Lubelski Lipiec ’80 to był prawdziwy przełom. Zobacz niezwykłe wspomnienie

– To był w zasadzie pierwszy strajk po wojnie, pierwszy tak duży protest, podczas którego ludzie nie wyszli na ulice. To był nasz lubelski patent. Wcześniej, w 1956, 1968, 1970 czy 1976 roku, ludzie wychodzili na ulice i byli brutalnie pacyfikowani. Wszędzie było pałowanie, bicie, zabijanie. My wyszliśmy do bramy, a dalej już nie. Załatwialiśmy sprawy wewnątrz zakładów pracy – mówi Lech Ciężki, uczestnik strajku w Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie w lipcu 1980 roku, prezes lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym w rozmowie z Barbarą Michałowską.
Pomnik Lubelskiego Lipca w Lublinie / Lubelski Lipiec ’80 to był prawdziwy przełom. Zobacz niezwykłe wspomnienie
Pomnik Lubelskiego Lipca w Lublinie / / fot. Wikimedia Commons/Alians PL

– W 1980 roku pracował Pan w Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie. Jak doszło do tego, że w lipcu załoga fabryki zastrajkowała?
 
– Rządy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej były z jednej strony nieudaczne, a z drugiej – były to bandyckie rządy, narzucone przez naszych sąsiadów ze Wschodu, przez państwo, które w zasadzie okupowało Polskę, eksploatowało ją na wszelkie możliwe sposoby. Dla Polaków brakowało dóbr wytworzonych przez samych Polaków. To dlatego co kilka lat wybuchały protesty. Doszło wreszcie do tego, że w sklepach nie można było prawie nic kupić. Dotyczyło to także żywności. 

Rok 1980 był krytyczny. Rok wcześniej do Polski przyjechał papież Jan Paweł II, który – jak pamiętamy – na placu Zwycięstwa w Warszawie powiedział te słynne słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Chyba rzeczywiście ten Duch wstąpił w Polaków. Wcześniej największą przeszkodą w walce z władzą był strach. Pojawiał się on w każdym człowieku, bo wiedzieliśmy, do czego zdolna jest władza. To byli bandyci polityczni. 

Słowa Jana Pawła II wstąpiły jednak w społeczeństwo Lubelszczyzny. Już od początku 1980 roku zdarzały się przestoje w pracy. Lipiec zaowocował największymi strajkami. Najpierw zaprotestowali pracownicy WSK w Świdniku. U nas w Fabryce Samochodów Ciężarowych strajk rozpoczął się 11 lipca, w piątek. 

Czytaj także: Euro w Chorwacji: widzimy już pierwsze skutki wprowadzenia tej waluty

Początek

– Od czego się zaczął?
 
– Pretekstem był przysłowiowy kotlet. Przerwa była, o ile dobrze pamiętam, o godzinie 10. Każdy chciał coś zjeść. Z domu nie było bardzo co wziąć, ale w zakładzie pracy prawie na każdym wydziale były bufety pracownicze i tam można było kupić coś do jedzenia. Ludzie poszli więc do bufetów i okazało się, że nie ma tam prawie nic. Była tylko kiełbasa, która nazywała się „wątrobiana”, przypominała dzisiejszą psią karmę. To jedyne, co można było tego dnia kupić.

Wróciliśmy więc po przerwie zdenerwowani i zaczęły się dyskusje. Najpierw wewnątrz wydziałów. Później nawiązaliśmy kontakty między wydziałami. Uznaliśmy, że coś trzeba z tym robić. Ludzie zaczęli wychodzić z wydziałów i kierowali się pod biurowiec dyrekcji, pod bramę główną. Wówczas w fabryce pracowało około 11 tys. ludzi. Na pierwszej zmianie było pewnie ok. 4 tys. osób. Pod bramą zaczęliśmy żądać spotkania z dyrekcją. Kilku najodważniejszych – Stanisław Daniel, Julian Dziura i Teodor Basak – powychodziło na przyniesioną naprędce platformę i zaczęło przemawiać do tych głodnych ludzi. Pracownicy przede wszystkim zażądali wyjścia dyrekcji. Wyszedł więc dyrektor, przedstawicielka komunistycznych związków zawodowych – CRZZ i oczywiście towarzysz pierwszy sekretarz partii. Wygwizdano ich i wyśmiano.

W końcu jednak trzeba było zacząć dyskusję. Ktoś ze strony dyrekcji zaproponował, żeby utworzyć komitet do rozmów z dyrekcją. Bo przecież kilka tysięcy ludzi nie może z nimi rozmawiać. Porozchodziliśmy się więc do swoich wydziałów. Tam wybraliśmy przedstawicieli, którzy o określonej godzinie zaczęli rozmowy z dyrekcją i przedstawili nasze postulaty. Strajk trwał, nikt nie stawał do maszyn, nikt nie pracował. 
 
– Jakie mieliście postulaty?
 
– Postulatów było bardzo dużo. Były wśród nich zarówno te socjalne, jak i te polityczne. Domagaliśmy się na przykład transmisji Mszy Świętych. Pojawił się także już wówczas postulat dotyczący wolnych związków zawodowych, który brzmiał u nas: „Uniezależnić związki zawodowe od administracji partii politycznych”. To był jeden z pierwszych postulatów w Polsce dotyczący wolnych związków zawodowych. 

Rozmowy trwały, postulatów było coraz więcej, w szczytowym okresie było ich chyba około stu. Strajk trwał kilka dni. Oczywiście nie wszystkie zostały przyjęte. Na część była umowa, że zostaną zrealizowane za tydzień, za miesiąc, za dwa, ponieważ dyrekcja nie czuła się kompetentna do ich załatwienia. Później okazywało się, że nie zawsze były realizowane. Wybuchały więc nowe strajki. I tak trwaliśmy aż do sierpnia. A co było później, to już wszyscy wiemy.
 
– Co wyróżniało lipcowe strajki na tle wcześniejszych wystąpień?

– To był w zasadzie pierwszy strajk po wojnie, pierwszy tak duży protest, podczas którego ludzie nie wyszli na ulice. To był nasz lubelski patent. Wcześniej, w 1956, 1968, 1970 czy 1976 roku ludzie wychodzili na ulice i byli brutalnie pacyfikowani. Wszędzie było pałowanie, było bicie, było zabijanie. My wyszliśmy do bramy, a dalej już nie. Załatwialiśmy sprawy wewnątrz zakładów pracy.

Czytaj także: To już koniec wczasów all inclusive, jakie znamy? Rygorystyczne zmiany w hotelach

Skutki

– Jak zakończył się strajk w Fabryce Samochodów Ciężarowych?
 
– Było porozumienie z dyrekcją. Tam zapisano głównie postulaty płacowe i żądania dotyczące zaopatrzenia sklepów. Dzisiaj to sobie trudno wyobrazić, ale był na przykład taki postulat: „Umożliwić zakup pół kilograma mięsa na tydzień na osobę”. Były też postulaty dotyczące dodatków za delegacje. 
 
– Jakie znaczenie miał Pana zdaniem lipcowy strajk w świetle późniejszych wydarzeń w kraju?
 
– Gdyby nie było strajków na Lubelszczyźnie w lipcu, w sierpniu strajki prawdopodobnie by wybuchły, ale myślę, że zdesperowani ludzie znów wyszliby na ulicę, a władza miałaby pretekst do tłumienia tych protestów i kolejny raz polałaby się krew.

Uważam, że to, że krew się nie polała w osiemdziesiątym roku, to była zasługa właśnie tego sposobu prowadzenia strajku – nie wychodzić na ulice, nie niszczyć zakładów pracy, tylko rozmawiać wewnątrz nich, żeby nie dać pretekstu draniom PZPR-owskim do użycia siły. Pracownik przecież do swojej obrony nie miał prawie nic. Oni zaś mieli wszystko – czołgi, karabiny maszynowe, wszystko, co służy do unicestwienia człowieka. 
 


 

POLECANE
Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa

Tauron Dystrybucja przekazał harmonogram planowanych przerw w dostawie energii elektrycznej w Krakowie. Utrudnienia dotyczą kilku rejonów miasta i potrwają od 15 do 17 października 2025 roku.

Dwa lata rządów Tuska. Wielkie zapowiedzi, małe efekty i rosnące rozczarowanie z ostatniej chwili
Dwa lata rządów Tuska. Wielkie zapowiedzi, małe efekty i rosnące rozczarowanie

Obiecywali nowy początek, a coraz częściej mierzą się z zarzutami o chaos i brak skuteczności. Dwa lata po przejęciu władzy przez Donalda Tuska rząd traci zaufanie, a lista niespełnionych obietnic rośnie szybciej niż gospodarka. Czy to moment, w którym wyborcy zaczną domagać się rozliczeń?

Prof. Kik: Tusk wzmacnia władzę kosztem sojuszników z ostatniej chwili
Prof. Kik: Tusk wzmacnia władzę kosztem sojuszników

Koalicja Obywatelska jako formacja wodzowska wykazuje tendencję do „połknięcia” mniejszych ugrupowań koalicyjnych, co pogłębia polaryzację i jest niekorzystne dla polskiej demokracji – powiedział PAP politolog, prof. Kazimierz Kik.

Rutte: Chiny mogą zmusić Rosję do ataku na NATO z ostatniej chwili
Rutte: Chiny mogą zmusić Rosję do ataku na NATO

Gdyby Chiny wystąpiły przeciw Tajwanowi, to jest bardzo prawdopodobne, że zmuszą Rosję, by zaatakowała NATO — stwierdził we wtorek sekretarz generalny Sojuszu Mark Rutte. Według niego strategia ta miałaby odciągnąć uwagę NATO od Indo-Pacyfiku.

Donald Trump: Rosyjska gospodarka wkrótce się zapadnie z ostatniej chwili
Donald Trump: Rosyjska gospodarka wkrótce się zapadnie

Prezydent USA Donald Trump powiedział we wtorek, że nie wie, dlaczego Władimir Putin kontynuuje wojnę przeciwko Ukrainie. Ocenił, że rosyjska gospodarka się wkrótce zapadnie. Potwierdził też, że będzie rozmawiał z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim o sprzedaży rakiet Tomahawk.

Jak Trump ograł Putina na Bliskim Wschodzie tylko u nas
Jak Trump ograł Putina na Bliskim Wschodzie

Bliski Wschód zmienia się na oczach świata. Po miesiącach wojny Izraela z Hamasem to nie Rosja, lecz Stany Zjednoczone – pod przywództwem Donalda Trumpa – stały się architektem pokoju. Dla Putina to największa geopolityczna porażka od lat.

Awaria sieci komórkowej w Małopolsce. Służby szukają przyczyn z ostatniej chwili
Awaria sieci komórkowej w Małopolsce. Służby szukają przyczyn

We wtorek w gminach Szczawnica i Krościenko nad Dunajcem (powiat nowotarski, Małopolska) doszło do poważnej awarii sieci komórkowej. Mieszkańcy i turyści mają trudności z wykonywaniem połączeń. Numer alarmowy 112 działa bez zakłóceń.

Wizz Air wydał komunikat dla podróżnych z Poznania z ostatniej chwili
Wizz Air wydał komunikat dla podróżnych z Poznania

W 2026 roku z Portu Lotniczego Poznań-Ławica będzie można polecieć do dwóch nowych europejskich miast. Linia Wizz Air uruchomi loty do Podgoricy w Czarnogórze oraz do Bazylei na pograniczu Szwajcarii, Francji i Niemiec. Nowe kierunki to kolejny krok w rozwoju siatki połączeń z Poznania.

Jest nowy sondaż partyjny. Spodoba się Grzegorzowi Braunowi z ostatniej chwili
Jest nowy sondaż partyjny. Spodoba się Grzegorzowi Braunowi

Gdyby wybory parlamentarne odbyły się w najbliższą niedzielę, partia Donalda Tuska mogłaby jednak stracić władzę, bo jej dwaj koalicjanci - Polska 2050 i PSL - znaleźliby się pod progiem wyborczym - wynika z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski. Stałoby się tak mimo nieznacznego prowadzenia Koalicji Obywatelskiej w sondażu. Większość miałaby za to koalicja PiS i Konfederacji. 

Porozumienie w Strefie Gazy pod znakiem zapytania. Przejście graniczne zamknięte z ostatniej chwili
Porozumienie w Strefie Gazy pod znakiem zapytania. Przejście graniczne zamknięte

Hamas w poniedziałek miał przekazać Izraelowi zwłoki 28 zabitych zakładników, ale wydał tylko cztery ciała. Z powodu niedotrzymania terminu Izrael nie otworzy, jak wcześniej planowano, przejścia granicznego w Rafah i ograniczy pomoc humanitarną – przekazał portal Times of Israel.

REKLAMA

Lubelski Lipiec ’80 to był prawdziwy przełom. Zobacz niezwykłe wspomnienie

– To był w zasadzie pierwszy strajk po wojnie, pierwszy tak duży protest, podczas którego ludzie nie wyszli na ulice. To był nasz lubelski patent. Wcześniej, w 1956, 1968, 1970 czy 1976 roku, ludzie wychodzili na ulice i byli brutalnie pacyfikowani. Wszędzie było pałowanie, bicie, zabijanie. My wyszliśmy do bramy, a dalej już nie. Załatwialiśmy sprawy wewnątrz zakładów pracy – mówi Lech Ciężki, uczestnik strajku w Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie w lipcu 1980 roku, prezes lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym w rozmowie z Barbarą Michałowską.
Pomnik Lubelskiego Lipca w Lublinie / Lubelski Lipiec ’80 to był prawdziwy przełom. Zobacz niezwykłe wspomnienie
Pomnik Lubelskiego Lipca w Lublinie / / fot. Wikimedia Commons/Alians PL

– W 1980 roku pracował Pan w Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie. Jak doszło do tego, że w lipcu załoga fabryki zastrajkowała?
 
– Rządy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej były z jednej strony nieudaczne, a z drugiej – były to bandyckie rządy, narzucone przez naszych sąsiadów ze Wschodu, przez państwo, które w zasadzie okupowało Polskę, eksploatowało ją na wszelkie możliwe sposoby. Dla Polaków brakowało dóbr wytworzonych przez samych Polaków. To dlatego co kilka lat wybuchały protesty. Doszło wreszcie do tego, że w sklepach nie można było prawie nic kupić. Dotyczyło to także żywności. 

Rok 1980 był krytyczny. Rok wcześniej do Polski przyjechał papież Jan Paweł II, który – jak pamiętamy – na placu Zwycięstwa w Warszawie powiedział te słynne słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Chyba rzeczywiście ten Duch wstąpił w Polaków. Wcześniej największą przeszkodą w walce z władzą był strach. Pojawiał się on w każdym człowieku, bo wiedzieliśmy, do czego zdolna jest władza. To byli bandyci polityczni. 

Słowa Jana Pawła II wstąpiły jednak w społeczeństwo Lubelszczyzny. Już od początku 1980 roku zdarzały się przestoje w pracy. Lipiec zaowocował największymi strajkami. Najpierw zaprotestowali pracownicy WSK w Świdniku. U nas w Fabryce Samochodów Ciężarowych strajk rozpoczął się 11 lipca, w piątek. 

Czytaj także: Euro w Chorwacji: widzimy już pierwsze skutki wprowadzenia tej waluty

Początek

– Od czego się zaczął?
 
– Pretekstem był przysłowiowy kotlet. Przerwa była, o ile dobrze pamiętam, o godzinie 10. Każdy chciał coś zjeść. Z domu nie było bardzo co wziąć, ale w zakładzie pracy prawie na każdym wydziale były bufety pracownicze i tam można było kupić coś do jedzenia. Ludzie poszli więc do bufetów i okazało się, że nie ma tam prawie nic. Była tylko kiełbasa, która nazywała się „wątrobiana”, przypominała dzisiejszą psią karmę. To jedyne, co można było tego dnia kupić.

Wróciliśmy więc po przerwie zdenerwowani i zaczęły się dyskusje. Najpierw wewnątrz wydziałów. Później nawiązaliśmy kontakty między wydziałami. Uznaliśmy, że coś trzeba z tym robić. Ludzie zaczęli wychodzić z wydziałów i kierowali się pod biurowiec dyrekcji, pod bramę główną. Wówczas w fabryce pracowało około 11 tys. ludzi. Na pierwszej zmianie było pewnie ok. 4 tys. osób. Pod bramą zaczęliśmy żądać spotkania z dyrekcją. Kilku najodważniejszych – Stanisław Daniel, Julian Dziura i Teodor Basak – powychodziło na przyniesioną naprędce platformę i zaczęło przemawiać do tych głodnych ludzi. Pracownicy przede wszystkim zażądali wyjścia dyrekcji. Wyszedł więc dyrektor, przedstawicielka komunistycznych związków zawodowych – CRZZ i oczywiście towarzysz pierwszy sekretarz partii. Wygwizdano ich i wyśmiano.

W końcu jednak trzeba było zacząć dyskusję. Ktoś ze strony dyrekcji zaproponował, żeby utworzyć komitet do rozmów z dyrekcją. Bo przecież kilka tysięcy ludzi nie może z nimi rozmawiać. Porozchodziliśmy się więc do swoich wydziałów. Tam wybraliśmy przedstawicieli, którzy o określonej godzinie zaczęli rozmowy z dyrekcją i przedstawili nasze postulaty. Strajk trwał, nikt nie stawał do maszyn, nikt nie pracował. 
 
– Jakie mieliście postulaty?
 
– Postulatów było bardzo dużo. Były wśród nich zarówno te socjalne, jak i te polityczne. Domagaliśmy się na przykład transmisji Mszy Świętych. Pojawił się także już wówczas postulat dotyczący wolnych związków zawodowych, który brzmiał u nas: „Uniezależnić związki zawodowe od administracji partii politycznych”. To był jeden z pierwszych postulatów w Polsce dotyczący wolnych związków zawodowych. 

Rozmowy trwały, postulatów było coraz więcej, w szczytowym okresie było ich chyba około stu. Strajk trwał kilka dni. Oczywiście nie wszystkie zostały przyjęte. Na część była umowa, że zostaną zrealizowane za tydzień, za miesiąc, za dwa, ponieważ dyrekcja nie czuła się kompetentna do ich załatwienia. Później okazywało się, że nie zawsze były realizowane. Wybuchały więc nowe strajki. I tak trwaliśmy aż do sierpnia. A co było później, to już wszyscy wiemy.
 
– Co wyróżniało lipcowe strajki na tle wcześniejszych wystąpień?

– To był w zasadzie pierwszy strajk po wojnie, pierwszy tak duży protest, podczas którego ludzie nie wyszli na ulice. To był nasz lubelski patent. Wcześniej, w 1956, 1968, 1970 czy 1976 roku ludzie wychodzili na ulice i byli brutalnie pacyfikowani. Wszędzie było pałowanie, było bicie, było zabijanie. My wyszliśmy do bramy, a dalej już nie. Załatwialiśmy sprawy wewnątrz zakładów pracy.

Czytaj także: To już koniec wczasów all inclusive, jakie znamy? Rygorystyczne zmiany w hotelach

Skutki

– Jak zakończył się strajk w Fabryce Samochodów Ciężarowych?
 
– Było porozumienie z dyrekcją. Tam zapisano głównie postulaty płacowe i żądania dotyczące zaopatrzenia sklepów. Dzisiaj to sobie trudno wyobrazić, ale był na przykład taki postulat: „Umożliwić zakup pół kilograma mięsa na tydzień na osobę”. Były też postulaty dotyczące dodatków za delegacje. 
 
– Jakie znaczenie miał Pana zdaniem lipcowy strajk w świetle późniejszych wydarzeń w kraju?
 
– Gdyby nie było strajków na Lubelszczyźnie w lipcu, w sierpniu strajki prawdopodobnie by wybuchły, ale myślę, że zdesperowani ludzie znów wyszliby na ulicę, a władza miałaby pretekst do tłumienia tych protestów i kolejny raz polałaby się krew.

Uważam, że to, że krew się nie polała w osiemdziesiątym roku, to była zasługa właśnie tego sposobu prowadzenia strajku – nie wychodzić na ulice, nie niszczyć zakładów pracy, tylko rozmawiać wewnątrz nich, żeby nie dać pretekstu draniom PZPR-owskim do użycia siły. Pracownik przecież do swojej obrony nie miał prawie nic. Oni zaś mieli wszystko – czołgi, karabiny maszynowe, wszystko, co służy do unicestwienia człowieka. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe