[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Solidarność i pycha elit
![Krystyna Janda [Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Solidarność i pycha elit](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16096998791d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b3726eb2e8995bf8ca79a98c065384109b63.jpg)
I z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia obecnie. Szczepionek na koronawirusa jest - jak na razie - określona liczba. Zarezerwowano je więc dla lekarzy, ich najbliższych, a w dalszej kolejności dla pracowników Domów Pomocy Społecznej i dopiero potem seniorów. Powód jest dość oczywisty, jeśli nie możemy - na razie - chronić wszystkich powinniśmy chronić przynajmniej najbardziej potrzebujących. Zasada solidarności jest tu zachowana.
Niestety to, co dość oczywiste z etycznego punktu widzenia, nie było takie ani dla celebrytów (ale to nie oni ponoszą za to odpowiedzialność) i dla osób odpowiedzialnych za program szczepień na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym (i to one są odpowiedzialne i powinny ponieść konsekwencje). To tam uznano, że Polacy dzielą się na lepszych i gorszych, bardziej potrzebnych i mniej potrzebnych, i że ci najbardziej potrzebni to niewielka grupa znanych i dobrych aktorów czy ludzi mediów. Decyzja ta, a także próby jej obrony dokonywane przez zastępy innych celebrytów, są niestety smutnym przykładem tego, że można opowiadać o solidarności i demokracji, ale w istocie uważać, że talent, znajomości, osiągnięcia czynią nas ludźmi innej kategorii, którzy mają prawo do tego, do czego inni - w takiej samej sytuacji - prawa nie mają.
Tego rodzaju myślenie jest fundamentalnie niezgodne nie tylko z zasadą solidarności społecznej, nie tylko z myśleniem demokratycznym i republikańskim, ale także - co ważniejsze - z chrześcijaństwem. Tu zasadą jest uznanie innych za bardziej potrzebujących, ofiarowanie swojej szansy innym, a nie pchanie się przed wszystkimi. Dla katolika i chrześcijanina fundamentem jest uznanie, że nie tylko jesteśmy równi, co do godności, ale także, że ostatni z nas, ci najsłabsi, są z perspektywy społeczeństwa i wspólnoty najważniejsi. Tam, gdzie znika ta zasada, gdzie nie ma na nią miejsca, tam… ostatecznie tylko siła i pozycja się liczą, nie ma miejsca na prawdziwą wspólnotę, a wszystko przekształca się w swoisty folwark zwierzęcy, gdzie są są równi i równiejsi.
Jeśli zaś coś jest naprawdę niebezpieczne, to nawet nie to, że grupa aktorów i celebrytów uznała, że ma prawo do tego, do czego inni prawa nie mają, że może skorzystać z tego, na co inni muszą czekać być może nawet rok, że mogą zapewnić sobie bezpieczeństwo, gdy inni go nie mają. To jest jakoś zrozumiałe, że człowiek chce się chronić, a jeśli ma na to szansę, to często nie myśląc o innych, korzysta z tego. Naprawdę groźne jest to, że pracownicy Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego uznali, że mogą sobie wybrać komu chcą pomóc, nie kierując się przy tym względami merytorycznymi, a czystą uznaniowością, i że nie brakuje obecnie polityków czy dziennikarzy, którzy tej skandalicznej decyzji bronią. To pokazuje, że część elit uznaje w istocie, że silniejsi mają władzę, że równość szans nie istnieje, i że żadne zasadę nas nie obowiązują, jeśli możemy wspierać swoich. To smutna prawda o ich podejściu zarówno do demokracji, jak i republikańskiego rozumienia świata.