[TYLKO U NAS] Małgorzata Golińska [MKiŚ]: Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych

– Nasi naukowcy odkryli nowy genotyp algi, mamy na jej temat nowe informacje, którymi dzielimy się z naszymi partnerami ze Stanów Zjednoczonych i z Wielkiej Brytanii. Nasi partnerzy są pod wrażeniem naszej determinacji, naszego zacięcia w walce z algą i odkryć, których dokonują nasi naukowcy, ale jednocześnie nikt z nich nie jest w stanie wskazać, jak ten organizm wyeliminować – mówi Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody, w rozmowie z Konradem Wernickim.
Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody [TYLKO U NAS] Małgorzata Golińska [MKiŚ]: Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych
Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody / fot. MKiŚ

Konrad Wernicki: Pani Minister, stoimy w przededniu rocznicy katastrofy ekologicznej na Odrze. Naukowcy i ekolodzy alarmują, że może dojść do powtórki tego wydarzenia. Czy rząd podejmuje jakieś działania, by temu zapobiec?

Małgorzata Golińska: Cofając się do tamtego czasu, musimy wiedzieć, że wtedy na początku zupełnie nie znaliśmy przyczyny tej katastrofy. Byliśmy zaskoczeni jej skalą i dopiero, gdy odkryliśmy, że przyczyną jest tzw. złota alga, mogliśmy zacząć reagować. Dzisiaj, kiedy znamy przeciwnika, możemy skuteczniej działać, co niestety nie znaczy, że będziemy w stanie zapobiec kolejnemu zakwitowi złotej algi. Od tamtego czasu wdrożyliśmy stały monitoring na Odrze prowadzony przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska [GIOŚ]. Jest on prowadzony dwa razy w tygodniu, mamy również monitoring automatyczny w dziewięciu punktach wyznaczonych na Odrze tak, żebyśmy na bieżąco wiedzieli, jaki jest stan parametrów wody. GIOŚ stworzył specjalną procedurę monitorowania algi. Dzięki temu jesteśmy w stanie bardzo szybko weryfikować, czy rośnie zagrożenie wystąpienia zakwitu algi i wyrzutu toksyn. Opracowaliśmy również instrukcję czynności dla pozostałych organów, instytucji i służb na wypadek ryzyka wyrzutu toksyn. Dzisiaj w prowadzone przez nas przedsięwzięcia zaangażowana jest zarówno cała grupa ekspertów, jak i służby państwowe. Na Odrze w zamkniętych zbiornikach oprócz monitoringu prowadzone są też eksperymenty naukowe, które wcześniej przeprowadzaliśmy w warunkach laboratoryjnych. Ich wyniki były obiecujące, stąd wyjście na zbiorniki wodne. Jeszcze nie na otwarte wody Odry, ale działamy już w środowisku naturalnym. Te działania to z jednej strony autorskie pomysły na przykład profesora Tomasza Heese, który proponował działanie glinki. Z drugiej strony są to doświadczenia ze związkami chemicznymi, na których bazowały i które stosowały Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone.

 

– Są kontrole, jest monitoring, ale wychodzi na to, że nie da się w stu procentach zapobiec kwitnieniu algi?

– Przede wszystkim dzięki badaniom wiemy, że alga jest obecna wyłącznie w wodach Odry. Ani w Wiśle, ani w innych dużych rzekach i zbiornikach wodnych nie wykryliśmy jej obecności. W Odrze niestety jej obecność wciąż jest odnotowywana w naszych badaniach. Ponadto wiemy, że zakwit z zeszłego roku i wyrzut toksyn był spowodowany stresem, który zadziałał na algę. Było to kilka czynników – bardzo wysoka temperatura powietrza, nagrzana woda, bardzo niski poziom wód i jednocześnie wysoki poziom zasolenia oraz obecności biogenów. Wiemy, że do wywołania tego stresu bardzo przyczyniają się też ścieki komunalne. Kompilacja wszystkich tych czynników spowodowała agresywną reakcję algi. Dziś, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji, próbujemy zarządzać zrzutami ścieków przedsiębiorstw, które są przy Odrze. Apelujemy, by zwiększały one pojemność swoich zbiorników retencyjnych, dłużej przetrzymywały wodę i nie dokonywały zrzutów w czasie niskiego stanu rzeki. Oczywiście nie na wszystko mamy wpływ: wysoka temperatura, niżówki… W zeszłym roku mieliśmy stany wód najniższe w ostatnim pięćdziesięcioleciu. Dzięki naszym badaniom wiemy, że alga może zakwitnąć również przy niskim zasoleniu. Tak było w tym roku, kiedy to zasolenie było poniżej norm, a niestety doszło do śnięcia ryb. To też pokazuje, że musimy być bardzo pokorni wobec przyrody. Oczywiście to, na co człowiek ma wpływ, powinno być ograniczane i to staramy się robić. Staramy się również neutralizować algę preparatami, o których wspomniałam. Zabezpieczamy miejsca, w których ryby będą mogły znaleźć schronienie, odgradzamy je od miejsc, w których występuje alga. To też jest dziś realizowane.

 

– Złota alga to chyba nowe zjawisko w Polsce?

– Może w rzece tak, ale już w latach 30. XX wieku nasi naukowcy stwierdzili jej obecność w wodach Morza Bałtyckiego. Natomiast w skali świata jest ona obecna w zbiornikach wodnych już od kilkudziesięciu lat. Od tego czasu naukowcy ją badają i niestety do dzisiaj nikt nie znalazł sposobu ograniczenia czy eliminacji złotej algi ze środowiska.

 

– Nie ma na nią sposobu?

– Nasi naukowcy odkryli nowy genotyp algi, mamy na jej temat nowe informacje, którymi dzielimy się z naszymi partnerami ze Stanów Zjednoczonych i z Wielkiej Brytanii. Nasi partnerzy są pod wrażeniem naszej determinacji, naszego zacięcia w walce z algą i odkryć, których dokonują nasi naukowcy, ale jednocześnie nikt z nich nie jest w stanie wskazać, jak ten organizm wyeliminować. Co warto podkreślić, polscy eksperci pracujący w zespole powołanym przez minister Annę Moskwę od początku mają nasze pełne zaufanie co do prowadzonych prac i propozycji działań, a my dzisiaj ich rekomendacje realizujemy.

 

– Wysoka temperatura, niski poziom wód… Czy to są efekty zmian klimatu, o których coraz głośniej się mówi? Część opinii publicznej neguje zjawisko globalnego ocieplenia. Jak to widzi Ministerstwo Klimatu i Środowiska?

– Zmiany klimatu to fakt. Są przez nas nie tylko obserwowane, ale też odczuwane. Oczywiście zawsze zdarzały się susze, huragany, ale natężenie i skala tych zjawisk narasta. Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych, takich jak deszcze nawalne, podtopienia, a z drugiej strony będą się wydłużać okresy ekstremalnej suszy. Będziemy niestety również narażeni na bardzo silne wiatry, które były w 2017 roku i zostały określone „huraganem stulecia” przez Lasy Państwowe, ale również te, które były w zeszłym roku, chociażby w Zachodniopomorskiem, które nawet na kilka tygodni wyłączyły z funkcjonowania wielu obywateli naszego kraju. Z tym musimy się mierzyć, musimy podejmować decyzje, które będą adaptować nas do zmian klimatu, bo dzisiaj te negatywne skutki będziemy odczuwać bez względu na to, czy mówimy o rolnictwie, leśnictwie, czy o terenach miejskich – niestety w ostatnich latach często zabetonowanych i pozbawionych zieleni, co dodatkowo zwiększa negatywny wpływ tych wszystkich zjawisk.

 

– I to między innymi prowadzi do suszy hydrologicznej, którą mamy obecnie w Polsce i która wzmaga inflację. Jak temu przeciwdziałać?

– To jest wyzwanie nawet nie lokalne czy regionalne, ale już globalne. Również w skali Europy wiele państw zmaga się ze skutkami zmian klimatu, takimi jak niedobór wody. W Polsce obniżony poziom wód gruntowych skutkuje na przykład tym, że mamy osłabione lasy, które są bardziej podatne na różnego rodzaju zagrożenia. Obecnie mamy suszę, która uderza w rolników, a przez to także w bezpieczeństwo żywnościowe naszego państwa. Podejmujemy działania, które mogą przyczynić się do zatrzymywania wody. Stąd m.in. w zeszłym roku uruchomiliśmy dziesięcioletni program odtwarzania terenów podmokłych, w tym torfowisk. To właśnie te tereny są w stanie zmagazynować znacznie więcej wody niż sztucznie wytworzone przez nas zbiorniki retencyjne. Jeśli skutecznie połączymy działalność człowieka mającą zatrzymywać wodę z naturalnymi możliwościami lasów i terenów podmokłych, to osiągniemy ogromny sukces dla wszystkich sektorów gospodarki i społeczeństwa, które cierpią przez suszę.

 

– A czy to nie uderzy w rolników? W ramach strategii na rzecz bioróżnorodności UE miałyby być zalewane również grunty rolne, by to z nich odtwarzać tereny podmokłe.

– Tutaj trzeba kierować się rozsądkiem, co jest naszą dewizą. Uruchomiliśmy program Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w porozumieniu z Biurem Urządzenia Lasu i Geodezji Leśnej oraz Uniwersytetem Przyrodniczym w Krakowie, który włącza w to tereny leśne oraz poza lasami, ale w miejscach, które nie są dzisiaj użytkowane rolniczo. Nie przymuszamy do tego, by ktoś pozbywał się swojej ziemi na rzecz potencjalnego przywracania terenów podmokłych. Natomiast projekt rozporządzenia KE o odnowie zasobów przyrodniczych nawiązujący do strategii, o którą Pan pyta, tych kwestii nie bierze pod uwagę. On generalnie przewiduje konieczność odtworzenia siedlisk zniszczonych przez człowieka, w tym właśnie osuszonych torfowisk, konieczność ponownego ich zalania, nie wskazując niestety i nie biorąc pod uwagę tych potencjalnych konsekwencji, że to będzie musiało uderzyć w rolników, we własność prywatną. Nie przewiduje też żadnych odszkodowań z tego tytułu, stąd Polska od samego początku ma absolutnie negatywny stosunek do tego projektu rozporządzenia, pomimo że cel ochrony przyrody i odtwarzania jej tam, gdzie została zniszczona, jest nam bliski. Zawsze wskazujemy na to, że ambitne cele muszą być racjonalne, odpowiedzialne i muszą brać pod uwagę konsekwencje dla zwykłego człowieka. Na tym polega zrównoważony rozwój: gdy bierzemy pod uwagę kwestie społeczne, gospodarcze i środowiskowe. W Komisji Europejskiej w ostatnim czasie dominuje niestety wyłącznie kwestia ochrony środowiska często wręcz na ideologicznych, a nie merytorycznych podstawach, bez względu na koszty, konsekwencje, a nawet realność tych działań.

 

– To chyba zniechęca ludzi do ekologii. Obserwujemy nowy trend ekologizmu, który stawia przyrodę ponad człowiekiem, a jego samego sprowadza do roli pasożyta, który niszczy ziemię. Czy można znaleźć złoty środek, by dbać jednocześnie o człowieka i przyrodę?

– Na pewno człowiek ingeruje w przyrodę i jego działalność wpływa na środowisko. Może to być wpływ negatywny i taki obserwujemy w momencie, kiedy nadmiernie eksploatujemy niektóre obszary na świecie, ale mogą to być też działania pozytywne. Choćby działalność leśników w lasach jest w moim przekonaniu racjonalna pod warunkiem, że jest to gospodarka zrównoważona i wielofunkcyjna. Taki model jest prowadzony u nas, w kontrze do modelu plantacyjnego, który jest obecny w innych krajach. W Polsce powierzchnia lasów się zwiększa, a dzięki działalności leśników mamy zwiększającą się nie tylko powierzchnię leśną, ale i zasobność, czyli ilość dostępnego drewna na pniu. Z jednej strony mówi się o walce z plastikiem, a z drugiej część polityków i organizacji pozarządowych oczekuje, że zaprzestaniemy gospodarki leśnej, w tym pozyskiwania drewna. Ten surowiec też trzeba będzie czymś zastąpić, a przecież drewno jest naturalnym, odnawialnym surowcem. W naszych analizach wychodzi, że jeśli Polska ograniczyłaby pozyskanie drewna w takim stopniu, w jakim oczekuje Komisja Europejska, skutkowałoby to tym, że nasz przemysł zostałby pozbawiony surowca, nasze społeczeństwo zostałoby pozbawione kilkuset tysięcy miejsc pracy oraz uderzyłoby to w stabilność drzewostanów. Moglibyśmy mieć do czynienia z wielkopowierzchniowym zamieraniem lasów. Na domiar złego drewno krajowe zostałoby zastąpione importem z takich kierunków jak Rosja, Brazylia czy Kanada. Poprzez takie działanie moglibyśmy przyczyniać się do zwiększenia wycinki w tych miejscach, na które nie mamy wpływu.

 

– Może to jest taka cyniczna gra zagranicznych polityków, by trochę zastopować polską gospodarkę leśną, która wiedzie prym w Europie, a polski przemysł meblarski jest liderem w UE?

– Na pewno rozwój gospodarczy naszego kraju i to, że Polska wzmacnia swoją pozycję na arenie międzynarodowej boli niektóre państwa. Musimy liczyć się z tym, że będą starały się ograniczyć nam ten rozwój. Każdy gra w interesie swojego kraju i Polska też powinna i w ostatnich latach działa w swoim interesie. Zawsze, gdy rozmawiamy o surowcach strategicznych, a za takie według mnie należy uznać w Polsce drewno, przywołuję przykład Norwegii. Dla Norwegii takim najistotniejszym zasobem są ryby. I właśnie dlatego, że Norwegia mocno stawia na rybołówstwo, nigdy nie zgodziła się na to, by Unia jej w ten obszar ingerowała, między innymi dlatego do niej nie przystąpiła. Bardzo zazdrośnie strzeże swoich zasobów, bo wie, że to jest jej „być albo nie być” na arenie międzynarodowej. Norwegia jest jednym z liderów w światowym eksporcie ryb. My jesteśmy w pierwszej dziesiątce w światowym przemyśle meblarskim i jednym z liderów UE pod względem dostarczania surowca drzewnego. Trudno, żebyśmy tak łatwo rezygnowali z istotnego wkładu w nasze PKB, zwłaszcza że potrafimy skutecznie łączyć rozwój gospodarczy z ochroną przyrody.

 

– No właśnie, zalesienie rośnie, ale głosy opinii publicznej są takie, że lasów ubywa przez ich wycinki. Jednocześnie każdy z nas na co dzień korzysta z produktów pochodzących z drewna. To brak świadomości, hipokryzja?

– Myślę, że wszyscy jesteśmy trochę poddawani inżynierii społecznej przez różnego rodzaju grupy w Polsce, które chcą nam wmówić, że obecność człowieka na obszarach przyrodniczych oznacza, że je niszczy. Wszechobecne informacje o rzekomych masowych wycinkach mają wywołać negatywne emocje w społeczeństwie. I często tak się dzieje. Wielu Polaków jeszcze klika lat temu nie zwróciłoby uwagi na samochód z drewnem, a teraz wydaje im się, że „dotychczas takich sytuacji nie było”. Były. Bardzo pięknie i wzniośle brzmią hasła o zostawieniu przyrody samej sobie, bo ona sobie sama poradzi. My chcemy, by służyła także człowiekowi, naszym przyszłym pokoleniom i tak rozumiemy zrównoważony rozwój, odpowiedzialne gospodarowanie i ochronę przyrody.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Financial Times: KE zamierza odblokować fundusze UE dla Węgier z ostatniej chwili
"Financial Times": KE zamierza odblokować fundusze UE dla Węgier

Komisja Europejska zamierza odblokować kwotę 13 mld euro z funduszy UE przeznaczoną dla Węgier, która pozostaje zamrożona ze względu na obawy dotyczące przestrzegania przez Budapeszt zasad praworządności; mogłoby to zapewnić wsparcie Węgier dla zwiększenia budżetu UE, a to z kolei umożliwiłoby przekazanie przez Wspólnotę większej pomocy Ukrainie - powiadomił we wtorek dziennik "Financial Times".

Paweł Jędrzejewski: Fundacja Olgi Tokarczuk jest „wroginią” postępu Wiadomości
Paweł Jędrzejewski: Fundacja Olgi Tokarczuk jest „wroginią” postępu

Fundacja Olgi Tokarczuk wydała oświadczenie, w którym znalazł się następujący fragment: „Nie zgadzamy się na krępowanie wolności wypowiedzi artystycznej i jakiekolwiek formy nacisku na artystki i artystów oraz odbiorczynie i odbiorców ich dzieł”.

Husarski hełm, buława, obrazy. Polskie artefakty na aukcji w Niemczech z ostatniej chwili
Husarski hełm, buława, obrazy. Polskie artefakty na aukcji w Niemczech

„Tymczasem na aukcji w Niemczech znowu artefakty husarskie – szyszaki i buławy. I jak zawsze – obrazy i srebra. Te są praktycznie zawsze” – czytamy we wpisie jednej z użytkowniczek Facebooka.

Prezes PiS reaguje w sprawie pilnej debaty w PE dot. „paktu migracyjnego” z ostatniej chwili
Prezes PiS reaguje w sprawie pilnej debaty w PE dot. „paktu migracyjnego”

– Jeśli raz się otworzymy, to będziemy mieli powtórkę z tego, co jest na Zachodzie – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w TVP Info. – My powinniśmy różne rzeczy z Zachodu sprowadzać do Polski, ale nie powinniśmy sprowadzać z Zachodu błędów i to bardzo ciężkich błędów – ocenił.

„Granica została przekroczona, nie spodziewałem się tego po PO, partii, na którą głosuję całe dorosłe życie” z ostatniej chwili
„Granica została przekroczona, nie spodziewałem się tego po PO, partii, na którą głosuję całe dorosłe życie”

Maciej Fijak jest krakowskim aktywistą miejskim działającym w ramach Akcji Ratunkowej dla Krakowa. Twierdzi, że nachodzą go politycy Platformy Obywatelskiej.

Rosyjski pilot poddał się Amerykanom i zadeklarował chęć współpracy z ostatniej chwili
Rosyjski pilot poddał się Amerykanom i zadeklarował chęć współpracy

Pod pretekstem wakacji pilot lotniczej Rosgwardii, posługujący się nazwiskiem Gawryczenko, udał się wraz z rodziną na wakacje do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie zdecydował poddać się ambasadzie USA w Dubaju.

Premier otworzył „teczkę Tuska”. „Posłuchał jednej osoby” z ostatniej chwili
Premier otworzył „teczkę Tuska”. „Posłuchał jednej osoby”

– Tusk posłuchał jednej osoby. Konkretnie Niemki. Konkretnie Angeli Merkel. Ona mu doradzała podczas rozmowy, żeby podniósł wiek emerytalny. On jej posłuchał. To jest dowód na to, że w referendum musimy pójść i odpowiedzieć jednoznacznie. Czy jest zgoda Polaków na podniesienie wieku emerytalnego – mówił w Stalowej Woli premier Mateusz Morawiecki.

Pakt migracyjny: Polska zapowiada twarde weto z ostatniej chwili
Pakt migracyjny: Polska zapowiada twarde weto

W środę w Parlamencie Europejskim ma się odbyć debata w sprawie tzw. paktu migracyjnego. Do sprawy odniósł się sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Paweł Jabłoński.

Andrzej Rozenek kontra Tomasz Sakiewicz. Jest prawomocny wyrok z ostatniej chwili
Andrzej Rozenek kontra Tomasz Sakiewicz. Jest prawomocny wyrok

Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz musi sprostować wypowiedź o polityku Koalicji Obywatelskiej Andrzeju Rozenku (byłym współpracowniku Jerzego Urbana i uczestniku tzw. Klubu Wałdajskiego, w spotkaniach którego uczestniczył również Władimir Putin) – orzekł prawomocnie sąd apelacyjny. Nie utrzymał jednak orzeczonego wcześniej zakazu rozpowszechniania przez Sakiewicza informacji, jakoby m.in. „Rozenek dopuszczał się prób tłumienia krytyki prasowej”.

„Prawdziwa demokracja powstanie dzięki dyktaturze rewolucyjnej”. 7 postulatów komunistycznego manifestu z Ventotene, na który powołuje się projekt Rezolucji PE z ostatniej chwili
„Prawdziwa demokracja powstanie dzięki dyktaturze rewolucyjnej”. 7 postulatów komunistycznego manifestu z Ventotene, na który powołuje się projekt Rezolucji PE

„7 głównych postulatów komunistycznego manifestu z Ventotene, na który powołuje się projekt Rezolucji PE na temat zmiany Traktatów UE. Tę Rezolucję i Raport PE popiera opozycja” – pisze w mediach społecznościowych europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski.

REKLAMA

[TYLKO U NAS] Małgorzata Golińska [MKiŚ]: Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych

– Nasi naukowcy odkryli nowy genotyp algi, mamy na jej temat nowe informacje, którymi dzielimy się z naszymi partnerami ze Stanów Zjednoczonych i z Wielkiej Brytanii. Nasi partnerzy są pod wrażeniem naszej determinacji, naszego zacięcia w walce z algą i odkryć, których dokonują nasi naukowcy, ale jednocześnie nikt z nich nie jest w stanie wskazać, jak ten organizm wyeliminować – mówi Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody, w rozmowie z Konradem Wernickim.
Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody [TYLKO U NAS] Małgorzata Golińska [MKiŚ]: Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych
Małgorzata Golińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, Główny Konserwator Przyrody / fot. MKiŚ

Konrad Wernicki: Pani Minister, stoimy w przededniu rocznicy katastrofy ekologicznej na Odrze. Naukowcy i ekolodzy alarmują, że może dojść do powtórki tego wydarzenia. Czy rząd podejmuje jakieś działania, by temu zapobiec?

Małgorzata Golińska: Cofając się do tamtego czasu, musimy wiedzieć, że wtedy na początku zupełnie nie znaliśmy przyczyny tej katastrofy. Byliśmy zaskoczeni jej skalą i dopiero, gdy odkryliśmy, że przyczyną jest tzw. złota alga, mogliśmy zacząć reagować. Dzisiaj, kiedy znamy przeciwnika, możemy skuteczniej działać, co niestety nie znaczy, że będziemy w stanie zapobiec kolejnemu zakwitowi złotej algi. Od tamtego czasu wdrożyliśmy stały monitoring na Odrze prowadzony przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska [GIOŚ]. Jest on prowadzony dwa razy w tygodniu, mamy również monitoring automatyczny w dziewięciu punktach wyznaczonych na Odrze tak, żebyśmy na bieżąco wiedzieli, jaki jest stan parametrów wody. GIOŚ stworzył specjalną procedurę monitorowania algi. Dzięki temu jesteśmy w stanie bardzo szybko weryfikować, czy rośnie zagrożenie wystąpienia zakwitu algi i wyrzutu toksyn. Opracowaliśmy również instrukcję czynności dla pozostałych organów, instytucji i służb na wypadek ryzyka wyrzutu toksyn. Dzisiaj w prowadzone przez nas przedsięwzięcia zaangażowana jest zarówno cała grupa ekspertów, jak i służby państwowe. Na Odrze w zamkniętych zbiornikach oprócz monitoringu prowadzone są też eksperymenty naukowe, które wcześniej przeprowadzaliśmy w warunkach laboratoryjnych. Ich wyniki były obiecujące, stąd wyjście na zbiorniki wodne. Jeszcze nie na otwarte wody Odry, ale działamy już w środowisku naturalnym. Te działania to z jednej strony autorskie pomysły na przykład profesora Tomasza Heese, który proponował działanie glinki. Z drugiej strony są to doświadczenia ze związkami chemicznymi, na których bazowały i które stosowały Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone.

 

– Są kontrole, jest monitoring, ale wychodzi na to, że nie da się w stu procentach zapobiec kwitnieniu algi?

– Przede wszystkim dzięki badaniom wiemy, że alga jest obecna wyłącznie w wodach Odry. Ani w Wiśle, ani w innych dużych rzekach i zbiornikach wodnych nie wykryliśmy jej obecności. W Odrze niestety jej obecność wciąż jest odnotowywana w naszych badaniach. Ponadto wiemy, że zakwit z zeszłego roku i wyrzut toksyn był spowodowany stresem, który zadziałał na algę. Było to kilka czynników – bardzo wysoka temperatura powietrza, nagrzana woda, bardzo niski poziom wód i jednocześnie wysoki poziom zasolenia oraz obecności biogenów. Wiemy, że do wywołania tego stresu bardzo przyczyniają się też ścieki komunalne. Kompilacja wszystkich tych czynników spowodowała agresywną reakcję algi. Dziś, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji, próbujemy zarządzać zrzutami ścieków przedsiębiorstw, które są przy Odrze. Apelujemy, by zwiększały one pojemność swoich zbiorników retencyjnych, dłużej przetrzymywały wodę i nie dokonywały zrzutów w czasie niskiego stanu rzeki. Oczywiście nie na wszystko mamy wpływ: wysoka temperatura, niżówki… W zeszłym roku mieliśmy stany wód najniższe w ostatnim pięćdziesięcioleciu. Dzięki naszym badaniom wiemy, że alga może zakwitnąć również przy niskim zasoleniu. Tak było w tym roku, kiedy to zasolenie było poniżej norm, a niestety doszło do śnięcia ryb. To też pokazuje, że musimy być bardzo pokorni wobec przyrody. Oczywiście to, na co człowiek ma wpływ, powinno być ograniczane i to staramy się robić. Staramy się również neutralizować algę preparatami, o których wspomniałam. Zabezpieczamy miejsca, w których ryby będą mogły znaleźć schronienie, odgradzamy je od miejsc, w których występuje alga. To też jest dziś realizowane.

 

– Złota alga to chyba nowe zjawisko w Polsce?

– Może w rzece tak, ale już w latach 30. XX wieku nasi naukowcy stwierdzili jej obecność w wodach Morza Bałtyckiego. Natomiast w skali świata jest ona obecna w zbiornikach wodnych już od kilkudziesięciu lat. Od tego czasu naukowcy ją badają i niestety do dzisiaj nikt nie znalazł sposobu ograniczenia czy eliminacji złotej algi ze środowiska.

 

– Nie ma na nią sposobu?

– Nasi naukowcy odkryli nowy genotyp algi, mamy na jej temat nowe informacje, którymi dzielimy się z naszymi partnerami ze Stanów Zjednoczonych i z Wielkiej Brytanii. Nasi partnerzy są pod wrażeniem naszej determinacji, naszego zacięcia w walce z algą i odkryć, których dokonują nasi naukowcy, ale jednocześnie nikt z nich nie jest w stanie wskazać, jak ten organizm wyeliminować. Co warto podkreślić, polscy eksperci pracujący w zespole powołanym przez minister Annę Moskwę od początku mają nasze pełne zaufanie co do prowadzonych prac i propozycji działań, a my dzisiaj ich rekomendacje realizujemy.

 

– Wysoka temperatura, niski poziom wód… Czy to są efekty zmian klimatu, o których coraz głośniej się mówi? Część opinii publicznej neguje zjawisko globalnego ocieplenia. Jak to widzi Ministerstwo Klimatu i Środowiska?

– Zmiany klimatu to fakt. Są przez nas nie tylko obserwowane, ale też odczuwane. Oczywiście zawsze zdarzały się susze, huragany, ale natężenie i skala tych zjawisk narasta. Będziemy spotykali się z coraz większą liczbą gwałtownych zjawisk pogodowych, takich jak deszcze nawalne, podtopienia, a z drugiej strony będą się wydłużać okresy ekstremalnej suszy. Będziemy niestety również narażeni na bardzo silne wiatry, które były w 2017 roku i zostały określone „huraganem stulecia” przez Lasy Państwowe, ale również te, które były w zeszłym roku, chociażby w Zachodniopomorskiem, które nawet na kilka tygodni wyłączyły z funkcjonowania wielu obywateli naszego kraju. Z tym musimy się mierzyć, musimy podejmować decyzje, które będą adaptować nas do zmian klimatu, bo dzisiaj te negatywne skutki będziemy odczuwać bez względu na to, czy mówimy o rolnictwie, leśnictwie, czy o terenach miejskich – niestety w ostatnich latach często zabetonowanych i pozbawionych zieleni, co dodatkowo zwiększa negatywny wpływ tych wszystkich zjawisk.

 

– I to między innymi prowadzi do suszy hydrologicznej, którą mamy obecnie w Polsce i która wzmaga inflację. Jak temu przeciwdziałać?

– To jest wyzwanie nawet nie lokalne czy regionalne, ale już globalne. Również w skali Europy wiele państw zmaga się ze skutkami zmian klimatu, takimi jak niedobór wody. W Polsce obniżony poziom wód gruntowych skutkuje na przykład tym, że mamy osłabione lasy, które są bardziej podatne na różnego rodzaju zagrożenia. Obecnie mamy suszę, która uderza w rolników, a przez to także w bezpieczeństwo żywnościowe naszego państwa. Podejmujemy działania, które mogą przyczynić się do zatrzymywania wody. Stąd m.in. w zeszłym roku uruchomiliśmy dziesięcioletni program odtwarzania terenów podmokłych, w tym torfowisk. To właśnie te tereny są w stanie zmagazynować znacznie więcej wody niż sztucznie wytworzone przez nas zbiorniki retencyjne. Jeśli skutecznie połączymy działalność człowieka mającą zatrzymywać wodę z naturalnymi możliwościami lasów i terenów podmokłych, to osiągniemy ogromny sukces dla wszystkich sektorów gospodarki i społeczeństwa, które cierpią przez suszę.

 

– A czy to nie uderzy w rolników? W ramach strategii na rzecz bioróżnorodności UE miałyby być zalewane również grunty rolne, by to z nich odtwarzać tereny podmokłe.

– Tutaj trzeba kierować się rozsądkiem, co jest naszą dewizą. Uruchomiliśmy program Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w porozumieniu z Biurem Urządzenia Lasu i Geodezji Leśnej oraz Uniwersytetem Przyrodniczym w Krakowie, który włącza w to tereny leśne oraz poza lasami, ale w miejscach, które nie są dzisiaj użytkowane rolniczo. Nie przymuszamy do tego, by ktoś pozbywał się swojej ziemi na rzecz potencjalnego przywracania terenów podmokłych. Natomiast projekt rozporządzenia KE o odnowie zasobów przyrodniczych nawiązujący do strategii, o którą Pan pyta, tych kwestii nie bierze pod uwagę. On generalnie przewiduje konieczność odtworzenia siedlisk zniszczonych przez człowieka, w tym właśnie osuszonych torfowisk, konieczność ponownego ich zalania, nie wskazując niestety i nie biorąc pod uwagę tych potencjalnych konsekwencji, że to będzie musiało uderzyć w rolników, we własność prywatną. Nie przewiduje też żadnych odszkodowań z tego tytułu, stąd Polska od samego początku ma absolutnie negatywny stosunek do tego projektu rozporządzenia, pomimo że cel ochrony przyrody i odtwarzania jej tam, gdzie została zniszczona, jest nam bliski. Zawsze wskazujemy na to, że ambitne cele muszą być racjonalne, odpowiedzialne i muszą brać pod uwagę konsekwencje dla zwykłego człowieka. Na tym polega zrównoważony rozwój: gdy bierzemy pod uwagę kwestie społeczne, gospodarcze i środowiskowe. W Komisji Europejskiej w ostatnim czasie dominuje niestety wyłącznie kwestia ochrony środowiska często wręcz na ideologicznych, a nie merytorycznych podstawach, bez względu na koszty, konsekwencje, a nawet realność tych działań.

 

– To chyba zniechęca ludzi do ekologii. Obserwujemy nowy trend ekologizmu, który stawia przyrodę ponad człowiekiem, a jego samego sprowadza do roli pasożyta, który niszczy ziemię. Czy można znaleźć złoty środek, by dbać jednocześnie o człowieka i przyrodę?

– Na pewno człowiek ingeruje w przyrodę i jego działalność wpływa na środowisko. Może to być wpływ negatywny i taki obserwujemy w momencie, kiedy nadmiernie eksploatujemy niektóre obszary na świecie, ale mogą to być też działania pozytywne. Choćby działalność leśników w lasach jest w moim przekonaniu racjonalna pod warunkiem, że jest to gospodarka zrównoważona i wielofunkcyjna. Taki model jest prowadzony u nas, w kontrze do modelu plantacyjnego, który jest obecny w innych krajach. W Polsce powierzchnia lasów się zwiększa, a dzięki działalności leśników mamy zwiększającą się nie tylko powierzchnię leśną, ale i zasobność, czyli ilość dostępnego drewna na pniu. Z jednej strony mówi się o walce z plastikiem, a z drugiej część polityków i organizacji pozarządowych oczekuje, że zaprzestaniemy gospodarki leśnej, w tym pozyskiwania drewna. Ten surowiec też trzeba będzie czymś zastąpić, a przecież drewno jest naturalnym, odnawialnym surowcem. W naszych analizach wychodzi, że jeśli Polska ograniczyłaby pozyskanie drewna w takim stopniu, w jakim oczekuje Komisja Europejska, skutkowałoby to tym, że nasz przemysł zostałby pozbawiony surowca, nasze społeczeństwo zostałoby pozbawione kilkuset tysięcy miejsc pracy oraz uderzyłoby to w stabilność drzewostanów. Moglibyśmy mieć do czynienia z wielkopowierzchniowym zamieraniem lasów. Na domiar złego drewno krajowe zostałoby zastąpione importem z takich kierunków jak Rosja, Brazylia czy Kanada. Poprzez takie działanie moglibyśmy przyczyniać się do zwiększenia wycinki w tych miejscach, na które nie mamy wpływu.

 

– Może to jest taka cyniczna gra zagranicznych polityków, by trochę zastopować polską gospodarkę leśną, która wiedzie prym w Europie, a polski przemysł meblarski jest liderem w UE?

– Na pewno rozwój gospodarczy naszego kraju i to, że Polska wzmacnia swoją pozycję na arenie międzynarodowej boli niektóre państwa. Musimy liczyć się z tym, że będą starały się ograniczyć nam ten rozwój. Każdy gra w interesie swojego kraju i Polska też powinna i w ostatnich latach działa w swoim interesie. Zawsze, gdy rozmawiamy o surowcach strategicznych, a za takie według mnie należy uznać w Polsce drewno, przywołuję przykład Norwegii. Dla Norwegii takim najistotniejszym zasobem są ryby. I właśnie dlatego, że Norwegia mocno stawia na rybołówstwo, nigdy nie zgodziła się na to, by Unia jej w ten obszar ingerowała, między innymi dlatego do niej nie przystąpiła. Bardzo zazdrośnie strzeże swoich zasobów, bo wie, że to jest jej „być albo nie być” na arenie międzynarodowej. Norwegia jest jednym z liderów w światowym eksporcie ryb. My jesteśmy w pierwszej dziesiątce w światowym przemyśle meblarskim i jednym z liderów UE pod względem dostarczania surowca drzewnego. Trudno, żebyśmy tak łatwo rezygnowali z istotnego wkładu w nasze PKB, zwłaszcza że potrafimy skutecznie łączyć rozwój gospodarczy z ochroną przyrody.

 

– No właśnie, zalesienie rośnie, ale głosy opinii publicznej są takie, że lasów ubywa przez ich wycinki. Jednocześnie każdy z nas na co dzień korzysta z produktów pochodzących z drewna. To brak świadomości, hipokryzja?

– Myślę, że wszyscy jesteśmy trochę poddawani inżynierii społecznej przez różnego rodzaju grupy w Polsce, które chcą nam wmówić, że obecność człowieka na obszarach przyrodniczych oznacza, że je niszczy. Wszechobecne informacje o rzekomych masowych wycinkach mają wywołać negatywne emocje w społeczeństwie. I często tak się dzieje. Wielu Polaków jeszcze klika lat temu nie zwróciłoby uwagi na samochód z drewnem, a teraz wydaje im się, że „dotychczas takich sytuacji nie było”. Były. Bardzo pięknie i wzniośle brzmią hasła o zostawieniu przyrody samej sobie, bo ona sobie sama poradzi. My chcemy, by służyła także człowiekowi, naszym przyszłym pokoleniom i tak rozumiemy zrównoważony rozwój, odpowiedzialne gospodarowanie i ochronę przyrody.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe