Marek Budzisz: Jak mądrze uprawiać politykę historyczną wobec Rosji

Galina Dudina z Kommersanta nie jest dziennikarką wrogo do Polski nastawioną, przeciwnie, z tego, co pisze, a robi to w sposób rzetelny i bezstronny, można wywieść wręcz to, że odczuwa do naszej ojczyzny jakąś sympatię. Nawet, jeśli ten cień sympatii nie jest wielki, to w rosyjskich mediach to i tak dużo, bo liberalnie nastrojeni rosyjscy dziennikarze, frondujący w stronę opozycji, tacy, którzy chcieliby, aby ich ojczyzna zakorzeniła się w świecie Zachodu są generalnie Polsce nieprzychylni.
/ YT, print screen

Dla nich, Warszawa jest dziś kontrolowana przez siły polityczne im nieprzyjazne. Z kolei nacjonaliści, albo przynajmniej pozytywnie nastawieni do linii politycznej Putina widzą w Polsce „małego pieska” Stanów Zjednoczonych, który niewiele może, ale za to wściekle ujada. Z tego tez punktu widzenia opinie Dudiny, winny być w Warszawie uważnie śledzone i analizowane. Zwłaszcza, że wolne są od nastrojów i uprzedzeń oficjalnej linii Kremla, co nie znaczy, że nie zawierają pewnych ocen i konkluzji. 

    Dudina była niedawno w Polsce, w Warszawie, Gdańsku, Braniewie, Elblągu i Olsztynku. Interesowała ją polska polityka historyczna oraz kwestia likwidacji komunistycznych upamiętnień w przestrzeni publicznej. Czyli jednym słowem to, co jest w ostatnich kilkunastu miesiącach przedmiotem niecichnących kontrowersji między Moskwą a Warszawą. Wczoraj opublikowała na łamach gazety, w której pracuje obszerny materiał reporterski na ten temat, któremu towarzyszy wywiad z Adamem Siwkiem z Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN. (Монументо мори)

    Jaka jest generalna linia argumentacji Dudiy? (Warto zaznaczyć, że rzetelnie przedstawia nasze argumenty i przytacza fakty). Jej zdaniem Polacy, a ma w tym wypadku na myśli rząd, dokonali w ostatnim czasie reinterpretacji zarówno polityki historycznej, jak i zawartych w ostatnich dwudziestu pięciu latach umów z Federacją Rosyjską. I teraz Warszawa dość sztywno trzyma się następującej wykładni – upamiętnienia wzniesione na miejscach pochówku podlegają ochronie, zaś inne, wzniesione w przestrzeni publicznej są elementem propagandy komunistycznej oraz jeśli cokolwiek upamiętniają to, co najwyżej wasalne relacje między Polską a ZSRR. I taka interpretacja, jej zdaniem, jest wadliwa, z kilku przynajmniej powodów. Warto jej argumenty zrelacjonować, bo być może posłuży to do pewnej modyfikacji naszej polityki w tym zakresie, której generalną linię uznaję za słuszną, choć z wykonaniem nie zawsze jest dobrze.

    Dudina zwraca uwagę, powołując się przy tym na badania opinii publicznej na to, że zdanie Polaków w kwestii znoszenia sowieckich monumentów nie jest bynajmniej jednolite. Wręcz przeciwnie, zdania zwolenników ich burzenia i przeciwników rozkładają się w zasadzie równomiernie. A zatem, jeśli tak jest, to mamy do czynienia nie z przekształconą w politykę historyczną wolą narodu, a poglądem pewnych, przeciwnych Rosji sił politycznych. A zatem zarzut pierwszy – likwidacja sowieckich pomników nie jest popierana przez większość Polaków, a stosunkowo świeżej daty działania w tym względzie są narzędziem politycznym jednej, Rosji niechętnej, formacji.

    Ale to oczywiście nie wszystko. Rosyjska dziennikarka zauważa, że kazuistyczne traktowanie przez Warszawę litery porozumień z Federacją Rosyjską nie zawsze się broni. Bo w czasie wojny chowano rosyjskie ofiary Niemców (chodzi w tym wypadku o jeńców) oraz poległych po prostu gdzie popadnie i nie można wykluczyć, a nie prowadzi się wykopalisk, że szczątki poległych znajdują się tam jednak. Ale to nie jedyna okoliczność nakazująca ostrożność. Bo jak zachować się z pomnikami, które upamiętniały poległych, rzeczywiście pogrzebanych w tych miejscach, ale przed laty ekshumowanych i przeniesionych na cmentarze wojenne? Tak było jej zdaniem np. z warszawskim „pomnikiem czterech śpiących”. Tempo, w jakim sowieckie obeliski są burzone nie potwierdza, w jej opinii, tego, że ich znoszenie poprzedzone zostało skrupulatnymi badaniami. Wreszcie, jak zauważa, mimo, że strona polska jest traktatowo zobowiązana do dbałości o cmentarze wojskowe, w tym i sowieckie, to, choć to czyni, (czego Dudina nie kwestionuje), to jednak dość opieszale i na niewielką skalę. Przytacza dane, z których wynika, że Federacja Rosyjska przeznacza na ten cel więcej środków niźli polski rząd. A trzeba wiedzieć, że nie mówimy tu o kwotach gigantycznych, raczej rządu milionów niźli dziesiątek milionów dolarów. Mamy, zatem do czynienia z zarzutem drugim – polski rząd tak przestrzega obowiązujące porozumienia z Rosją, żeby nie narazić się na zarzut, iż zobowiązań nie wypełnia, ale też w sumie robi absolutne minimum tego, co może i co powinien.

    I wreszcie ostatnia, ale być może najważniejsza w tym wszystkim kwestia. Otóż Dudina pisze o tym, że polskie władze w praktyce nie chcą rozmawiać z reprezentantami Federacji Rosyjskiej, którzy oficjalnie afiliowani przy warszawskiej ambasadzie nic innego nie robią jak tylko ślą protesty oraz, i to drugi obszar ich aktywności, starają się odpowiedzieć na całkiem niemałą liczbę listów, jakie napływają z Rosji od krewnych, których polegli spoczęli w Polsce. Czyli mamy do czynienia znów z zarzutem pewnej bezczynności władz polskich. Można też określić to mianem jednostronności spojrzenia.

    Dudina o tym nie pisze, ale obserwując politykę naszego rządu względem rosyjskiej narracji historycznej można pokusić się o sformułowanie zarzutu jednostronności. Postrzegania wszystkiego przez pryzmat propagandowych działań Kremla i stanowiska Rosji oficjalnej. Naiwnością byłoby twierdzić, że takowych działań nie ma i że nie ma celów politycznych, które Moskwa chce przy użyciu polityki historycznej realizować. Najlepszym przykładem są tutaj coroczne obchody „nieśmiertelnego pułki”, z których Putin i oficjalna Rosja uczyniła propagandowy oręż. Ale obraz jest dalece niejednorodny, bo w Rosji od pewnego czasu dyskutuje się, na czym polega fenomen popularności tych obchodów. Obchodów, w których Rosjanie naprawdę masowo i dobrowolnie uczestniczą. Nie są zaganiani na pochody, nikt ich do manifestowania pamięci o poległych nie zmusza. Nawet, jeśli władza przychylnie to zjawisko postrzega, stara się wykorzystać je w swej propagandzie, to jednak w pewnej, i trudno uchwytnej części ma ono charakter autentyczny. Trzeba też pamiętać, że geneza „nieśmiertelnego pułku” nie jest oficjalno – urzędowa, a raczej społeczna. Rosyjscy socjologowie opisujący zjawisko dostrzegają też, że charakter demonstracji nie ma wiele wspólnego z oficjalną narracją. Pochody „nieśmiertelnego pułku” są raczej próbą poszukiwanie narodowej tożsamości i odwołaniem się do pamięci rodzinnej, często niezwykle bolesnej i nadal żywej. Oczywiście nie można generalizować, bo niechybnie motywacje są różne. Ale nawet opozycjoniści rosyjscy zwracają uwagę, że uroczystości te odbywają się trochę „obok władzy”.

    I to jest, z punktu widzenia polskich interesów informacja ważna, a nawet rzekłbym fundamentalna. Z tego powodu, że jak się wydaje mamy do czynienia z dwoma narracjami – oficjalną, rządową i propagandową oraz prywatną, odwołującą się do pamięci poległych. Polska odpowiedź winna w swych działaniach uwzględniać ten fakt, a tego nie robi. Dudina w swym artykule opisuje historię pana Wojciecha Bieszczyńskiego, emeryta z Gdańska, który objeżdża pomorskie cmentarze rosyjskich żołnierzy i buduje bazę danych, – kto i gdzie spoczywa. Robi to z jednego powodu, – bo piszą do niego zwykli Rosjanie, zainteresowani miejscami spoczynku ich bliskich, a on im w miarę swych sił i możliwości pomaga. Dudina też przyjechała do Polski ze zdjęciem swego stryjecznego dziadka, który u nas jest pochowany. Dlaczego nie robi tego IPN? Dlaczego nie stworzyć komórki, która dysponowała będzie dokumentami, zdjęciami, relacjami, jednym słowem wszystkim, co jest związane z pochowanymi w Polsce rosyjskimi żołnierzami? I dlaczego nie można tego w Rosji rozgłosić i zaprosić zwykłych ludzi, Rosjan, aby pisali do polskiej, oficjalnej instytucji a my im w ich prywatnych poszukiwaniach pomożemy. To oczywisty element dyplomacji publicznej, budowania reputacji i dobrej opinii, szkoda tylko, że w Polsce zaniedbany. Dlaczego nie staramy się reagować na tego rodzaju zjawisko? Dlaczego dopuszczamy, aby wojskowe cmentarze były zaniedbane i zapuszczone? Nie trzeba być wrogiem Polski, aby taka bezczynność nie przypadła do gustu. A wrogów Polski w Rosji nie brak i wykorzystują oni, w charakterze maczugi, nasze błędy i zaniedbania, grzmiąc na cały świat, że jesteśmy politycznie motywowanymi barbarzyńcami. I znów, jak w przypadku nowelizacji ustawy o IPN. Kierunek może dobry, wykonanie fatalne. A przecież można mądrzej i lepiej. Trzeba tylko wysłuchać cudzych argumentów.


 

POLECANE
Komunikat dla mieszkańców Olsztyna z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Olsztyna

Miasto Olsztyn apeluje: zostaw auta, jedź komunikacją miejską. Nie będzie kontroli biletów do odwołania. Po nocnej śnieżycy możliwe 60 cm śniegu, a część ulic będzie utrzymywana tylko w jednym pasie – czytamy w komunikacie.

Zapytano Polaków o wejście do strefy euro. Wyniki sondażu są jasne z ostatniej chwili
Zapytano Polaków o wejście do strefy euro. Wyniki sondażu są jasne

Ponad 62 proc. Polaków jest przeciw wejściu Polski do strefy euro w ciągu najbliższych dziesięciu lat – wynika z najnowszego sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej.

Kierowcy uwięzieni na S7. Jest komunikat policji z ostatniej chwili
Kierowcy uwięzieni na S7. Jest komunikat policji

Na drodze ekspresowej S7 w powiecie ostródzkim w kierunku Warszawy samochody powoli jadą. Na drodze w kierunku do Gdańska ruch samochodów jest niewielki i płynny. Policja wciąż monitoruje sytuację – poinformował w środę rzecznik KWP w Olsztynie.

Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO] z ostatniej chwili
Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO]

We wtorek wieczorem sytuacja na drodze ekspresowej S7 gwałtownie się pogarsza. Z powodu intensywnych opadów śniegu część trasy została całkowicie zablokowana w obu kierunkach, a kierowcy od wielu godzin stoją w korkach. Jak informuje TVN24, w trybie alarmowym ściągane są dodatkowe patrole policji, a akcję utrudnia fakt, że w zaspach utknął również... pług.

Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania z ostatniej chwili
Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania

Poważna awaria sieci ciepłowniczej w Gdańsku. Bez ogrzewania i ciepłej wody pozostaje co najmniej kilkuset odbiorców w dzielnicy Orunia Górna–Gdańsk Południe.

Rządowy projekt ws. osoby najbliższej. Jest stanowisko Prezydenta RP z ostatniej chwili
Rządowy projekt ws. "osoby najbliższej". Jest stanowisko Prezydenta RP

Przyjęty przez rząd projekt ustawy o statusie osoby najbliższej przenosi przywileje małżeńskie na związki partnerskie; nie ma na to zgody prezydenta – podkreślił we wtorek szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker.

Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina tylko u nas
Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina

Emmanuel Macron sygnalizuje gotowość do wznowienia dialogu z Władimirem Putinem, co wywołuje napięcia wewnątrz Unii Europejskiej i niepokój w Berlinie. Francuska inicjatywa uruchamia nową rywalizację o wpływy w relacjach z Rosją w momencie, gdy Europa szuka wspólnej strategii wobec wojny na Ukrainie i zmieniającej się polityki USA.

Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy z ostatniej chwili
Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy

Na stoku narciarskim Czarny Groń w miejscowości Rzyki doszło do poważnej awarii. Wyciąg krzesełkowy zatrzymał się podczas intensywnej śnieżycy, a na wysokości utknęło blisko 80 osób. Na miejsce skierowano straż pożarną oraz specjalistyczne grupy ratownicze.

Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów z ostatniej chwili
Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów

Tygodnik "Economist" przytacza przewidywania ekspertów z Good Judgment - firmy specjalizującej się w prognozach politycznych i gospodarczych - na 2026 rok. W ich ocenie prawdopodobieństwo, że wojna Rosji przeciw Ukrainie nie skończy się przed 1 stycznia 2027 roku, wynosi 74 proc.

Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie z ostatniej chwili
Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie

"Przez lata budowaliśmy zdrową, czystą produkcję żywności, żeby teraz otworzyć rynek dla chemicznej żywności z Mercosur" – wskazuje Beata Szydło na platformie X, nawiązując do próby przeforsowania przez Brukselę umowy z krajami Mercosur.

REKLAMA

Marek Budzisz: Jak mądrze uprawiać politykę historyczną wobec Rosji

Galina Dudina z Kommersanta nie jest dziennikarką wrogo do Polski nastawioną, przeciwnie, z tego, co pisze, a robi to w sposób rzetelny i bezstronny, można wywieść wręcz to, że odczuwa do naszej ojczyzny jakąś sympatię. Nawet, jeśli ten cień sympatii nie jest wielki, to w rosyjskich mediach to i tak dużo, bo liberalnie nastrojeni rosyjscy dziennikarze, frondujący w stronę opozycji, tacy, którzy chcieliby, aby ich ojczyzna zakorzeniła się w świecie Zachodu są generalnie Polsce nieprzychylni.
/ YT, print screen

Dla nich, Warszawa jest dziś kontrolowana przez siły polityczne im nieprzyjazne. Z kolei nacjonaliści, albo przynajmniej pozytywnie nastawieni do linii politycznej Putina widzą w Polsce „małego pieska” Stanów Zjednoczonych, który niewiele może, ale za to wściekle ujada. Z tego tez punktu widzenia opinie Dudiny, winny być w Warszawie uważnie śledzone i analizowane. Zwłaszcza, że wolne są od nastrojów i uprzedzeń oficjalnej linii Kremla, co nie znaczy, że nie zawierają pewnych ocen i konkluzji. 

    Dudina była niedawno w Polsce, w Warszawie, Gdańsku, Braniewie, Elblągu i Olsztynku. Interesowała ją polska polityka historyczna oraz kwestia likwidacji komunistycznych upamiętnień w przestrzeni publicznej. Czyli jednym słowem to, co jest w ostatnich kilkunastu miesiącach przedmiotem niecichnących kontrowersji między Moskwą a Warszawą. Wczoraj opublikowała na łamach gazety, w której pracuje obszerny materiał reporterski na ten temat, któremu towarzyszy wywiad z Adamem Siwkiem z Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN. (Монументо мори)

    Jaka jest generalna linia argumentacji Dudiy? (Warto zaznaczyć, że rzetelnie przedstawia nasze argumenty i przytacza fakty). Jej zdaniem Polacy, a ma w tym wypadku na myśli rząd, dokonali w ostatnim czasie reinterpretacji zarówno polityki historycznej, jak i zawartych w ostatnich dwudziestu pięciu latach umów z Federacją Rosyjską. I teraz Warszawa dość sztywno trzyma się następującej wykładni – upamiętnienia wzniesione na miejscach pochówku podlegają ochronie, zaś inne, wzniesione w przestrzeni publicznej są elementem propagandy komunistycznej oraz jeśli cokolwiek upamiętniają to, co najwyżej wasalne relacje między Polską a ZSRR. I taka interpretacja, jej zdaniem, jest wadliwa, z kilku przynajmniej powodów. Warto jej argumenty zrelacjonować, bo być może posłuży to do pewnej modyfikacji naszej polityki w tym zakresie, której generalną linię uznaję za słuszną, choć z wykonaniem nie zawsze jest dobrze.

    Dudina zwraca uwagę, powołując się przy tym na badania opinii publicznej na to, że zdanie Polaków w kwestii znoszenia sowieckich monumentów nie jest bynajmniej jednolite. Wręcz przeciwnie, zdania zwolenników ich burzenia i przeciwników rozkładają się w zasadzie równomiernie. A zatem, jeśli tak jest, to mamy do czynienia nie z przekształconą w politykę historyczną wolą narodu, a poglądem pewnych, przeciwnych Rosji sił politycznych. A zatem zarzut pierwszy – likwidacja sowieckich pomników nie jest popierana przez większość Polaków, a stosunkowo świeżej daty działania w tym względzie są narzędziem politycznym jednej, Rosji niechętnej, formacji.

    Ale to oczywiście nie wszystko. Rosyjska dziennikarka zauważa, że kazuistyczne traktowanie przez Warszawę litery porozumień z Federacją Rosyjską nie zawsze się broni. Bo w czasie wojny chowano rosyjskie ofiary Niemców (chodzi w tym wypadku o jeńców) oraz poległych po prostu gdzie popadnie i nie można wykluczyć, a nie prowadzi się wykopalisk, że szczątki poległych znajdują się tam jednak. Ale to nie jedyna okoliczność nakazująca ostrożność. Bo jak zachować się z pomnikami, które upamiętniały poległych, rzeczywiście pogrzebanych w tych miejscach, ale przed laty ekshumowanych i przeniesionych na cmentarze wojenne? Tak było jej zdaniem np. z warszawskim „pomnikiem czterech śpiących”. Tempo, w jakim sowieckie obeliski są burzone nie potwierdza, w jej opinii, tego, że ich znoszenie poprzedzone zostało skrupulatnymi badaniami. Wreszcie, jak zauważa, mimo, że strona polska jest traktatowo zobowiązana do dbałości o cmentarze wojskowe, w tym i sowieckie, to, choć to czyni, (czego Dudina nie kwestionuje), to jednak dość opieszale i na niewielką skalę. Przytacza dane, z których wynika, że Federacja Rosyjska przeznacza na ten cel więcej środków niźli polski rząd. A trzeba wiedzieć, że nie mówimy tu o kwotach gigantycznych, raczej rządu milionów niźli dziesiątek milionów dolarów. Mamy, zatem do czynienia z zarzutem drugim – polski rząd tak przestrzega obowiązujące porozumienia z Rosją, żeby nie narazić się na zarzut, iż zobowiązań nie wypełnia, ale też w sumie robi absolutne minimum tego, co może i co powinien.

    I wreszcie ostatnia, ale być może najważniejsza w tym wszystkim kwestia. Otóż Dudina pisze o tym, że polskie władze w praktyce nie chcą rozmawiać z reprezentantami Federacji Rosyjskiej, którzy oficjalnie afiliowani przy warszawskiej ambasadzie nic innego nie robią jak tylko ślą protesty oraz, i to drugi obszar ich aktywności, starają się odpowiedzieć na całkiem niemałą liczbę listów, jakie napływają z Rosji od krewnych, których polegli spoczęli w Polsce. Czyli mamy do czynienia znów z zarzutem pewnej bezczynności władz polskich. Można też określić to mianem jednostronności spojrzenia.

    Dudina o tym nie pisze, ale obserwując politykę naszego rządu względem rosyjskiej narracji historycznej można pokusić się o sformułowanie zarzutu jednostronności. Postrzegania wszystkiego przez pryzmat propagandowych działań Kremla i stanowiska Rosji oficjalnej. Naiwnością byłoby twierdzić, że takowych działań nie ma i że nie ma celów politycznych, które Moskwa chce przy użyciu polityki historycznej realizować. Najlepszym przykładem są tutaj coroczne obchody „nieśmiertelnego pułki”, z których Putin i oficjalna Rosja uczyniła propagandowy oręż. Ale obraz jest dalece niejednorodny, bo w Rosji od pewnego czasu dyskutuje się, na czym polega fenomen popularności tych obchodów. Obchodów, w których Rosjanie naprawdę masowo i dobrowolnie uczestniczą. Nie są zaganiani na pochody, nikt ich do manifestowania pamięci o poległych nie zmusza. Nawet, jeśli władza przychylnie to zjawisko postrzega, stara się wykorzystać je w swej propagandzie, to jednak w pewnej, i trudno uchwytnej części ma ono charakter autentyczny. Trzeba też pamiętać, że geneza „nieśmiertelnego pułku” nie jest oficjalno – urzędowa, a raczej społeczna. Rosyjscy socjologowie opisujący zjawisko dostrzegają też, że charakter demonstracji nie ma wiele wspólnego z oficjalną narracją. Pochody „nieśmiertelnego pułku” są raczej próbą poszukiwanie narodowej tożsamości i odwołaniem się do pamięci rodzinnej, często niezwykle bolesnej i nadal żywej. Oczywiście nie można generalizować, bo niechybnie motywacje są różne. Ale nawet opozycjoniści rosyjscy zwracają uwagę, że uroczystości te odbywają się trochę „obok władzy”.

    I to jest, z punktu widzenia polskich interesów informacja ważna, a nawet rzekłbym fundamentalna. Z tego powodu, że jak się wydaje mamy do czynienia z dwoma narracjami – oficjalną, rządową i propagandową oraz prywatną, odwołującą się do pamięci poległych. Polska odpowiedź winna w swych działaniach uwzględniać ten fakt, a tego nie robi. Dudina w swym artykule opisuje historię pana Wojciecha Bieszczyńskiego, emeryta z Gdańska, który objeżdża pomorskie cmentarze rosyjskich żołnierzy i buduje bazę danych, – kto i gdzie spoczywa. Robi to z jednego powodu, – bo piszą do niego zwykli Rosjanie, zainteresowani miejscami spoczynku ich bliskich, a on im w miarę swych sił i możliwości pomaga. Dudina też przyjechała do Polski ze zdjęciem swego stryjecznego dziadka, który u nas jest pochowany. Dlaczego nie robi tego IPN? Dlaczego nie stworzyć komórki, która dysponowała będzie dokumentami, zdjęciami, relacjami, jednym słowem wszystkim, co jest związane z pochowanymi w Polsce rosyjskimi żołnierzami? I dlaczego nie można tego w Rosji rozgłosić i zaprosić zwykłych ludzi, Rosjan, aby pisali do polskiej, oficjalnej instytucji a my im w ich prywatnych poszukiwaniach pomożemy. To oczywisty element dyplomacji publicznej, budowania reputacji i dobrej opinii, szkoda tylko, że w Polsce zaniedbany. Dlaczego nie staramy się reagować na tego rodzaju zjawisko? Dlaczego dopuszczamy, aby wojskowe cmentarze były zaniedbane i zapuszczone? Nie trzeba być wrogiem Polski, aby taka bezczynność nie przypadła do gustu. A wrogów Polski w Rosji nie brak i wykorzystują oni, w charakterze maczugi, nasze błędy i zaniedbania, grzmiąc na cały świat, że jesteśmy politycznie motywowanymi barbarzyńcami. I znów, jak w przypadku nowelizacji ustawy o IPN. Kierunek może dobry, wykonanie fatalne. A przecież można mądrzej i lepiej. Trzeba tylko wysłuchać cudzych argumentów.



 

Polecane