"Ryzyko odcięcia Polski od środków UE z powodu praworządności może być większe, niż się w Polsce ocenia"

- Tak jakby decyzja o tym, czy to zrobić, już zapadła. Kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje tylko, czy czekać na orzeczenie TSUE w sprawie, którą wniosły tam rządy Polski i Węgier po to, aby opóźnić cały proces, czy nie czekać. Jourova mówi, że nie istnieją przepisy, które ją do tego obligują i że czekanie na przykład aż do przyszłego roku będzie przesadą.
- napisał autor tekstu na portalu Business Insider.
Ponadto, zdaniem Rafała Hirscha, za kilka miesięcy władzę w Niemczech, prawie na pewno obejmie Partia Zielonych, którą "ma zbyt mało powiązań z Warszawą, aby bronić nas przed resztą Unii tak, jak to przez lata robiła Angela Merkel".
Innym argumentem, przemawiającym na niekorzyść Polski, będzie rozpoczynająca się dopiero dyskusja nad kwestią przyszłości modelu finansowania UE długiem, tak jak w przypadku Funduszu Odbudowy. Niektóre państwa, jak np. Szwecja czy Holandia, chciałyby, aby wspomniany fundusz był jednorazowym zabiegiem, z kolei inne kraje, a także EBC i Komisja Europejska chciałby wprowadzić go na stałe.
- Jedną z dodatkowych przyczyn jest też jednak obawa o to, czy pieniądze pożyczone na rynkach nie będą marnowane i defraudowane. (...) Jeśli więc Unia zaprezentuje w sposób niepozostawiający wątpliwości, że tego pilnuje, wtedy być może unijnej większości uda się coś politycznie ugrać na tym froncie i zrobić krok w stronę modelu, w którym unijne wydatki są finansowane nie tylko ze składek, ale także ze środków ściąganych z rynków finansowych. W tym kontekście może pojawić się silna pokusa, aby użyć Polski i Węgier jako przykładów na to, jak bardzo nieustępliwa w kwestii zasad i wartości może być Unia Europejska.
- twierdzi Rafał Hirsch.