Przegląd prasy niemieckiej i nie tylko: "Najwyższy czas mieszać się w sprawy wewnętrzne naszych sąsiadów"

- My Europejczycy w swoim postępowaniu wobec siebie od wielu już lat popełniamy jeden poważny błąd, mianowicie z jakichś dziwnych powodów uważamy za niezbyt ładne mieszanie się w pewnych sytuacjach w polityczne sprawy naszych sąsiadów - pisze Stephan-Götz Richter w tygodniku "der Spiegel" w tekście pt:  "Należy się mieszać!"
 Przegląd prasy niemieckiej i nie tylko: "Najwyższy czas mieszać się w sprawy wewnętrzne naszych sąsiadów"
/ morguefile.com
Dzisiejsza prasówka będzie nieco bardziej międzynarodowa, gdyż oprócz - jak zwykle - prasy niemieckiej (a właściwie niemieckojęzycznej) poświęcę nieco uwagi również prasie ukraińskiej, w szczególności artykułowi pewnego bardzo znanego i do niedawna bardzo przeze mnie cenionego publicysty, Witalija Portnikowa.

Zacznę jednak od tematu, który już właściwie poruszałem w zeszłym tygodniu. Co więcej, chodzi o artykuł tego samego autora, mianowicie Gerharda Gnaucka - niemieckiego korespondenta w Polsce. Publicysta ten z jakąś maniacką zawziętością - tym razem na łamach Frankfurter Allgemeine - podejmuje temat samospalenia Piotra S.  Odnosi się wrażenie, że ambicją Gnaucka jest wykreowanie tego nieszczęśnika na ikonę protestu przeciwko "prawicowo-populistycznej" (jak ma w zwyczaju określać) władzy w Polsce. I robi to - nie boję się użyć takiego określenia - w iście goebbelsowskim stylu. Już sam tytuł artykułu w swym "płomiennym" patosie mógłby spokojnie konkurować z nagłówkami z Völkischer Beobachter. Tytuł artykułu brzmi: "Pochodnia numer jeden", a sam artykuł zaczyna się tak:

"W Warszawie człowiek dokonuje samospalenia i pozostawia manifest. Piotr Szczęsny ostrzega w nim przed nową jednopartyjną władzą  i chce wstrząsnąć swymi rodakami. Polacy zaniemówili. Czy sytuacja w ich kraju rzeczywiście jest tak zła? 


Dalej autor opisuje samo wydarzenie i powtarza właściwie swoje spostrzeżenia, które wyraził już w swym artykule w "die Welt", a który omówiłem już w mojej zeszłotygodniowej prasówce. Jednak  nadaje temu wszystkiemu jeszcze bardziej dramatyczny, a nawet patetyczny, w każdym razie przemawiający do wyobraźni i do uczuć ton. Pisze tak:

"Plac Defilad w polskiej stolicy jest swojego rodzaju odłogiem pozostawionym przez tamtą wojnę. Z lewej wyrasta Pałac Kultury - wzorowany na moskiewskich drapaczach chmur prezent Józefa Stalina dla "bratniego socjalistycznego narodu". Z prawej natomiast ciąg kapitalistycznych galerii handlowych. Na samym zaś placu, na schodach, na których do 1989 komunistyczni dyktatorzy przyjmowali defilady swych poddanych, dziś palą się znicze.

19 października, na tym miejscu, w samotnym geście, oblał się łatwopalną substancją i podpalił Piotr Szczęsny. Dziesięć dni później uległ rozległym poparzeniom w szpitalu. Pozostawił po sobie manifest, w którym wylicza wszystkie grzechy prawicowo-populistycznego rządu - przede wszystkim zaś demontaż państwa prawa. Jego apel, pozbawiony fanatyzmu, ale także wszelkich złudzeń, okazał się wielkim, a w stosunku do stronników obecnej władzy niemalże pojednawczym  „J’accuse“, którym ów człowiek z chwilą swej śmierci zapisał się niewątpliwie w historii.

Polska opinia publiczna przez wiele dni była po prostu w szoku, zaniemówiła. Ale w głowach kłębiły się wspomnienia. W byłym "ostbloku" akty samopodpalenia miały już bowiem miejsce i były - na przykład - gestami bezsilnego protestu w reakcji  na inwazję armii sowieckiej i jej sojuszników na Czechosłowację w 1968. (W inwazji brali udział również żołnierze z Polski i z NRD.) 

Następnie Gnauck wspomina Ryszarda Siwca, Jana Palacha oraz ich 29 naśladowców w samej Czechosłowacji. Przypomina też  pastora Oskara Brüsewitza z NRD, który podpalił się w 1979 w proteście przeciwko represjom skierowanym przeciwko ludziom wierzącym. Oczywiście Gnauck nie byłbym Gnauckiem, gdyby nie stworzył pewnych pozorów obiektywizmu, co go troszkę wyróżnia na tle innych niemieckich "korespondentów" w Polsce, którzy o pozory obiektywizmu zwykle zupełnie już się nie troszczą. Ale jak to z tym jego obiektywizmem w tym przypadku wygląda? Oto próbka:

Polska prasa prawicowa przypomina co prawda, że pod rządami poprzedników również ktoś tam się podpalił (w rzeczywistości był to pewien  zrezygnowany bezrobotny) i uderza w tych, którzy przypadek Piotra Szczęsnego usiłują politycznie instrumentalizować. A mają tu na myśli przede wszystkim liberalną Gazetę Wyborczą. Ale to mija się z prawdą. Współczucie a nawet zaniemówienie w obliczu tak dramatycznego czynu, jak  samospalenie, przeniknęło bowiem cały obóz liberalny w Polsce. Takie samoofiarowanie się owego 54 letniego, cierpiącego na lekką depresję człowieka, który przez wiele lat był czynny w pracy szkoleniowej na polu krzewienia demokracji, wydaje się niezbyt pasować do naszych zorientowanym na konsumpcję czasów. Wielu nie potrafi się należycie odnaleźć w obliczu tak romantycznego czynu. 

A dalej, tak jak i w poprzednim artykule głos odaje polskim "autorytetom" - oczywiście tym jedynym, które za takowe w Niemczech są uznawane.

Niektórzy jednak potrafią, jak choćby polska reżyser Agnieszka Holland, która nakręciła film o Janie Palachu oraz serial telewizyjny. Pani reżyser co prawda nie spodziewa się w Polsce "efektu Werthera", przeciwnie, w przypadku Piotra Szczęsnego oskarża raczej społeczeństwo o chowanie głowy w piasek. I jako osoba arcyliberalna pyta prawicowych romantyków: "Polska ma przecież długą tradycję powstań i ofiarowywania się na ołtarzu wolności. Czy oni wszyscy  byli szaleńcami, wariatami? A może jednak bohaterami?" I zgadza się z księdzem Bonieckim: Piotr Szczęsny przejdzie do historii"


A ja myślę, że do historii to przejdzie przede wszystkim ten artykuł Herr Gerharda Gnaucka - jako szczyt dziennikarskiej hucpy i zakłamania.

http://www.faz.net/aktuell/feuilleton/debatten/selbstverbrennung-von-regimegegner-entsetzt-polen-15281825.html

Z innych "godnych polecenia" tekstów z niemieckiej prasy zaproponowałbym artykuł niejakiego Stephana-Götza Richtera w tygodniku "der Spiegel" pt:  "Należy się mieszać!" Autor pisze tak:

"Krytyka zawsze jest dobra. A krytyka ponad granicami może przyczynić się do rozluźnienia napięć. Dlatego też dla nas Europejczyków nastał dziś najwyższy czas, aby zacząć się mieszać w "wewnętrzne sprawy" naszych sąsiadów.

"My Europejczycy w swoim postępowaniu wobec siebie od wielu już lat popełniamy jeden poważny błąd, mianowicie z jakichś dziwnych powodów uważamy za niezbyt ładne mieszanie się w pewnych sytuacjach w polityczne sprawy naszych sąsiadów. 

Najnowszy przykładem niech będzie to wielkie oburzenie, jakim na  słowa Ursuli von der Leyen, wypowiedziane w pewnym telewizyjnym talkshow, zareagowały polskie media, a także polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Co prawda nasza Minister Obrony akurat wobec Polski nie powinna była raczej używać takich historycznie obciążonych zwrotów jak "opór" (ruch oporu), jednak sama jej gotowość do zastosowania tego wyrażenia w odniesieniu do polskiego społeczeństwa obywatelskiego, jest jak najbardziej godna pochwały. Tym bardziej że zwróciła uwagę na historyczną prekursorską rolę ruchu Solidarność, co powinno ucieszyć każdego polskiego patriotę.

No bo jak mamy zbudować demokratyczną Europę, jeśli nie jesteśmy gotowi ponad granicami wspierać odważne czyny choćby polskich kobiet w obronie ich praw podstawowych.

- pyta autor artykułu i pisze dalej tak:

W rzeczy samej Europa znajduje się obecnie w stanie intensywnej konfrontacji między nacjonalistami i ludźmi otwartymi na świat. W tej sytuacji milczenie nie jest jednak wskazane."
(...)
Kraje członkowskie Unii, kierując się źle pojętą dyplomatyczną kurtuazją, uczyniły już dużo za  dużo  ustępstw na rzecz tak zwanej zasady suwerenności. Krytyka jest zawsze dobra! A krytyka ponad granicami może przyczynić się do rozluźnienia napięć wewnętrznych w danym kraju.
(...)
Co prawda od żadnego modelu owego świadomego mieszania się w wewnętrzne sprawy krajów członkowskich nie można oczekiwać cudów. Jednak dopóki Unia Europejska istnieje, próby takie muszą być w sposób poważny podejmowane. W przeciwnym razie obecne status quo powierzymy niejako w ręce  szczególnie wstecznych elementów. Rządy w Polsce i na Węgrzech uprawiają bowiem u siebie w kraju istny kulturkampf skierowany przeciwko nowoczesności i nie życzą sobie żadnego ingerowaania w swoje sprawy, za to życzą sobie dużo unijnych pieniędzy. Te rządy dbają wyłącznie o ideologiczne i inne partykularne interesy, nawet jeśli ich ciasne, egoistyczne zachowanie szkodzi bardzo ich gospodarce narodowej. 


http://www.spiegel.de/politik/ausland/warum-wir-europaeer-uns-mehr-einmischen-sollten-gastbeitrag-a-1177172.html

Na zakończenie przeglądu prasy niemieckojęzycznej  proponuję krótki fragment z wywiadu  Radka Sikorskiego dla szwajcarskiej Neuer Zürcher Zeitung - fragment jakoś tak dziwnie pomijany w licznych omówieniach tego wywiadu w polskich mediach.  Zresztą nie śledziłem zbyt pilnie tych omówień, może gdzieś było. Na wszelki wypadek przytaczam.

(...)
"Sikorski: (...) Prawdziwy test dla tego rządu będzie za dwa lata, kiedy to praca tego rządu oceniona zostanie na bazie tego, co zostało rzeczywiście zrobione, a nie na podstawie tego, jak sam się kreuje.

NZZ: Nie mniej jednak zostało wystarczającą dużo czasu, by klimat w społeczeństwie gruntownie zmienić.

Sikorski: Tak. Według badań przeprowadzonych przez Ośrodek Badania Opinii Społecznej, który zresztą należy do rządu, 56 procent moich rodaków odczuwa strach przed wypowiadaniem głośno swych poglądów politycznych. A setki ludzi jest ściganych przez prawo tylko dlatego, że brali udział w demonstracjach. Prześladowani są również dziennikarze jeśli informują w sposób krytyczny. I każdy też już zauważył, że telefony są na podsłuchu. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś w życiu będę musiał doświadczyć jeszcze takiej rzeczywistości."
(...)


https://www.nzz.ch/international/die-menschen-spueren-dass-europa-insgesamt-die-kontrolle-verloren-hat-ld.1326582

No i na koniec zapowiedziany na wstępie artykuł ukraińskiego publicysty Witalija Pornikowa, który ukazał się na portalu "LB.ua". Uważam ten artykuł za warty polecenia ze względu na dziwnie nieprzyjemny, wręcz agresywny ton pod adresem Polski, choć do niedawna publicysta ten uchodził wręcz za przyjaciela naszego kraju. Pokazuje to w jak głębokim kryzysie znalazły się nasze obecne relacje również z tym sąsiadem. O przyczynach nie chciałbym się  wypowiadać.  Tytuł artykułu: "Dzieci i dorośli"
Prezydent Polski Andrzej Duda przyłączył się do Ministra Spraw Zagranicznych Witolda Waszczykowskiego w niespodziewanej eskalacji napięcia w stosunkach ukraińsko-polskich. Do niedawna można było się uspokajać, że ostre wypowiedzi szefa polskiej dyplomacji związane były przede wszystkim z jego próbami utrzymania fotela, do którego pretenduje kilku konkurentów, o tyle oświadczenie głowy państwa wiele tutaj zmienia.

Andrzej Duda nie musi bowiem martwić się o utrzymanie stanowiska. Nawet o przychylność lidera polskiej prawicy Jarosława Kaczyńskiego nie musi aż tak bardzo zabiegać jak inni polscy dworzanie. Duda zademonstrował już zresztą swoją gotowość do postąpienia wbrew zdaniu wodza, gdy ślepe posłuszeństwo wobec jego instrukcji mogłyby rzucić cień na jego własną reputację. Nie da się zatem ukryć, że mamy oto do czynienia z bardzo realnym trendem. I ten trend przypomina to, co ​​Ukraina już doświadczała w swoich stosunkach z inną dawną metropolią - z Rosją. Początkowo szczere zdziwienie, że „oni” (Ukraińcy) mogą mieć własne osobne zdanie w temacie dotyczącym historii i swej polityki kadrowej. Następnie zaś - pobłażliwe, wspaniałomyślne porady, jak należy się zachowywać, aby nie drażnić "starszego brata". Wreszcie - ostre, obraźliwe oświadczenia, a nawet zalecenia kadrowe, kogo na jakie stanowiska powoływać, a kogo nie. Czyli podział ukraińskich polityków na tych „dobrych” i tych „złych” - w zależności od kaprysów Moskwy czy Warszawy. A w końcu blokada ekonomiczna i agresja wojskowa.

Ostatni punkt odnosi się wyłącznie do Rosji, nie do Polski. Nie odnosi się po prostu dlatego, że w odróżnieniu od autorytarnej, żyjącej imperialnymi złudzeniami Rosji, Polska jest państwem demokratycznym, będącym integralną częścią zachodnich struktur: Unii Europejskiej i NATO. W dodatku w tych strukturach bynajmniej nie jest liderem, jej ekonomika uzależniona jest od europejskiej pomocy, jej bezpieczeństwo od obecności wojsk NATO na jej terytorium i w ogóle od gotowości NATO wystąpienia w jej obronie. Już choćby z tego powodu nie traktowałbym poważnie tych polskich politycznych oświadczeń - z czyich ust by one nie padały i jak bardzo surowym tonem nie byłyby wygłaszane.

Ta polityczna rzeczywistość w żaden sposób nie jest związana z UPA, Armią Krajową, przedwojenną Polską i starciami między Polakami i Ukraińcami. Nowoczesna Polska - mimo chęci odwoływania się do historycznego dziedzictwa Polski Piastów lub Piłsudskiego (Dmowskiego, niepotrzebne skreślić) - to zupełnie nowe państwo, państwo stworzone przez zwycięzców w II wojnie światowej, w dodatku po części na innym terytorium. Polakom nie udało się zachować ani państwa Piastów, ani Jagiellonów, ani też państwa Piłsudskiego i Dmowskiego. Ba, również powojenna Polska stała się prawdziwym politycznym podmiotem dopiero po upadku Związku Radzieckiego i Układu Warszawskiego.
(...)
W obecnej sytuacji Polska potrzebuje Ukrainy znacznie bardziej niż Ukraina Polski. Warszawa nie odgrywa - i ze względu na swoją marginalną pozycję w polityce europejskiej po prostu nie może odgrywać - żadnej realnej roli w rozwiązywaniu ukraińskich kryzysów. Ale Ukraina przestała być już teoretyczna, lecz w największym stopniu jest rzeczywistym buforem między Polską a Rosją i płaci za odstraszanie rosyjskiego rewanżyzmu życiem swych obywateli. Oczywiście polski biznes - jeśli tylko zmienimy reguły gry - może stać się ważnym inwestorem w ukraińską gospodarkę, ale jeśli nie będzie korupcji, może przyjść również każdy inny biznes. A to, że Polska łata dziś demograficzną dziurę, która pojawiła się w wyniku sukcesu jej reform, przy pomocy przyjeżdżających tam Ukraińców, nie jest już teorią, jest rzeczywistością. A jeśli mówić szczerze - to bez powodzenia naszej integracji z Europą, Polska pozostanie na zawsze na obrzeżach Zachodu, z podejrzeniem o spoglądanie na Wschód. Polska ma szansę przenieść się do centrum tylko wtedy, gdy przedmieściami Zachodu stanie się Ukraina. I nie wiadomo, dla kogo z nas jest to ważniejsze.
(...)

https://ukr.lb.ua/news/2017/11/09/381462_diti_y_dorosli.html

 

POLECANE
Prezydent podpisał postanowienie ws. zagranicznych wojsk w Polsce z ostatniej chwili
Prezydent podpisał postanowienie ws. zagranicznych wojsk w Polsce

Prezydent Karol Nawrocki podpisał postanowienie o wyrażeniu zgody na pobyt na terytorium RP komponentu wojsk obcych Państw-Stron Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego, jako wzmocnienie RP w ramach operacji „Eastern Sentry” - poinformowało w niedzielę Biuro Bezpieczeństwa Narodowego na platformie X.

Niebezpieczne zdarzenie na krakowskim lotnisku. Loty przekierowane do Katowic z ostatniej chwili
Niebezpieczne zdarzenie na krakowskim lotnisku. Loty przekierowane do Katowic

Samolot Enter Air lecący z Antalyi podczas lądowania na lotnisku Kraków Airport wypadł z pasa. Lotnisko wstrzymało przyloty i odloty. Zdołano już ewakuować wszystkich pasażerów

Niezwykłe zjawisko przy jednej z pobliskich gwiazd Wiadomości
Niezwykłe zjawisko przy jednej z pobliskich gwiazd

Fomalhaut, jedna z najjaśniejszych gwiazd widocznych na nocnym niebie, od dawna jest obiektem szczególnego zainteresowania badaczy. To dlatego, że znajduje się "blisko" - zaledwie 25 lat świetlnych od Ziemi – i jest stosunkowo młoda, bo liczy około 440 mln lat. Dla porównania nasz Układ Słoneczny ma około 4,6 miliarda lat.

Komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Po kilku miesiącach prac modernizacyjnych MPK Wrocław zakończyło remont skrzyżowania Pomorska/Dubois. Od soboty tramwaje i autobusy wróciły na swoje stałe trasy, a mieszkańcy mogą korzystać z odnowionej infrastruktury.

Aneta Rygielska ze srebrnym medalem mistrzostw świata w boksie Wiadomości
Aneta Rygielska ze srebrnym medalem mistrzostw świata w boksie

Aneta Rygielska wywalczyła w Liverpoolu srebrny medal mistrzostw świata w boksie w kategorii 60 kg. W finale przegrała z Brazylijką Rebecą de Lima Santos 2:3 (28:29, 29:28, 29:28, 28:29, 27:30).

Powstanie arabskie NATO? Negocjacje na szczycie w Katarze z ostatniej chwili
Powstanie arabskie "NATO"? Negocjacje na szczycie w Katarze

Egipt naciska na utworzenie wspólnych arabskich sił zbrojnych na wzór NATO, które byłyby zdolne do ochrony każdego państwa członkowskiego narażonego na agresję. Według dziennika „The Arab News” Kair liczy na poparcie tej inicjatywy na poniedziałkowym szczycie arabsko-islamskim w Dosze w Katarze.

Komunikat dla mieszkańców Poznania Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Poznania

W niedzielę, z okazji 100-lecia kursowania autobusów po Poznaniu oraz w ramach obchodów 145-lecia komunikacji miejskiej, ulicami stolicy Wielkopolski przejedzie parada autobusów. Wydarzenie będzie okazją do tego, by wsiąść zarówno do zabytkowych pojazdów, jak i do tych najnowocześniejszych.

Totalny paraliż. Gwiazdor TVN przeszedł poważną operację Wiadomości
"Totalny paraliż". Gwiazdor TVN przeszedł poważną operację

Znany stylista fryzur gwiazd, Łukasz Urbański, przeszedł operację usunięcia guza mózgu. Informacją podzielił się z fanami na Instagramie, publikując zdjęcie ze szpitalnego łóżka i opatrując je żartobliwym komentarzem:

Ulewne deszcze w Polsce. Alarm na Śląsku z ostatniej chwili
Ulewne deszcze w Polsce. Alarm na Śląsku

Ponad sto razy wyjeżdżali już strażacy w województwie śląskim do zdarzeń związanych z intensywnymi opadami deszczu. Najwięcej interwencji odnotowano w Katowicach, a stan alarmowy przekroczono na wodowskazie Szabelnia na Brynicy na Śląsku.

Niemcy grają na dwa fronty. Dostarczają do Rosji rekordowe ilości protez Wiadomości
"Niemcy grają na dwa fronty". Dostarczają do Rosji rekordowe ilości protez

Mimo trwającej wojny w Ukrainie i obowiązujących sankcji wobec Rosji, niemiecki eksport produktów technologii medycznej nie tylko nie spada, ale, jak czytamy na portalu welt.de, "wręcz kwitnie". Największe wzrosty dotyczą protez i sztucznych stawów, które w pierwszym półroczu 2025 roku sprzedawano za granicę znacznie częściej niż rok wcześniej. Publicystka współpracująca z portalem Tysol.pl, Aleksandra Fedorska, komentuje: "Niemcy grają na dwa fronty".

REKLAMA

Przegląd prasy niemieckiej i nie tylko: "Najwyższy czas mieszać się w sprawy wewnętrzne naszych sąsiadów"

- My Europejczycy w swoim postępowaniu wobec siebie od wielu już lat popełniamy jeden poważny błąd, mianowicie z jakichś dziwnych powodów uważamy za niezbyt ładne mieszanie się w pewnych sytuacjach w polityczne sprawy naszych sąsiadów - pisze Stephan-Götz Richter w tygodniku "der Spiegel" w tekście pt:  "Należy się mieszać!"
 Przegląd prasy niemieckiej i nie tylko: "Najwyższy czas mieszać się w sprawy wewnętrzne naszych sąsiadów"
/ morguefile.com
Dzisiejsza prasówka będzie nieco bardziej międzynarodowa, gdyż oprócz - jak zwykle - prasy niemieckiej (a właściwie niemieckojęzycznej) poświęcę nieco uwagi również prasie ukraińskiej, w szczególności artykułowi pewnego bardzo znanego i do niedawna bardzo przeze mnie cenionego publicysty, Witalija Portnikowa.

Zacznę jednak od tematu, który już właściwie poruszałem w zeszłym tygodniu. Co więcej, chodzi o artykuł tego samego autora, mianowicie Gerharda Gnaucka - niemieckiego korespondenta w Polsce. Publicysta ten z jakąś maniacką zawziętością - tym razem na łamach Frankfurter Allgemeine - podejmuje temat samospalenia Piotra S.  Odnosi się wrażenie, że ambicją Gnaucka jest wykreowanie tego nieszczęśnika na ikonę protestu przeciwko "prawicowo-populistycznej" (jak ma w zwyczaju określać) władzy w Polsce. I robi to - nie boję się użyć takiego określenia - w iście goebbelsowskim stylu. Już sam tytuł artykułu w swym "płomiennym" patosie mógłby spokojnie konkurować z nagłówkami z Völkischer Beobachter. Tytuł artykułu brzmi: "Pochodnia numer jeden", a sam artykuł zaczyna się tak:

"W Warszawie człowiek dokonuje samospalenia i pozostawia manifest. Piotr Szczęsny ostrzega w nim przed nową jednopartyjną władzą  i chce wstrząsnąć swymi rodakami. Polacy zaniemówili. Czy sytuacja w ich kraju rzeczywiście jest tak zła? 


Dalej autor opisuje samo wydarzenie i powtarza właściwie swoje spostrzeżenia, które wyraził już w swym artykule w "die Welt", a który omówiłem już w mojej zeszłotygodniowej prasówce. Jednak  nadaje temu wszystkiemu jeszcze bardziej dramatyczny, a nawet patetyczny, w każdym razie przemawiający do wyobraźni i do uczuć ton. Pisze tak:

"Plac Defilad w polskiej stolicy jest swojego rodzaju odłogiem pozostawionym przez tamtą wojnę. Z lewej wyrasta Pałac Kultury - wzorowany na moskiewskich drapaczach chmur prezent Józefa Stalina dla "bratniego socjalistycznego narodu". Z prawej natomiast ciąg kapitalistycznych galerii handlowych. Na samym zaś placu, na schodach, na których do 1989 komunistyczni dyktatorzy przyjmowali defilady swych poddanych, dziś palą się znicze.

19 października, na tym miejscu, w samotnym geście, oblał się łatwopalną substancją i podpalił Piotr Szczęsny. Dziesięć dni później uległ rozległym poparzeniom w szpitalu. Pozostawił po sobie manifest, w którym wylicza wszystkie grzechy prawicowo-populistycznego rządu - przede wszystkim zaś demontaż państwa prawa. Jego apel, pozbawiony fanatyzmu, ale także wszelkich złudzeń, okazał się wielkim, a w stosunku do stronników obecnej władzy niemalże pojednawczym  „J’accuse“, którym ów człowiek z chwilą swej śmierci zapisał się niewątpliwie w historii.

Polska opinia publiczna przez wiele dni była po prostu w szoku, zaniemówiła. Ale w głowach kłębiły się wspomnienia. W byłym "ostbloku" akty samopodpalenia miały już bowiem miejsce i były - na przykład - gestami bezsilnego protestu w reakcji  na inwazję armii sowieckiej i jej sojuszników na Czechosłowację w 1968. (W inwazji brali udział również żołnierze z Polski i z NRD.) 

Następnie Gnauck wspomina Ryszarda Siwca, Jana Palacha oraz ich 29 naśladowców w samej Czechosłowacji. Przypomina też  pastora Oskara Brüsewitza z NRD, który podpalił się w 1979 w proteście przeciwko represjom skierowanym przeciwko ludziom wierzącym. Oczywiście Gnauck nie byłbym Gnauckiem, gdyby nie stworzył pewnych pozorów obiektywizmu, co go troszkę wyróżnia na tle innych niemieckich "korespondentów" w Polsce, którzy o pozory obiektywizmu zwykle zupełnie już się nie troszczą. Ale jak to z tym jego obiektywizmem w tym przypadku wygląda? Oto próbka:

Polska prasa prawicowa przypomina co prawda, że pod rządami poprzedników również ktoś tam się podpalił (w rzeczywistości był to pewien  zrezygnowany bezrobotny) i uderza w tych, którzy przypadek Piotra Szczęsnego usiłują politycznie instrumentalizować. A mają tu na myśli przede wszystkim liberalną Gazetę Wyborczą. Ale to mija się z prawdą. Współczucie a nawet zaniemówienie w obliczu tak dramatycznego czynu, jak  samospalenie, przeniknęło bowiem cały obóz liberalny w Polsce. Takie samoofiarowanie się owego 54 letniego, cierpiącego na lekką depresję człowieka, który przez wiele lat był czynny w pracy szkoleniowej na polu krzewienia demokracji, wydaje się niezbyt pasować do naszych zorientowanym na konsumpcję czasów. Wielu nie potrafi się należycie odnaleźć w obliczu tak romantycznego czynu. 

A dalej, tak jak i w poprzednim artykule głos odaje polskim "autorytetom" - oczywiście tym jedynym, które za takowe w Niemczech są uznawane.

Niektórzy jednak potrafią, jak choćby polska reżyser Agnieszka Holland, która nakręciła film o Janie Palachu oraz serial telewizyjny. Pani reżyser co prawda nie spodziewa się w Polsce "efektu Werthera", przeciwnie, w przypadku Piotra Szczęsnego oskarża raczej społeczeństwo o chowanie głowy w piasek. I jako osoba arcyliberalna pyta prawicowych romantyków: "Polska ma przecież długą tradycję powstań i ofiarowywania się na ołtarzu wolności. Czy oni wszyscy  byli szaleńcami, wariatami? A może jednak bohaterami?" I zgadza się z księdzem Bonieckim: Piotr Szczęsny przejdzie do historii"


A ja myślę, że do historii to przejdzie przede wszystkim ten artykuł Herr Gerharda Gnaucka - jako szczyt dziennikarskiej hucpy i zakłamania.

http://www.faz.net/aktuell/feuilleton/debatten/selbstverbrennung-von-regimegegner-entsetzt-polen-15281825.html

Z innych "godnych polecenia" tekstów z niemieckiej prasy zaproponowałbym artykuł niejakiego Stephana-Götza Richtera w tygodniku "der Spiegel" pt:  "Należy się mieszać!" Autor pisze tak:

"Krytyka zawsze jest dobra. A krytyka ponad granicami może przyczynić się do rozluźnienia napięć. Dlatego też dla nas Europejczyków nastał dziś najwyższy czas, aby zacząć się mieszać w "wewnętrzne sprawy" naszych sąsiadów.

"My Europejczycy w swoim postępowaniu wobec siebie od wielu już lat popełniamy jeden poważny błąd, mianowicie z jakichś dziwnych powodów uważamy za niezbyt ładne mieszanie się w pewnych sytuacjach w polityczne sprawy naszych sąsiadów. 

Najnowszy przykładem niech będzie to wielkie oburzenie, jakim na  słowa Ursuli von der Leyen, wypowiedziane w pewnym telewizyjnym talkshow, zareagowały polskie media, a także polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Co prawda nasza Minister Obrony akurat wobec Polski nie powinna była raczej używać takich historycznie obciążonych zwrotów jak "opór" (ruch oporu), jednak sama jej gotowość do zastosowania tego wyrażenia w odniesieniu do polskiego społeczeństwa obywatelskiego, jest jak najbardziej godna pochwały. Tym bardziej że zwróciła uwagę na historyczną prekursorską rolę ruchu Solidarność, co powinno ucieszyć każdego polskiego patriotę.

No bo jak mamy zbudować demokratyczną Europę, jeśli nie jesteśmy gotowi ponad granicami wspierać odważne czyny choćby polskich kobiet w obronie ich praw podstawowych.

- pyta autor artykułu i pisze dalej tak:

W rzeczy samej Europa znajduje się obecnie w stanie intensywnej konfrontacji między nacjonalistami i ludźmi otwartymi na świat. W tej sytuacji milczenie nie jest jednak wskazane."
(...)
Kraje członkowskie Unii, kierując się źle pojętą dyplomatyczną kurtuazją, uczyniły już dużo za  dużo  ustępstw na rzecz tak zwanej zasady suwerenności. Krytyka jest zawsze dobra! A krytyka ponad granicami może przyczynić się do rozluźnienia napięć wewnętrznych w danym kraju.
(...)
Co prawda od żadnego modelu owego świadomego mieszania się w wewnętrzne sprawy krajów członkowskich nie można oczekiwać cudów. Jednak dopóki Unia Europejska istnieje, próby takie muszą być w sposób poważny podejmowane. W przeciwnym razie obecne status quo powierzymy niejako w ręce  szczególnie wstecznych elementów. Rządy w Polsce i na Węgrzech uprawiają bowiem u siebie w kraju istny kulturkampf skierowany przeciwko nowoczesności i nie życzą sobie żadnego ingerowaania w swoje sprawy, za to życzą sobie dużo unijnych pieniędzy. Te rządy dbają wyłącznie o ideologiczne i inne partykularne interesy, nawet jeśli ich ciasne, egoistyczne zachowanie szkodzi bardzo ich gospodarce narodowej. 


http://www.spiegel.de/politik/ausland/warum-wir-europaeer-uns-mehr-einmischen-sollten-gastbeitrag-a-1177172.html

Na zakończenie przeglądu prasy niemieckojęzycznej  proponuję krótki fragment z wywiadu  Radka Sikorskiego dla szwajcarskiej Neuer Zürcher Zeitung - fragment jakoś tak dziwnie pomijany w licznych omówieniach tego wywiadu w polskich mediach.  Zresztą nie śledziłem zbyt pilnie tych omówień, może gdzieś było. Na wszelki wypadek przytaczam.

(...)
"Sikorski: (...) Prawdziwy test dla tego rządu będzie za dwa lata, kiedy to praca tego rządu oceniona zostanie na bazie tego, co zostało rzeczywiście zrobione, a nie na podstawie tego, jak sam się kreuje.

NZZ: Nie mniej jednak zostało wystarczającą dużo czasu, by klimat w społeczeństwie gruntownie zmienić.

Sikorski: Tak. Według badań przeprowadzonych przez Ośrodek Badania Opinii Społecznej, który zresztą należy do rządu, 56 procent moich rodaków odczuwa strach przed wypowiadaniem głośno swych poglądów politycznych. A setki ludzi jest ściganych przez prawo tylko dlatego, że brali udział w demonstracjach. Prześladowani są również dziennikarze jeśli informują w sposób krytyczny. I każdy też już zauważył, że telefony są na podsłuchu. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś w życiu będę musiał doświadczyć jeszcze takiej rzeczywistości."
(...)


https://www.nzz.ch/international/die-menschen-spueren-dass-europa-insgesamt-die-kontrolle-verloren-hat-ld.1326582

No i na koniec zapowiedziany na wstępie artykuł ukraińskiego publicysty Witalija Pornikowa, który ukazał się na portalu "LB.ua". Uważam ten artykuł za warty polecenia ze względu na dziwnie nieprzyjemny, wręcz agresywny ton pod adresem Polski, choć do niedawna publicysta ten uchodził wręcz za przyjaciela naszego kraju. Pokazuje to w jak głębokim kryzysie znalazły się nasze obecne relacje również z tym sąsiadem. O przyczynach nie chciałbym się  wypowiadać.  Tytuł artykułu: "Dzieci i dorośli"
Prezydent Polski Andrzej Duda przyłączył się do Ministra Spraw Zagranicznych Witolda Waszczykowskiego w niespodziewanej eskalacji napięcia w stosunkach ukraińsko-polskich. Do niedawna można było się uspokajać, że ostre wypowiedzi szefa polskiej dyplomacji związane były przede wszystkim z jego próbami utrzymania fotela, do którego pretenduje kilku konkurentów, o tyle oświadczenie głowy państwa wiele tutaj zmienia.

Andrzej Duda nie musi bowiem martwić się o utrzymanie stanowiska. Nawet o przychylność lidera polskiej prawicy Jarosława Kaczyńskiego nie musi aż tak bardzo zabiegać jak inni polscy dworzanie. Duda zademonstrował już zresztą swoją gotowość do postąpienia wbrew zdaniu wodza, gdy ślepe posłuszeństwo wobec jego instrukcji mogłyby rzucić cień na jego własną reputację. Nie da się zatem ukryć, że mamy oto do czynienia z bardzo realnym trendem. I ten trend przypomina to, co ​​Ukraina już doświadczała w swoich stosunkach z inną dawną metropolią - z Rosją. Początkowo szczere zdziwienie, że „oni” (Ukraińcy) mogą mieć własne osobne zdanie w temacie dotyczącym historii i swej polityki kadrowej. Następnie zaś - pobłażliwe, wspaniałomyślne porady, jak należy się zachowywać, aby nie drażnić "starszego brata". Wreszcie - ostre, obraźliwe oświadczenia, a nawet zalecenia kadrowe, kogo na jakie stanowiska powoływać, a kogo nie. Czyli podział ukraińskich polityków na tych „dobrych” i tych „złych” - w zależności od kaprysów Moskwy czy Warszawy. A w końcu blokada ekonomiczna i agresja wojskowa.

Ostatni punkt odnosi się wyłącznie do Rosji, nie do Polski. Nie odnosi się po prostu dlatego, że w odróżnieniu od autorytarnej, żyjącej imperialnymi złudzeniami Rosji, Polska jest państwem demokratycznym, będącym integralną częścią zachodnich struktur: Unii Europejskiej i NATO. W dodatku w tych strukturach bynajmniej nie jest liderem, jej ekonomika uzależniona jest od europejskiej pomocy, jej bezpieczeństwo od obecności wojsk NATO na jej terytorium i w ogóle od gotowości NATO wystąpienia w jej obronie. Już choćby z tego powodu nie traktowałbym poważnie tych polskich politycznych oświadczeń - z czyich ust by one nie padały i jak bardzo surowym tonem nie byłyby wygłaszane.

Ta polityczna rzeczywistość w żaden sposób nie jest związana z UPA, Armią Krajową, przedwojenną Polską i starciami między Polakami i Ukraińcami. Nowoczesna Polska - mimo chęci odwoływania się do historycznego dziedzictwa Polski Piastów lub Piłsudskiego (Dmowskiego, niepotrzebne skreślić) - to zupełnie nowe państwo, państwo stworzone przez zwycięzców w II wojnie światowej, w dodatku po części na innym terytorium. Polakom nie udało się zachować ani państwa Piastów, ani Jagiellonów, ani też państwa Piłsudskiego i Dmowskiego. Ba, również powojenna Polska stała się prawdziwym politycznym podmiotem dopiero po upadku Związku Radzieckiego i Układu Warszawskiego.
(...)
W obecnej sytuacji Polska potrzebuje Ukrainy znacznie bardziej niż Ukraina Polski. Warszawa nie odgrywa - i ze względu na swoją marginalną pozycję w polityce europejskiej po prostu nie może odgrywać - żadnej realnej roli w rozwiązywaniu ukraińskich kryzysów. Ale Ukraina przestała być już teoretyczna, lecz w największym stopniu jest rzeczywistym buforem między Polską a Rosją i płaci za odstraszanie rosyjskiego rewanżyzmu życiem swych obywateli. Oczywiście polski biznes - jeśli tylko zmienimy reguły gry - może stać się ważnym inwestorem w ukraińską gospodarkę, ale jeśli nie będzie korupcji, może przyjść również każdy inny biznes. A to, że Polska łata dziś demograficzną dziurę, która pojawiła się w wyniku sukcesu jej reform, przy pomocy przyjeżdżających tam Ukraińców, nie jest już teorią, jest rzeczywistością. A jeśli mówić szczerze - to bez powodzenia naszej integracji z Europą, Polska pozostanie na zawsze na obrzeżach Zachodu, z podejrzeniem o spoglądanie na Wschód. Polska ma szansę przenieść się do centrum tylko wtedy, gdy przedmieściami Zachodu stanie się Ukraina. I nie wiadomo, dla kogo z nas jest to ważniejsze.
(...)

https://ukr.lb.ua/news/2017/11/09/381462_diti_y_dorosli.html


 

Polecane
Emerytury
Stażowe