Die Welt: "Dlaczego Warszawa nie domaga się reparacji od Moskwy"

Od tamtej pory trwa również wprowadzanie do debaty publicznej narracji, które mają pomóc Niemcom w uniknięciu płacenia reparacji, takich jak "to niemoralne żeby przeliczać zbrodnie na pieniadze", "dlaczego nie Rosja?", "Polska zrzekła się reparacji" itp.
"Dlaczego Warszawa nie domaga się reparacji od Moskwy" - pyta w tytule materiału na łamach internetowej wersji Die Welt, znany ze swojej niechęci do obecnie rządzących Polską Philipp Fritz.
- Do dziś polscy oficjele podkreślają, że w 1939 r. ich kraj najechały dwa totalitarne państwa. Berlin i Moskwa ponoszą jednakową odpowiedzialność za II wojnę światową. Wielu Polaków uważa za swoje zadanie przypominanie opinii międzynarodowej, że Rosja Sowiecka popełniła niezrozumiałe zbrodnie na narodach Europy Środkowo-Wschodniej – a jednak rząd polski nie domaga się od Rosji reparacji.
- pisze niemiecki publicysta.
Jedną z odpowiedzi, którą podaje Fritz ma być "prawdziwy cel" raportu w postaci mobilizacji elektoratu PiS przed wyborami:
- W przyszłym roku w Polsce zostanie wybrany nowy parlament. Partia jest pod presją jak nigdy dotąd z powodu rosnących cen węgla i wysokiej inflacji - i szuka tematów. Nie po raz pierwszy wygrała wybory antyniemiecką kampanią.
(...)
W Polsce bezsporne są surowsze sankcje wobec Rosji i większe dostawy broni na Ukrainę. Prawie wszystkie partie są co do tego zgodne – i właśnie dlatego żądania reparacji ze strony rządu kierowanego przez PiS nie miałyby potencjału wyborczego. Elektoratu nie dałoby się w ten sposób podzielić, a dodatkowych wyborców nie udałoby się zmobilizować.
- pisze niemiecki publicysta
Jednak podaje też inny powód:
- Może być jednak inny powód nie kierowania żądań wobec Moskwy, a jest nim sam raport – wielkość szkód jest ograniczona terytorialnie. Oznacza to, że w dużej mierze dotyczy to tylko tych obszarów, których Warszawa nie uzyskała od Niemiec w trakcie tzw. przesunięcia Polski na zachód w 1945 r. i nie obejmuje tych, które straciła na wschodzie. Może to być argumentem na przykład w przypadku konieczności odpierania wzajemnych roszczeń wobec Polski.
Roszczenia wobec Moskwy musiałyby również objąć Ukrainę. Przecież wschód Polski wszedł wówczas do Ukraińskiej SRR. Udokumentowane są także zbrodnie wojenne popełnione przez Ukraińską Powstańczą Armię przeciwko Polakom. W rzeziach na Wołyniu i Galicji Wschodniej zginęło do 100 tys. ludzi. Spory historyczno-polityczne do niedawna kształtowały stosunki polsko-ukraińskie.
Ale od lutego Rosja prowadzi brutalną agresję na Ukrainę – a Polska jest jej najważniejszym europejskim sojusznikiem. Oba kraje odłożyły teraz na bok spory o przeszłość. Nie powinny być znowu podnoszone, nie teraz.
- pisze Fritz, który cytuje również prawdziwe, czy nie, słowa Jarosława Kaczyńskiego, przytaczane przez Gazetę Wyborczą, o tym, że "Rosja nie jest państwem prawa".
Jednak zapomina być może o argumencie najważniejszym. Według Wikipedii: Reparacje - rekompensaty finansowe za straty i szkody spowodowane przez działania wojenne, wypłacane zaatakowanej stronie konfliktu w przypadku jej zwycięstwa bądź korzystnego dla niej rozejmu, wynikające z łamania przez napastników postanowień Konwencji haskiej z 1907 roku bądź innych aktów prawa międzynarodowego.
Tymczasem Związek Radziecki, którego Federacja Rosyjska jest prawnym sukcesorem, czy to się nam podoba czy nie, należy do mocarstw, które wygrały wojnę.
[z niemieckiego przełożył Marian Panic]