[Tylko u nas] Prof. Nalaskowski: LGBT? To otwarta wojna z chrześcijaństwem i o nic innego tu nie chodzi

- Mam głęboką nadzieję, że cała akcja spowoduje, że ludzie będą odważniejsi. Cieszę się, że Polacy nie dają sobie narzucić tej pseudoideologii, że bronią się przed LGBT, że coraz częściej występują w obronie swoich wartości - z prof. Aleksandrem Nalaskowskim, autorem felietonu potępiającego ideologię i sposoby działania ruchów LGBT pt. „Wędrowni gwałciciele”, po którego publikacji został przez rektora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika zawieszony w obowiązkach, rozmawia Paweł Pietkun.
 [Tylko u nas] Prof. Nalaskowski: LGBT? To otwarta wojna z chrześcijaństwem i o nic innego tu nie chodzi
/ fot. Krystian Maj / FORUM
Panie profesorze, jak Pan ocenia decyzje władz uczelni o zawieszeniu Pana za felieton „Wędrowni gwałciciele”, w którym wypowiada Pan swoje zdanie na temat wymuszanej przez środowiska LGBT ewolucji w strukturach społecznych oraz ewolucji świadomości najmłodszych pokoleń Polaków?
Wie Pan, niezmiernie trudno jest to ocenić akurat mnie, ponieważ uważam, że jest to decyzja niesłuszna. Natomiast rektor ma takie prawo, rektor jest moim przełożonym. Kiedy decydowałem się na pracę na Uniwersytecie, przyjmowałem również to, że rektor ma prawo do oceny tego, co robią pracownicy, bez względu na to, czy jest to ocena dobra, czy zła. Idzie za tym także wyznaczenie kary porządkowej – kara, na którą zdecydował się rektor, czy też sankcja wobec mnie, jest decyzją, której muszę się podporządkować. Możemy oczywiście dyskutować, na ile decyzja rektora jest zgodna z prawem czy procedurami, ale to już jest sprawa między mną a uczelnią. Nawiasem mówiąc, pojawia się pewien problem, ponieważ nowa ustawa o szkolnictwie wyższym nie pozwala mi z rektorem na ten temat rozmawiać. Tam jest wyraźny przepis, który mówi, że jeżeli rektor nakłada karę dyscyplinarną, to mogę się od niej odwołać wyłącznie do sądu pracy. Nie mam drogi, która pozwoliłaby mi odwołać się od tej decyzji na przykład do samego rektora. Tak czy inaczej uważam, że decyzja władz uczelni jest niesłuszna. 

Panie profesorze, w swoim sławnym już dziś felietonie opisał Pan faktyczny stan tego, co dzieje się w polskim społeczeństwie. Z jednej strony model rodziny, który wynika nie tylko z praw naturalnych wymuszających pewną normalność, ale również z wielopokoleniowych tradycji. Wywołał Pan burzę w mediach, choć tym, którzy domagali się ukarania Pana, pewnie jest ona dzisiaj nie w smak. W internecie i poza nim odbywa się przynajmniej kilkanaście akcji wspierających Pana i domagających się od władz Uniwersytetu Mikołaja Kopernika odwołania tej, jak zapewniają, niesprawiedliwej decyzji. Czy sądzi Pan, że świadczy to o budzeniu się polskiego społeczeństwa i pragnieniu normalności?
Mam taką głęboką nadzieję, że cała akcja spowoduje, że ludzie będą odważniejsi. Cieszę się, że Polacy jednak nie dają sobie narzucić tej pseudoideologii, że bronią się przed LGBT, że coraz częściej występują w obronie swoich wartości. Jednak ten felieton, późniejsze akcje poparcia – niezmiernie dla mnie ważne – spowodowały coś jeszcze, o czym nie wspominam na co dzień… Chodzi o nieprawdopodobną falę hejtu, która się na mnie wylała oraz prób oszkalowania mnie. To naprawdę niewiarygodne, co się dzieje w związku z tym felietonem! Skala hejtu jest niewyobrażalna. Oto 20 minut przed naszą rozmową dostałem wiadomość: „znamy numer rejestracyjny twojego samochodu, pożegnaj się ze swoim autkiem”. 

Aż tak do Pana piszą?
Nie tylko tak. W innej wiadomości napisali, że wiedzą, gdzie moja wnuczka chodzi do szkoły…

To trzeba natychmiast zgłosić na policję!
Zgłaszam takie rzeczy, oczywiście. Ale są jeszcze inne sprawy. Dowiedziałem się właśnie, że ja – człowiek zupełnie niepijący – byłem pijany na jednych z zajęć, że molestowałem studentki. Ja wiem, że to stara metoda, że kiedy nie można uderzyć merytorycznie, to uderza się obyczajówką. No więc, kiedy słyszę, że molestowałem studentki, nie wiem, jakie to studentki, ani kiedy miałoby się to wydarzyć. Nie mam nawet jak się przed tym bronić. Tłumaczyć się, że nie jestem wielbłądem? 

Na szczęście takie historie mają mikroskopijny zasięg, nie przebijają się dalej. Jednak, wie Pan, to wszystko sprawiło, że jestem już strasznie zmęczony. Uważam się za człowieka dzielnego i szybko się zregeneruję, ale w tej chwili naprawdę mam dosyć. Ja jestem zupełnie niemedialny i ta sprawa wymusiła moją nadobecność w mediach – przecież wyrażając swoją opinię w tej sprawie, nie mogłem później odmawiać komentowania dyskusji, która się wokół felietonu toczyła. Przyznam Panu, że ja już nawet nie oglądam programów ze sobą w telewizji, ani nie słucham programów o sobie w radiu. 

Nie mogę nie wspomnieć o wyrazach poparcia, bo to nie jest przecież tak, że spotyka mnie wyłącznie hejt. One są ogromnie ważne, bardzo mnie radują, dodają siły. Jednak bilans tych sił jest dla mnie ujemny – więcej sił angażuję w tę sprawę, z trudem to wszystko dźwigam. Wie Pan, ja mam 62 lata, jestem niepełnosprawny, schorowany. To naprawdę trudne. Z drugiej strony… to poparcie od ludzi cieszy ogromnie również dlatego, że pokazuje, że ta sytuacja, to co się dzieje, nie jest dla ludzi obojętne, że może to wszystko jakoś się ruszy…

Opisuje Pan marsze środowisk LGBT, okrzyknięte przez media głównego nurtu „marszami równości”, choć z tą równością nigdy w Polsce nie było problemów. Sama idea marszów pochodzi z USA, gdzie homoseksualiści domagali się uznania swoich praw – jeszcze w latach 60. i 70. XX wieku w wielu stanach USA zachowania homoseksualne, nawet jeżeli odbywały się w domowym zaciszu, były uznawane za gorszące i penalizowane. W Polsce takiego problemu nigdy nie było – homoseksualiści cieszyli się względną wolnością zgodnie z zasadą, że to, co i z kim robią w domu, nikogo nie obchodzi. Po co Pana zdaniem organizują oni takie marsze w Polsce?
Ja już wielokrotnie mówiłem, że to jest otwarta wojna z chrześcijaństwem i o nic innego tu nie chodzi. Takie rzeczy robi się po to, żeby przyłożyć chrześcijaństwu. Te wszystkie tęczowe wcielenia naszych świętości, zupełnie obsceniczne, niesione na patyku, udając Boże Ciało. To nie jest ideologia, tylko doktryna wojenna prowadząca do wyrugowania chrześcijaństwa z życia. Mamy do czynienia z przemocą symboliczną. Nie ma we mnie tolerancji dla takich zachować i nie będzie. Myślę jednak, że ludzi broniących chrześcijaństwa będzie coraz więcej, że Polacy nie dadzą sobie odebrać tradycji, religii, Pana Boga. Że w końcu zrozumiemy, że wolność polega na możliwości krytykowania każdej ideologii – również doktryny LGBT. 

Czy Pana zdaniem grożą Polsce zmiany prawa naruszające tradycyjne postrzeganie rodziny, budowanie nowych struktur społecznych i wpływu na wychowanie młodzieży narzucone na przykład przez Unię Europejską?
Zdecydowanie tak!

Jak się przed tym bronić?
Nie wiem. Ja próbuję na własną rękę, jak Pan widzi. Trzeba być odważnym i głośno protestować. Każdy obywatel może wpłynąć na zahamowanie tej nachalnej propagandy. Może w każdym miejscu, w którym jest, mówić, że się na to nie zgadza. I chodzi mi tu o każdego z nas – nie ma w tej walce przeciętnych i wyjątkowych obywateli. Każdy z nas powinien reagować.

Na ile Pana zdaniem propaganda LGBT zagraża temu najmłodszemu pokoleniu? 
Ogromnie! Najmłodsi nie są ukształtowani i jeżeli będzie w ten sposób się to wszystko działo, to pomyślą, że to jest normalne. To niestety może być proces nieodwracalny. Oczywiście większość Polaków to normalne rodziny, jednak nie zapominajmy, że środowisko zewnętrzne, grupa rówieśnicza w pewnym wieku kształtuje bardziej niż rodzina. Musimy bardzo uważać, bo nawet jeżeli zgubimy w tej walce 0,01 proc. dzieci, to już będzie ogromna strata. Nie ma znaczenia, czy tej propagandzie podda się większość, czy promil – ważne jest, jeżeli będzie dotyczyło kogokolwiek. 

Jaka powinna być rola Kościoła katolickiego w tej dyskusji? 
Dokładnie taka, jaką próbował odegrać abp Marek Jędraszewski. Ta rola sprowadza się do konieczności mówienia głośno o tym, co się dzieje, oceniania tego, nazywania rzeczy po imieniu, czyli właśnie działania, jakie pokazał nam abp Jędraszewski, czy takie, jak ja to zrobiłem. To, co napisałem, to była przecież sama prawda – z takim zamiarem pisałem ten felieton. Natomiast Kościół powinien zawsze stać po stronie dobra i po stronie wiary.

Dlaczego Pana zdaniem ideologia LGBT ma tak duże parcie do sprowadzenia tego pięknego, złożonego dzieła, jakim jest człowiek, wyłącznie do wyuzdanej, byle jakiej seksualności?
Musielibyśmy się cofnąć do rewolucji francuskiej. Wszystkie rewolucje używały seksualności jako swojego oręża – w czasie tej francuskiej urządzano ogromne orgie, w październikowej… była przecież słynna pani Kołłontaj [Aleksandra Kołłontaj po rewolucji październikowej została komisarzem ludowym opieki społecznej. Była najbardziej wpływową kobietą w radzieckiej administracji i w 1919 roku utworzyła Żenotdieł, zwany „Ministerstwem Kobiet”. Instytucja ta pracowała dla poprawy warunków życia kobiet w Rosji Radzieckiej, prowadząc działalność propagandową i edukacyjną wśród kobiet; Norman Davies określił ją jako apostołkę wolnej miłości – przyp. red.], podobnie seksualności używali faszyści w Niemczech, czy podczas rewolucji w 1968 roku. Rewolucjom chodziło o to, żeby zniszczyć świat jego własną seksualnością. Obecnie działa podobny schemat.

Ale to, co robi ideologia LGBT, to przecież działanie przeciwko ludzkości. Czy tego nie dostrzegają? 
Widocznie nie dostrzegają. Choć, wie Pan, to nie jest kwestia, czy to przeciwko ludzkości, czy nie, to jest ideologia pozbawiona perspektywy. To jest ideologia, której hasłem jest „teraz”.

Jednak poza tą nienaturalną seksualnością nie mają przecież nic do zaproponowania.
To prawda, jednak zanim się ludzie zorientują, to już będą zepsuci, świat będzie inny. Przecież to, co oni dzisiaj proponują, to jest luz, wolność od przykazań, takie fajne życie, „życie jest jedno”, „carpie diem”. A zanim się zorientują, już będzie za późno. Musimy o tym głośno mówić, bronić chrześcijaństwa.



#REKLAMA_POZIOMA#

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Kłopot w Pałacu Buckingham. Chodzi o księcia Harry'ego z ostatniej chwili
Kłopot w Pałacu Buckingham. Chodzi o księcia Harry'ego

Informacje o chorobie nowotworowej księżnej Kate i króla Karola III spędzają sen z powiek Brytyjczykom. W mediach nie brakuje nowych informacji związanych ze stanem zdrowia arystokratów. Pojawiły się również doniesienia dotyczące księcia Harry'ego, który już niedługo ma zjawić się w Wielkiej Brytanii.

Burza w Pałacu Buckingham. Lekarz zabrał głos ws. króla Karola III z ostatniej chwili
Burza w Pałacu Buckingham. Lekarz zabrał głos ws. króla Karola III

Temat choroby króla Karola III wciąż rozgrzewa media. O monarchę martwią się zarówno członkowie rodziny królewskiej, jak i poddani. W sprawie pojawiły się nowe informacje.

Katastrofa budowlana w Małopolsce. Jest ofiara śmiertelna i osoby ranne z ostatniej chwili
Katastrofa budowlana w Małopolsce. Jest ofiara śmiertelna i osoby ranne

Jedna osoba zginęła, a trzy zostały ranne w wyniku zawalenia się ściany budynku gospodarczego w miejscowości Dębno (Małopolskie).

Katastrofa amerykańskiego myśliwca F-16 z ostatniej chwili
Katastrofa amerykańskiego myśliwca F-16

W pobliżu bazy sił powietrznych Holloman w stanie Nowy Meksyk doszło do katastrofy. Chodzi o amerykański myśliwiec F-16.

Nie żyje znany pisarz z ostatniej chwili
Nie żyje znany pisarz

Media obiegła informacja o śmierci znanego pisarza. Paul Auster miał 77 lat.

Za dostarczenie do Niemiec, migranci zapłacili przemytnikom potężne pieniądze. Są zatrzymania Wiadomości
Za dostarczenie do Niemiec, migranci zapłacili przemytnikom potężne pieniądze. Są zatrzymania

Setki tysięcy jak nie miliony ludzi na tej planecie chciałoby żyć w Europie. Dla wielu z nich spełnieniem marzeń i krajem docelowym są Niemcy. Dotarcie do tego kraju jest jednak trudne, niebezpieczne i w większości przypadków po prostu nierealne.

Ten moment... . Dramat gwiazdy M jak miłość z ostatniej chwili
"Ten moment... ". Dramat gwiazdy "M jak miłość"

Aktorka Anna Mucha podzieliła się z fanami informacją o przykrym incydencie, jaki miał miejsce w jej domu. Wszystko stało się po tym, jak gwiazda wyjechała na krótki urlop.

Ks. Janusz Chyła: Europy nie można zrozumieć i ocalić bez Chrystusa Wiadomości
Ks. Janusz Chyła: Europy nie można zrozumieć i ocalić bez Chrystusa

Kultura, w której zostaliśmy wychowani, uczy szacunku wobec starszych. Europa nazywana jest „starym kontynentem”, co budzi zrozumiały respekt. Przywilejem starszych jest prawo do zmęczenia. I chyba jesteśmy świadkami zadyszki, jakiej doznaje nasz kontynent zarówno w swoich instytucjach, jak i w świadomości wielu mieszkańców. Może to powodować zniechęcenie i prowadzić do odżywania starych lub tworzenia nowych ideologicznych uproszczeń. Postawa bardziej wyważona, wskazuje jednak na potrzebę wdzięczności za przekazane dziedzictwo i gotowości twórczego zaangażowania w jego pomnażanie.

Prezydent Duda: potrzebujemy wielkiego lotniska w sercu Europy z ostatniej chwili
Prezydent Duda: potrzebujemy wielkiego lotniska w sercu Europy

Potrzebujemy wielkiego lotniska w sercu Europy – mówił w środę w Poznaniu prezydent Andrzej Duda. Podkreślił, że koleje szybkich prędkości, wielki transport lotniczy, potężna, rozwijająca się polska gospodarka to nasze wyzwanie na kolejne 20 lat w UE.

To robi wrażenie. Von der Leyen o Polsce w UE z ostatniej chwili
"To robi wrażenie". Von der Leyen o Polsce w UE

- Powinniśmy byli bardziej słuchać tego, co mówią kraje Europy Środkowej w sprawie Rosji i wcześniej podjąć zdecydowane działania - powiedziała w środę na konferencji prasowej w Brukseli przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przy okazji 20. rocznicy rozszerzenia UE m.in. o Polskę.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Nalaskowski: LGBT? To otwarta wojna z chrześcijaństwem i o nic innego tu nie chodzi

- Mam głęboką nadzieję, że cała akcja spowoduje, że ludzie będą odważniejsi. Cieszę się, że Polacy nie dają sobie narzucić tej pseudoideologii, że bronią się przed LGBT, że coraz częściej występują w obronie swoich wartości - z prof. Aleksandrem Nalaskowskim, autorem felietonu potępiającego ideologię i sposoby działania ruchów LGBT pt. „Wędrowni gwałciciele”, po którego publikacji został przez rektora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika zawieszony w obowiązkach, rozmawia Paweł Pietkun.
 [Tylko u nas] Prof. Nalaskowski: LGBT? To otwarta wojna z chrześcijaństwem i o nic innego tu nie chodzi
/ fot. Krystian Maj / FORUM
Panie profesorze, jak Pan ocenia decyzje władz uczelni o zawieszeniu Pana za felieton „Wędrowni gwałciciele”, w którym wypowiada Pan swoje zdanie na temat wymuszanej przez środowiska LGBT ewolucji w strukturach społecznych oraz ewolucji świadomości najmłodszych pokoleń Polaków?
Wie Pan, niezmiernie trudno jest to ocenić akurat mnie, ponieważ uważam, że jest to decyzja niesłuszna. Natomiast rektor ma takie prawo, rektor jest moim przełożonym. Kiedy decydowałem się na pracę na Uniwersytecie, przyjmowałem również to, że rektor ma prawo do oceny tego, co robią pracownicy, bez względu na to, czy jest to ocena dobra, czy zła. Idzie za tym także wyznaczenie kary porządkowej – kara, na którą zdecydował się rektor, czy też sankcja wobec mnie, jest decyzją, której muszę się podporządkować. Możemy oczywiście dyskutować, na ile decyzja rektora jest zgodna z prawem czy procedurami, ale to już jest sprawa między mną a uczelnią. Nawiasem mówiąc, pojawia się pewien problem, ponieważ nowa ustawa o szkolnictwie wyższym nie pozwala mi z rektorem na ten temat rozmawiać. Tam jest wyraźny przepis, który mówi, że jeżeli rektor nakłada karę dyscyplinarną, to mogę się od niej odwołać wyłącznie do sądu pracy. Nie mam drogi, która pozwoliłaby mi odwołać się od tej decyzji na przykład do samego rektora. Tak czy inaczej uważam, że decyzja władz uczelni jest niesłuszna. 

Panie profesorze, w swoim sławnym już dziś felietonie opisał Pan faktyczny stan tego, co dzieje się w polskim społeczeństwie. Z jednej strony model rodziny, który wynika nie tylko z praw naturalnych wymuszających pewną normalność, ale również z wielopokoleniowych tradycji. Wywołał Pan burzę w mediach, choć tym, którzy domagali się ukarania Pana, pewnie jest ona dzisiaj nie w smak. W internecie i poza nim odbywa się przynajmniej kilkanaście akcji wspierających Pana i domagających się od władz Uniwersytetu Mikołaja Kopernika odwołania tej, jak zapewniają, niesprawiedliwej decyzji. Czy sądzi Pan, że świadczy to o budzeniu się polskiego społeczeństwa i pragnieniu normalności?
Mam taką głęboką nadzieję, że cała akcja spowoduje, że ludzie będą odważniejsi. Cieszę się, że Polacy jednak nie dają sobie narzucić tej pseudoideologii, że bronią się przed LGBT, że coraz częściej występują w obronie swoich wartości. Jednak ten felieton, późniejsze akcje poparcia – niezmiernie dla mnie ważne – spowodowały coś jeszcze, o czym nie wspominam na co dzień… Chodzi o nieprawdopodobną falę hejtu, która się na mnie wylała oraz prób oszkalowania mnie. To naprawdę niewiarygodne, co się dzieje w związku z tym felietonem! Skala hejtu jest niewyobrażalna. Oto 20 minut przed naszą rozmową dostałem wiadomość: „znamy numer rejestracyjny twojego samochodu, pożegnaj się ze swoim autkiem”. 

Aż tak do Pana piszą?
Nie tylko tak. W innej wiadomości napisali, że wiedzą, gdzie moja wnuczka chodzi do szkoły…

To trzeba natychmiast zgłosić na policję!
Zgłaszam takie rzeczy, oczywiście. Ale są jeszcze inne sprawy. Dowiedziałem się właśnie, że ja – człowiek zupełnie niepijący – byłem pijany na jednych z zajęć, że molestowałem studentki. Ja wiem, że to stara metoda, że kiedy nie można uderzyć merytorycznie, to uderza się obyczajówką. No więc, kiedy słyszę, że molestowałem studentki, nie wiem, jakie to studentki, ani kiedy miałoby się to wydarzyć. Nie mam nawet jak się przed tym bronić. Tłumaczyć się, że nie jestem wielbłądem? 

Na szczęście takie historie mają mikroskopijny zasięg, nie przebijają się dalej. Jednak, wie Pan, to wszystko sprawiło, że jestem już strasznie zmęczony. Uważam się za człowieka dzielnego i szybko się zregeneruję, ale w tej chwili naprawdę mam dosyć. Ja jestem zupełnie niemedialny i ta sprawa wymusiła moją nadobecność w mediach – przecież wyrażając swoją opinię w tej sprawie, nie mogłem później odmawiać komentowania dyskusji, która się wokół felietonu toczyła. Przyznam Panu, że ja już nawet nie oglądam programów ze sobą w telewizji, ani nie słucham programów o sobie w radiu. 

Nie mogę nie wspomnieć o wyrazach poparcia, bo to nie jest przecież tak, że spotyka mnie wyłącznie hejt. One są ogromnie ważne, bardzo mnie radują, dodają siły. Jednak bilans tych sił jest dla mnie ujemny – więcej sił angażuję w tę sprawę, z trudem to wszystko dźwigam. Wie Pan, ja mam 62 lata, jestem niepełnosprawny, schorowany. To naprawdę trudne. Z drugiej strony… to poparcie od ludzi cieszy ogromnie również dlatego, że pokazuje, że ta sytuacja, to co się dzieje, nie jest dla ludzi obojętne, że może to wszystko jakoś się ruszy…

Opisuje Pan marsze środowisk LGBT, okrzyknięte przez media głównego nurtu „marszami równości”, choć z tą równością nigdy w Polsce nie było problemów. Sama idea marszów pochodzi z USA, gdzie homoseksualiści domagali się uznania swoich praw – jeszcze w latach 60. i 70. XX wieku w wielu stanach USA zachowania homoseksualne, nawet jeżeli odbywały się w domowym zaciszu, były uznawane za gorszące i penalizowane. W Polsce takiego problemu nigdy nie było – homoseksualiści cieszyli się względną wolnością zgodnie z zasadą, że to, co i z kim robią w domu, nikogo nie obchodzi. Po co Pana zdaniem organizują oni takie marsze w Polsce?
Ja już wielokrotnie mówiłem, że to jest otwarta wojna z chrześcijaństwem i o nic innego tu nie chodzi. Takie rzeczy robi się po to, żeby przyłożyć chrześcijaństwu. Te wszystkie tęczowe wcielenia naszych świętości, zupełnie obsceniczne, niesione na patyku, udając Boże Ciało. To nie jest ideologia, tylko doktryna wojenna prowadząca do wyrugowania chrześcijaństwa z życia. Mamy do czynienia z przemocą symboliczną. Nie ma we mnie tolerancji dla takich zachować i nie będzie. Myślę jednak, że ludzi broniących chrześcijaństwa będzie coraz więcej, że Polacy nie dadzą sobie odebrać tradycji, religii, Pana Boga. Że w końcu zrozumiemy, że wolność polega na możliwości krytykowania każdej ideologii – również doktryny LGBT. 

Czy Pana zdaniem grożą Polsce zmiany prawa naruszające tradycyjne postrzeganie rodziny, budowanie nowych struktur społecznych i wpływu na wychowanie młodzieży narzucone na przykład przez Unię Europejską?
Zdecydowanie tak!

Jak się przed tym bronić?
Nie wiem. Ja próbuję na własną rękę, jak Pan widzi. Trzeba być odważnym i głośno protestować. Każdy obywatel może wpłynąć na zahamowanie tej nachalnej propagandy. Może w każdym miejscu, w którym jest, mówić, że się na to nie zgadza. I chodzi mi tu o każdego z nas – nie ma w tej walce przeciętnych i wyjątkowych obywateli. Każdy z nas powinien reagować.

Na ile Pana zdaniem propaganda LGBT zagraża temu najmłodszemu pokoleniu? 
Ogromnie! Najmłodsi nie są ukształtowani i jeżeli będzie w ten sposób się to wszystko działo, to pomyślą, że to jest normalne. To niestety może być proces nieodwracalny. Oczywiście większość Polaków to normalne rodziny, jednak nie zapominajmy, że środowisko zewnętrzne, grupa rówieśnicza w pewnym wieku kształtuje bardziej niż rodzina. Musimy bardzo uważać, bo nawet jeżeli zgubimy w tej walce 0,01 proc. dzieci, to już będzie ogromna strata. Nie ma znaczenia, czy tej propagandzie podda się większość, czy promil – ważne jest, jeżeli będzie dotyczyło kogokolwiek. 

Jaka powinna być rola Kościoła katolickiego w tej dyskusji? 
Dokładnie taka, jaką próbował odegrać abp Marek Jędraszewski. Ta rola sprowadza się do konieczności mówienia głośno o tym, co się dzieje, oceniania tego, nazywania rzeczy po imieniu, czyli właśnie działania, jakie pokazał nam abp Jędraszewski, czy takie, jak ja to zrobiłem. To, co napisałem, to była przecież sama prawda – z takim zamiarem pisałem ten felieton. Natomiast Kościół powinien zawsze stać po stronie dobra i po stronie wiary.

Dlaczego Pana zdaniem ideologia LGBT ma tak duże parcie do sprowadzenia tego pięknego, złożonego dzieła, jakim jest człowiek, wyłącznie do wyuzdanej, byle jakiej seksualności?
Musielibyśmy się cofnąć do rewolucji francuskiej. Wszystkie rewolucje używały seksualności jako swojego oręża – w czasie tej francuskiej urządzano ogromne orgie, w październikowej… była przecież słynna pani Kołłontaj [Aleksandra Kołłontaj po rewolucji październikowej została komisarzem ludowym opieki społecznej. Była najbardziej wpływową kobietą w radzieckiej administracji i w 1919 roku utworzyła Żenotdieł, zwany „Ministerstwem Kobiet”. Instytucja ta pracowała dla poprawy warunków życia kobiet w Rosji Radzieckiej, prowadząc działalność propagandową i edukacyjną wśród kobiet; Norman Davies określił ją jako apostołkę wolnej miłości – przyp. red.], podobnie seksualności używali faszyści w Niemczech, czy podczas rewolucji w 1968 roku. Rewolucjom chodziło o to, żeby zniszczyć świat jego własną seksualnością. Obecnie działa podobny schemat.

Ale to, co robi ideologia LGBT, to przecież działanie przeciwko ludzkości. Czy tego nie dostrzegają? 
Widocznie nie dostrzegają. Choć, wie Pan, to nie jest kwestia, czy to przeciwko ludzkości, czy nie, to jest ideologia pozbawiona perspektywy. To jest ideologia, której hasłem jest „teraz”.

Jednak poza tą nienaturalną seksualnością nie mają przecież nic do zaproponowania.
To prawda, jednak zanim się ludzie zorientują, to już będą zepsuci, świat będzie inny. Przecież to, co oni dzisiaj proponują, to jest luz, wolność od przykazań, takie fajne życie, „życie jest jedno”, „carpie diem”. A zanim się zorientują, już będzie za późno. Musimy o tym głośno mówić, bronić chrześcijaństwa.



#REKLAMA_POZIOMA#


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe