[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Pochwała Bernanosa
![Georges Bernanos [Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Pochwała Bernanosa](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16060738361d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372d16fe6bf3413f4d326d1afbd7b38b3e4.jpg)
Takim niewątpliwym nonkonformistą był - nieco, moim zdaniem niesłusznie, zapomniany - francuski pisarz katolicki Georges Bernanos. Ten monarchista i konserwatysta, integralny katolik, ojciec szóstki dzieci i autor chyba najlepszych katolickich powieści pierwszej połowy XX wieku, nie tylko potrafił, jak nikt inny uchwycić meandry duszy szukającej Boga, ale także sprzeciwić się temu, co w jego czasach uważano za katolicki obowiązek. Tak było, gdy wybuchła wojna domowa w Hiszpanii. W naturalny sposób katolicy opowiedzieli się po stronie generała Franko, a przeciwko Republice. Bernanos jednak, który był świadkiem tego, co działo się w Hiszpanii, choć był zdecydowany antykomunistą i wiedział, co działo się wcześniej w czasie wojny domowej, nie poszedł za tym odruchem. A nie poszedł, bo był świadkiem tego, co robili także zwolennicy generała Franko. On widział, jak „nastoletni chłopcy w biały dzień wyciągali z domów siwowłosych mężczyzn, by ich zamordować pod płotami ich biednych ogródków, na oczach ich żon i dzieciaków - i to wszystko z aprobotą ich proboszczów, nauczycieli i pobożnych mateczek”. A skoro to zobaczył, to nie zamierzał tego ignorować. Cel, co przypominał, nie uświęca środków. To, że coś robi się - w swoim mniemaniu - w imię Kościoła, nie sprawia jeszcze, że jest to rzeczywiście katolickie.
Te jego słowa, te opinie, wcale mu się nie przysłużyły. Katolicka opinia publiczna we Francji była w tym czasie wroga takiemu dzieleniu włosa na czworo, wroga moralizowaniu. Jego teksty sprawiały więc, że było mu coraz trudniej utrzymać swoją rodzinę. Katolicy nie chcieli czytać autora, który krytykował innych katolików. Gdy przeniósł się do Brazylii też go krytykowano, bo… nie zgadzał się z linią klerykalną, nie uważał, że rolą katolika jest bronić biskupów czy księży. Niestety, także wówczas, wielu uważało, że „… dla wszystkiego, co katolickie istnieje już tylko jedna jedyna działalność, nie pociągająca za sobą żadnego ryzyka ekscesów: apologia władzy kościelnej, jej metod, nieprzytomne wynoszenie pod niebiosy najmniejszych sukcesów, ukrywanie porażek nawet za cenę kłamstw” - wskazywał. I to go złościło, wyprowadzało z równowagi. Dlaczego? Bo jego zdaniem taki klerykalizm prowadzi wprost do faryzeizmu. „Ślepe posłuszeństwo władzy kościelnej we wszystkich sprawach doprowadza dokładnie do tych samych rezultatów, co ślepe trzymanie się tekstów: to jest właśnie podwójny aspekt faryzeizmu, mającego jeden, jedyny cel: aby Litera zabiła Ducha”.
I żeby nie było wątpliwości Bernanos nie był jednym z wielu miękkich, naiwnych katolików, którzy chcą drogi dogadania się ze wszystkimi. Aby to zobaczyć wystarczy sięgnąć do jego rozważań na temat Bożej miłości. „Wydaje mi się, że Bóg z tych, których wybrał, dobywa cały ogrom cierpienia, do jakiego są zdolni. Żeby jednak mówić o okrucieństwie trzeba by zapomnieć o udziale człowieka w dziele odkupienia świata. Czy Bóg Ojciec był okrutny w stosunku do Syna, kiedy doprowadził go przecież na sam skraj rozpaczy (‚… czemuś mnie opuścił…”). Łatwo jest rozprawiać w kółko o Miłości, nadając temu słowu sens, pozwalający odprężyć się naszym delikatnym nerwom. Mam wrażenie, że jej wizja, nawet stopniowo odsłaniana, ścięłaby nas z nóg. My już nie bardzo rozumiemy Sprawiedliwość, a cóż dopiero Miłość! Chrystus nie jest pielęgniarzem dusz, to ich drapieżny łowca, a w pewnym znaczeniu i kat” - pisał francuski pisarz.
Nie był to zatem miękki gość, który uciekał przed walką duchową. On po prostu nie godził się, by w imię klerykalizmu czy konserwatywnego konformizmu przyjmować metody działania, których nie da się pogodzić z katolicyzmem dla rzekomej obrony Kościoła, nie zgadzał się, by kłamstwo stawało się katolicką bronią. Jak bardzo trzeba nam dzisiaj katolików, którzy tak jasno potrafią głosić pełne chrześcijaństwo i tak ostro krytykować kościelną politykę czy politykę prowadzoną w imię Kościoła. Duch nonkonformizmu Bernanosa jest nam dzisiaj koniecznie potrzebny.