Dr Adriana Bartnik, socjolog PW: Lewicowy i chrześcijański, radykalny i konserwatywny. Nie ma jednego feminizmu

– Kobieta na rynku pracy potrzebuje realnego wsparcia, a nie deklaracji. Gdybyśmy zrobili badania dotyczące na przykład nagród w instytucjach publicznych, ich wysokości z podziałem na kobiety i mężczyzn, lub takie dotyczące awansów i podwyżek, to by nam pokazało tak naprawdę skalę dyskryminacji albo może to, że wcale jej nie ma. Chciałabym to zobaczyć – mówi dr Adriana Bartnik, socjolożka z Wydziału Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej, w rozmowie z Barbarą Michałowską.
Dr Adriana Bartnik Dr Adriana Bartnik, socjolog PW: Lewicowy i chrześcijański, radykalny i konserwatywny. Nie ma jednego feminizmu
Dr Adriana Bartnik / fot. M. Żegliński

– Kiedy rozmawiałyśmy kilka lat temu o feminizmie, podkreślała Pani, że w mediach najczęściej spotykamy się z jedną narracją, a przecież feminizm jest niezwykle złożony.

– Oczywiście. Można pewnie wręcz powiedzieć, że feminizmów jest tyle, ile osób się nim zajmujących. Mamy feminizm lewicowy, liberalny, libertariański, anarchistyczny, abolicjonistyczny, konserwatywny, kulturowy, czarny, komunitarystyczny, chrześcijański, transcendentalny, żydowski, radykalny czy elitowy i prokobiecy… Debata publiczna w zasadzie pokazuje feministki jednego nurtu. Nie ma tam wypowiedzi feministek reprezentujących nurt komunitarystyczny czy chrześcijański. A szkoda, bo naukowe prace w nurcie feministycznym oddają wachlarz jego odmian. To na przykład prace dr hab. Anety Gawkowskiej poświęcone feminizmowi i teologii ciała. Opisując sferę cielesną, odwołuje się ona do nauki Jana Pawła II i wskazuje, że feministyczne spojrzenie na ciało może oznaczać dbanie o nie, poszanowanie, a tym samym traktowanie ciała jako świątyni. Kobieta ma prawo odmawiać innym korzystania z niego. A prawo do odmowy oznacza również prawo do życia w czystości. Nie rozumiem więc walki feministek z Kościołem. Są oczywiście sprawy, które te dwa środowiska dzielą, ale dużo je też łączy.

"Dużo jest dyskusji, a mniej działań"

– Mówi Pani również o feminizmie elitarnym i prokobiecym. To jednak teoria. A jak to jest w praktyce z równouprawnieniem w Polsce?

– Równouprawnienie, demokracja, prawa kobiet, prawa dziecka – są to terminy, o których właściwie wypadałoby przestać już mówić. Dużo jest, a nawet za dużo dyskusji na ten temat, a mniej działań. Dyskusje i deklaracje zastępują działania. To, co deklarujemy, a to, co robimy, stoi wiecznie w sprzeczności i te zaniedbania właściwie są hańbą na rysie, na działaniu współczesnego uświadomionego człowieka. To widać na przykładzie chociażby walki z alkoholizmem czy bezpiecznymi drogami. Jeśli wiemy, że najbardziej zabijają alkohol i prędkość, to zupełnie nie rozumiem, dlaczego w Polsce na każdej stacji benzynowej, na każdej ulicy, nawet w małej miejscowości, wszędzie tam, gdzie jest sklep, wszędzie tam, gdzie jest jedzenie, mogę kupić alkohol, ale nie kupię na przykład mleka dla dziecka czy pieluch.

Jeśli mówimy o polityce prorodzinnej, o wygodzie bycia matką, jeśli definiujemy, że problemem jest niska liczba urodzeń, to co robimy, żeby współczesne kobiety chciały być matkami? Moim zdaniem wciąż za mało. Nadal nie czynimy świata, a szczególnie świata pracy, przyjaznym kobietom i matkom. I to jest jedno z głównych wyzwań feminizmu.

– Jakie konkretnie wyzwania?

– Kobieta na rynku pracy potrzebuje realnego wsparcia, a nie deklaracji. Gdybyśmy zrobili badania dotyczące na przykład nagród w instytucjach publicznych, ich wysokości z podziałem na kobiety i mężczyzn, lub takie dotyczące awansów i podwyżek, to by nam pokazało tak naprawdę skalę dyskryminacji albo może to, że wcale jej nie ma. Chciałabym to zobaczyć.

Kolejne z zadań współczesnego feminizmu, o którym mówię od wielu, wielu lat, to jest jawność wynagrodzeń powiązana z jawnością zakresu obowiązków. To jest potrzebne, to jest do wprowadzenia, na przykład w Kodeksie pracy.

Bycie kobietą to też bycie matką. Brakuje mi poważnych działań ze strony polityków wspierających matki pracujące. Pracownicy boją się korzystać z urlopów rodzicielskich i wychowawczych. Poza tym nie stać ich na to. W związku z tym, skoro wracają szybko do pracy, może sensowne będzie, podobnie jak podjęliśmy próby obniżania wymiaru pracy dla osób z niepełnosprawnościami, kobiecie, która urodziła dziecko, powinno się przez pierwsze lata życia dziecka obniżyć czas pracy o godzinę dziennie. Czyli etat matki zmniejszałby się do 35 godzin tygodniowo za tę samą pensję. To zmniejszenie powinno być obligatoryjne. Oczywiście, można dyskutować, czy wprowadzać takie rozwiązanie przy jednym, czy może przy dwójce dzieci. Zmniejszenie liczby godzin pracy matki to coś, na co nas stać społecznie. Taniej nas wynoszą zaopiekowane dzieci i młodzież jako element polityki prewencji przed depresjami i uzależnieniami dzieci i młodzieży. Pamiętajmy, że wzrost zapotrzebowania na psychologów, psychiatrów dziecięcych zbiega się z momentem, w którym kobiety przestało być stać na niepodejmowanie pracy. Dzieci i młodzież swoją aktywność przeniosły do sieci. My też coraz częściej zamiast chodzić na jakieś zajęcia, instalujemy apki. Można się uczyć języka obcego, można uprawiać sport online przy wsparciu trenera. Jest mnóstwo programów, do których nie potrzebujemy drugiego człowieka. To według mnie przekłada się na zaburzenia emocjonalne, zaburzenia psychiczne i konieczność wsparcia profesjonalisty. Jeśli nie znajdujemy czasu na rozmowę z dzieckiem, to potem wydamy pieniądze na pomoc. Czas, skupienie uwagi, świadoma obecność z drugim człowiekiem jest najważniejsza, bo czasem, nawet jeśli siedzimy obok siebie, to nie jesteśmy ze sobą. Przecież jeśli idę do przełożonego, jeśli ma mnie pochwalić, czy ma mi przekazać jakieś uwagi, to również chcę, żeby się skupił na mnie, a nie rzucał mi słowa mimochodem gdzieś w biegu.

Jeśli dotychczas kobiety były w domu, a to do mężczyzn należał rynek pracy, to kobiety, nie uczestnicząc tak aktywnie w tym rynku pracy, były spoiwem emocjonalnym rodziny. To mama była nośnikiem informacji, co słychać u dziecka, co u ojca, jak ma rodzina funkcjonować, łagodziła konflikty. Tymczasem będąc na zawodowym rynku pracy, sama zaczęła mieć problemy na przykład ze współpracownikami czy przełożonymi, właśnie nierównym traktowaniem i tak dalej. I okazuje się, że w domach nie zawsze jest przestrzeń na problemy zawodowe kobiet. O nich się nie mówi.

CZYTAJ TAKŻE: Konrad Wernicki: Wolne kobiety w wolne niedziele

"Lubię kobiety u władzy"

– Czy parytety są potrzebne? Czy nie powinno być tak, że to kompetencje decydują o tym, kto jakie stanowisko otrzymuje?

– Tak, bo one uczą, że jeśli nie dasz czegoś, co jest sprawiedliwe, to ktoś cię do czegoś przymusi. Jeśli nie będziesz uczciwie podchodził do społeczeństwa, to w pewnym momencie przymuszą cię do tej uczciwości i tylko będzie wstyd.

Ja lubię kobiety u władzy. Dlaczego? Proszę zobaczyć, że większość skandali politycznych, finansowych, związanych z przemocą to są skandale zafundowane nam przez mężczyzn u władzy. Niezależne od strony świata. Kobiet w przestrzeni publicznej jest zbyt mało.
Jeśli popatrzymy na statystyki, jeśli popatrzymy na historię, to tak, kobiety były ciemiężone. Ale ten system stworzyli przecież mężczyźni. Możemy im płacić tantiemy za prawa autorskie do tego nierównego systemu.

– Mam wrażenie, że dzisiejsi mężczyźni są jednak już nieco inaczej nastawieni do kobiet i ich roli w społeczeństwie. Uczą się?

– Być może. Ale dużo jest jeszcze do zrobienia. Bardzo dużo zajmujemy się kobietami, kobiecością, uświadamiamy kobiety, co to znaczy żyć fajnie, czego możesz oczekiwać, czego możesz wymagać. Mężczyzn natomiast karmimy durnowatą literaturą, w której mężczyznami godnymi pożądania są tacy, których najchętniej trzymalibyśmy od kobiet z daleka. Robimy mężczyznom sieczkę z mózgu. Być może obecnie przeglądając lektury, powinniśmy spojrzeć na nie pod kątem tego, jakich wartości poprzez nie uczymy.

Myśląc o bezpiecznej przestrzeni dla kobiet, nie możemy skupiać się tylko na nich. Jeśli myślimy o zapobieganiu frustracjom, które często są przyczynami przemocy, agresji, to nie możemy zaniedbać żadnej z płci i żadnej upośledzać. Musimy zatem w przestrzeni publicznej zacząć się lubić, zacząć współpracować, a nie siebie prześladować.

Zresztą, różnicowanie i niedocenianie na rynku pracy charakteryzuje raczej starsze pokolenia. Uczę na dość zmaskulinizowanej uczelni, na Politechnice Warszawskiej, i tam młodzi mężczyźni nie mają żadnych oporów, aby do władz samorządu studentów czy kół naukowych wybierać kobiety. Niemniej jednak aktywność zawodowa kobiet spada, gdy zakładają rodziny i zostają matkami. Stąd też matka na rynku pracy powinna być w centrum zainteresowań feministek.

– Jakie życzenia złożyłaby Pani kobietom z okazji ich dnia?

– Tym w Polsce życzę wysokich stołków, wysokich pensji, a tym w Azji, w której od kilku lat mieszkam – chodników, przejść dla pieszych, takich jakie mamy w Polsce, i bezpiecznych placów zabaw.

CZYTAJ TAKŻE: Redukowanie roli kobiet w życiu publicznym do tematu aborcji jest tyleż nieuczciwe, co politycznie skuteczne

Tekst pochodzi z 10 (1831) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Kuba walczy z epidemią. Tysiące nowych zakażeń Wiadomości
Kuba walczy z epidemią. Tysiące nowych zakażeń

Na pogrążonej w kryzysie gospodarczym Kubie rośnie liczba zachorowań na chikungunyę, tropikalną chorobę przenoszoną przez komary – podała w piątek agencja AFP. Walkę z epidemią utrudniają powszechne niedobory czystej wody, żywności, paliwa i leków.

Dramat na Warmii. Pięć osób rannych po uderzeniu w drzewo z ostatniej chwili
Dramat na Warmii. Pięć osób rannych po uderzeniu w drzewo

Niedzielny poranek w Szwarcenowie (woj. warmińsko-mazurskie) zamienił się w dramat, gdy osobowe mitsubishi wypadło z drogi i z ogromną siłą uderzyło w drzewo. W samochodzie jechała piątka młodych ludzi - od 15 do 21 lat. Jak przekazała policja, to właśnie ta grupa ucierpiała w poważnym wypadku, do którego doszło około godziny 10.30.

Grafzero: Wydawnictwo Centryfuga - na żywo! z ostatniej chwili
Grafzero: Wydawnictwo Centryfuga - na żywo!

Grafzero vlog literacki o Wydawnictwie Centryfuga - jakie będą plany, jakie pomysły, jakie są projekty, jakich książek możecie się spodziewać!

Trudny konkurs dla Biało-Czerwonych. Kobayashi nokautuje rywali Wiadomości
Trudny konkurs dla Biało-Czerwonych. Kobayashi nokautuje rywali

Kamil Stoch zajął 12. miejsce, Dawid Kubacki był 20., a Kacper Tomasiak - 22. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w norweskim Lillehammer. Wygrał Japończyk Ryoyu Kobayashi przed Słoweńcem Domenem Prevcem, który prowadził po pierwszej serii.

Kultowa postać wraca po latach do 'M jak miłość Wiadomości
Kultowa postać wraca po latach do 'M jak miłość"

Po wielu latach nieobecności do Grabiny powraca Simona, jedna z najbardziej barwnych postaci „M jak miłość”. Fani serialu od dawna wyczekiwali jej powrotu - stworzyli nawet fanpage o nazwie „Chcemy powrotu Simony”. Teraz ich marzenie wreszcie się spełni.

Wojna na lewicy? Miller rozbija Czarzastego. W pył z ostatniej chwili
Wojna na lewicy? Miller rozbija Czarzastego. W pył

Wygląda na to, że marszałek marzy o sprywatyzowaniu także Sejmu Rzeczypospolitej i uczynieniu z Izby instytucji podporządkowanej jego osobistej ocenie tego, co jest „racjonalne”, a co nie – napisał Leszek Miller w mediach społecznościowych,

Nie żyje legendarny projektant mody Wiadomości
Nie żyje legendarny projektant mody

Irlandzki projektant mody Paul Costelloe zmarł w wieku 80 lat w Londynie po krótkiej chorobie. „Otaczała go żona i siedmioro dzieci. Zmarł spokojnie w Londynie” – poinformowała rodzina w oświadczeniu cytowanym przez lokalne media.

Podejrzany pojemnik przy torach w Koszalinie z ostatniej chwili
Podejrzany pojemnik przy torach w Koszalinie

W niedzielę po godzinie 13:00 maszynista pociągu przejeżdżającego przez stację przy Politechnice Koszalińskiej zauważył nietypowy przedmiot leżący tuż przy torach. Był to czarny plastikowy pojemnik o cylindrycznym kształcie, od którego odchodziły przewody. Maszynista natychmiast powiadomił służby. Szczęśliwie zagadka została szybko wyjaśniona.

Instytut Jad Waszem uderza w Polskę. Fala oburzenia w sieci Wiadomości
Instytut Jad Waszem uderza w Polskę. Fala oburzenia w sieci

Na oficjalnych profilach Instytutu Jad Waszem pojawił się wpis dotyczący historii II wojny światowej, który wywołał poruszenie i mocną reakcję internautów z Polski oraz środowisk zajmujących się badaniem okupacji niemieckiej. W poście przypomniano, że tereny Polski były pierwszym miejscem, gdzie Żydzi zostali zmuszeni do noszenia znaków identyfikacyjnych. Jednak sposób sformułowania przekazu wzbudził zdecydowany sprzeciw.

Orbán: “Nie jest naszym obowiązkiem finansowanie wojny, której nie da się wygrać” z ostatniej chwili
Orbán: “Nie jest naszym obowiązkiem finansowanie wojny, której nie da się wygrać”

Premier Węgier Viktor Orbán ogłosił w sobotę 22 listopada w mediach społecznościowych, że przesłał odpowiedź na otrzymany w poniedziałek list Ursuli von der Leyen, w którym przewodnicząca Komisji Europejskiej zwróciła się do państw członkowskich o wyrażenie zgody na dalsze finansowanie Ukrainy przez UE.

REKLAMA

Dr Adriana Bartnik, socjolog PW: Lewicowy i chrześcijański, radykalny i konserwatywny. Nie ma jednego feminizmu

– Kobieta na rynku pracy potrzebuje realnego wsparcia, a nie deklaracji. Gdybyśmy zrobili badania dotyczące na przykład nagród w instytucjach publicznych, ich wysokości z podziałem na kobiety i mężczyzn, lub takie dotyczące awansów i podwyżek, to by nam pokazało tak naprawdę skalę dyskryminacji albo może to, że wcale jej nie ma. Chciałabym to zobaczyć – mówi dr Adriana Bartnik, socjolożka z Wydziału Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej, w rozmowie z Barbarą Michałowską.
Dr Adriana Bartnik Dr Adriana Bartnik, socjolog PW: Lewicowy i chrześcijański, radykalny i konserwatywny. Nie ma jednego feminizmu
Dr Adriana Bartnik / fot. M. Żegliński

– Kiedy rozmawiałyśmy kilka lat temu o feminizmie, podkreślała Pani, że w mediach najczęściej spotykamy się z jedną narracją, a przecież feminizm jest niezwykle złożony.

– Oczywiście. Można pewnie wręcz powiedzieć, że feminizmów jest tyle, ile osób się nim zajmujących. Mamy feminizm lewicowy, liberalny, libertariański, anarchistyczny, abolicjonistyczny, konserwatywny, kulturowy, czarny, komunitarystyczny, chrześcijański, transcendentalny, żydowski, radykalny czy elitowy i prokobiecy… Debata publiczna w zasadzie pokazuje feministki jednego nurtu. Nie ma tam wypowiedzi feministek reprezentujących nurt komunitarystyczny czy chrześcijański. A szkoda, bo naukowe prace w nurcie feministycznym oddają wachlarz jego odmian. To na przykład prace dr hab. Anety Gawkowskiej poświęcone feminizmowi i teologii ciała. Opisując sferę cielesną, odwołuje się ona do nauki Jana Pawła II i wskazuje, że feministyczne spojrzenie na ciało może oznaczać dbanie o nie, poszanowanie, a tym samym traktowanie ciała jako świątyni. Kobieta ma prawo odmawiać innym korzystania z niego. A prawo do odmowy oznacza również prawo do życia w czystości. Nie rozumiem więc walki feministek z Kościołem. Są oczywiście sprawy, które te dwa środowiska dzielą, ale dużo je też łączy.

"Dużo jest dyskusji, a mniej działań"

– Mówi Pani również o feminizmie elitarnym i prokobiecym. To jednak teoria. A jak to jest w praktyce z równouprawnieniem w Polsce?

– Równouprawnienie, demokracja, prawa kobiet, prawa dziecka – są to terminy, o których właściwie wypadałoby przestać już mówić. Dużo jest, a nawet za dużo dyskusji na ten temat, a mniej działań. Dyskusje i deklaracje zastępują działania. To, co deklarujemy, a to, co robimy, stoi wiecznie w sprzeczności i te zaniedbania właściwie są hańbą na rysie, na działaniu współczesnego uświadomionego człowieka. To widać na przykładzie chociażby walki z alkoholizmem czy bezpiecznymi drogami. Jeśli wiemy, że najbardziej zabijają alkohol i prędkość, to zupełnie nie rozumiem, dlaczego w Polsce na każdej stacji benzynowej, na każdej ulicy, nawet w małej miejscowości, wszędzie tam, gdzie jest sklep, wszędzie tam, gdzie jest jedzenie, mogę kupić alkohol, ale nie kupię na przykład mleka dla dziecka czy pieluch.

Jeśli mówimy o polityce prorodzinnej, o wygodzie bycia matką, jeśli definiujemy, że problemem jest niska liczba urodzeń, to co robimy, żeby współczesne kobiety chciały być matkami? Moim zdaniem wciąż za mało. Nadal nie czynimy świata, a szczególnie świata pracy, przyjaznym kobietom i matkom. I to jest jedno z głównych wyzwań feminizmu.

– Jakie konkretnie wyzwania?

– Kobieta na rynku pracy potrzebuje realnego wsparcia, a nie deklaracji. Gdybyśmy zrobili badania dotyczące na przykład nagród w instytucjach publicznych, ich wysokości z podziałem na kobiety i mężczyzn, lub takie dotyczące awansów i podwyżek, to by nam pokazało tak naprawdę skalę dyskryminacji albo może to, że wcale jej nie ma. Chciałabym to zobaczyć.

Kolejne z zadań współczesnego feminizmu, o którym mówię od wielu, wielu lat, to jest jawność wynagrodzeń powiązana z jawnością zakresu obowiązków. To jest potrzebne, to jest do wprowadzenia, na przykład w Kodeksie pracy.

Bycie kobietą to też bycie matką. Brakuje mi poważnych działań ze strony polityków wspierających matki pracujące. Pracownicy boją się korzystać z urlopów rodzicielskich i wychowawczych. Poza tym nie stać ich na to. W związku z tym, skoro wracają szybko do pracy, może sensowne będzie, podobnie jak podjęliśmy próby obniżania wymiaru pracy dla osób z niepełnosprawnościami, kobiecie, która urodziła dziecko, powinno się przez pierwsze lata życia dziecka obniżyć czas pracy o godzinę dziennie. Czyli etat matki zmniejszałby się do 35 godzin tygodniowo za tę samą pensję. To zmniejszenie powinno być obligatoryjne. Oczywiście, można dyskutować, czy wprowadzać takie rozwiązanie przy jednym, czy może przy dwójce dzieci. Zmniejszenie liczby godzin pracy matki to coś, na co nas stać społecznie. Taniej nas wynoszą zaopiekowane dzieci i młodzież jako element polityki prewencji przed depresjami i uzależnieniami dzieci i młodzieży. Pamiętajmy, że wzrost zapotrzebowania na psychologów, psychiatrów dziecięcych zbiega się z momentem, w którym kobiety przestało być stać na niepodejmowanie pracy. Dzieci i młodzież swoją aktywność przeniosły do sieci. My też coraz częściej zamiast chodzić na jakieś zajęcia, instalujemy apki. Można się uczyć języka obcego, można uprawiać sport online przy wsparciu trenera. Jest mnóstwo programów, do których nie potrzebujemy drugiego człowieka. To według mnie przekłada się na zaburzenia emocjonalne, zaburzenia psychiczne i konieczność wsparcia profesjonalisty. Jeśli nie znajdujemy czasu na rozmowę z dzieckiem, to potem wydamy pieniądze na pomoc. Czas, skupienie uwagi, świadoma obecność z drugim człowiekiem jest najważniejsza, bo czasem, nawet jeśli siedzimy obok siebie, to nie jesteśmy ze sobą. Przecież jeśli idę do przełożonego, jeśli ma mnie pochwalić, czy ma mi przekazać jakieś uwagi, to również chcę, żeby się skupił na mnie, a nie rzucał mi słowa mimochodem gdzieś w biegu.

Jeśli dotychczas kobiety były w domu, a to do mężczyzn należał rynek pracy, to kobiety, nie uczestnicząc tak aktywnie w tym rynku pracy, były spoiwem emocjonalnym rodziny. To mama była nośnikiem informacji, co słychać u dziecka, co u ojca, jak ma rodzina funkcjonować, łagodziła konflikty. Tymczasem będąc na zawodowym rynku pracy, sama zaczęła mieć problemy na przykład ze współpracownikami czy przełożonymi, właśnie nierównym traktowaniem i tak dalej. I okazuje się, że w domach nie zawsze jest przestrzeń na problemy zawodowe kobiet. O nich się nie mówi.

CZYTAJ TAKŻE: Konrad Wernicki: Wolne kobiety w wolne niedziele

"Lubię kobiety u władzy"

– Czy parytety są potrzebne? Czy nie powinno być tak, że to kompetencje decydują o tym, kto jakie stanowisko otrzymuje?

– Tak, bo one uczą, że jeśli nie dasz czegoś, co jest sprawiedliwe, to ktoś cię do czegoś przymusi. Jeśli nie będziesz uczciwie podchodził do społeczeństwa, to w pewnym momencie przymuszą cię do tej uczciwości i tylko będzie wstyd.

Ja lubię kobiety u władzy. Dlaczego? Proszę zobaczyć, że większość skandali politycznych, finansowych, związanych z przemocą to są skandale zafundowane nam przez mężczyzn u władzy. Niezależne od strony świata. Kobiet w przestrzeni publicznej jest zbyt mało.
Jeśli popatrzymy na statystyki, jeśli popatrzymy na historię, to tak, kobiety były ciemiężone. Ale ten system stworzyli przecież mężczyźni. Możemy im płacić tantiemy za prawa autorskie do tego nierównego systemu.

– Mam wrażenie, że dzisiejsi mężczyźni są jednak już nieco inaczej nastawieni do kobiet i ich roli w społeczeństwie. Uczą się?

– Być może. Ale dużo jest jeszcze do zrobienia. Bardzo dużo zajmujemy się kobietami, kobiecością, uświadamiamy kobiety, co to znaczy żyć fajnie, czego możesz oczekiwać, czego możesz wymagać. Mężczyzn natomiast karmimy durnowatą literaturą, w której mężczyznami godnymi pożądania są tacy, których najchętniej trzymalibyśmy od kobiet z daleka. Robimy mężczyznom sieczkę z mózgu. Być może obecnie przeglądając lektury, powinniśmy spojrzeć na nie pod kątem tego, jakich wartości poprzez nie uczymy.

Myśląc o bezpiecznej przestrzeni dla kobiet, nie możemy skupiać się tylko na nich. Jeśli myślimy o zapobieganiu frustracjom, które często są przyczynami przemocy, agresji, to nie możemy zaniedbać żadnej z płci i żadnej upośledzać. Musimy zatem w przestrzeni publicznej zacząć się lubić, zacząć współpracować, a nie siebie prześladować.

Zresztą, różnicowanie i niedocenianie na rynku pracy charakteryzuje raczej starsze pokolenia. Uczę na dość zmaskulinizowanej uczelni, na Politechnice Warszawskiej, i tam młodzi mężczyźni nie mają żadnych oporów, aby do władz samorządu studentów czy kół naukowych wybierać kobiety. Niemniej jednak aktywność zawodowa kobiet spada, gdy zakładają rodziny i zostają matkami. Stąd też matka na rynku pracy powinna być w centrum zainteresowań feministek.

– Jakie życzenia złożyłaby Pani kobietom z okazji ich dnia?

– Tym w Polsce życzę wysokich stołków, wysokich pensji, a tym w Azji, w której od kilku lat mieszkam – chodników, przejść dla pieszych, takich jakie mamy w Polsce, i bezpiecznych placów zabaw.

CZYTAJ TAKŻE: Redukowanie roli kobiet w życiu publicznym do tematu aborcji jest tyleż nieuczciwe, co politycznie skuteczne

Tekst pochodzi z 10 (1831) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe