[Tylko u nas] Płużański: "Wierchuszki nie ruszamy". Władysław Kochan. Stalinowiec nieosądzony

Ten nobliwy, starszy pan do niedawna żył sobie spokojnie w Warszawie. Po wojnie jako komunistyczny pułkownik i zastępca szefa krwawej Informacji Wojskowej nadzorował kluczowe śledztwa i sam stosował brutalne represje, m. in. wobec polskich generałów. Potem Władysław Kochan zniknął na wiele dziesięcioleci. W III RP, gdy powróciła sprawa jego zbrodni, nikt nie zamierzał go sądzić.
cela aresztu na Rakowieckiej [Tylko u nas] Płużański:
cela aresztu na Rakowieckiej / Screen YouTube

O tym wysokim funkcjonariuszu zbrodniczego stalinowskiego Głównego Zarządu Informacji WP przez większość lat pookrągłostołowej Polski trudno było znaleźć jakiekolwiek dane. W latach 2000 nieoczekiwanie „ożył” i pojawił się w Wojskowym Sądzie Okręgowym w Warszawie. Mimo zaawansowanego wieku nie był na tyle naiwny, aby przyjść tam dobrowolnie. Na salę sądową został doprowadzony przez policję. Wcześniej kilka razy nie stawił się na wezwanie. W domu córka Kochana twierdziła, że nie wie, gdzie jest ojciec i kiedy wróci.

„Żąda śmierci”

Władysław Kochan nie został doprowadzony na swój proces, choć nie ma żadnych wątpliwości, że za swoje zbrodnie powinien być sądzony. Zeznawał w charakterze świadka na rozprawie przeciwko podwładnemu – śledczemu Informacji Henrykowi Olejniczakowi. Panowie znali się długo - Kochan był szefem Olejniczaka w poznańskim oddziale Informacji, a potem w warszawskiej centrali. Na procesie, jak się można było spodziewać, o oskarżonym nie powiedział złego słowa. Olejniczak był sądzony za znęcanie się w śledztwie nad bohaterem II wojny światowej, zastępcą gen. Maczka, płk Franciszkiem Skibińskim. W odnalezionej przez IPN notatce, która stała się podstawą aktu oskarżenia, śledczy pisał o przesłuchaniach Skibińskiego: „stosowałem metodę bezwzględnego przygniatania jego psychiki, potem tłumaczyłem mu możliwość powrotu do normalnego życia”, „pogłębia się jego załamanie psychiczne”, „jest już kompletnie rozłożony”, „wyraził zamiar samobójstwa”, „żąda śmierci”.

Gorsi od UB

W sądzie Kochan twierdził, że sprawy płk Skibińskiego nie zna (choć była jedną z ważniejszych!), a w ogóle żadnych konkretnych spraw nie pamięta. Oświadczył jedynie, o czym wszyscy zainteresowani historią wiedzą, że w sprawie tzw. spisku w wojsku (o to właśnie został oskarżony płk Skibiński), czyli rozpoczętej przez Informację Wojskową w 1949 r. czystki w wojsku, wymierzonej w oficerów przedwrześniowych, znęcano się nad osadzonymi, stosując przede wszystkim konwejer (kilku „oficerów” śledczych przesłuchiwało non stop - pozbawiając snu i wody – przez wiele dni i nocy jednego człowieka).
Kochan „zapomniał” dodać, że sam, z sadystycznym zamiłowaniem, stosował takie metody. W stosunku do płk Mariana Utnika Kochan prowadził śledztwo przez całą dobę, pozwalając mu jedynie pospać między godz. 3.00 a 5.00. Po 63 dniach takich męczarni Utnik przyznał się, że był szpiegiem.

W sądzie Kochan „zapomniał” również, że był nie tylko jednym z najokrutniejszych, ale również najwyżej postawionych funkcjonariuszy Informacji, która - według cały czas niepełnych szacunków - w latach 1944-1957 r. aresztowała i torturowała 17 tys. ludzi.  Historycy są zgodni, że ta wojskowa bezpieka była jeszcze bardziej bezwzględna niż znana z okrucieństwa „cywilna” bezpieka, czyli Urzędy Bezpieczeństwa i Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego.
Po procesie i skazaniu Olejniczaka na rok więzienia o Kochanie znów słuch zaginął. Jego nikt nie zamierzał sądzić.

Od robotnika do pułkownika

W rodzinnej Dębicy, gdzie przyszedł na świat w 1917 r., Władysław Kochan ukończył gimnazjum. W latach 1937-39 studiował chemię na Politechnice Lwowskiej. Podczas wojny pracował jako robotnik i pomocnik buchaltera.
Do wojska wstąpił ochotniczo w grudniu 1944 r. W tym samym roku został członkiem partii. Do maja 1947 r. był zastępcą szefa Informacji Marynarki Wojennej, później - do lipca 1948 r. szefem Informacji w Poznaniu. Szczyt jego kariery przypada na lata 1948-1954, kiedy pełnił funkcję szefa Oddziału Śledczego GZI (pełna nazwa: Główny Zarząd Informacji - GZI WP), a w końcu został zastępcą szefa całej Informacji Wojskowej.

W czerwcu 1950 r. mianowany na stopień pułkownika. Szefami Kochana byli Sowieci - płk Dmitrij Wozniesieński (zięć Karola Świerczewskiego) i płk Antoni Skulbaszewski (wcześniej „polski” krwawy Naczelny Prokurator Wojskowy). Budowana na wzór i pod dyktando Moskwy Informacja Wojskowa była po prostu odpowiednikiem wojskowych sowieckich służb specjalnych i funkcjonariusze tych służb nią kierowali.

Kochan w „raporcie Mazura”

Jesienią 1954 r. Kochan został przeniesiony do rezerwy. Powstała dwa lata później, na fali „odwilży”, Komisja Mazura ustaliła, że „ponosi odpowiedzialność za następujące czyny i zaniedbania: 
- przyczynianie się do masowych bezpodstawnych aresztów bez „sankcji” lub wnioskowanie „sankcji” bez przedstawiania prokuratorowi jakichkolwiek dowodów,
- stosowanie za pośrednictwem podległego mu aparatu śledczego i osobiście do roku 1948 włącznie całego kompleksu przestępczych metod śledztwa, przy czym bicie było regułą, od 1948 r. zaś przejście na zasadę „konwejera” w połączeniu z pozbawieniem badanych snu, stójkami, osadzeniem w karcerze po kostki z wodą, pozbawieniem jakiejkolwiek opieki lekarskiej (np. Kochan zabronił leczyć Cichonia) oraz szeregiem innych wymyślnych udręczeń, a poza tym stosowanie wymuszenia wobec osób preparowanych do konfrontacji, 
- powoływanie się na rzekome pisemne pozwolenie prezydenta PRL na bicie (wobec gen. Tatara, przy czym wprawiał się w celowaniu z pistoletu, grożąc zastrzeleniem),
- rozbudowanie sieci agentów „celnych”, sugerujących i inspirujących fałszywe zeznania w celi,
- przyczynianie się do skazania ogromnej liczby niewinnych osób na najsurowsze kary więzienia i na kary śmierci (…), np. Kochan w 46 sprawach „spisku wojskowego”),
- sztuczne dzielenie spraw celem łatwiejszego oskarżania i skazywania w spreparowanych sprawach,
- przetrzymywanie skazanych na karę śmierci latami w areszcie Informacji li tylko celem dalszego wymuszania zeznań (np. gen. Kuropieski, ppłk Sokołowskiego, mjr. Kurkiewicza i innych).”
Ponadto, Kochan bił więźniów – sam, albo razem z podwładnymi, gumową pałką. Rozkazywał budzić ich w nocy i wykonywać różne prace oraz zmniejszać niepokornym racje żywnościowe.
Władysław Kochan był jednym z nielicznych funkcjonariuszy GZI, którzy - na podstawie raportu Komisji Mazura - za łamanie „socjalistycznej praworządności” - stanęli przed sądem. Odpowiadał m. in. za wspomnianą w raporcie sprawę „spisku w wojsku”. Był jednym z głównych oprawców we wspominanej sprawie TUN (od nazwisk generałów - Tatara, Utnika i Nowickiego), którzy po powrocie z Zachodu do Polski zostali oskarżeni o szpiegostwo na rzecz Wielkiej Brytanii. Cała trójka uniknęła kary śmierci, ale w tzw. procesach odpryskowych (na ogół przeprowadzanych w siedzibie GZI przy ul. Oczki w Warszawie) wydano ich ponad 20. 

„Normalny” przymus w śledztwie

Historyk Jerzy Poksiński w książce „TUN” napisał: „Śledztwo wobec gen. Mossora było wyjątkowo brutalne. Kierował nim oczywiście płk Skulbaszewski, a pomagał mu płk Kochan. (…) Zamknięto go w nie ogrzewanej celi, gdzie przebywał prawie przez dwie zimy, bo aż do połowy grudnia 1953 r. Przesłuchiwano go po 20 godzin na dobę. Śledczy nie przyjmowali do wiadomości, że oskarżonego boli brzuch, ma silne bóle kręgosłupa i inne dolegliwości. Szczególnie uciążliwe było dla niego siedzenie na odwróconym stołku. Wył z bólu. Pomimo tak ciężkiego reżimu śledczego odmówił wszelkich zeznań na temat rzekomej konspiracji i szpiegostwa. Dopiero w sierpniu 1954 r. przewieziono go do więzienia mokotowskiego, a potem do Wronek. Tam doznał pierwszego zawału serca”.

Władysław Kochan, na podstawie udowodnionych mu przez raport Mazura okrucieństw, został skazany (w 1959) na pięć lat więzienia, za kratkami spędził jednak niespełna rok, po czym zdegradowano go. W 1956 r. przed prokuratorem Kochan zeznawał: „Proszę o zaprotokołowanie, że metody przymusu w śledztwie były stosowane od początku istnienia organów Informacji i w tym duchu byli uczeni i wychowywani oficerowie śledczy. Oficerowie, którzy nie mogli, czy nie chcieli stosować tych metod, byli napiętnowani , a niekiedy odsuwani od śledztwa jako ludzie ulegający wpływom wroga”.

„Wierchuszki” nie ruszamy

W III RP jest odwrotnie. Podwładnego Olejniczaka symbolicznie osądzono, a przełożony Kochan chodził wolny po Warszawie. Taka była właśnie polityka grubej kreski. Po 1989 r. przed sądem nie postawiono żadnego wysokiego funkcjonariusza byłej Informacji, skazano tylko kilku – łącznie z Olejniczakiem – „oficerów” śledczych. Zgodnie z zasadą: „wierchuszki” nie ruszamy, a jeśli w ogóle kogoś karzemy, to jedynie najniższych rangą wykonawców.

Dlatego Władysława Kochana i jego prominentnych kumpli, którzy często z Informacji płynnie przeszli do następczyni - Wojskowej Służby Wewnętrznej (WSW) nie spotkała żadna kara.
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Prof. Grzegorz Górski: Powstrzymanie Zielonego Ładu jest sprawą kluczową dla przyszłości Polski Wiadomości
Prof. Grzegorz Górski: Powstrzymanie Zielonego Ładu jest sprawą kluczową dla przyszłości Polski

Od pewnego czasu spece od tzw. zielonego ładu muszą mierzyć się z coraz to nowymi problemami. Ich atrakcyjne - jak im się wydaje (głównie dla nastolatków) tezy - co chwilę muszą stawiać czoła kolejnym wyzwaniom. Oczywiście dla ludzi, którzy zachowują zdolność do myślenia w kategoriach związków przyczynowo – skutkowych, czyli nie są prymitywami, pewne rzeczy są oczywiste, ale dla naszych „odkrywców” wszystko jest zaskoczeniem.

Prezydent Duda pod Monte Cassino: oni o Polskę walczyli i za Polskę ginęli Wiadomości
Prezydent Duda pod Monte Cassino: oni o Polskę walczyli i za Polskę ginęli

Polscy żołnierze walczący pod dowództwem gen. Władysława Andersa to bohaterzy, którzy walczyli o to, aby otworzyć drogę do wolności; oni o Polskę walczyli i za Polskę ginęli - mówił podczas obchodów 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino prezydent Andrzej Duda.

Skandal wokół pomników uderzających w obrońców granicy z Białorusią. Mieszkańcy Michałowa przepraszają Straż Graniczną Wiadomości
Skandal wokół pomników uderzających w obrońców granicy z Białorusią. Mieszkańcy Michałowa przepraszają Straż Graniczną

Dziś w nadgranicznym Michałowie na Podlasiu, rządzonym przez burmistrza, członka Platformy Obywatelskiej Marka Nazarko, podczas uroczystości rocznicy uzyskania praw miejskich, miały być odsłonięte dwa pomniki o skandalicznej wymowie uderzającej w obrońców polskiej granicy z Białorusią. Według naszych nieoficjalnych informacji odsłonięcie się nie odbyło, za to przedstawiciele mieszkańców Michałowa złożyli wizytę w strażnicy Straży Granicznej.

Miażdżąca większość korzystających z socjalu w Niemczech to imigranci Wiadomości
Miażdżąca większość korzystających z socjalu w Niemczech to imigranci

Z danych Federalnych Agencji Zatrudnienia większość beneficjentów "świadczeń obywatelskich" w Niemczech ma pochodzenie migranckie. Co więcej większość z nich nie posiada nawet niemieckiego paszportu.

Byliśmy u głodujących w Sejmie rolników: Nawet operatorzy nieprzychylnych stacji TV nas dopingują tylko u nas
Byliśmy u głodujących w Sejmie rolników: Nawet operatorzy nieprzychylnych stacji TV nas dopingują

W szóstym dniu strajku głodowego w Sejmie, dwóch protestujących z powodów zdrowotnych zostało zabranych przez pogotowie. Stan obu nich jest już dobry, obaj musieli wrócić do domu. Obecnie w Sejmie zostało 4 rolników. O tym, co obecnie się dzieje jeden z nich - Mariusz Borowiak - opowiedział w rozmowie z portalem Tysol.pl

Doszło do ogromnej sensacji na koniec sezonu Bundesligi z ostatniej chwili
Doszło do ogromnej sensacji na koniec sezonu Bundesligi

Bayer Leverkusen pokonał w ostatniej kolejce FC Augsburg 2:1 i tym przez cały sezon piłkarskiej ekstraklasy nie doznał porażki. To pierwszy taki przypadek w historii Bundesligi (od 1963 roku). Broniący tytułu Bayern Monachium zajął trzecie miejsce Z elitą pożegnały się FC Koeln i SV Darmstadt.

Polski Blik rusza na podbój Europy Wiadomości
Polski Blik rusza na podbój Europy

Polska firma płatnicza Blik cieszy się ogromną popularnością w naszym kraju. teraz zamierza ona wkroczyć do strefy Euro. Jak donosi portal Inn Poland zarząd spółki chce zostać jednych z trzech głównych operatorów płatności w Europie.

Zamach na premiera Słowacji. Jest decyzja sądu z ostatniej chwili
Zamach na premiera Słowacji. Jest decyzja sądu

Sędzia Specjalnego Sądu Karnego w Pezinku koło Bratysławy przychylił się w sobotę do wniosku prokuratora i zgodził się na tymczasowe aresztowanie Juraja. C., który w środę ciężko ranił premiera Słowacji Roberta Ficę. Oskarżony ma postawione zarzuty zamiaru popełnienie zabójstwa z premedytacją.

Znana aktorka poważnie chora. Pojechałam na oddział ratunkowy z ostatniej chwili
Znana aktorka poważnie chora. "Pojechałam na oddział ratunkowy"

Media obiegły niepokojące informacje o znanej aktorce. Okazuje się, że jest poważnie chora.

Nikt jej tam za bardzo nie chce. Burza wokół popularnego programu Polsatu z ostatniej chwili
"Nikt jej tam za bardzo nie chce". Burza wokół popularnego programu Polsatu

W sieci zawrzało. Wszystko za sprawą popularnego programu Polsatu.

REKLAMA

[Tylko u nas] Płużański: "Wierchuszki nie ruszamy". Władysław Kochan. Stalinowiec nieosądzony

Ten nobliwy, starszy pan do niedawna żył sobie spokojnie w Warszawie. Po wojnie jako komunistyczny pułkownik i zastępca szefa krwawej Informacji Wojskowej nadzorował kluczowe śledztwa i sam stosował brutalne represje, m. in. wobec polskich generałów. Potem Władysław Kochan zniknął na wiele dziesięcioleci. W III RP, gdy powróciła sprawa jego zbrodni, nikt nie zamierzał go sądzić.
cela aresztu na Rakowieckiej [Tylko u nas] Płużański:
cela aresztu na Rakowieckiej / Screen YouTube

O tym wysokim funkcjonariuszu zbrodniczego stalinowskiego Głównego Zarządu Informacji WP przez większość lat pookrągłostołowej Polski trudno było znaleźć jakiekolwiek dane. W latach 2000 nieoczekiwanie „ożył” i pojawił się w Wojskowym Sądzie Okręgowym w Warszawie. Mimo zaawansowanego wieku nie był na tyle naiwny, aby przyjść tam dobrowolnie. Na salę sądową został doprowadzony przez policję. Wcześniej kilka razy nie stawił się na wezwanie. W domu córka Kochana twierdziła, że nie wie, gdzie jest ojciec i kiedy wróci.

„Żąda śmierci”

Władysław Kochan nie został doprowadzony na swój proces, choć nie ma żadnych wątpliwości, że za swoje zbrodnie powinien być sądzony. Zeznawał w charakterze świadka na rozprawie przeciwko podwładnemu – śledczemu Informacji Henrykowi Olejniczakowi. Panowie znali się długo - Kochan był szefem Olejniczaka w poznańskim oddziale Informacji, a potem w warszawskiej centrali. Na procesie, jak się można było spodziewać, o oskarżonym nie powiedział złego słowa. Olejniczak był sądzony za znęcanie się w śledztwie nad bohaterem II wojny światowej, zastępcą gen. Maczka, płk Franciszkiem Skibińskim. W odnalezionej przez IPN notatce, która stała się podstawą aktu oskarżenia, śledczy pisał o przesłuchaniach Skibińskiego: „stosowałem metodę bezwzględnego przygniatania jego psychiki, potem tłumaczyłem mu możliwość powrotu do normalnego życia”, „pogłębia się jego załamanie psychiczne”, „jest już kompletnie rozłożony”, „wyraził zamiar samobójstwa”, „żąda śmierci”.

Gorsi od UB

W sądzie Kochan twierdził, że sprawy płk Skibińskiego nie zna (choć była jedną z ważniejszych!), a w ogóle żadnych konkretnych spraw nie pamięta. Oświadczył jedynie, o czym wszyscy zainteresowani historią wiedzą, że w sprawie tzw. spisku w wojsku (o to właśnie został oskarżony płk Skibiński), czyli rozpoczętej przez Informację Wojskową w 1949 r. czystki w wojsku, wymierzonej w oficerów przedwrześniowych, znęcano się nad osadzonymi, stosując przede wszystkim konwejer (kilku „oficerów” śledczych przesłuchiwało non stop - pozbawiając snu i wody – przez wiele dni i nocy jednego człowieka).
Kochan „zapomniał” dodać, że sam, z sadystycznym zamiłowaniem, stosował takie metody. W stosunku do płk Mariana Utnika Kochan prowadził śledztwo przez całą dobę, pozwalając mu jedynie pospać między godz. 3.00 a 5.00. Po 63 dniach takich męczarni Utnik przyznał się, że był szpiegiem.

W sądzie Kochan „zapomniał” również, że był nie tylko jednym z najokrutniejszych, ale również najwyżej postawionych funkcjonariuszy Informacji, która - według cały czas niepełnych szacunków - w latach 1944-1957 r. aresztowała i torturowała 17 tys. ludzi.  Historycy są zgodni, że ta wojskowa bezpieka była jeszcze bardziej bezwzględna niż znana z okrucieństwa „cywilna” bezpieka, czyli Urzędy Bezpieczeństwa i Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego.
Po procesie i skazaniu Olejniczaka na rok więzienia o Kochanie znów słuch zaginął. Jego nikt nie zamierzał sądzić.

Od robotnika do pułkownika

W rodzinnej Dębicy, gdzie przyszedł na świat w 1917 r., Władysław Kochan ukończył gimnazjum. W latach 1937-39 studiował chemię na Politechnice Lwowskiej. Podczas wojny pracował jako robotnik i pomocnik buchaltera.
Do wojska wstąpił ochotniczo w grudniu 1944 r. W tym samym roku został członkiem partii. Do maja 1947 r. był zastępcą szefa Informacji Marynarki Wojennej, później - do lipca 1948 r. szefem Informacji w Poznaniu. Szczyt jego kariery przypada na lata 1948-1954, kiedy pełnił funkcję szefa Oddziału Śledczego GZI (pełna nazwa: Główny Zarząd Informacji - GZI WP), a w końcu został zastępcą szefa całej Informacji Wojskowej.

W czerwcu 1950 r. mianowany na stopień pułkownika. Szefami Kochana byli Sowieci - płk Dmitrij Wozniesieński (zięć Karola Świerczewskiego) i płk Antoni Skulbaszewski (wcześniej „polski” krwawy Naczelny Prokurator Wojskowy). Budowana na wzór i pod dyktando Moskwy Informacja Wojskowa była po prostu odpowiednikiem wojskowych sowieckich służb specjalnych i funkcjonariusze tych służb nią kierowali.

Kochan w „raporcie Mazura”

Jesienią 1954 r. Kochan został przeniesiony do rezerwy. Powstała dwa lata później, na fali „odwilży”, Komisja Mazura ustaliła, że „ponosi odpowiedzialność za następujące czyny i zaniedbania: 
- przyczynianie się do masowych bezpodstawnych aresztów bez „sankcji” lub wnioskowanie „sankcji” bez przedstawiania prokuratorowi jakichkolwiek dowodów,
- stosowanie za pośrednictwem podległego mu aparatu śledczego i osobiście do roku 1948 włącznie całego kompleksu przestępczych metod śledztwa, przy czym bicie było regułą, od 1948 r. zaś przejście na zasadę „konwejera” w połączeniu z pozbawieniem badanych snu, stójkami, osadzeniem w karcerze po kostki z wodą, pozbawieniem jakiejkolwiek opieki lekarskiej (np. Kochan zabronił leczyć Cichonia) oraz szeregiem innych wymyślnych udręczeń, a poza tym stosowanie wymuszenia wobec osób preparowanych do konfrontacji, 
- powoływanie się na rzekome pisemne pozwolenie prezydenta PRL na bicie (wobec gen. Tatara, przy czym wprawiał się w celowaniu z pistoletu, grożąc zastrzeleniem),
- rozbudowanie sieci agentów „celnych”, sugerujących i inspirujących fałszywe zeznania w celi,
- przyczynianie się do skazania ogromnej liczby niewinnych osób na najsurowsze kary więzienia i na kary śmierci (…), np. Kochan w 46 sprawach „spisku wojskowego”),
- sztuczne dzielenie spraw celem łatwiejszego oskarżania i skazywania w spreparowanych sprawach,
- przetrzymywanie skazanych na karę śmierci latami w areszcie Informacji li tylko celem dalszego wymuszania zeznań (np. gen. Kuropieski, ppłk Sokołowskiego, mjr. Kurkiewicza i innych).”
Ponadto, Kochan bił więźniów – sam, albo razem z podwładnymi, gumową pałką. Rozkazywał budzić ich w nocy i wykonywać różne prace oraz zmniejszać niepokornym racje żywnościowe.
Władysław Kochan był jednym z nielicznych funkcjonariuszy GZI, którzy - na podstawie raportu Komisji Mazura - za łamanie „socjalistycznej praworządności” - stanęli przed sądem. Odpowiadał m. in. za wspomnianą w raporcie sprawę „spisku w wojsku”. Był jednym z głównych oprawców we wspominanej sprawie TUN (od nazwisk generałów - Tatara, Utnika i Nowickiego), którzy po powrocie z Zachodu do Polski zostali oskarżeni o szpiegostwo na rzecz Wielkiej Brytanii. Cała trójka uniknęła kary śmierci, ale w tzw. procesach odpryskowych (na ogół przeprowadzanych w siedzibie GZI przy ul. Oczki w Warszawie) wydano ich ponad 20. 

„Normalny” przymus w śledztwie

Historyk Jerzy Poksiński w książce „TUN” napisał: „Śledztwo wobec gen. Mossora było wyjątkowo brutalne. Kierował nim oczywiście płk Skulbaszewski, a pomagał mu płk Kochan. (…) Zamknięto go w nie ogrzewanej celi, gdzie przebywał prawie przez dwie zimy, bo aż do połowy grudnia 1953 r. Przesłuchiwano go po 20 godzin na dobę. Śledczy nie przyjmowali do wiadomości, że oskarżonego boli brzuch, ma silne bóle kręgosłupa i inne dolegliwości. Szczególnie uciążliwe było dla niego siedzenie na odwróconym stołku. Wył z bólu. Pomimo tak ciężkiego reżimu śledczego odmówił wszelkich zeznań na temat rzekomej konspiracji i szpiegostwa. Dopiero w sierpniu 1954 r. przewieziono go do więzienia mokotowskiego, a potem do Wronek. Tam doznał pierwszego zawału serca”.

Władysław Kochan, na podstawie udowodnionych mu przez raport Mazura okrucieństw, został skazany (w 1959) na pięć lat więzienia, za kratkami spędził jednak niespełna rok, po czym zdegradowano go. W 1956 r. przed prokuratorem Kochan zeznawał: „Proszę o zaprotokołowanie, że metody przymusu w śledztwie były stosowane od początku istnienia organów Informacji i w tym duchu byli uczeni i wychowywani oficerowie śledczy. Oficerowie, którzy nie mogli, czy nie chcieli stosować tych metod, byli napiętnowani , a niekiedy odsuwani od śledztwa jako ludzie ulegający wpływom wroga”.

„Wierchuszki” nie ruszamy

W III RP jest odwrotnie. Podwładnego Olejniczaka symbolicznie osądzono, a przełożony Kochan chodził wolny po Warszawie. Taka była właśnie polityka grubej kreski. Po 1989 r. przed sądem nie postawiono żadnego wysokiego funkcjonariusza byłej Informacji, skazano tylko kilku – łącznie z Olejniczakiem – „oficerów” śledczych. Zgodnie z zasadą: „wierchuszki” nie ruszamy, a jeśli w ogóle kogoś karzemy, to jedynie najniższych rangą wykonawców.

Dlatego Władysława Kochana i jego prominentnych kumpli, którzy często z Informacji płynnie przeszli do następczyni - Wojskowej Służby Wewnętrznej (WSW) nie spotkała żadna kara.
 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe