Waldemar Krysiak: Katastrofa warszawskiej Parady Równości

Parada Równości w tym roku rozpadała się na trzy różne parady. Pierwsza odbyła się w miniony weekend i była porażką: pojawiło się na niej około stu osób. Co zachwiało tęczową jednością? Spór o władzę i pieniądze, oczywiście!
Parada Równości. Ilustracja poglądowa
Parada Równości. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Pierwsza Parada Równości odbyła się w Polsce w 2001 roku i od tego czasu przechodzi po stolicy każdego lata. Oznacza to, że mamy za sobą prawie ćwierć wieku tęczowych demonstracji, które walczą rzekomo prawa osób nieheteroseksualnych i transseksualistów. Do Parady Równości w Warszawie dołączyły też w ostatnich latach inne, „postępowe” wydarzenia z różnych miast. Obecnie co roku ma w Polsce miejsce kilkanaście podobnych przemarszów – i te najnowsze mają znikomy związek z homoseksualistami.

Czytaj również: Niemcy przegrywają z Polską w zakresie integracji Ukraińców

Krach na rosyjskiej giełdzie. Brokerzy blokują transakcje klientów

 

Rozpad Parady

Ostateczny rozpad Parady Równości zaczął się od oświadczenia, które organizatorzy eventu zamieścili w swoich mediach społecznościowych przed paroma miesiącami. W upublicznionym poście prowadzący wydarzenie prosili swoich zwolenników o wsparcie i donosili o "wrogim przejęciu" przez nowych organizatorów. Dotychczasowi włodarze Parady Równości twierdzili, że zmiana dowództwa bardzo ich rozczarowała: byli rzekomo "zdruzgotani i przejęci". W oświadczeniu można było przeczytać:

"(…) doszło do wrogiego przejęcia Fundacji Wolontariat Równości, przy współpracy z którą dotychczas organizowaliśmy Paradę Równości. Julia Maciocha, wieloletnia organizatorka Parady Równości, została nagle usunięta ze stanowiska Prezeski i zastąpił ją Rafał Dembe - dyrektor ds. strategii i wsparcia biznesu z banku Santander.”

Choć o tym, że podobna zmiana ma nadejść, mówiło się w wielu lewicowych środowiskach i ich forach, to dawni organizatorzy utrzymywali, że wszystko jest dla nich niespodzianką i że zmiana wydarzyła się z dnia na dzień.

Dalej w oświadczeniu pojawiły się prywatne wyrzuty – mimo tego, że środowisko tęczowych aktywistów chętnie i często przemawia jednym głosem, post dotyczący Parady pokazywał, jak bardzo podzielona jest to grupa:

„Prawo do decydowania o Paradzie uzurpuje sobie parę osób, które od lat nie biorą udziału w jej organizacji, a przy tym cały nasz kolektyw traktują jak niedojrzałe dzieci, którym nie trzeba tłumaczyć sytuacji i pytać o zdanie. Nie ma naszej zgody na zawłaszczanie Parady i na traktowanie osób wolontariackich (sic!) jako przedmiotu dla realizacji korporacyjnych idei kogoś, kto wstał i pomyślał, że dziś spróbuje sobie zrobić marsz”

O co dokładnie pospierali się aktywiści LGBT? A no o to, że dotychczasowa prezes wydarzenia, Julia Maciocha, miała według jej przeciwników "wyczyścić" konto Fundacji Wolontariat Równości, organizującej Paradę. Kobieta miała zrobić serię przelewów, dzieląc m.in. 100 000 zł pomiędzy organizacje prowadzone przez swoich przyjaciół i znajomych. Przelewy miały trafić na konto Fundacji Basta Barta Staszewskiego - 40 000 zł, szczecińskiej Lambdy Polska - 29 700 zł i Republiki Różnorodności z Poznania. Gdyby tak było, byłby ogrom pieniędzy – inni aktywiści tęczy też chcieliby się pewnie do takiej sumy dorwać!

Mimo negocjacji i pomocy mediatorów Parada Równości rozpadła się na dwie i w najbliższy weekend odbędzie się jedna z tych dwóch – ta „standardowa” z największym zapleczem, finansami i wsparciem politycznym. Po niej zaś odbędzie się parada buntowników.

 

Gdzie dwóch się bije

Obok skłóconych grup aktywistów LGBT pojawiła się jednak konkurencja: część najbardziej radykalna. Trzecia grupa chciała Parady bez "korporacji, a tym bardziej bez partii politycznych i polityków" i zapraszała "społeczności słabo dostrzegane w dotychczasowych paradach (...), osoby pracujące seksualnie, w kryzysie bezdomności lub mieszkalnictwa, z chorobami psychicznymi, z niepełnosprawnościami, osoby wszystkich etniczności".

Już dwie pierwsze frakcje z gejami i lesbijkami nie mają wiele wspólnego. To jednak nie powinno w sumie dziwić, bo w ostatnich latach Parada Równości skupiała się na transowaniu dzieci i walce o prawa zwierząt futerkowych. Trzecia demonstracja od tematu mniejszości seksualnych odeszła jeszcze dalej — chciała dodatkowo walczyć o "prawa pracownicze dla osób pracujących seksualnie", refundację leków na ADHD, oraz o otwieranie granic dla nielegalnych imigrantów. W prostych słowach: o normalizację prostytucji i przeciwko polskiemu bezpieczeństwu.

Trzecia, „radykalna” parada odbyła się w miniony weekend i okazała się totalną porażką. Mimo szumnych zapowiedzi w mediach społecznościowych i reklamie robionej przez lewicowych działaczy, na paradzie pojawiło się niewiele ponad sto osób. Całe wydarzenie otwierało przemówienie pewnego transseksualisty, który w ostatnich miesiącach zasłynął zbieraniem pieniędzy na sztuczną waginę i pytaniami skierowanymi do księży katolickich, czy ci przypadkiem nie są... w ciąży.

Nie ma się co też dziwić porażce najmłodszej Parady Równości: jej target jest tak mały, że trudno, by zapełniał ulicę. Jak bardzo „odklejona” jest to grupa docelowa, można było przekonać się podczas jej otwarcia! Transseksualista, którego przemówienie rozpoczynało przemarsz, domagał się od Polski wprowadzenia zakazu mowy nienawiści wobec prostytutek, bo według niego sprzedawanie własnego ciała to zawód jak każdy inni i nie wolno go krytykować.

 

Jak w Berlinie

Rozpad różnych parad równości na mniejsze grupy nie jest niczym nowym – aktywiści LGBT często najbardziej nie mogą znieść swoich własnych kolegów. To, jak skłócona jest warszawska demonstracja, nie jest więc w lewicowym świecie niczym wyjątkowym. Warszawa przypomina tutaj Berlin.

Berliński Christopher Street Day (CSD) — zachodni odpowiednik Parady Równości — w ostatnich latach też coraz bardziej się dzielił. Centralnym punktem krytyki wobec tradycyjnego stowarzyszenia CSD, które od dawna organizowało przemarsz, była rosnąca komercjalizacja polityzacja wydarzenia. Wielu członków „społeczności queer” uważało, że parada jest zbyt komercyjna. Sprzeciw budziła też rzekoma dominacja mężczyzn – według aktywistów trans i lesbijek, CSD był za bardzo „gejowski”.

Od kilku lat w Berlinie odbywa się więc kilka odpowiedników warszawskiej parady: czasem jest osobna demonstracja dla pań, a czasem w imigranckiej części miasta drepczą osoby z zaburzeniami tożsamości płciowej. Aż miło patrzeć, jak rewolucja pożera własne dzieci!


 

POLECANE
Ambasador PRL w USA uciekł Jaruzelskiemu osiem dni po wprowadzeniu stanu wojennego tylko u nas
Ambasador PRL w USA uciekł Jaruzelskiemu osiem dni po wprowadzeniu stanu wojennego

Po wprowadzeniu stanu wojennego jeden z najwyższych rangą dyplomatów PRL poprosił w USA o azyl polityczny. Historia Romualda Spasowskiego pokazuje, jak osobiste decyzje, dramatyczne wydarzenia w kraju i spotkanie z Janem Pawłem II doprowadziły do zerwania z komunistycznym reżimem.

Potężny karambol na S19. Są ranni z ostatniej chwili
Potężny karambol na S19. Są ranni

26 samochodów zderzyło się w karambolu, do którego doszło w piątek wieczorem na drodze ekspresowej S19 niedaleko węzła Modliborzyce, w okolicach wsi Stojeszyn (Lubelskie). 10 osób jest rannych. Droga w kierunku Rzeszowa jest zablokowana.

Anna Kwiecień: Umowa UE-Mercosur to rolniczy Nord Stream 2 gorące
Anna Kwiecień: Umowa UE-Mercosur to rolniczy Nord Stream 2

„Umowa Mercosur to rolniczy NS2” - napisała na platformie X poseł PiS Anna Kwiecień.

Zełenski: Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską gorące
Zełenski: Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską

Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską, a Rosja pragnie, aby ten sojusz został zrujnowany – powiedział w piątek prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla PAP, TVP i Polskiego Radia.

Nawrocki pojedzie do Kijowa? Prezydencki minister zdradza plany z ostatniej chwili
Nawrocki pojedzie do Kijowa? Prezydencki minister zdradza plany

„Na pewno doszło do pewnego otwarcia w relacjach dwustronnych; o ewentualnej rewizycie będziemy myśleć, gdy będzie ku temu powód” – powiedział szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, pytany o wizytę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie i o to, kiedy prezydent Karol Nawrocki odwiedzi Ukrainę.

Tȟašúŋke Witkó: Sapog w drzwiach wolnego świata tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Sapog w drzwiach wolnego świata

Amerykanie – niestety, z dużą dozą dezynwoltury – wzięli na siebie ciężar bycia rozjemcą w rozmowach, mających wymusić zakończenie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Paktowanie owo trwa już grubo ponad pół roku, a jego efekty są żadne, bowiem Kremlowi wcale nie zależy na wygaszeniu śmiertelnych zapasów.

Jak będzie wyglądać wspólna unijna pożyczka na rzecz Ukrainy? Znamy szczegóły z ostatniej chwili
Jak będzie wyglądać wspólna unijna pożyczka na rzecz Ukrainy? Znamy szczegóły

Zaciągnięcie długu w wysokości 90 mld euro przez Unię Europejską, by wesprzeć Ukrainę, będzie oznaczało, że państwa będą wspólnie spłacać co roku odsetki w wysokości około 3 mld euro. Biorąc pod uwagę, że PKB Unii wynosi 18 bln euro, będzie to oznaczać wzrost deficytu UE o 0,02 proc.

Radosław Sikorski wysłał Viktorowi Orbanowi wirtualny order Lenina polityka
Radosław Sikorski wysłał Viktorowi Orbanowi wirtualny order Lenina

Order Lenina znajduje się w komentarzu, który szef polskiego MSZ Radosław Sikorski umieścił pod wpisem premiera Węgier Viktora Orbana na platformie X poświęconego negocjacjom w sprawie pomocy finansowej dla Ukrainy, które odbyły się w Brukseli.

Sikorski po rozmowach z szefem ukraińskiego MSZ: „Jesteśmy zjednoczeni w walce o bezpieczną przyszłość” z ostatniej chwili
Sikorski po rozmowach z szefem ukraińskiego MSZ: „Jesteśmy zjednoczeni w walce o bezpieczną przyszłość”

Współpraca Warszawy i Kijowa w obszarze bezpieczeństwa i droga Ukrainy do członkostwa w Unii Europejskiej - to najważniejsze tematy, które omówili dzisiaj w Warszawie wicepremier Radosław Sikorski i minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha. Szef ukraińskiej dyplomacji towarzyszył Prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu podczas oficjalnej wizyty w Polsce.

Chiny protestują przeciwko planom USA sprzedaży broni Tajwanowi z ostatniej chwili
Chiny protestują przeciwko planom USA sprzedaży broni Tajwanowi

Ministerstwo obrony Chin zaprotestowało w piątek przeciw planom władz USA sprzedaży Tajwanowi uzbrojenia o wartości ponad 11 mld dolarów. Pekin zagroził „stanowczymi działaniami”, jeśli uzna, że zagrożone są suwerenność oraz terytorialna integralność Chińskiej Republiki Ludowej.

REKLAMA

Waldemar Krysiak: Katastrofa warszawskiej Parady Równości

Parada Równości w tym roku rozpadała się na trzy różne parady. Pierwsza odbyła się w miniony weekend i była porażką: pojawiło się na niej około stu osób. Co zachwiało tęczową jednością? Spór o władzę i pieniądze, oczywiście!
Parada Równości. Ilustracja poglądowa
Parada Równości. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Pierwsza Parada Równości odbyła się w Polsce w 2001 roku i od tego czasu przechodzi po stolicy każdego lata. Oznacza to, że mamy za sobą prawie ćwierć wieku tęczowych demonstracji, które walczą rzekomo prawa osób nieheteroseksualnych i transseksualistów. Do Parady Równości w Warszawie dołączyły też w ostatnich latach inne, „postępowe” wydarzenia z różnych miast. Obecnie co roku ma w Polsce miejsce kilkanaście podobnych przemarszów – i te najnowsze mają znikomy związek z homoseksualistami.

Czytaj również: Niemcy przegrywają z Polską w zakresie integracji Ukraińców

Krach na rosyjskiej giełdzie. Brokerzy blokują transakcje klientów

 

Rozpad Parady

Ostateczny rozpad Parady Równości zaczął się od oświadczenia, które organizatorzy eventu zamieścili w swoich mediach społecznościowych przed paroma miesiącami. W upublicznionym poście prowadzący wydarzenie prosili swoich zwolenników o wsparcie i donosili o "wrogim przejęciu" przez nowych organizatorów. Dotychczasowi włodarze Parady Równości twierdzili, że zmiana dowództwa bardzo ich rozczarowała: byli rzekomo "zdruzgotani i przejęci". W oświadczeniu można było przeczytać:

"(…) doszło do wrogiego przejęcia Fundacji Wolontariat Równości, przy współpracy z którą dotychczas organizowaliśmy Paradę Równości. Julia Maciocha, wieloletnia organizatorka Parady Równości, została nagle usunięta ze stanowiska Prezeski i zastąpił ją Rafał Dembe - dyrektor ds. strategii i wsparcia biznesu z banku Santander.”

Choć o tym, że podobna zmiana ma nadejść, mówiło się w wielu lewicowych środowiskach i ich forach, to dawni organizatorzy utrzymywali, że wszystko jest dla nich niespodzianką i że zmiana wydarzyła się z dnia na dzień.

Dalej w oświadczeniu pojawiły się prywatne wyrzuty – mimo tego, że środowisko tęczowych aktywistów chętnie i często przemawia jednym głosem, post dotyczący Parady pokazywał, jak bardzo podzielona jest to grupa:

„Prawo do decydowania o Paradzie uzurpuje sobie parę osób, które od lat nie biorą udziału w jej organizacji, a przy tym cały nasz kolektyw traktują jak niedojrzałe dzieci, którym nie trzeba tłumaczyć sytuacji i pytać o zdanie. Nie ma naszej zgody na zawłaszczanie Parady i na traktowanie osób wolontariackich (sic!) jako przedmiotu dla realizacji korporacyjnych idei kogoś, kto wstał i pomyślał, że dziś spróbuje sobie zrobić marsz”

O co dokładnie pospierali się aktywiści LGBT? A no o to, że dotychczasowa prezes wydarzenia, Julia Maciocha, miała według jej przeciwników "wyczyścić" konto Fundacji Wolontariat Równości, organizującej Paradę. Kobieta miała zrobić serię przelewów, dzieląc m.in. 100 000 zł pomiędzy organizacje prowadzone przez swoich przyjaciół i znajomych. Przelewy miały trafić na konto Fundacji Basta Barta Staszewskiego - 40 000 zł, szczecińskiej Lambdy Polska - 29 700 zł i Republiki Różnorodności z Poznania. Gdyby tak było, byłby ogrom pieniędzy – inni aktywiści tęczy też chcieliby się pewnie do takiej sumy dorwać!

Mimo negocjacji i pomocy mediatorów Parada Równości rozpadła się na dwie i w najbliższy weekend odbędzie się jedna z tych dwóch – ta „standardowa” z największym zapleczem, finansami i wsparciem politycznym. Po niej zaś odbędzie się parada buntowników.

 

Gdzie dwóch się bije

Obok skłóconych grup aktywistów LGBT pojawiła się jednak konkurencja: część najbardziej radykalna. Trzecia grupa chciała Parady bez "korporacji, a tym bardziej bez partii politycznych i polityków" i zapraszała "społeczności słabo dostrzegane w dotychczasowych paradach (...), osoby pracujące seksualnie, w kryzysie bezdomności lub mieszkalnictwa, z chorobami psychicznymi, z niepełnosprawnościami, osoby wszystkich etniczności".

Już dwie pierwsze frakcje z gejami i lesbijkami nie mają wiele wspólnego. To jednak nie powinno w sumie dziwić, bo w ostatnich latach Parada Równości skupiała się na transowaniu dzieci i walce o prawa zwierząt futerkowych. Trzecia demonstracja od tematu mniejszości seksualnych odeszła jeszcze dalej — chciała dodatkowo walczyć o "prawa pracownicze dla osób pracujących seksualnie", refundację leków na ADHD, oraz o otwieranie granic dla nielegalnych imigrantów. W prostych słowach: o normalizację prostytucji i przeciwko polskiemu bezpieczeństwu.

Trzecia, „radykalna” parada odbyła się w miniony weekend i okazała się totalną porażką. Mimo szumnych zapowiedzi w mediach społecznościowych i reklamie robionej przez lewicowych działaczy, na paradzie pojawiło się niewiele ponad sto osób. Całe wydarzenie otwierało przemówienie pewnego transseksualisty, który w ostatnich miesiącach zasłynął zbieraniem pieniędzy na sztuczną waginę i pytaniami skierowanymi do księży katolickich, czy ci przypadkiem nie są... w ciąży.

Nie ma się co też dziwić porażce najmłodszej Parady Równości: jej target jest tak mały, że trudno, by zapełniał ulicę. Jak bardzo „odklejona” jest to grupa docelowa, można było przekonać się podczas jej otwarcia! Transseksualista, którego przemówienie rozpoczynało przemarsz, domagał się od Polski wprowadzenia zakazu mowy nienawiści wobec prostytutek, bo według niego sprzedawanie własnego ciała to zawód jak każdy inni i nie wolno go krytykować.

 

Jak w Berlinie

Rozpad różnych parad równości na mniejsze grupy nie jest niczym nowym – aktywiści LGBT często najbardziej nie mogą znieść swoich własnych kolegów. To, jak skłócona jest warszawska demonstracja, nie jest więc w lewicowym świecie niczym wyjątkowym. Warszawa przypomina tutaj Berlin.

Berliński Christopher Street Day (CSD) — zachodni odpowiednik Parady Równości — w ostatnich latach też coraz bardziej się dzielił. Centralnym punktem krytyki wobec tradycyjnego stowarzyszenia CSD, które od dawna organizowało przemarsz, była rosnąca komercjalizacja polityzacja wydarzenia. Wielu członków „społeczności queer” uważało, że parada jest zbyt komercyjna. Sprzeciw budziła też rzekoma dominacja mężczyzn – według aktywistów trans i lesbijek, CSD był za bardzo „gejowski”.

Od kilku lat w Berlinie odbywa się więc kilka odpowiedników warszawskiej parady: czasem jest osobna demonstracja dla pań, a czasem w imigranckiej części miasta drepczą osoby z zaburzeniami tożsamości płciowej. Aż miło patrzeć, jak rewolucja pożera własne dzieci!



 

Polecane