Zagubiony przy granicy zapalnik. Wiceminister MON zabrał głos
W czwartek rano Dowództwo Generalne Sił Zbrojnych poinformowało, że we wtorek po zakończeniu lotów bojowych w jednym ze śmigłowców realizujących patrol w rejonie granicy polsko-białoruskiej stwierdzono brak zapalnika w jednym z pocisków. Jak podkreślono w komunikacie, zapalnik "ma wbudowane zabezpieczenia i nie stanowi zagrożenia dla otoczenia".
Wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz w rozmowie z PAP.PL powtórzył, że poszukiwany element nie stwarza niebezpieczeństwa dla znalazcy, ale wskazał, że zapalnik powinien wrócić do wojska. Podkreślił, że jest to "szukanie igły w stogu siana", bo zapalnik jest niewielki.
Zaginiony zapalnik
"Sytuacja ta nie powinna się zdarzyć, ale niestety w tych działaniach operacyjnych na granicy z Białorusią do tego doszło, liczymy na współpracę z lokalną społecznością" – powiedział.
"W przygotowaniach każdego lotu bojowego są zaangażowane służby, które odpowiadają za przygotowanie statku powietrznego i uzbrojenia. Nie chcę tu przesądzać, bo to są kwestie Żandarmerii Wojskowej, ale bez wątpienia trzeba dopatrywać się błędu ludzkiego" – dodał.
Skurkiewicz był też pytany w Studiu PAP o zakupy dla polskiej armii. Potwierdził, że będziemy kupować wielozadaniowe śmigłowce AW101 i ciężkie wozy piechoty. Skurkiewicz mówił, że "potencjalnym producentem ciężkich wozów piechoty jest Huta Stalowa Wola", która m.in. już odpowiada za produkcję wozów bojowych "Borsuk".
15 sierpnia m.in. te wozy będzie można zobaczyć na defiladzie w Warszawie. Na ten dzień zaplanowano również premierę samolotów FA 50. W sumie na defiladzie zobaczymy ponad 2 tys. żołnierzy i 200 jednostek sprzętu wojskowego.