[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Dziennikarska prowokacja. Tak Niemcy kupują fałszywe certyfikaty szczepień
![[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Dziennikarska prowokacja. Tak Niemcy kupują fałszywe certyfikaty szczepień](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c/uploads/news/75841/1639075175e9abd0f1aba33b751f2925.jpg)
Od ponad stu lat nie było w Europie żadnej zarazy, konfrontacja polityki i covida wygląda więc chaotycznie na całym kontynencie. Niektóre kraje, takie jak Szwecja, wprowadziły tylko minimalne restrykcje. Inne zaś – na przykład Francja – uchwaliły naprędce obowiązek szczepień, który nie jest rzekomo przymusem, choć różnice dzielące obowiązek od przymusu zdają się być przede wszystkim semantycznymi fikołkami.
Wśród krajów przodujących we wprowadzaniu nowych obostrzeń są obecnie Niemcy. Razem z pojawieniem się nowej koalicji rządowej, do Federacji wkroczyły nowe zasady funkcjonowania w przestrzeni publicznej i prywatnej. Część z nich jest raczej rozsądna: przy wysokiej liczbie zakażeń w danym rejonie zamknięte zostaną dyskoteki i kluby, bo imprezowanie – można argumentować – nie jest niezbędnym elementem życia w takiej sytuacji. Zamknięte lokale zaś dostaną w ramach odszkodowania rządowe subwencje.
Część jednak obostrzeń mocno wkracza w sferę życia prywatnego: Niemcy nie będą się więc mogli spotykać – nawet we własnym domu! - z więcej niż dwiema niezaczepionymi osobami jednocześnie. Oprócz niego będzie obowiązek kolejnej, trzeciej dawki i konieczność posiadania certyfikatu ozdrowienia lub zaszczepienia. Ten przymus nie podoba się wielu Niemcom. Niektórzy z nich zwracają się więc ku czarnemu rynkowi w poszukiwaniu podróbek.
Deep Web, shallow web
Jeszcze dekadę temu ci, którzy chcieli nabyć nielegalną broń, narkotyki, lub inne, o wiele gorsze, niebezpieczne i obrzydliwe rzeczy, trafiali do tzn. deep web'u, czyli „głębokiego internetu”, zwanego również „dark web”. Dark web to określenie odnoszące się do treści dostępnych w internecie, które zwykle nie są indeksowane przez tradycyjne wyszukiwarki. Żeby się na takie strony dostać trzeba pewnej znajomości obsługi komputera – to wiedza z jednej strony banalna dla wielu tych, którzy z internetem dorośli, ale też trudna do przyswojenia dla niechętnych technice „boomerom”.
Wszystko zmieniło się z nadejściem częściowo anonimowych komunikatorów, prostych w obsłudze. Najpierw był WhatsApp, który jednak nie gwarantował anonimowości – do jego aktywacji potrzebna była wszak karta SIM, a ta w większości krajów (również w Polsce i w Niemczech) kupowana jest na dowód. WhatsApp nie musiał jednak długo czekać na konkurencję.
Telegram, Kik, Wickr – to nazwy tylko niektórych, najbardziej popularnych aplikacji do rozmów, które pojawiły się po nim. Część z nich nadal wymaga karty SIM, ale pozwala stworzyć anonimowy nick, który używany jest w komunikacji zamiast numeru, część prosi o adres e-mail (ten da się stworzyć anonimowo w ciągu kilku minut), a jeszcze inne proszą tylko o bezimienną aktywację wewnątrz aplikacji. Większość z nich oferuje też publiczne i zamknięte grupy, i pokoje do czatowania, na których oferować można rzeczy do sprzedania. Na jednej z takich grup znalazłem dziś niemiecki certyfikat szczepień do kupienia.
Od drzwi do drzwi
Żeby znaleźć odpowiednią grupę, gdzie oferowane są sfałszowane certyfikaty, trzeba się trochę namęczyć. Samo przebywanie na takich grupach nie jest nielegalne – trafić na nie można przez jedno kliknięcie na link-zaproszenie, to nie same grupy są więc chowane. Chowane są zaproszenia do nich.
Żeby znaleźć takie zaproszenie, dodałem się więc najpierw do lokalnych grup antycovidowych. Mieszkam w Berlinie, wykorzystałem więc wyszukiwarkę zawartą wewnątrz komunikatora Telegram do znalezienia lokalnych czatów sceptycznych wobec pandemii. Po kilku próbach i błędach trafiłem do odpowiedniego czatu.
W pokoju do czatowania były setki wiadomości. Te jednak da się przefiltrować pod kątem zawartości. Aplikacja pozwala ci wybrać, czy szukasz słów, muzyki czy... linków. Dopasowałem więc filtr aplikacji, wybierając jedynie linki i ich opisy. Kiedy znalazłem obiecująco wyglądającą wiadomość zawierającą też internetowy link, sprawdziłem, co pod nim jest. Część linków zabrała mnie do stron internetowych, część do filmików na YouTube, jeszcze inne do prywatnych blogów krytykujących pandemiczne restrykcje. Część jednak linków zawiodła mnie do grup, w których rozmawiało się o zakupie sfałszowanych certyfikatów.
Certyfikat za 100 Euro
To jeszcze jednak nie był koniec. Anonimowi sprzedawcy certyfikatów nie reklamowali się już w pierwszym pokoju. Z niego trzeba było znowu wybrać obiecujące linki, które przekierowywały mnie dalej i dalej, i dopiero na którymś etapie szukania znalazłem odpowiedni czat, gdzie reklamowali się sprzedawcy. Tutaj handel kwitł na całego.
„Jak ktoś potrzebuje certyfikatu szczepień, to niech się odezwie. Przy większych ilościach taniej!”
głosiło jedno z pierwszych ogłoszeń na zamkniętym czacie. Inne zaś obwieszczało, że oferuje rozwiązania dla niemieckich obostrzeń zwanych 2G (genesen/geimpft, ozdrowiały/zaszczepiony):
Do wszystkich, którzy mimo wszystko chcą cieszyć się wolnością!Mamy parę możliwości dla reguły 2G: oferujemy też spotkanie twarzą w twarz i poradę.
Pierwsza opcja: certyfikat ozdrowieniaDruga opcja: certyfikat szczepień
Trzecia opcja: testy
Płatność gotówką, paypalem i bitcoinami.
Moje pierwsze wrażenie było takie, że to zwykłe oszustwo: oferowane są tutaj bezwartościowe kawałki papieru. Kiedy więc przyjdzie nabywcy takiego „certyfikatu” nabytek zdygitalizować, okaże się on fałszerstwem. W Niemczech digitalizację certyfikatów przeprowadzają poszczególne apteki - Niemcy nie używają do tego, w przeciwieństwie do Polaków, profilu zaufanego i niemieckie certyfikaty nie są opatrzone zdjęciem szczepionego, ani jego niepowtarzalnymi danymi. Apteka jest jednak w stanie rozróżnić autentyczny certyfikat od podróbki - przynajmniej teoretycznie.
Niektóre z ogłoszeń wydawały się jednak autentyczne: zapłaty wymagały dopiero po digitalizacji w aptece, gdy certyfikat byłby już ważny.
„Hej, ludzie! Sprzedaję certyfikaty ozdrowienia i certyfikaty szczepień! Żeby nikt nie wątpił: najpierw dostajecie certyfikat, potem dajecie go w aptece do digitalizacji, a dopiero potem płacicie.”
To do jednego z takich ogłoszeń postanowiłem napisać.
Mój niemiecki certyfikat
Wysłałem anonimową wiadomość do oferującego fałszywkę. Po chwili otrzymałem – również anonimowy – telefon poprzez aplikację. Jedyne co widziałem, to nick („Sprytny Doktorek"), który aplikacja i tak pozwala stale zmieniać:
No hej, bracie! - odpowiedział ktoś z tureckim akcentem. Turcy – nawet ci wychowani w Niemczech – wymawiają często różne fonemy inaczej, niż osoby wychowane w niemieckich domach. Nazywanie nawet przypadkowych mężczyzn „Bruder” jest wśród nich popularne – to ich zwrot grzecznościowy.
No hej! - odpowiedziałem – Zobaczyłem, co pisałeś na czacie. To jak to działa?
Gdzie jesteś w mieście?
Schöneberg – skłamałem, podając nazwę jednej z centralnych dzielnic Berlina.
Super, bracie. Słuchaj, możemy się spotkać za godzinę na Nollendorfplatz, dostaniesz, czego potrzebujesz, wpiszemy datę i tak dalej, pójdziemy do apteki, wrzucą ci to na apkę i tyle.
A jak mam ci zapłacić i kiedy?
Stówę. Poczekam przed apteką.
W tym momencie się rozłączyłem, zablokowałem nicka, który do mnie dzwonił i skasowałem połączenie u mnie i u niego (Telegram daje taką możliwość). Wiedziałem już, jak to wszystko działa.
Czy kupiony certyfikat działałby? Możliwe, że tak. Na pewno dałby mi wejście wszędzie tam, gdzie kod certyfikatu nie jest skanowany. Czy 100 Euro za taką podróbkę to wiele? Nie wiem.
Wiem jednak tyle, że nagłe przymusy rządowe współtworzą czarny rynek. Niemcy kupujący sfałszowane certyfikaty covidowe od Turków w internecie w momencie, gdy wchodzi przymus szczepień, to tego najlepszy przykład.
Jak to oceniać moralnie? To już pozostawiam Czytelnikowi. Ja sam jestem zaszczepiony i byłem bardzo zadowolony, jak dobrze było to dla mnie w Polsce zorganizowane. Nie boje się szczepień i wolę je mieć, niż nie mieć. Z drugiej jednak strony chyba warto mieć świadomość, że po przekroczeniu pewnego poziomu przymusu, ludzie zaczynają obchodzić ograniczenia.