pięć, dziesięć lat temu kraj ten miał na żużlu tylko Sajfutdinowa. Tymczasem teraz pojedynki Rosji z Polską stają się niemal równie prestiżowe i zacięte jak w przypadku wspomnianych siatkarzy. Zatem to nieprawda, że geografia żużla się zawęża. Choć na pewno nie rozszerza się tak dynamicznie, jak byśmy chcieli. 
Panie Ryszardzie, miło się wymienia uwagi, ale późno już. Nie trzymam dłużej.
Widzi Pan, jako że jestem właśnie w Kijowie, to u mnie już po północy. Zaczęliśmy rozmawiać w czwartek, a skończyliśmy w piątek.
To dobranoc!
Dobranoc, do zobaczenia.
Rozmawiał WOJCIECH KOERBER
 
 

 

POLECANE
CBŚP dopadło lidera gangu po latach ucieczki. Czeka go ekstradycja z ostatniej chwili
CBŚP dopadło lidera gangu po latach ucieczki. Czeka go ekstradycja

Funkcjonariusze CBŚP przy wsparciu Europolu oraz policji z Danii i Hiszpanii zatrzymali 37-letniego obywatela Danii polskiego pochodzenia. Mężczyzna od 2023 roku ukrywał się w Stanach Zjednoczonych i był poszukiwany czerwoną notą Interpolu.

Katastrofa śmigłowca pod Rzeszowem. Zginęli znani biznesmeni z ostatniej chwili
Katastrofa śmigłowca pod Rzeszowem. Zginęli znani biznesmeni

W sobotę w okolicach miejscowości Cierpisz w powiecie łańcuckim doszło do katastrofy śmigłowca. Zginęło w nim dwóch braci – to znani podkarpaccy biznesmeni, właściciele firmy SupFol.

Rząd dosypuje pieniędzy do systemu ochrony zdrowia. Znamy szczegóły pilne
Rząd dosypuje pieniędzy do systemu ochrony zdrowia. Znamy szczegóły

W weekend do NFZ trafiły setki milionów złotych, które mają zostać przeznaczone głównie na uregulowanie nadwykonań w szpitalach, w tym zabiegów ratujących życie.

KRUS wydał komunikat dla rolników z ostatniej chwili
KRUS wydał komunikat dla rolników

Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego i NFZ ruszają z akcją "Weź się zbadaj", która od 1 do 5 grudnia zachęca rolników i ich bliskich do bezpłatnych badań profilaktycznych oraz sprawdzenia praktycznych porad zdrowotnych.

Kto ma dziś większe poparcie Polaków? Odpowiedź nie spodoba się rządowi z ostatniej chwili
Kto ma dziś większe poparcie Polaków? Odpowiedź nie spodoba się rządowi

"Któremu z tych dwóch polityków ufa Pan/Pani bardziej? Premierowi Donaldowi Tuskowi czy prezydentowi Karolowi Nawrockiemu?" - takie pytanie zadano ankietowanym w sondażu przeprowadzonym dla WP.pl

Karambol na S2 pod Warszawą. Nowy komunikat z ostatniej chwili
Karambol na S2 pod Warszawą. Nowy komunikat

Na Południowej Obwodnicy Warszawy, na odcinku S2 między węzłami Konotopa i Opacz, zderzyło się osiem aut osobowych i ciężarówka. Pięć osób, w tym czworo dzieci, zostało rannych.

Poseł CDU: To była ignorancja i pycha wobec Polski z ostatniej chwili
Poseł CDU: To była ignorancja i pycha wobec Polski

W poniedziałek 1 grudnia w Berlinie odbędą się polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe - pierwsze na tak wysokim szczeblu od wielu lat. Na czele polskiej delegacji stanie premier Donald Tusk, niemiecką poprowadzi kanclerz Friedrich Merz. W spotkaniu wezmą udział również ministrowie spraw zagranicznych, obrony, finansów, energii, infrastruktury i kultury. To najszerszy format rozmów od czasu objęcia władzy przez nowy rząd w Berlinie i sygnał, że oba kraje chcą na poważnie odbudować zaufanie.

Nadchodzi serial pełen mrocznych tajemnic. Premiera budzi emocje Wiadomości
Nadchodzi serial pełen mrocznych tajemnic. Premiera budzi emocje

Platforma Prime Video oficjalnie ogłosiła datę jednej ze swoich największych premier kryminalnych. Serial „Scarpetta” trafi do widzów 11 marca 2026 roku i będzie dostępny od razu w ponad 240 krajach. Książki o słynnej patolog sądowej Kay Scarpettcie sprzedały się na świecie w ponad 120 milionach egzemplarzy, dlatego ekranizacja od lat budzi ogromne zainteresowanie.

Grafzero: Stos Heraklesa Jan M. Długosz - rozmowa z autorem z ostatniej chwili
Grafzero: "Stos Heraklesa" Jan M. Długosz - rozmowa z autorem

Grafzero vlog literacki o pierwszej książce z Wydawnictwa Centryfuga - "Stos Heraklesa" Jana M. Długosza i rozmowa z autorem o mitologii, o pisaniu książek, o Heraklesie i tym podobnych przyjemnościach.

Balony sparaliżowały ruch na lotnisku w Wilnie Wiadomości
Balony sparaliżowały ruch na lotnisku w Wilnie

Lotnisko w Wilnie, stolicy Litwy, wstrzymało w niedzielę działalność z powodu podejrzenia obecności balonów w pobliżu portu. To kolejny taki przypadek, określany przez władze Litwy jako „atak hybrydowy” ze strony Białorusi.

REKLAMA

Ryszard Czarnecki: Jestem staroświecki i lubię „po bożemu”

Dziś w Toruniu żużlowe święto - SEC czyli Speedway European Championship czyli Indywidualne Mistrzostwa Europy na żużlu . Odbędą się one - już po raz czwarty z rzędu, poczynając od roku 2016-pod moim patronatem honorowym. Z tej okazji dziś zamiast tekstu czy wywiadu stricte politycznego proponuje Państwu lekturę rozmowy ze mną, jaka przeprowadził redaktor Wojciech Koerber. Ukazała się ona w popularnym, branżowym portalu żużlowym „pobandzie.pl”. Życzę miłej lektury i dużo emocji w związku z dzisiejszymi zawodami o tytuł mistrza Starego Kontynentu w Polsce, w Toruniu.
/ pixabay.com
Europoseł Ryszard Czarnecki, mecenas polskiego i światowego żużla, ma już na tegorocznym liczniku tysiące kilometrów, które pokonał w pogoni za sportową pasją. Ma też swoich torowych ulubieńców, spostrzeżenia, krytyczne uwagi. No i odsłania przed nami rodzinne tradycje…
Czy europoseł Czarnecki zna słowo – urlop? Bo z tego, co obserwuję, to niekoniecznie…
Akurat poprzedni weekend rzeczywiście miałem absorbujący. W sobotę wieczorem byłem w przedmeczowym i pomeczowym studiu Polsatu w związku z meczem siatkarzy Polski i Rosji w Lidze Narodów, stamtąd, po chyba trzech godzinach snu, udałem przez Jasną Górę do Leszna na finał IMP. Z kolei z Leszna wróciłem przed godz. 3 w nocy, by wczesnym rankiem biec już na audycję radiową. 
To co z tym urlopem?
W tym roku na pewno nie będzie. Mamy, że tak powiem, dyspozycję, by odpuścić urlopy na rzecz kampanii wyborczej. Ale w zeszłym roku udało się pojechać z żoną na parę godzin.
Na parę godzin?! A to dobre, pasuje mi do takiego pracoholika, jak Pan.
Boże, co ja mówię. Na parę dni! Pardon – przejęzyczenie, podświadomość albo zmęczenie.
Szkoda, byłby to hit, choć pewnie nie recepta na udane pożycie małżeńskie. Wyskoczyć z żoną na urlop na parę godzin… Brzmi zabawnie.
Nie, nie. Pojechaliśmy do Indii. Podróż życia, ciekawy, wyjątkowy kraj.
A kiedy zamierza Pan zwolnić?
Panie redaktorze, decyzja została już podjęta. Otóż stanowczo zamierzam zwolnić po śmierci.
No ale żużel to co innego. Tu nie ma co odpuszczać. Jak wrażenia po leszczyńskim finale IMP?
Ja przede wszystkim nie ukrywam, że bardzo cenię sobie w sporcie romantyzm. Zatem gdy zawodnik wygrywa w wieku 35 lat swój pierwszy turniej Grand Prix, a później sięga po tytuł mistrza Polski, objeżdżając aktualnego wicemistrza świata i wicemistrza sprzed lat dwóch, gdy dołącza do panteonu legend, to ja się bardzo cieszę. Tym bardziej, że za faworyta turnieju uchodził Bartek Zmarzlik. W moim biurze poselskim wiszą plastrony dwóch zawodników: Kołodzieja właśnie i Jarosława Hampela. Zatem mam do Janusza sentyment. Gdy wygrywa, to bardzo mnie to raduje, zresztą nie jestem jedyny. To widać i czuć, że Kołodziej uchodzi za bardzo lubianego zawodnika. Nawet gdy odchodził z Leszna, to w taki sposób, że nie było żadnych kontrowersji. To też umiejętność w życiu.
Marek Cieślak nie zabrał jednak mistrza Polski do Togliatti, zresztą już dużo wcześniej musiał wytypować kadrę. Inna sprawa, że Kołodziej zdobywał swoje cztery tytuły w Tarnowie (dwa) i Lesznie (dwa), a więc w domu. A Togliatti domem nie jest.
Pewnie nikt nie sądzi, że Kołodziej zostanie mistrzem świata.
Muszę przerwać. Otóż liczby go bronią… Przecież, jak Pan wspomniał, Janusz wygrał praską Grand Prix, a historia pokazuje, że w ostatnich 15 latach aż dziewięciu zwycięzców z Markety sięgało później po tytuł. Zresztą mogło być ich więcej, bo przecież w 2017 roku Jasona Doyle’a złota pozbawiła tylko kontuzja.
Statystyka, statystyka, niemniej Janusz nie jest raczej typem Hancocka, który regularnie zwyciężał po czterdziestce. Ale to zawodnik, który potrafi błysnąć. Taki jego urok. To tylko dodaje dyscyplinie kolorków. 
A kogo Pan by zabrał do Togliatti?
Lubię Marka Cieślaka, mimo jego niewyparzonej gęby, więc nigdy nie będę publicznie jego wyborów kwestionował. Myślę, że są dość racjonalne.  
Ale Pana na Togliatti nie powołał…
Bo ja się szykuję do Tauron SEC 2019 na Motoarenie. Ta impreza odbędzie się pod moim patronatem, 27 lipca, ale już w poniedziałek muszę być na konferencji prasowej w Toruniu. Z kolei dzień po rundzie IME będę już we Wrocławiu na pojedynku Betard Sparty z jadącym sensacyjnie MrGarden GKM-em Grudziądz. Nota bene, mój dziadek Henryk Karol Czarnecki był za czasów II Rzeczypospolitej dyrektorem teatru w Grudziądzu. Bo u mnie w rodzinie wszyscy pierworodni otrzymywali imię Henryk. Dopiero moja mama przeforsowała Ryszarda, ale tata odbił na swoje w obronie tradycji rodzinnej na moim chrzcie, gdzie dostałem imiona Henri Richard. Tak właśnie, bo chrzczony byłem w Belgii.
Mnie z Grudziądzem kojarzy się żartobliwe przekomarzanie Piotra Barona z Artiomem Łagutą po ostatnim meczu Fogo Unii i GKM-u w Lesznie. Mianowicie Rosjanin powiedział menedżerowi tak: „Dajcie nam tych dwóch juniorów i zobaczymy wtedy, jaki będzie wynik.” Prawda, że powstałby niezły dream team w Grudziądzu?
Przy czym oddać ich nie można. Leszno wieki na takich juniorów pracowało. Trzeba docenić Jankesa i cały ich system. Bądźmy uczciwi.  
Bądźmy! Ma Pan rację. A Speedway of Nations, ten cały SoN, uważa Pan za udanego syna Międzynarodowej Federacji Motocyklowej czy może za bękarta?
Ja jestem staroświecki i uważam, że powinno być „po Bożemu”. To znaczy byłem za utrzymaniem Drużynowego Pucharu Świata i dodaniem do nich mistrzostw świata par, jak to drzewiej bywało. Byłoby to dużo bardziej rozsądne i zgodne z tradycją, którą ludzie jeszcze pamiętają. A jeśli nie pamiętają, to mogliby sobie o niej poczytać. Zresztą, rok temu we Wrocławiu kibice nie do końca ten pomysł kupili, choć Andrzej (Rusko – WoK) z Krysią (Kloc) starali się promować imprezę, słusznie zresztą, jako mistrzostwa świata par. 
A może trzeba by stworzyć duet ze Zmarzlika i Pawlickiego? Byłoby więcej walki…
Ha, pamiętam zeszłoroczny mecz Polska – Szwecja w Częstochowie, pod moim patronatem. Nie tylko wysokie zwycięstwo Polaków, ale też, że Marek Cieślak przed wrocławskim Speedway of Nations tasował wtedy parami, próbował różnych ustawień, ale na koniec uznał, że Bartek, choć świetny zawodnik, musi poczekać. 
A ja uważam, że nie trzeba się kochać poza torem, tylko muszą jechać najszybsi. Bo jeśli rzeczywiście są tacy szybcy, to sobie sami poradzą. Pedersen i Jepsen Jensen tylko na siebie warczą, ale ostatnio w Lublinie byli najlepszą falubazową parą na torze. Zdobyli 13 punktów na 15 możliwych. Zresztą Nielsen z Gundersenem też byli bardziej rywalami niż partnerami, a jednak do spółki sięgnęli po pięć tytułów MŚP z rzędu (1985-89). Poza tym plastron z narodowymi embletami, i wspólny cel, zbliżają.
Jasne. Nie może być jeden mistrzem, a drugi tylko czeladnikiem. Wtedy trudno o sukces.
Kto zgarnie trofeum?
Uważam, że mocni będą Rosjanie, obrońcy tytułu. Mają bardzo dobry duet, trochę dzięki polskiej lidze i polskim sponsorom. To takie odrodzenie żużla w Rosji, w pewnej mierze, pośrednio, dzięki Polakom i polskim ligom, bo czarny sport na Wschodzie nie ma takiego zaplecza, jak w Polsce. Zwracam jednak uwagę, że tak jak od dawna rywalizujemy z Rosją pod siatką, tak jeszcze pięć, dziesięć lat temu kraj ten miał na żużlu tylko Sajfutdinowa. Tymczasem teraz pojedynki Rosji z Polską stają się niemal równie prestiżowe i zacięte jak w przypadku wspomnianych siatkarzy. Zatem to nieprawda, że geografia żużla się zawęża. Choć na pewno nie rozszerza się tak dynamicznie, jak byśmy chcieli. 
Panie Ryszardzie, miło się wymienia uwagi, ale późno już. Nie trzymam dłużej.
Widzi Pan, jako że jestem właśnie w Kijowie, to u mnie już po północy. Zaczęliśmy rozmawiać w czwartek, a skończyliśmy w piątek.
To dobranoc!
Dobranoc, do zobaczenia.
Rozmawiał WOJCIECH KOERBER
 
 


 

Polecane