[Tylko na Tysol.pl] Romuald Szeremietiew: Gorzkie zwycięstwo
![[Tylko na Tysol.pl] Romuald Szeremietiew: Gorzkie zwycięstwo](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/11318.jpg)
W 1997 r współtworzyłem Akcję Wyborczą Solidarność i wraz z grupą specjalistów (jednym z nich był śp. gen. Sławomir Petelicki) opracowałem program AWS w dziedzinie obronności. Objąłem następnie stanowisko sekretarza stanu zarządzającego pionem uzbrojenia i infrastruktury w MON. Odpowiadałem m.in. za techniczną modernizację armii.
Przyszło mi działać w bardzo trudnych warunkach, bowiem ministrami obrony byli najpierw Janusz Onyszkiewicz, a po nim Bronisław Komorowski. Współpraca wyglądała źle, bowiem obaj starali się utrudniać wykonywanie moich obowiązków. I mieli ku temu duże możliwości. MON jest dość specyficznym resortem - w nim dosłownie o wszystkim decyduje minister. Ja, będąc drugim w hierarchii służbowej urzędnikiem ministerialnym, nie mogłem bez zgody ministra zwolnić podległego mi pracownika. Miesiącami trwał stan, gdy wskazany do odwołania urzędnik ciągle zajmował stanowisko, a wymieniony w moim wniosku do objęcia tej funkcji czekał na akceptację ministra. W końcu zacząłem robić wykazy spraw niezałatwionych, w których występowałem do ministra, i prosić o interwencję premiera. Premier Buzek jednak nic nie robił. Przepychanki z ministrem i jego zausznikami w sprawach związanych z usprawnianiem systemu zamówień i zakupów uzbrojenia w MON trwały cały czas. A sytuacja pogorszyła się, gdy ministrem został Komorowski. Jego współpracownicy chcieli wprost decydować o tym, co robią podległe mi departamenty. Zaczęły się naciski na moich podwładnych w sprawie przetargów. Szczególnie jeden zaufany Komorowskiego, był w tym bardzo aktywny. Moi podwładni nie ulegali naciskom.
W 2001 r., miałem w MON przeprowadzić przetargi na największe w historii polskiego wojska dostawy uzbrojenia – samoloty wielozadaniowe, kołowe transportery opancerzone, przeciwpancerne pociski kierowane. Wartość tych zamówień łącznie przekraczała 25 miliardów złotych. Miałem powołać komisje przetargowe do wybrania dostawców broni, w którą miała być uzbrojona polska armia. Wtedy Komorowski postanowił przeprowadzić reorganizację ministerstwa w taki sposób, aby przejąć w bezpośredni zarząd podporządkowane mi departamenty i biura. Nie pozwoliłem na to i wtedy nagle… wybuchła afera korupcyjna w MON z moim współpracownikiem w roli głównej przedstawianym przez dziennikarzy jako „kasjer” zbierający dla mnie łapówki. Zostałem oskarżony przez media o korupcję – pisano o największej w dziejach MON aferze. Na wniosek ministra obrony Komorowskiego, premier Buzek usunął mnie ze stanowiska w MON.
Doświadczyłem prześladowań w okresie PRL, gdy ścigała mnie Służba Bezpieczeństwa i kilka lat przesiedziałem w ciężkim więzieniu, ale to, co zrobiono w IIII RP, w lipcu 2001 roku, było bez porównania gorsze. Zostałem nazwany złodziejem publicznych pieniędzy i okryty hańbą. To uderzyło rykoszetem w moją żonę i matkę, w moich przyjaciół. A więc nie tylko ja musiałem znosić liczne upokorzenia. Obrzydliwie zachowali się Onyszkiewicz i Komorowski. Czytałem w gazetach ich wypowiedzi, jak bez zażenowania opowiadali, że mnie „kontrolowali” przy pomocy WSI. Komorowski nawet ubolewał, że nie udała się jakaś wymierzona we mnie prowokacja, która miała dostarczyć „twarde dowody” i całkowicie mnie pogrążyć.
Ostatecznie zostałem całkowicie uniewinniony, ale po tym, co mnie spotkało, powrót do polityki i spraw obronnych okazał się niemożliwy. Atak był bardzo głośny, kompromitujące informacje podawano szeroko i w wiarygodny sposób, a o uniewinnieniu były w paru gazetach malutkie wzmianki. Ponadto kiedyś wielu uwierzyło, ze jestem złodziejem i zwłaszcza tym z polityki chyba dziś głupio się przyznać, że dali się nabrać. Słowo przepraszam nie przeszło przez gardła redaktorów „Rzeczpospolitej”. Komorowski w lipcu 2001 r. deklarował, że gdyby okazało się, że niesłusznie mnie obwinił, to zrezygnuje z kariery politycznej. Tak mu nakazuje honor – podkreślał. Co wart jest jego honor - widzimy. Do tego na moją niekorzyść zdaje się działać to, że mam bardzo skonkretyzowane poglądy na temat wojska i ministerstwa obrony oraz jaki powinien być system obrony państwa. Moje poglądy nie znajdują aprobaty wśród osób decydujących o polskiej polityce obronnej.
Po dziewięciu latach postępowań w prokuraturze i sądach wygrałem walkę o oczyszczenie swego imienia i zwyciężyłem, ale to jest gorzkie zwycięstwo. Nie tylko dlatego, że straciłem bezpowrotnie wiele lat nie mogąc służyć polskiej obronności.
Mam przyjaciela, znanego przedsiębiorcę, szanowanego i … trzymającego się z dala od polityki. Kiedyś powiedział, że podziwia ludzi takich jak ja, którzy w sytuacji beznadziejnej i dla spraw, które nie mają – można by sądzić – szansy na zwycięstwo są gotowi poświęcić się, pójść do więzienia, narażać się na prześladowania. Ostatnio powiedział – wiesz, nie wiem czy zwyciężyłeś skoro nadal nie możesz robić tego co powinieneś. Wygląda, że tym, którzy zorganizowali aferę udało się na trwale odsunąć mnie od wojska.