Niemiecki psycholog: "Mamy obowiązek ujawniać niemieckie zbrodnie; były zbyt długo przemilczane"

Dzięki wysiłkom Margot Loehr w bruk chodnika hamburskiej ulicy wkomponowano 49 mosiężnych tabliczek z imionami kilkumiesięcznych ofiar niemieckich zbrodniarzy. W tym roku mają się pojawić kolejne. W rozmowie z PAP psycholog mówi, że badanie zbrodni wojennych popełnionych przez jej rodaków jest dla niej trudnym, ale koniecznym doświadczeniem.
 Niemiecki psycholog:
/ wikipedia/public_domain

Niemiecka psycholog Margot Loehr zaangażowała się w prace upamiętniające ofiary II wojny światowej. Kiedy zbierała materiały do jednej ze swych książek, zaintrygowało ją, że wiele wpisów w rejestrach zgonów Urzędu Stanu Cywilnego jednej z dzielnic Hamburga dotyczy dzieci z obco brzmiącymi nazwiskami. Jako ich miejsce zamieszkania podano obozy koncentracyjne.

"Domyśliłam się, że były to dzieci robotnic przymusowych. Tu się rodziły i tu niestety zwykle umierały. Jako przyczyny zgonu wskazywano często dystrofię z powodu niedożywienia, wycieńczenie spowodowane skrajnym niedożywieniem, czy zapalenie płuc. Bardzo mnie to zszokowało. Chciałam się dowiedzieć, jakie były losy tych dzieci" – wyjaśnia swoje zaangażowanie.

Loehr przeprowadziła kwerendę w archiwach państwowych, aktach meldunkowych cudzoziemców, wykazach szpitali, archiwach cmentarnych i urzędach stanu cywilnego, studiowała nekrologi i spisy grobów. To wtedy odkryła nieznane historie wielu polskich kobiet. Okazało się, że dzieci tych kobiet, robotnic przymusowych, głodzono na śmierć i topiono. Kobiety zmuszano też do aborcji, nawet w piątym miesiącu ciąży.

Jedną z historii, do której dotarła są losy Zofii Lipki, która na dwa dni przed porodem trafiła z obozu pracy do tzw. ośrodka opieki nad dziećmi cudzoziemców w Hamburgu.

"Istnieją dowody, że 54 z 79 dzieci z tego ośrodka zmarło na jego terenie bądź w pobliskich szpitalach. W ośrodku dokonano także 21 aborcji" – opowiada Loehr.

Pani Zofia urodziła w ośrodku syna Włodzimierza. Chłopiec zmarł po pięciu miesiącach z powodu skrajnego niedożywienia. Rok później, w marcu 1945 roku przyszedł na świat kolejny syn pani Zofii, Andrzej. Margot Loehr opisuje jego obozowe losy.

"Jako dziecko przez cały dzień w obozie był pozostawiony sam sobie. Matka mogła go pielęgnować jedynie wieczorem, po powrocie z ciężkiej pracy. Niemowlę cierpiało z powodu głodu. Było tak słabe, że nie mogło samodzielnie otworzyć ust. Kiedy jednak chłopiec miał zostać przyjęty do miejscowego szpitala, stanowczo się temu sprzeciwiła. Bała się, że jej dziecko nie wyjdzie stamtąd żywe, że ktoś poda mu śmiertelny zastrzyk. Kierownictwo obozu i szpitala nie potrzebowało jednak żadnych zastrzyków. Dzieci umierały z głodu, a lekarze o tym doskonale wiedzieli. Nazwisko doktora Blumenthala pojawia się w aktach zgonu dzieci 82 razy. Po wojnie nie poniósł za to żadnych konsekwencji" - podkreśla psycholog. Andrzej, dzięki wysiłkom matki przeżył wojnę.

Margot Loehr poświęciła również sporo czasu na wyjaśnienie zagadki znajdującego się na hamburskim cmentarzu w Ohlsdorfie pomnika z napisem "Nieznane dziecko".

"Z rachunków dokumentujących koszty pogrzebu mogłam dowiedziałam się jedynie, jaki był numer więzienny jego matki: 9272. Sprawdziłam w dokumentach archiwum Arolsena, że numer ten należał do Barbary Sawickiej, urodzonej w Warszawie w 1923 roku. Została ona osadzona w obozie koncentracyjnym dla kobiet Ravensbrück, jako więzień Gestapo. Ponieważ była w czwartym miesiącu ciąży, w październiku 1944 roku została przeniesiona do obozu koncentracyjnego Neuengamme, a potem podobozu Beendorf. Pracowała przymusowo w podziemnej fabryce amunicji w Beendorfie" - relacjonuje.

Loehr ustalila, że obóz Beendorf został ewakuowany 10 kwietnia 1945 roku, a przebywające w nim kobiety przewieziono do Hamburga. Wiele kobiet zmarło podczas transportu z głodu i pragnienia. Sawicką wraz z nowo narodzonym dzieckiem skierowano do obozu w Sasel. Tam niemowlę zmarło z niedożywienia. Pochowano je na cmentarzu Bergstedt, dokąd trafiły także szczątki 34 kobiet z obozu koncentracyjnego w Sasel.

Po ekshumacji w 1947 roku szczątki ofiar przeniesiono na cmentarz w Ohlsdorfie. I tak płyta nagrobna nieznanego dziecka trafiła na tamtejszy cmentarz.

Sawicka, dzięki pomocy Szwedzkiego Czerwonego Krzyża trafiła do Szwecji, założyła rodzinę i doczekała się dwóch synów Andrzeja i Leszka. Zmarła w 1952 roku w wieku zaledwie 29 lat. Po latach syn Leszek otrzymał przesyłkę. W papierowej torbie z numerem 9247 był zegarek na rękę, pierścionek z żółtym kamieniem, łańcuszek z zawieszką i futerał z płaszczem. Rzeczy odebrane matce w niemieckim obozie.

"Znalazłam Leszka w Szwecji. Nie wiedział nic o losach swojego brata, który zginął w obozie i któremu po latach mógł postawić pomnik. Dzięki Leszkowi mogłam wzbogacić swoją pracę nad upamiętnianiem hitlerowskich ofiar. Podzielił się ze mną dokumentami i zdjęciami swojej matki. Bardzo się cieszę z naszego spotkania i czekam na jego wizytę w Hamburgu. Jeśli tu przyjedzie, wspólnie odwiedzimy pomnik jego brata i jego upamiętnienie, o które "potkniemy się", idąc chodnikiem" - mówi Loehr.

Psycholog przyznaje, że badanie zbrodni wojennych popełnionych przez Niemców jest dla niej trudnym doświadczeniem. Sama odkryła historię kierownika obozu Hamburg-Eidelstedt, SS-Unterscharfuehrera Waltera Kuemmela, który własnoręcznie topił noworodki. Kuemmel został skazany na dziesięć lat więzienia przez brytyjski trybunał wojskowy w 1946 r., ale wyszedł na wolność już w 1952 r.

"Mówimy o niewypowiedzianych torturach fizycznych i psychicznych, które dzieci i ich matki musiały cierpieć tylko dlatego, że ktoś uznał ich życie za mniej warte i godne. Ale nie można uchylać się od odpowiedzialności za rozliczenie ze zbrodniami. Pochodzę z pokolenia, które przyszło po tym, które tych zbrodni się dopuściło. To właśnie my mamy obowiązek ujawnić te zbrodnie. One już zbyt długo były przemilczane. Tę wiedzę musimy również przekazać kolejnym pokoleniom. Jeśli my tego nie zrobimy, nikt już nie zrobi tego za nas. Tak właśnie czuję - że to nasz obowiązek i zadanie" - wyznaje.

 

Z Hamburga Patryk Nowak

pno/ jar/


 

POLECANE
Tragiczny pożar w Rzeszowie. Zginęła nastolatka Wiadomości
Tragiczny pożar w Rzeszowie. Zginęła nastolatka

Do tragicznego w skutkach pożaru doszło w środę wieczorem w Rzeszowie. Z płonącego mieszkania strażacy zdołali wyprowadzić  69-letniego mężczyznę, niestety, nie udało się uratować 14-letniej mieszkanki bloku.   

Komunikat IMGW: Nadchodzi największa od kilku lat fala upałów w czerwcu. W których regionach najgoręcej? z ostatniej chwili
Komunikat IMGW: Nadchodzi największa od kilku lat fala upałów w czerwcu. W których regionach najgoręcej?

Według prognozy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w długi weekend najcieplej będzie na zachodzie, a najchłodniej na Warmii i Mazurach oraz na Podlasiu. Od niedzieli na zachodzie nawet 32 st. C. Upały utrzymają się przez kolejny tydzień.

Reakcja Polaków na zbrodnię migranta w Toruniu jest obserwowana. I ten egzamin oblaliśmy. Pozamiatane gorące
Reakcja Polaków na zbrodnię migranta w Toruniu jest obserwowana. I ten egzamin oblaliśmy. Pozamiatane

Dziś w nocy mija tydzień od okrutnego ataku wenezuelskiego migranta na Polkę w Toruniu. Do tej pory nie zabierałem w tej sprawie głosu. Bo czekałem. Obserwowałem, jaki rezonans wywoła w Polsce ta straszliwa zbrodnia.

Samuel Pereira: Dziś Lech Kaczyński, podobnie jak jego brat Jarosław, obchodziłby 76. urodziny tylko u nas
Samuel Pereira: Dziś Lech Kaczyński, podobnie jak jego brat Jarosław, obchodziłby 76. urodziny

To są ważne rocznice dla państwa, narodu, ale i te osobiste, które dotyczą jednej (w tym wypadku dwóch osób), a jednocześnie nas wszystkich. Dziś jest jeden z takich dni. Śp. prezydent Lech Kaczyński rozumiał i kochał Polskę.

Nadzy Etiopczycy biegali po Lubinie. Ślady skrępowania z ostatniej chwili
Nadzy Etiopczycy biegali po Lubinie. "Ślady skrępowania"

14 czerwca 2025 r. nad ranem na ul. Legnickiej w Lubinie policjanci zatrzymali dwóch nagich Etiopczyków. Mężczyźni mieli ślady na nadgarstkach, które mogą sugerować wcześniejsze skrępowanie.

Szok w Pałacu Buckingham. Księżna Kate zdecydowała z ostatniej chwili
Szok w Pałacu Buckingham. Księżna Kate zdecydowała

Księżna Kate Middleton rezygnuje z Royal Ascot 2025, nadal dochodząc do siebie po leczeniu raka – poinformował Pałac Kensington.

Oświadczenie I prezes SN: Nieodpowiedzialne zachowanie Giertycha nie opóźni rozpoznania protestów wyborczych z ostatniej chwili
Oświadczenie I prezes SN: Nieodpowiedzialne zachowanie Giertycha nie opóźni rozpoznania protestów wyborczych

Sąd Najwyższy stanowczo odpiera zarzuty Romana Giertycha, który 18 czerwca – jak pisze pierwsza prezes SN – próbował wymóc dostęp do akt sprawy, w której nie jest stroną. Małgorzata Manowska wyjaśnia, że interwencja poselska i ustawa o informacji publicznej nie dają takich uprawnień.

Anonimowy Sędzia: Karol wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów. Adaś spakował szczoteczkę tylko u nas
Anonimowy Sędzia: Karol wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów. Adaś spakował szczoteczkę

No i po wyborach. Karol – wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów... Tli się nadzieja na powtórkę wysyłają starych profesorów i sędziów z demencją, żeby tłumaczyli w TVN-ie, że wybory sfałszowane i trzeba powtórzyć... Wszystko się nie zgadza... Justycjanie już mieli obiecane stołki jak wyrzucą neonów, a tu co? Neony jak siedziały tak siedzą.

Kulisy RBN: Andrzej Duda się wściekł, takiego Tuska jeszcze nie widziałem z ostatniej chwili
Kulisy RBN: Andrzej Duda się wściekł, takiego Tuska jeszcze nie widziałem

– Prezydent Andrzej Duda był wściekły na słowa premiera Donalda Tuska o ponownym przeliczeniu głosów oddanych w wyborach prezydenckich – powiedział w środę poseł Marek Jakubiak. – Prezydent sprowadził Tuska na ziemię – dodał.

Protesty wyborcze. Bodnar żąda wyłączenia wszystkich sędziów z ostatniej chwili
Protesty wyborcze. Bodnar żąda wyłączenia wszystkich sędziów

Adam Bodnar uderza w Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – minister sprawiedliwości chce wyłączenia wszystkich jej sędziów z rozpoznawania protestów wyborczych.

REKLAMA

Niemiecki psycholog: "Mamy obowiązek ujawniać niemieckie zbrodnie; były zbyt długo przemilczane"

Dzięki wysiłkom Margot Loehr w bruk chodnika hamburskiej ulicy wkomponowano 49 mosiężnych tabliczek z imionami kilkumiesięcznych ofiar niemieckich zbrodniarzy. W tym roku mają się pojawić kolejne. W rozmowie z PAP psycholog mówi, że badanie zbrodni wojennych popełnionych przez jej rodaków jest dla niej trudnym, ale koniecznym doświadczeniem.
 Niemiecki psycholog:
/ wikipedia/public_domain

Niemiecka psycholog Margot Loehr zaangażowała się w prace upamiętniające ofiary II wojny światowej. Kiedy zbierała materiały do jednej ze swych książek, zaintrygowało ją, że wiele wpisów w rejestrach zgonów Urzędu Stanu Cywilnego jednej z dzielnic Hamburga dotyczy dzieci z obco brzmiącymi nazwiskami. Jako ich miejsce zamieszkania podano obozy koncentracyjne.

"Domyśliłam się, że były to dzieci robotnic przymusowych. Tu się rodziły i tu niestety zwykle umierały. Jako przyczyny zgonu wskazywano często dystrofię z powodu niedożywienia, wycieńczenie spowodowane skrajnym niedożywieniem, czy zapalenie płuc. Bardzo mnie to zszokowało. Chciałam się dowiedzieć, jakie były losy tych dzieci" – wyjaśnia swoje zaangażowanie.

Loehr przeprowadziła kwerendę w archiwach państwowych, aktach meldunkowych cudzoziemców, wykazach szpitali, archiwach cmentarnych i urzędach stanu cywilnego, studiowała nekrologi i spisy grobów. To wtedy odkryła nieznane historie wielu polskich kobiet. Okazało się, że dzieci tych kobiet, robotnic przymusowych, głodzono na śmierć i topiono. Kobiety zmuszano też do aborcji, nawet w piątym miesiącu ciąży.

Jedną z historii, do której dotarła są losy Zofii Lipki, która na dwa dni przed porodem trafiła z obozu pracy do tzw. ośrodka opieki nad dziećmi cudzoziemców w Hamburgu.

"Istnieją dowody, że 54 z 79 dzieci z tego ośrodka zmarło na jego terenie bądź w pobliskich szpitalach. W ośrodku dokonano także 21 aborcji" – opowiada Loehr.

Pani Zofia urodziła w ośrodku syna Włodzimierza. Chłopiec zmarł po pięciu miesiącach z powodu skrajnego niedożywienia. Rok później, w marcu 1945 roku przyszedł na świat kolejny syn pani Zofii, Andrzej. Margot Loehr opisuje jego obozowe losy.

"Jako dziecko przez cały dzień w obozie był pozostawiony sam sobie. Matka mogła go pielęgnować jedynie wieczorem, po powrocie z ciężkiej pracy. Niemowlę cierpiało z powodu głodu. Było tak słabe, że nie mogło samodzielnie otworzyć ust. Kiedy jednak chłopiec miał zostać przyjęty do miejscowego szpitala, stanowczo się temu sprzeciwiła. Bała się, że jej dziecko nie wyjdzie stamtąd żywe, że ktoś poda mu śmiertelny zastrzyk. Kierownictwo obozu i szpitala nie potrzebowało jednak żadnych zastrzyków. Dzieci umierały z głodu, a lekarze o tym doskonale wiedzieli. Nazwisko doktora Blumenthala pojawia się w aktach zgonu dzieci 82 razy. Po wojnie nie poniósł za to żadnych konsekwencji" - podkreśla psycholog. Andrzej, dzięki wysiłkom matki przeżył wojnę.

Margot Loehr poświęciła również sporo czasu na wyjaśnienie zagadki znajdującego się na hamburskim cmentarzu w Ohlsdorfie pomnika z napisem "Nieznane dziecko".

"Z rachunków dokumentujących koszty pogrzebu mogłam dowiedziałam się jedynie, jaki był numer więzienny jego matki: 9272. Sprawdziłam w dokumentach archiwum Arolsena, że numer ten należał do Barbary Sawickiej, urodzonej w Warszawie w 1923 roku. Została ona osadzona w obozie koncentracyjnym dla kobiet Ravensbrück, jako więzień Gestapo. Ponieważ była w czwartym miesiącu ciąży, w październiku 1944 roku została przeniesiona do obozu koncentracyjnego Neuengamme, a potem podobozu Beendorf. Pracowała przymusowo w podziemnej fabryce amunicji w Beendorfie" - relacjonuje.

Loehr ustalila, że obóz Beendorf został ewakuowany 10 kwietnia 1945 roku, a przebywające w nim kobiety przewieziono do Hamburga. Wiele kobiet zmarło podczas transportu z głodu i pragnienia. Sawicką wraz z nowo narodzonym dzieckiem skierowano do obozu w Sasel. Tam niemowlę zmarło z niedożywienia. Pochowano je na cmentarzu Bergstedt, dokąd trafiły także szczątki 34 kobiet z obozu koncentracyjnego w Sasel.

Po ekshumacji w 1947 roku szczątki ofiar przeniesiono na cmentarz w Ohlsdorfie. I tak płyta nagrobna nieznanego dziecka trafiła na tamtejszy cmentarz.

Sawicka, dzięki pomocy Szwedzkiego Czerwonego Krzyża trafiła do Szwecji, założyła rodzinę i doczekała się dwóch synów Andrzeja i Leszka. Zmarła w 1952 roku w wieku zaledwie 29 lat. Po latach syn Leszek otrzymał przesyłkę. W papierowej torbie z numerem 9247 był zegarek na rękę, pierścionek z żółtym kamieniem, łańcuszek z zawieszką i futerał z płaszczem. Rzeczy odebrane matce w niemieckim obozie.

"Znalazłam Leszka w Szwecji. Nie wiedział nic o losach swojego brata, który zginął w obozie i któremu po latach mógł postawić pomnik. Dzięki Leszkowi mogłam wzbogacić swoją pracę nad upamiętnianiem hitlerowskich ofiar. Podzielił się ze mną dokumentami i zdjęciami swojej matki. Bardzo się cieszę z naszego spotkania i czekam na jego wizytę w Hamburgu. Jeśli tu przyjedzie, wspólnie odwiedzimy pomnik jego brata i jego upamiętnienie, o które "potkniemy się", idąc chodnikiem" - mówi Loehr.

Psycholog przyznaje, że badanie zbrodni wojennych popełnionych przez Niemców jest dla niej trudnym doświadczeniem. Sama odkryła historię kierownika obozu Hamburg-Eidelstedt, SS-Unterscharfuehrera Waltera Kuemmela, który własnoręcznie topił noworodki. Kuemmel został skazany na dziesięć lat więzienia przez brytyjski trybunał wojskowy w 1946 r., ale wyszedł na wolność już w 1952 r.

"Mówimy o niewypowiedzianych torturach fizycznych i psychicznych, które dzieci i ich matki musiały cierpieć tylko dlatego, że ktoś uznał ich życie za mniej warte i godne. Ale nie można uchylać się od odpowiedzialności za rozliczenie ze zbrodniami. Pochodzę z pokolenia, które przyszło po tym, które tych zbrodni się dopuściło. To właśnie my mamy obowiązek ujawnić te zbrodnie. One już zbyt długo były przemilczane. Tę wiedzę musimy również przekazać kolejnym pokoleniom. Jeśli my tego nie zrobimy, nikt już nie zrobi tego za nas. Tak właśnie czuję - że to nasz obowiązek i zadanie" - wyznaje.

 

Z Hamburga Patryk Nowak

pno/ jar/



 

Polecane
Emerytury
Stażowe