Płużański: "Promowanie Urbana w »Gazecie Wyborczej« wpisuje w wieloletnią tradycję tego pisma. Pamiętamy spotkania Michnika z Urbanem "

Historyk i publicysta Tadeusz Płużański w rozmowie z portalem DoRzeczy stwierdził, że przeprowadzenie przez "Gazetę Wyborczą" obszernego wywiadu z Jerzym Urbanem zatytułowanego "spowiedź skandalisty" nie jest dla niego żadnym zaskoczeniem.
To wpisuje się w wieloletnią tradycję tego pisma. Pamiętamy i spotkania Adama Michnika z Jerzym Urbanem sprzed lat i nazywanie szefa komunistycznej bezpieki Czesława Kiszczaka mężem opatrznościowym i człowiekiem honoru. Były wspólne teksty Adama Michnika z Włodzimierzem Cimoszewiczem
- przypomniał Płużański.
Na pytanie, czy przeprowadzanie wywiadów z osobami nawet bardzo kontrowersyjnymi nie należy do normalnej praktyki dziennikarskiej, historyk odpowiedział, że w przypadku "Wyborczej" "nie mamy do czynienia z rozmowami na kontrze, ale z afirmacją pewnych postaw".
„Gazeta Wyborcza”, która była początkowo pismem całej opozycji demokratycznej, bardzo szybko być nim przestała. Zaczęła promować tzw. historyczny kompromis Solidarności z komunistami. Co więcej, często jej stanowisko było bliższe nawet stronie komunistycznej, niż solidarnościowej. Nie jest przypadkiem, że związek zawodowy Solidarność bardzo szybko pozbawił gazetę prawa do używania własnego loga
- wskazał publicysta.
Tadeusz Płużański przypomniał życiorys Jerzego Urbana, zaznaczając, że najczarniejszym okresem w jego aktywności były lata stanu wojennego.
Był on rzecznikiem prasowym junty wojskowej generała Wojciecha Jaruzelskiego, przez Ryszarda Bendera określanym mianem „Goebbelsa stanu wojennego”. Działał na rzecz WRON, która została nazwana przez sąd w III RP związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym. Brał udział we wspomnianej nagonce na księdza Popiełuszkę, ale także atakował innych kapłanów
- podkreślił prezes Fundacji "Łączka", przypominając zarazem haniebny sposób traktowania przez Jerzego Urbana działaczy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego.
Pamiętamy jego konferencje prasowe, podczas których bezpardonowo atakował Solidarność, jednocześnie pomniejszał znaczenie zbrodni komunistycznych. Po 1989 roku, w III RP kontynuował swoją działalność wydając postkomunistyczny tygodnik „Nie”. Słynął z ataków na dawną opozycję, Kościół, papieża Jana Pawła II. Postać wyjątkowo niegodna do tego, by ją promować
- podsumował felietonista portalu Tysol.pl.