Scholz rozmawiał z Putinem. Z inicjatywy niemieckiej

Podczas rozmów miano dokonać „fundamentalnej oceny stanu rzeczy w negocjacjach rosyjsko-ukraińskich”, a Putin miał zwrócić uwagę na „rażące łamanie norm międzynarodowego prawa humanitarnego przez bojowników wyznających ideologię nazistowską i stosowanie przez nich nieludzkich metod terrorystycznych”.
Rozmówcy mieli się również umówić na kontynuowanie dyskusji w przyszłości różnych formatach.
Dwuznaczna postawa Niemiec wobec rosyjskiej agresji
Od samego początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę Niemcy wykazywały się postawą co najmniej dwuznaczną. Ambasador Ukrainy w Niemczech Andrij Melnyk opowiadał, że na początku inwazji niemieccy politycy odmawiali mu współpracy, ponieważ, jak twierdzili, „Ukraińcom zostało kilka godzin”. Niemcy były uważane przez Ukraińców za „strategicznego partnera”.
Później symbolami niemieckiej „pomocy” dla Ukrainy było kilka tysięcy niemieckich hełmów, które dotarły na Ukrainę z dużym opóźnieniem – podczas gdy inne kraje wysyłały na Ukrainę broń przeciwpancerną i przeciwlotniczą – administracyjne kłody rzucane pod nogi potencjalnemu transportowi wozów pancernych Marder czy systemów obrony przeciwlotniczej oraz niemieckie weto dla części europejskich sankcji na Rosję.
Ukraińcy „zawiedli” Niemców i stawili zacięty opór Rosjanom. Sytuacja stała się dla Niemiec mocno niewygodna. Nastąpiło znaczące ochłodzenie stosunków – prorosyjski prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier nie był mile widziany w Kijowie, a kanclerz Olaf Scholz nie chciał złożyć wizyty na Ukrainie.
Kontrakty dla Niemiec?
Ostatnio jednak nastąpiło pewne ocieplenie relacji. Minister spaw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba spotkał się między innymi z niemiecką minister ds. współpracy gospodarczej i rozwoju Svenją Schulze.
Spotkanie z niemiecką minister ds. współpracy gospodarczej i rozwoju Svenją Schulze w Berlinie. Opierając się na wizji prezydenta Zelenskiego Zaprosiłem Niemcy do objęcia przewodnictwa w odbudowie jednego z regionów Ukrainy, który ucierpiał w wyniku rosyjskiej agresji
– pisze Dmytro Kułeba.