Przyjęliśmy niespodziewanego gościa. W pomoc uchodźcom z Ukrainy zaangażowało się aż 77 proc. Polaków

W tym roku nakrywając stół na wigilię, znów postawimy jeden dodatkowy talerz dla niespodziewanego gościa. Polacy jednak już kilka miesięcy temu przyjęli do swojego kraju i często pod swój dach potrzebujących – uciekających przed wojną Ukraińców. Jeśli miarą chrześcijaństwa jest wrażliwość na tych, którzy mają gorzej, możemy powiedzieć, że w ciągu ostatniego roku Polacy wypełnili swój chrześcijański obowiązek.
 Przyjęliśmy niespodziewanego gościa. W pomoc uchodźcom z Ukrainy zaangażowało się aż 77 proc. Polaków
/ fot. T. Gutry

– Kolejki samochodów ciągnęły się od granicy aż do Lwowa. Nieraz widzieliśmy matki trzymające na jednej ręce dziecko, a w drugiej małą walizkę, które pieszo szły ze Lwowa do granicy. Niosły ze sobą cały dobytek zamknięty w niewielkiej torbie, bo ile można w takiej sytuacji unieść... – mówił „TS” o pierwszych dniach wojny Jacek Skorek, członek zespołu medycznego działającego na osi Medyka – Mościska – Lwów w ramach pomocy humanitarnej.

Na przełomie lutego i marca w mediach przeważały obrazy Ukraińców przedostających się na teren naszego kraju. Byli wystraszeni tym, co dzieje się w ich kraju, ale także niepewni tego, gdzie podzieją się w Polsce. Szybko jednak okazało się, że Polacy masowo ruszyli im na pomoc.

W pomoc włączyli się prawie wszyscy Polacy

Z tego jesteśmy najbardziej chyba dumni – w pierwszych dniach po wybuchu wojny na Ukrainie do pomocy rzuciły się przede wszystkim osoby prywatne, zwykli ludzie. I to w ogromnej liczbie. W sierpniu „Rzeczpospolita” donosiła, że według badań Unii Metropolii Polskich w pomoc Ukraińcom przybywającym do Polski zaangażowało się aż 67 proc. mieszkańców 12 największych polskich miast. Z kolei blisko 150 tys. osób udzieliło im schronienia we własnym domu. „Najczęściej była to pomoc żywnościowa (59 proc.), na drugim miejscu rzeczowa w postaci np. odzieży czy wyposażenia mieszkania (44 proc.). 32 proc. mieszkańców wpłaciło datek na uchodźców. Co czwarta osoba była wolontariuszem w punkcie pomocy uchodźcom, a co ósma zapewniła im transport z granicy” – czytamy.

Z kolei z raportu „Pomoc polskiego społeczeństwa dla uchodźców z Ukrainy” przygotowanego przez Polski Instytut Ekonomiczny wynika, że w pomoc uchodźcom z Ukrainy zaangażowało się aż 77 proc. Polaków. PIE szacuje, że wartość prywatnych wydatków, które Polacy przeznaczyli na ten cel w ciągu trzech pierwszych miesięcy wojny, wyniosła 9-10 mld zł (0,34-0,38 proc. PKB). Dr Agnieszka Wincewicz-Price tłumaczyła w rozmowie z portalem ngo.pl: „Zauważalne jest to, że osoby wcześniej zaangażowane w działalność dobroczynną, były bardziej skłonne do tego, by i tym razem poświęcić swój czas i innego rodzaju zasoby. Ale (...) skala pomocy finansowej przerosła zaangażowanie w cele dobroczynne przez cały zeszły rok, więc pokazuje to, że pomagały nie tylko osoby, które zazwyczaj to robią, musiały włączyć się nowe, które albo wcześniej nie widziały takiej potrzeby, albo nie znajdowały na to czasu”.

Prof. Mirosława Grabowska z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego i szefowa CBOS, zapytana przez pap.pl o powody pojawienia się u Polaków poczucia solidarności z Ukraińcami, odpowiedziała z kolei, że w tej kwestii najważniejsze znaczenie miał etos indywidualny, a wątek współdziałania był wtórny.

Odruch serca

– To był odruch serca. W piątek podjęliśmy w gronie rodzinnym decyzję, że chcemy udostępnić uchodźcom wolne mieszkanie w naszym domu. Szybko przygotowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, a w niedzielę zamieszkały z nami dwie młode mamy z trojgiem dzieci w wieku ośmiu miesięcy, jedenastu miesięcy i trzech lat – opowiadała „TS” Marta Kalisz, która pod swój dach zaprosiła uciekające z ogarniętej wojną Ukrainy rodziny. – Mężowie pań zostali na Ukrainie, aby walczyć, a one z dnia na dzień znalazły się same w obcym kraju. Czułam, że musimy pomóc – przekonywała.

Paulina Zientala, która przyjęła pod swój dach uchodźczynie, relacjonowała zaś: – Kobiety, które do nas jechały z maleńkim dzieckiem na rękach, miały wysiąść w Lublinie, kawał drogi od nas... Nie mieliśmy możliwości, żeby po nie jechać aż tak daleko! Poprosiłam o pomoc, znalazł się pan. Miał je tylko przerzucić z autobusu do autobusu. Było już po 22. Okazało się, że żaden autobus, pociąg w naszą stronę nie jedzie. Pan zaoferował pomoc. Ustaliliśmy trasę, podzieliliśmy ją na pół i spotkaliśmy się pośrodku. O 3 były już ze mną bezpieczne w domu.

W pomoc Ukraińcom uciekającym ze swojego kraju szybko włączyły się także samorządy i organizacje pozarządowe. Na początku organizowały transport, bazy noclegowe i pomoc rzeczową. Potem także miejsca w szkołach, przedszkolach i żłobkach. Można pokusić się o hipotezę, że to dzięki zaangażowaniu samorządów tak wieki napływ uchodźców do naszego kraju nie skończył się chaosem.

Usystematyzować pomoc

„Socjologowie, opisując dynamikę każdego ruchu społecznego, wskazują, że początkowo to moment niezwykle emocjonalny, chwila ukonstytuowania zbiorowego podmiotu kolektywnego, kiedy ludzie mówią o sobie jako o wspólnocie wyboru. Wtedy w grę często wchodzi wartościowanie, a wszelkie głosy przeciwko spychane jako złe i niemoralne” – powiedział dr Jakub Motrenko, socjolog z UW, w rozmowie z PAP. „Potem prawda, emocjonalny składnik tej więzi społecznej staje się słabszy, a mobilizacja społeczna, w której dominują więzi horyzontalne, zaufanie i solidarność, zostaje zastąpiona bardziej instytucjonalizowanymi formami pomocy, a nieustanne dramatyczne lub nawet tragiczne wieści powodują zmęczenie i obojętność” – dodał.

Dość szybko okazało się, że pomoc, jaką niosą Polacy, musi zostać odpowiednio ukierunkowana. Potrzebne są rozwiązania zarówno na poziomie ogólnokrajowym, jak i lokalnym. – Codziennie na Dworcu Zachodnim przewija się ok. 25 tys. osób – mówił „TS” w marcu Tomasz*, wolontariusz jednej z organizacji działających na Dworcu Zachodnim. – Wolontariusze wydają żywność i pomagają im we wszelki możliwy sposób, ale przede wszystkim skupiamy się na koordynowaniu pomocy, która w początkowych dniach przebiegała chaotycznie.

Pomoc, jaką nieśli Polacy, nie była tylko chwilowym zrywem, działaniem na pokaz. W ciągu kilku tygodni po wybuchu wojny nauczyliśmy się, że nie wystarczy pomagać, trzeba też wiedzieć, jakie są potrzeby, i ukierunkować pomoc na konkretny cel. „Na początku transporty z darami przekazywane były głównie na tereny przygraniczne. Teraz trafiają do miejsc, gdzie uchodźcy dotarli i znajdują opiekę np. samorządów, lub są transportowane na Ukrainę. Organizacje i osoby prywatne wykorzystują do tego m.in. autobusy krążące między miastami ukraińskimi a polskimi” – pisaliśmy w „TS” o zjawisku dostosowywania pomocy do aktualnych potrzeb.

Pojawiła się też potrzeba, by pomoc miała odpowiednie ramy prawne. To było zadanie dla władz państwa. W marcu weszła w życie ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Zawiera przepisy regulujące m.in. kwestie związane z edukacją, szkolnictwem wyższym i nauką dla uchodźców z Ukrainy. Wprowadzono również w życie przepisy regulujące status prawny uchodźców, a także te dotyczące pracy Ukraińców w Polsce. Państwo zapewniło też pomoc finansową osobom, które otworzyły swoje domy dla Ukraińców.

Samorządy realizowały prawo, które przyjęto. Jednocześnie organizacje pozarządowe wzięły na siebie często pomoc w szczególnych obszarach, jak choćby pomoc ewakuowanym z terenu konfliktu zbrojnego dzieciom z domów dziecka czy transport chorych.

Etos pomagania

Polacy do dziś są w zasadzie jednomyślni w kwestii przyjmowania uchodźców z Ukrainy. Przekonanie, że nasz kraj powinien ich przyjmować, wyraża ponad dziewięciu na dziesięciu badanych (94 proc.), w tym niemal trzy piąte (57 proc.) w sposób kategoryczny. Przeciwnego zdania jest zaledwie trzech na stu ankietowanych (3 proc.). Tak wynika z niedawno opublikowanego sondażu CBOS.
Filozof, prof. Zbigniew Stawrowski z Instytutu Politologii UKSW powiedział niedawno w rozmowie z PAP: „Najważniejszym była obecność etosu pomagania. Solidarność może pojawić się tylko wśród ludzi, którzy są zdolni do troski, miłości bliźniego, wrażliwości na biedę. W społeczeństwie całkowitych indywidualistów lub egocentryków trudno sobie wyobrazić coś podobnego. Od czasów, gdy Polacy nie mieli własnego państwa, albo gdy państwo nie było całkowicie ich, w społeczeństwie działały instytucje, które nie pozwalały społeczeństwu wpaść w otchłań całkowitej atomizacji”.

W tej chwili mniej Ukraińców znajduje się w prywatnych domach. Część z nich wróciła na Ukrainę albo zorganizowała sobie życie w Polsce. Teraz kluczowa jest systematyczna pomoc, jaką niosą organizacje pozarządowe, także związki zawodowe. NSZZ „Solidarność” już na początku wojny organizował pomoc dla Ukraińców. Dziś nadal gości ich w swoich ośrodkach wypoczynkowych, zapewniając im godne warunki i start w życie w obcym kraju.

Tekst pochodzi z 51/52 (1770) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Blackout w Czechach. Premier przekazał nowe ustalenia Wiadomości
Blackout w Czechach. Premier przekazał nowe ustalenia

Premier Czech Petr Fiala powiedział dziennikarzom po posiedzeniu Centralnego Sztabu Kryzysowego, że przyczyną awarii prądu w piątek była usterka techniczna. Wykluczył cyberatak jako powód. Według Fiali awaria objęła 500 tys. odbiorców prądu. Po południu bez energii elektrycznej było 2000 odbiorców.

Rząd Tuska zrezygnował z uporczywego łamania prawa w tej jednej kwestii Wiadomości
"Rząd Tuska zrezygnował z uporczywego łamania prawa w tej jednej kwestii"

Rząd Donalda Tuska opublikował w Dzienniku Ustaw uchwałę Sądu Najwyższego, która potwierdza ważność wyboru Karola Tadeusza Nawrockiego na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Uchwała dotyczy wyborów prezydenckich, które odbyły się 18 maja i 1 czerwca 2025 roku.

Tȟašúŋke Witkó: król jest nagi tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: król jest nagi

„W polityce, jak nie idzie, to nie idzie!”. Państwo, naturalnie, doskonale wiecie, że autorem przytoczonej frazy jest Włodzimierz Czarzasty, a wygłosił on ją po serii ciosów wyborczych, jakie spadły na Sojusz Lewicy Demokratycznej niemal dekadę temu. Osobiście, jakiegoś większego nabożeństwa do słów wypowiadanych przez tego byłego członka Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej nie mam, ale to jedno zdanie – jakże prawdziwe i słuszne – zapadło mi w pamięci na długo. Zresztą, jeśli przyjrzeć się bliżej obecnym losom premiera Donalda Tuska, wtedy widać jak na dłoni, że tyczy ono wszystkich graczy sceny politycznej, od prawicy do lewicy

Nowy komunikat GIS. Na ten produkt trzeba uważać Wiadomości
Nowy komunikat GIS. Na ten produkt trzeba uważać

Główny Inspektorat Sanitarny poinformował o wycofaniu jednej z partii popularnych chipsów Lay's. Wykryto w niej niebezpieczne substancje, które nie powinny znajdować się w żywności. Jeśli masz ten produkt w domu – nie jedz go i jak najszybciej zwróć do sklepu.

Powyborcza zabawa zapałkami tylko u nas
Powyborcza zabawa zapałkami

Polityczna szarża Romana Giertycha nie zmieniła i raczej nie ma szans zmienić wyniku wyborów, ani doprowadzić do ich powtórzenia, jednak społeczne szkody przez nią uczynione odczuwać będziemy jeszcze długo.

Niemcy: 20-latek zaatakował podróżnych młotkiem Wiadomości
Niemcy: 20-latek zaatakował podróżnych młotkiem

Cztery osoby zostało lekko ranne w czwartek w wyniku ataku mężczyzny z młotkiem w dalekobieżnym pociągu w Bawarii w Niemczech - poinformowała miejscowa policja. Napastnik został aresztowany.

Nowy selekcjoner reprezentacji Polski. Znane nazwisko wraca do gry Wiadomości
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski. Znane nazwisko wraca do gry

Powrót Adama Nawałki na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski jeszcze niedawno wydawał się mało realny. Dziś jednak ten scenariusz staje się coraz bardziej prawdopodobny. Jak ujawnił Roman Kołtoń w swoim programie „Prawda Futbolu”, były trener kadry jest gotów ponownie objąć stanowisko – choćby tymczasowo.

 Straż Graniczna wydała komunikat. Ważne informacje dla mieszkańców pogranicza Wiadomości
Straż Graniczna wydała komunikat. Ważne informacje dla mieszkańców pogranicza

Mieszkańcy pracujący po niemieckiej stronie granicy mogą być spokojni, kontrole na granicy będą wyrywkowe, nie będzie to kontrola 100 procent osób – powiedział PAP por. Paweł Biskupik, rzecznik prasowy Komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej.

Mam problem. Artur Barciś zwrócił się do fanów Wiadomości
"Mam problem". Artur Barciś zwrócił się do fanów

Znany polski aktor Artur Barciś, niespodziewanie zwrócił się do fanów za pośrednictwem swojego profilu na Facebooku. W krótkim, ale szczerym wpisie wyjaśnił, dlaczego nie jest w stanie odpowiedzieć każdemu, kto zaprasza go do znajomych.

Wypadek Flixbusa w Niemczech. Wśród pasażerów Polacy z ostatniej chwili
Wypadek Flixbusa w Niemczech. Wśród pasażerów Polacy

23 osoby zostały ranne w nocnym wypadku autokaru na autostradzie około 100 km na północ od Berlina - poinformowała w komunikacie policja z Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Wśród pasażerów byli Polacy; jeden z nich odniósł lekkie obrażenia i trafił do szpitala.

REKLAMA

Przyjęliśmy niespodziewanego gościa. W pomoc uchodźcom z Ukrainy zaangażowało się aż 77 proc. Polaków

W tym roku nakrywając stół na wigilię, znów postawimy jeden dodatkowy talerz dla niespodziewanego gościa. Polacy jednak już kilka miesięcy temu przyjęli do swojego kraju i często pod swój dach potrzebujących – uciekających przed wojną Ukraińców. Jeśli miarą chrześcijaństwa jest wrażliwość na tych, którzy mają gorzej, możemy powiedzieć, że w ciągu ostatniego roku Polacy wypełnili swój chrześcijański obowiązek.
 Przyjęliśmy niespodziewanego gościa. W pomoc uchodźcom z Ukrainy zaangażowało się aż 77 proc. Polaków
/ fot. T. Gutry

– Kolejki samochodów ciągnęły się od granicy aż do Lwowa. Nieraz widzieliśmy matki trzymające na jednej ręce dziecko, a w drugiej małą walizkę, które pieszo szły ze Lwowa do granicy. Niosły ze sobą cały dobytek zamknięty w niewielkiej torbie, bo ile można w takiej sytuacji unieść... – mówił „TS” o pierwszych dniach wojny Jacek Skorek, członek zespołu medycznego działającego na osi Medyka – Mościska – Lwów w ramach pomocy humanitarnej.

Na przełomie lutego i marca w mediach przeważały obrazy Ukraińców przedostających się na teren naszego kraju. Byli wystraszeni tym, co dzieje się w ich kraju, ale także niepewni tego, gdzie podzieją się w Polsce. Szybko jednak okazało się, że Polacy masowo ruszyli im na pomoc.

W pomoc włączyli się prawie wszyscy Polacy

Z tego jesteśmy najbardziej chyba dumni – w pierwszych dniach po wybuchu wojny na Ukrainie do pomocy rzuciły się przede wszystkim osoby prywatne, zwykli ludzie. I to w ogromnej liczbie. W sierpniu „Rzeczpospolita” donosiła, że według badań Unii Metropolii Polskich w pomoc Ukraińcom przybywającym do Polski zaangażowało się aż 67 proc. mieszkańców 12 największych polskich miast. Z kolei blisko 150 tys. osób udzieliło im schronienia we własnym domu. „Najczęściej była to pomoc żywnościowa (59 proc.), na drugim miejscu rzeczowa w postaci np. odzieży czy wyposażenia mieszkania (44 proc.). 32 proc. mieszkańców wpłaciło datek na uchodźców. Co czwarta osoba była wolontariuszem w punkcie pomocy uchodźcom, a co ósma zapewniła im transport z granicy” – czytamy.

Z kolei z raportu „Pomoc polskiego społeczeństwa dla uchodźców z Ukrainy” przygotowanego przez Polski Instytut Ekonomiczny wynika, że w pomoc uchodźcom z Ukrainy zaangażowało się aż 77 proc. Polaków. PIE szacuje, że wartość prywatnych wydatków, które Polacy przeznaczyli na ten cel w ciągu trzech pierwszych miesięcy wojny, wyniosła 9-10 mld zł (0,34-0,38 proc. PKB). Dr Agnieszka Wincewicz-Price tłumaczyła w rozmowie z portalem ngo.pl: „Zauważalne jest to, że osoby wcześniej zaangażowane w działalność dobroczynną, były bardziej skłonne do tego, by i tym razem poświęcić swój czas i innego rodzaju zasoby. Ale (...) skala pomocy finansowej przerosła zaangażowanie w cele dobroczynne przez cały zeszły rok, więc pokazuje to, że pomagały nie tylko osoby, które zazwyczaj to robią, musiały włączyć się nowe, które albo wcześniej nie widziały takiej potrzeby, albo nie znajdowały na to czasu”.

Prof. Mirosława Grabowska z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego i szefowa CBOS, zapytana przez pap.pl o powody pojawienia się u Polaków poczucia solidarności z Ukraińcami, odpowiedziała z kolei, że w tej kwestii najważniejsze znaczenie miał etos indywidualny, a wątek współdziałania był wtórny.

Odruch serca

– To był odruch serca. W piątek podjęliśmy w gronie rodzinnym decyzję, że chcemy udostępnić uchodźcom wolne mieszkanie w naszym domu. Szybko przygotowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, a w niedzielę zamieszkały z nami dwie młode mamy z trojgiem dzieci w wieku ośmiu miesięcy, jedenastu miesięcy i trzech lat – opowiadała „TS” Marta Kalisz, która pod swój dach zaprosiła uciekające z ogarniętej wojną Ukrainy rodziny. – Mężowie pań zostali na Ukrainie, aby walczyć, a one z dnia na dzień znalazły się same w obcym kraju. Czułam, że musimy pomóc – przekonywała.

Paulina Zientala, która przyjęła pod swój dach uchodźczynie, relacjonowała zaś: – Kobiety, które do nas jechały z maleńkim dzieckiem na rękach, miały wysiąść w Lublinie, kawał drogi od nas... Nie mieliśmy możliwości, żeby po nie jechać aż tak daleko! Poprosiłam o pomoc, znalazł się pan. Miał je tylko przerzucić z autobusu do autobusu. Było już po 22. Okazało się, że żaden autobus, pociąg w naszą stronę nie jedzie. Pan zaoferował pomoc. Ustaliliśmy trasę, podzieliliśmy ją na pół i spotkaliśmy się pośrodku. O 3 były już ze mną bezpieczne w domu.

W pomoc Ukraińcom uciekającym ze swojego kraju szybko włączyły się także samorządy i organizacje pozarządowe. Na początku organizowały transport, bazy noclegowe i pomoc rzeczową. Potem także miejsca w szkołach, przedszkolach i żłobkach. Można pokusić się o hipotezę, że to dzięki zaangażowaniu samorządów tak wieki napływ uchodźców do naszego kraju nie skończył się chaosem.

Usystematyzować pomoc

„Socjologowie, opisując dynamikę każdego ruchu społecznego, wskazują, że początkowo to moment niezwykle emocjonalny, chwila ukonstytuowania zbiorowego podmiotu kolektywnego, kiedy ludzie mówią o sobie jako o wspólnocie wyboru. Wtedy w grę często wchodzi wartościowanie, a wszelkie głosy przeciwko spychane jako złe i niemoralne” – powiedział dr Jakub Motrenko, socjolog z UW, w rozmowie z PAP. „Potem prawda, emocjonalny składnik tej więzi społecznej staje się słabszy, a mobilizacja społeczna, w której dominują więzi horyzontalne, zaufanie i solidarność, zostaje zastąpiona bardziej instytucjonalizowanymi formami pomocy, a nieustanne dramatyczne lub nawet tragiczne wieści powodują zmęczenie i obojętność” – dodał.

Dość szybko okazało się, że pomoc, jaką niosą Polacy, musi zostać odpowiednio ukierunkowana. Potrzebne są rozwiązania zarówno na poziomie ogólnokrajowym, jak i lokalnym. – Codziennie na Dworcu Zachodnim przewija się ok. 25 tys. osób – mówił „TS” w marcu Tomasz*, wolontariusz jednej z organizacji działających na Dworcu Zachodnim. – Wolontariusze wydają żywność i pomagają im we wszelki możliwy sposób, ale przede wszystkim skupiamy się na koordynowaniu pomocy, która w początkowych dniach przebiegała chaotycznie.

Pomoc, jaką nieśli Polacy, nie była tylko chwilowym zrywem, działaniem na pokaz. W ciągu kilku tygodni po wybuchu wojny nauczyliśmy się, że nie wystarczy pomagać, trzeba też wiedzieć, jakie są potrzeby, i ukierunkować pomoc na konkretny cel. „Na początku transporty z darami przekazywane były głównie na tereny przygraniczne. Teraz trafiają do miejsc, gdzie uchodźcy dotarli i znajdują opiekę np. samorządów, lub są transportowane na Ukrainę. Organizacje i osoby prywatne wykorzystują do tego m.in. autobusy krążące między miastami ukraińskimi a polskimi” – pisaliśmy w „TS” o zjawisku dostosowywania pomocy do aktualnych potrzeb.

Pojawiła się też potrzeba, by pomoc miała odpowiednie ramy prawne. To było zadanie dla władz państwa. W marcu weszła w życie ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Zawiera przepisy regulujące m.in. kwestie związane z edukacją, szkolnictwem wyższym i nauką dla uchodźców z Ukrainy. Wprowadzono również w życie przepisy regulujące status prawny uchodźców, a także te dotyczące pracy Ukraińców w Polsce. Państwo zapewniło też pomoc finansową osobom, które otworzyły swoje domy dla Ukraińców.

Samorządy realizowały prawo, które przyjęto. Jednocześnie organizacje pozarządowe wzięły na siebie często pomoc w szczególnych obszarach, jak choćby pomoc ewakuowanym z terenu konfliktu zbrojnego dzieciom z domów dziecka czy transport chorych.

Etos pomagania

Polacy do dziś są w zasadzie jednomyślni w kwestii przyjmowania uchodźców z Ukrainy. Przekonanie, że nasz kraj powinien ich przyjmować, wyraża ponad dziewięciu na dziesięciu badanych (94 proc.), w tym niemal trzy piąte (57 proc.) w sposób kategoryczny. Przeciwnego zdania jest zaledwie trzech na stu ankietowanych (3 proc.). Tak wynika z niedawno opublikowanego sondażu CBOS.
Filozof, prof. Zbigniew Stawrowski z Instytutu Politologii UKSW powiedział niedawno w rozmowie z PAP: „Najważniejszym była obecność etosu pomagania. Solidarność może pojawić się tylko wśród ludzi, którzy są zdolni do troski, miłości bliźniego, wrażliwości na biedę. W społeczeństwie całkowitych indywidualistów lub egocentryków trudno sobie wyobrazić coś podobnego. Od czasów, gdy Polacy nie mieli własnego państwa, albo gdy państwo nie było całkowicie ich, w społeczeństwie działały instytucje, które nie pozwalały społeczeństwu wpaść w otchłań całkowitej atomizacji”.

W tej chwili mniej Ukraińców znajduje się w prywatnych domach. Część z nich wróciła na Ukrainę albo zorganizowała sobie życie w Polsce. Teraz kluczowa jest systematyczna pomoc, jaką niosą organizacje pozarządowe, także związki zawodowe. NSZZ „Solidarność” już na początku wojny organizował pomoc dla Ukraińców. Dziś nadal gości ich w swoich ośrodkach wypoczynkowych, zapewniając im godne warunki i start w życie w obcym kraju.

Tekst pochodzi z 51/52 (1770) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe