Przewodniczący Yad Vashem: Jesteśmy ekspertami we wspólnym ginięciu. Ale nie nauczyliśmy się jak razem żyć

Główna ceremonia Marszu Żywych odbywa się w byłym niemieckim obozie Auschwitz II-Birkenau, na podwyższeniu ustawionym za pomnikiem ofiar obozu, który stoi pomiędzy ruinami dwóch największych krematoriów i komór gazowych. Bierze w niej udział ok. 40 ocalałych z Holokaustu. Przed pomnikiem zgromadziło się też ok. 10 tys. uczestników Marszu, głównie młodych Żydów, ale także kilkuset polskich nastolatków.
"Jesteśmy ekspertami we wspólnym ginięciu"
"Ci, którzy są tu z nami dzisiaj, którzy nie są Żydami w tym Marszu, wasza przyjaźń dla nas jest bardzo głęboką rzeczą" - mówił Dayan przypominając o córce faraona, która uratowała Mojżesza. "Ona nie była Żydówką, ona była córką terrorysty, który mówił, że wszyscy żydowscy chłopcy powinni być wrzuceni do Nilu. Zaś ona uratowała tego chłopca, wychowała go w pałacu jej ojca faraona, pokazała to jak nie-Żydzi mogą zrozumieć czym jest człowieczeństwo, czym jest ludzkość, czym jest współistnienie i dawanie życia innym. To jest lekcja. Musimy pamiętać, nawet tak wiele lat po warszawskim getcie" - podkreślił Dayan.
"Chcę powiedzieć jednym słowem - my Żydzi jesteśmy ekspertami, zawsze to mówię, jesteśmy ekspertami we wspólnym ginięciu. Ale nie nauczyliśmy się jak razem żyć. I to jest nasz problem. Zginąć wspólnie, bez różnic, widzieliśmy to, widzieliśmy to w Holokauście, widzimy to przez całą historię naszego narodu. Bardziej, mniej religijni, z tego kraju, z tamtego kraju (...) wszelkiego rodzaju, bogaci, biedni. Ginąć razem, tak, w tym jesteśmy dobrzy, ale życie razem - tego musimy się nauczyć" - dodał przewodniczący Yad Vashem. (PAP)