Iwan Krastew: To koniec ostatniego imperium europejskiego

Od lat przy różnych okazjach jest przywoływana wypowiedź Władimira Putina, który ubolewał nad upadkiem Związku Radzieckiego. Od lat Putinowi przypisywana jest misja obudowy siły i znaczenia Rosji na świecie. Chodzi tu przede wszystkim o przywrócenie cech, którymi przed wieloma laty epatowało imperium carów oraz ZSRR.
Mimo wszystko z taką oceną nie zgadza się bułgarski politolog – Iwan Krastew. Jego zdaniem rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. „Działania Putina mogą tak wyglądać dla niewprawnego oka. W rzeczywistości to, co się dzieje, to przewrotny koniec ostatniego imperium europejskiego” – twierdzi bułgarski politolog.
Jego zdaniem działania Rosji na terytorium Ukrainy nie powodują odbudowy jej znaczenia, lecz wręcz odcinają ją od reszty Starego Kontynentu. „Tak zwany russkij mir, czyli «rosyjski świat», pojmowany jako coś kulturowo większego niż Federacja Rosyjska, jest poświęcany na ołtarzu autokracji i rosyjskiej etniczności” – dodaje.
Bułgarski politolog, powołując się na badania Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych, uważa, że zerwanie Europy z Rosją jest nieodwracalne przynajmniej w krótkiej i średniej perspektywie czasowej. W dodatku ostatnie ruchy poczynione ze strony Kremla są zdecydowanie nieatrakcyjne dla sąsiadów Rosji.
„Przed rosyjską aneksją Krymu wielu rosyjskojęzycznych mieszkańców Ukrainy żyło, nie musząc zastanawiać się, czy są Rosjanami, czy Ukraińcami. Ich paszporty nie określały ich tożsamości” – pisze Krastew. Ten stan uległ jednak zmianie po tym, jak Rosjanie zaczęli mordować za to, że ktoś postanowił wyrażać swoją narodowość i przywiązanie do Ukrainy.
„W dniu, w którym Putin rozpoczął inwazję, przemawiał jak jakiś biały generał z czasów rosyjskiej wojny domowej, a nie jak czerwony pułkownik, którym był przed upadkiem komunizmu. Ogłosił, że prawdziwymi ofiarami reżimu sowieckiego są Rosjanie, a Ukraina jest fikcją, tworem wymyślonym przez Lenina” – twierdzi bułgarski politolog.
Iwan Krastew wieszczy przy tym koniec „ruskiego miru”. „Najlepiej widać to w dziedzinie kultury. Imperia najczęściej rodzą się na polu bitwy, ale umierają na półkach księgarni” – pisze Krastew.