Prof. David Engels: „Pierścienie władzy”, czyli jak ideologia WOKE pożarła Tolkiena

Zapewne jedną z cech naszej późnej epoki jest to, że wszystkie tematy ulegają dziś ideologicznej polaryzacji, a narastający podział na „somewheres” i „anywheres” nie oszczędza również sztuki. Nowa seria Amazona „Pierścienie władzy”, która opowiada o końcu drugiej ery Śródziemia, a tym samym stanowi swego rodzaju prequel do „Władcy Pierścieni” Tolkiena, nie jest oczywiście wyjątkiem.
"Pierścienie Władzy" / Amazon. Materiały prasowe

Tolkien był, jak sam otwarcie przyznawał w wywiadach i listach, niemal najczystszej postaci (katolickim) anglosaskim konserwatystą. Ze swoim entuzjastycznym zamiłowaniem do historii starej północno-zachodniej Europy, niezachwianym przywiązaniem do chrześcijaństwa, głębokim poparciem dla ustalonych wspólnot solidarnościowych i wreszcie z jego wysoce zniuansowaną i idealistyczną wrażliwością estetyczną Tolkien ucieleśnia niemalże przeciwieństwo wszystkiego tego, co jest dziś politycznie pożądane i stosowne. Niemniej – a może właśnie z tych powodów – jego twórczość cieszy się dziś większą popularnością niż kiedykolwiek wcześniej, wypełniając niejako ogromną pustkę, jaka pozostała w sercach wielu Europejczyków po tym, gdy ich cywilizacja stopniowo zatraca swoją duszę.

Jak więc wykorzystać finansowy potencjał twórczości Tolkiena bez podążania za jego duchem? Amazon pokazuje nam drogę: jego nowa seria opiera się co prawda w sposób powierzchowny na ramach dostarczonych przez Tolkiena na kilku stronach „Silmarillionu” i w dodatkach, ale z pomocą niezliczonej ilości wymyślonych na nowo postaci i fabuł rozdyma je do 50-godzinnego potwora, a powstałą w ten sposób zupełnie nową historię wypełnia klimatami i nastrojami, które często stanowią wręcz przeciwieństwo tego, co tak drogie było autorowi.

 

Banał plus efekty specjalne

Estetycznie tu i ówdzie całkiem udana (co z pewnością jest zasługą rysownika fantasy Johna Howe’a), aczkolwiek nieco bezosobowa fabuła ogranicza się tu do banalnego schematu „hit-and-run” z drewnianymi postaciami elfów, krasnoludów i hobbitów, stworzonych jakby po kiepskiej nocy spędzonej na grze planszowej „Das Schwarze Auge” i żenująco sztywnymi dialogami – mieszanina, która zostawia widza bez chęci dowiedzenia się, co będzie dalej. Gdyby nie wstęp, to można byłoby to pomylić z grami w stylu „Wheel of Time” tudzież „The Shannara Chronicles” czy nawet „Dungeons and Dragons” – ba, nawet „Gra o tron” ma w sobie więcej osobowości.

Do tej wyraźnej niemożności opowiedzenia historii bez utopienia jej w efektach specjalnych i banałach należy jeszcze dodać głębokie niezrozumienie, a może nawet pogardę dla specyfiki twórczości Tolkiena. Nie dość, że większość odtwórców ról otwarcie określa siebie jako lewicowych liberałów, to jeszcze tu i ówdzie natrafić można na haniebne żądanie, aby każda epoka oferowała swoją „własną wersję” Tolkiena oraz aby wszelkie ingerencje w ducha i treść były nie tylko dopuszczalne, ale i na wskroś pożądane i uzasadnione. Zasadniczo nie byłoby w tym nic złego, wszak wielkie mity posiadają swoje liczne warianty, bywały wielokrotnie na nowo podejmowane i modyfikowane (robił to również sam Tolkien), ale tutaj mamy do czynienia  ze zdradzieckim przepoczwarzeniem się w coś zupełnie innego.

 

Parytety dla elfów, krasnoludów i hobbitów

Producentom rzecz jasna zależy na tym, aby dzieło Tolkiena, które  można w ogóle zrozumieć i przekazywać jedynie w kontekście tradycji zachodniej, którą w sobie świadomie łączy i transcenduje, poddać niejako wymuszonej globalizacji i oczywiście podporządkować typowemu dla współczesności „jedynie słusznemu myśleniu”. Rezultatem są absurdalne polit-poprawnościowe parytety dla elfów, krasnoludów, ludzi i hobbitów; mamy więc bez wyjątku słabe, niezdecydowane lub uwikłane w intrygi postaci męskie i oczywiście całą masę „tough independent women” – i tylko czekać, aż król Ar-Pharazôn zostanie przedstawiany jako prawicowy populista, zaś Elendil jako lewicowy antyfaszysta…

Z drugiej strony takie domaganie się „Tolkiena na nasze czasy” jest z gruntu nieuczciwe, gdyż leżąca u podstaw tego ideologia woke nie postrzega siebie jako jednej spośród wielu szkół o równej wartości, lecz stylizuje się na moralny szczyt w historii świata, zaś wszelkie wcześniejsze (lub konkurencyjne) poglądy na człowieka, na świat i na Boga dyskredytowane są jako przestarzałe, prawicowe, niebezpieczne, patriarchalne, toksyczne, obraźliwe itp. Krótko mówiąc, sama nie uznaje i nie praktykuje tego rodzaju tolerancji w odniesieniu do wcześniejszych sposobów przedstawiania, jakiej  w sposób radykalny domaga się dla własnych pozycji.

Może zabrzmi to na granicy dopuszczalności, ale jak bardzo surrealistyczną, absurdalną, wymuszoną, śmieszną i technicznie katastrofalną nie byłaby filmowa adaptacja „Władcy Pierścieni”, powstała w schyłkowej fazie ZSRR w roku 1991, to pomimo swych oczywistych niedostatków tchnie ona większą miłością do czystości i niewinności dzieła Tolkiena niż owa gładka mikstura Amazona, w której pomija się to, co u Tolkiena najbardziej podstawowe…

------
Tekst ukazał się pierwotnie w niezależnym niemieckim tygodniku „Junge Freiheit”.

[z niemieckiego tłumaczył Marian Panic]


 

POLECANE
Karol Nawrocki o sytuacji na granicy z Niemcami: Zwołam Radę Gabinetową Wiadomości
Karol Nawrocki o sytuacji na granicy z Niemcami: Zwołam Radę Gabinetową

Prezydent elekt Karol Nawrocki zapowiedział w poniedziałek, że po zaprzysiężeniu na prezydenta, czyli po 6 sierpnia, zwoła Radę Gabinetową w sprawie sytuacji na zachodniej granicy z Niemcami. Podkreślił, że będzie chciał poznać wszelkie dane statystyczne dot. nielegalnych migrantów.

Starcie Donalda Tuska z Samuelem Pereirą Wiadomości
Starcie Donalda Tuska z Samuelem Pereirą

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej doszło do starcia między Donaldem Tuskiem z Samuelem Pereirą. Dziennikarz wPolsce24 zapytał się szefa rządu na temat nagrań udostępnionych przez jego stację. Chodzi o taśmy z udziałem Romana Giertycha.

Pokojowe cuda Trumpa tylko u nas
Pokojowe cuda Trumpa

Nie wiemy, ilu ludziom ocalił życie w ostatnich tygodniach Donald Trump. Nie da się tego policzyć. Jednak jest pewne, że wielu mieszkańcom Afryki i Azji.

Nie dam się zastraszyć. Robert Bąkiewicz odpowiada Tuskowi ws. Ruchu Obrony Granic Wiadomości
"Nie dam się zastraszyć". Robert Bąkiewicz odpowiada Tuskowi ws. Ruchu Obrony Granic

Lider Ruchu Obrony Granic Robert Bąkiewicz zamieścił oświadczenie ws. wypowiedzi premiera Donalda Tuska na temat sytuacji na granicy z Niemcami.

Kto będzie w Kancelarii Prezydenta odpowiadał za sprawy międzynarodowe? Karol Nawrocki ujawnił nazwisko polityka
Kto będzie w Kancelarii Prezydenta odpowiadał za sprawy międzynarodowe? Karol Nawrocki ujawnił nazwisko

Prezydent elekt Karol Nawrocki w rozmowie na antenie Polsat News poinformował, kto w jego kancelarii będzie odpowiadał za sprawy międzynarodowe.

Jacek Sasin o sytuacji w PiS: Nie zmienia się zwycięskiego lidera polityka
Jacek Sasin o sytuacji w PiS: Nie zmienia się zwycięskiego lidera

– Nie zmienia się zwycięskiego lidera w czasie wyścigu wyborczego, a my jesteśmy na początku drogi – podkreślił Jacek Sasin, komentując kongres PiS oraz wybór Jarosława Kaczyńskiego na prezesa ugrupowania.

Teheran nie zrezygnuje ze wzbogacania uranu? Jest komunikat ambasadora Iranu Wiadomości
Teheran nie zrezygnuje ze wzbogacania uranu? Jest komunikat ambasadora Iranu

Ambasador Iranu przy ONZ Amir Said Irawani zadeklarował, że jego kraj "nigdy nie przestanie wzbogacać uranu". Dyplomata argumentował w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBS, że Teheran ma do tego "niezbywalne prawo" jako państwo-strona traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT).

Andrzej Duda: Dziękuje wszystkim, którzy zaangażowali się w ochronę granicy Wiadomości
Andrzej Duda: Dziękuje wszystkim, którzy zaangażowali się w ochronę granicy

Prezydent Andrzej Duda podziękował wszystkim, którzy działają na granicy z Niemcami, m.in. tym osobom, które zaangażowały się w Ruch Obrony Granic.

Nowy komunikat Sądu Najwyższego. Tak wyglądała część protestów wyborczych Wiadomości
Nowy komunikat Sądu Najwyższego. Tak wyglądała część "protestów wyborczych"

Sąd Najwyższy opublikował dokumenty, którymi nie zajmie się w ramach protestów wyborczych. W komunikacie podkreśla, że otrzymał na przykład wydruki wiadomości mailowej od Romana Giertycha, w której znajdowała się instrukcja składania protestu wyborczego.

Kim był Tadeusz Duda? Sąsiedzi mordercy spod Limanowej przerywają milczenie z ostatniej chwili
Kim był Tadeusz Duda? Sąsiedzi mordercy spod Limanowej przerywają milczenie

Tadeusz Duda, 57-latek ze Starej Wsi pod Limanową, zabił swoją córkę i zięcia, a także ciężko ranił teściową. Choć dramatyczne wydarzenia rozegrały się w piątek 27 czerwca, z każdym dniem na jaw wychodzą kolejne szczegóły. Mieszkańcy Starej Wsi, Zalesia i Młyńczysk opowiadają o tym, kim był Duda i jak doszło do koszmaru, którym od kilku dni żyje cała Polska.

REKLAMA

Prof. David Engels: „Pierścienie władzy”, czyli jak ideologia WOKE pożarła Tolkiena

Zapewne jedną z cech naszej późnej epoki jest to, że wszystkie tematy ulegają dziś ideologicznej polaryzacji, a narastający podział na „somewheres” i „anywheres” nie oszczędza również sztuki. Nowa seria Amazona „Pierścienie władzy”, która opowiada o końcu drugiej ery Śródziemia, a tym samym stanowi swego rodzaju prequel do „Władcy Pierścieni” Tolkiena, nie jest oczywiście wyjątkiem.
"Pierścienie Władzy" / Amazon. Materiały prasowe

Tolkien był, jak sam otwarcie przyznawał w wywiadach i listach, niemal najczystszej postaci (katolickim) anglosaskim konserwatystą. Ze swoim entuzjastycznym zamiłowaniem do historii starej północno-zachodniej Europy, niezachwianym przywiązaniem do chrześcijaństwa, głębokim poparciem dla ustalonych wspólnot solidarnościowych i wreszcie z jego wysoce zniuansowaną i idealistyczną wrażliwością estetyczną Tolkien ucieleśnia niemalże przeciwieństwo wszystkiego tego, co jest dziś politycznie pożądane i stosowne. Niemniej – a może właśnie z tych powodów – jego twórczość cieszy się dziś większą popularnością niż kiedykolwiek wcześniej, wypełniając niejako ogromną pustkę, jaka pozostała w sercach wielu Europejczyków po tym, gdy ich cywilizacja stopniowo zatraca swoją duszę.

Jak więc wykorzystać finansowy potencjał twórczości Tolkiena bez podążania za jego duchem? Amazon pokazuje nam drogę: jego nowa seria opiera się co prawda w sposób powierzchowny na ramach dostarczonych przez Tolkiena na kilku stronach „Silmarillionu” i w dodatkach, ale z pomocą niezliczonej ilości wymyślonych na nowo postaci i fabuł rozdyma je do 50-godzinnego potwora, a powstałą w ten sposób zupełnie nową historię wypełnia klimatami i nastrojami, które często stanowią wręcz przeciwieństwo tego, co tak drogie było autorowi.

 

Banał plus efekty specjalne

Estetycznie tu i ówdzie całkiem udana (co z pewnością jest zasługą rysownika fantasy Johna Howe’a), aczkolwiek nieco bezosobowa fabuła ogranicza się tu do banalnego schematu „hit-and-run” z drewnianymi postaciami elfów, krasnoludów i hobbitów, stworzonych jakby po kiepskiej nocy spędzonej na grze planszowej „Das Schwarze Auge” i żenująco sztywnymi dialogami – mieszanina, która zostawia widza bez chęci dowiedzenia się, co będzie dalej. Gdyby nie wstęp, to można byłoby to pomylić z grami w stylu „Wheel of Time” tudzież „The Shannara Chronicles” czy nawet „Dungeons and Dragons” – ba, nawet „Gra o tron” ma w sobie więcej osobowości.

Do tej wyraźnej niemożności opowiedzenia historii bez utopienia jej w efektach specjalnych i banałach należy jeszcze dodać głębokie niezrozumienie, a może nawet pogardę dla specyfiki twórczości Tolkiena. Nie dość, że większość odtwórców ról otwarcie określa siebie jako lewicowych liberałów, to jeszcze tu i ówdzie natrafić można na haniebne żądanie, aby każda epoka oferowała swoją „własną wersję” Tolkiena oraz aby wszelkie ingerencje w ducha i treść były nie tylko dopuszczalne, ale i na wskroś pożądane i uzasadnione. Zasadniczo nie byłoby w tym nic złego, wszak wielkie mity posiadają swoje liczne warianty, bywały wielokrotnie na nowo podejmowane i modyfikowane (robił to również sam Tolkien), ale tutaj mamy do czynienia  ze zdradzieckim przepoczwarzeniem się w coś zupełnie innego.

 

Parytety dla elfów, krasnoludów i hobbitów

Producentom rzecz jasna zależy na tym, aby dzieło Tolkiena, które  można w ogóle zrozumieć i przekazywać jedynie w kontekście tradycji zachodniej, którą w sobie świadomie łączy i transcenduje, poddać niejako wymuszonej globalizacji i oczywiście podporządkować typowemu dla współczesności „jedynie słusznemu myśleniu”. Rezultatem są absurdalne polit-poprawnościowe parytety dla elfów, krasnoludów, ludzi i hobbitów; mamy więc bez wyjątku słabe, niezdecydowane lub uwikłane w intrygi postaci męskie i oczywiście całą masę „tough independent women” – i tylko czekać, aż król Ar-Pharazôn zostanie przedstawiany jako prawicowy populista, zaś Elendil jako lewicowy antyfaszysta…

Z drugiej strony takie domaganie się „Tolkiena na nasze czasy” jest z gruntu nieuczciwe, gdyż leżąca u podstaw tego ideologia woke nie postrzega siebie jako jednej spośród wielu szkół o równej wartości, lecz stylizuje się na moralny szczyt w historii świata, zaś wszelkie wcześniejsze (lub konkurencyjne) poglądy na człowieka, na świat i na Boga dyskredytowane są jako przestarzałe, prawicowe, niebezpieczne, patriarchalne, toksyczne, obraźliwe itp. Krótko mówiąc, sama nie uznaje i nie praktykuje tego rodzaju tolerancji w odniesieniu do wcześniejszych sposobów przedstawiania, jakiej  w sposób radykalny domaga się dla własnych pozycji.

Może zabrzmi to na granicy dopuszczalności, ale jak bardzo surrealistyczną, absurdalną, wymuszoną, śmieszną i technicznie katastrofalną nie byłaby filmowa adaptacja „Władcy Pierścieni”, powstała w schyłkowej fazie ZSRR w roku 1991, to pomimo swych oczywistych niedostatków tchnie ona większą miłością do czystości i niewinności dzieła Tolkiena niż owa gładka mikstura Amazona, w której pomija się to, co u Tolkiena najbardziej podstawowe…

------
Tekst ukazał się pierwotnie w niezależnym niemieckim tygodniku „Junge Freiheit”.

[z niemieckiego tłumaczył Marian Panic]



 

Polecane
Emerytury
Stażowe