Autorka Harry’ego Pottera żąda aresztowania przez szkocką policję
Szkocja wprowadziła nową ustawę o przestępstwach z nienawiści, zgodnie z którą nazywanie kogoś zgodnie z biologiczną płcią, jeżeli ktoś identyfikuje się inaczej, może stanowić przestępstwo. Maksymalna kara za to „przewinienie” wynosi siedem lat więzienia.
Nowe przepisy wyśmiała autorka cyklu powieści „Harry Poter” J.K. Rowling, która znana jest ze swojego krytycznego podejścia do kwestii transpłciowości.
Obecnie przebywam poza granicami kraju, ale jeśli to, co tutaj napisałem, kwalifikuje się jako przestępstwo w rozumieniu nowej ustawy, nie mogę się doczekać, aż mnie aresztują, kiedy wrócę do miejsca narodzin szkockiego oświecenia
– napisała.
Czytaj także: Rośnie dziura budżetowa Tuska
O co chodzi?
J.K. Rowling w serii wpisów zamieszczonych w serwisie X skrytykowała lewicową politykę szkockich władz, wskazując na absurdy przesadnej poprawności wobec transseksualistów.
„Urocza Szkotka skazana za podwójny gwałt Isla Bryson odnalazła swoje prawdziwe, autentyczne kobiece ja na krótko przed planowanym wyrokiem. Błędne określenie płci jest nienawiścią, więc szanuj zaimki Isli, proszę. Uwielbiam legginsy!” – napisała, zamieszczając zdjęcia gwałciciela, który trafił do kobiecego więzienia po tym, jak tuż przed wyrokiem stwierdził, że jednak czuje się kobietą.
„Kruchy kwiatek Katie Dolatowski, 185 cm, po skazaniu słusznie została wysłana do więzienia dla kobiet w Szkocji. Dzięki temu była chroniona przed brutalnymi, drapieżnymi mężczyznami (w przeciwieństwie do 10-letniej Katie, która doznała przemocy na tle seksualnym w publicznej toalecie dla kobiet)” – drwiła, przedstawiając sylwetkę kolejnego z gwałcicieli.
Podobnych historii opisanych przez Rowling jest znacznie więcej, można je przeczytać w serii wpisów pod tym linkiem – TUTAJ.
Kontekst – ataki na Rowling
J.K Rowling jest feministką, która sprzeciwia się promowaniu transseksualizmu.
Ataki na Rowling ze strony lewicowych środowisk rozpoczęły się w 2019 roku. Wówczas to pisarka postanowiła stanąć w obronie ekspertki ds. podatkowych Mayi Forstater, którą zwolniono z pracy za wypowiedzi na temat transpłciowych kobiet.
Ubierajcie się, jak chcecie. Nazywajcie samych siebie tak, jak sobie tego życzycie. Sypiajcie z każdą dorosłą osobą, która wyrazi na to zgodę. Nie obchodzi mnie to. Ale żeby zmuszać kobietę do rezygnacji ze stanowiska tylko dlatego, że stwierdziła, iż płeć istnieje
– napisała wówczas pisarka na Twitterze.