[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Opłatek u weteranów

Wracam z opłatka u PAVA (Polish Army Veterans’ Association), czyli od Hallerczyków. Jak tak mówię, to naturalnie Teofil Lachowicz ofukuje mnie: „Jakich Hallerczyków? Przecież generał Haller do nich dobił dopiero we Francji jesienią 1918 r. To byli polscy Amerykanie i amerykańscy Polacy. Organizowali się od dawna, a pod bronią byli już od 1916 r. Więcej ich było niż w Legionach pod kontrolą austro-węgierską czy rosyjską”. Teofil się zna, bo z weteranami trzyma. I o nich pisze.
/ pixabay.com
W PAVA w Nowym Jorku bywam od 1989 r. Na pierwszy opłatek zaciągnął mnie wuj Tadzio Ungar, przyjaciel mego wicerodzica Zdzicha Zakrzewskiego. Ten ostatni należał do placówki w Connecticut. Oprócz tego u nas członkami byli Ciocia Dzidzia z Poray-Wybranowskich i jej mąż Lonio Zub-Zdanowicze. Do założycieli (i organizatorów Armii Polskiej w USA w czasie I wojny światowej) dziadek z Bostonu Cioci Karolci deGraffenried. 

Nawet widziałem u niej oryginalne kajety dziadka z zapiskami ze spotkań i Sokolstwa, i Związku Narodowego Polskiego, a potem PAVA pod batutą płk. dr. Teofila Starzyńskiego, który to wszystko tworzył i prowadził. O nim każde dziecko nad Wisłą powinno wiedzieć, a że tak nie jest, to tylko dlatego, że była komuna. Wyemigrował do USA w 1889 r., pracował jako farmaceuta i lekarz, oddał się społecznikostwu. Szczególnie koncentrował się na wychowaniu fizycznym. To on zajął się techniczną stroną rekrutacji ochotników do Armii Polskiej. Potem został jej szefem sanitarnym. Dobił do Francji, w Polsce walczył z Ukraińcami, pomagał w potrzebie bolszewickiej, a potem wrócił do siebie, do Pittsburgha. Stanął na czele PAVA.

W każdym razie jestem tzw. legacy member PAVA, czyli przygarnęły mnie moje kochane dinozaury ze względu na naszą rodzinę. Wspierają każdą inicjatywę  patriotyczną, na przykład to oni jako pierwsi docenili w USA mistrza Andrzeja Pityńskiego, którego rodzice u „Ojca Jana” i „Wołyniaka” byli z NOW-NSZ-AK. To dzięki wsparciu PAVA mamy pomnik Armii Błękitnej w Warszawie oraz inne na obu kontynentach.  
Pomagają i mnie, jak mogą. Łożą szczodre datki na Katedrę im. Tadeusza Kościuszki przy The Institute of World Politics. Ostatnio  na przykład wyłożyli na wydanie anglojęzycznej książki Natalie Grant „Dezinformatsyia”. Praca ma ciekawą historię. Napisana w latach siedemdziesiątych, obnaża manipulację, propagandę, otumanianie i dezinformację sowiecką. Niestety powstała w złym czasie. Szalała détente. Dr Kissinger nie tylko się rozbrajał, ale jeszcze epatował doktryną Sonnenfeldta, według której im szybciej Polacy się skundlili i zsowietyzowali, tym szybciej Kreml stanie się dla nich miły, szczególnie jak zaczną się między sobą porozumiewać po rosyjsku. W takim klimacie nie było mowy o publikacji takiej bomby.

No i jeszcze kłopot był z samą autorką. Natalie Grant to nie byle kto. Po pierwsze, nazywała się inaczej, to biała Rosjanka. Po drugie, znała się na tych sprawach. Przed wojną była nielegałem wywiadu II RP w Sowdepii. Po trzecie, to żona szefa Dwójki WP na Sowiecję – Franciszka Jerzego Niezbrzyckiego vel Ryszard Wraga. To on nauczył kontrwywiad CIA o infiltracji i prowokacji sowieckiej, szczególnie o operacji Trust. 

Sowieci stworzyli fałszywą organizację podziemną antykomunistyczną w latach dwudziestych i pod jej płaszczykiem zaczęli zwabiać antybolszewickich emigrantów do Republiki Rad. Czeka posunęła się tak daleko, że – aby się uwiarygodnić – przeprowadzała w Rosji zamachy terrorystyczne na komunistów, jak również na infrastrukturę. I pokazywała ich rezultaty oczadziałym emigrantom. Biedni nie pamiętali, na czym polegały prowokacje carskiej ochrany. 

O takich rzeczach nie sposób było w PRL usłyszeć. Ale u weteranów na Zachodzie – jak najbardziej. I to nie tylko w PAVA. I nie tylko o opłatku.  

Pamiętam u nas w Kalifornii rozmaite opowieści weterańskie, nie tylko u Zdzicha i Zofii Zakrzewskich na wigilię. Pan Wojtek Ostoya opowiadał, jak było pod Falaise, gdzie go raniono. Cieszył się, że dostaje weterańską rentę od królowej angielskiej, co mu akurat wystarcza na tytoń do fajki. Pułkownik Otwinowski wspominał o manewrach kawalerii konnej przed wojną, choćby o tym, jak celowniczy kiepsko odmierzył cel i pocisk przez pomyłkę wpadł do ogródka przydomowego Romana Dmowskiego w Chludowie. Ten myślał, że zaszedł zamach na niego, aż oficerowie się zjawili i przeprosili.  

Pan Jurek Szwede z TAP podawał żarty z Auschwitz, jak w kręgle łożyskami grali, gdy się kapo i SS-mani nie patrzyli, albo o rtm. Pileckim, czy mjr. „Aleksandrze” z NSZ, który ukradł komendantowi Auschwitz cytrynę, czym uratował umierającemu panu Szwede życie. Inż. Jerzy Pilaciński opowiadał o swej pracy w sztabie NSZ, a profesor Jerzy Lenczowski o Tobruku i MSZ. Profesor Jerzy Lerski wspominał, jak skakał do okupowanej Polski. I znał różne tajemnice poliszynela. „Czy wiesz, że tych od Makowieckiego i innych z BiP-u to walnął kontrwywiad AK za kontakty z komuną?”. Marek: „A  nie NSZ? To dlaczego pan profesor nie opublikuje coś na ten temat?”. „Jeszcze za wcześnie”. A był to Rok Pański bodaj 1984.

W Chicago też były opłatki weterańskie, w których uczestniczyłem. Ale najlepsze były śniadania u pułkowników. Spotykali się raz na tydzień. Wciągali mnie, bo miałem u nich trzy wtyczki. Endek mec. Jurek Przyłuski, Polak z Odessy, gdy znalazł się na studiach w Uniwersytecie Stefana Batorego, został przygarnięty przez mego pradziadka Witolda Cieszewskiego i przyjaźnił się z jego dziećmi, szczególnie Jurkiem C. Potem walczył w 1939 r. u gen. Kleeberga i wylądował w oflagu, a po wojnie w USA. Pchor. Wojciech Cioromski („Jastrzębiec”) był z Ciocią Dzidzią w NSZ na Lubelszczyźnie, uciekł z więzienia komuny, a potem trafił przez Maczkowo do Chicago. A na końcu płk Jan Jurewicz, który był adiutantem gen. Waleriana Czumy. Przedstawił mnie mu Andrzej Czuma. Opowieściom nie było końca. Każdy z nich to niekończące się źródło wspomnień, anegdotek, żartów. 

Bez weteranów trudno byłoby utrzymywać polskość. Jeżdżę tam tak często, jak mogę, aby u nich podładować sobie baterie. A ci stale odchodzą. Mój komendant z PAVA w Nowym Jorku Antoni Chrościelewski ma 101 lat. Był na Sybirze, a potem pod Monte Cassino. 101 lat, a gdy żegnaliśmy się po opłatku, to mnie jeszcze spytał: „Co mogę jeszcze dla ciebie i naszej sprawy zrobić?”. Czołem Panu Komendantowi! Wesołych Świąt! I serdeczności dla czytelników „Tygodnika Solidarność” też.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 21 grudnia 2018
www.iwp.edu
Intel z DC


<br /><strong><a href="http://onelink.to/cdkxxf"><span style="color:#FF0000;">Artykuł pochodzi z najnowszego numeru &quot;TS&quot; (51-52/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.</span></a></strong>

 

POLECANE
Szanse koalicji rządowej na dotrwanie do końca kadencji. Jest nowy sondaż z ostatniej chwili
Szanse koalicji rządowej na dotrwanie do końca kadencji. Jest nowy sondaż

49,6 proc. respondentów twierdzi, że rządowa koalicja dotrwa do końca kadencji sejmowej w obecnym kształcie, a 30,1 proc. jest przeciwnego zdania - wynika z sondażu Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS) na zlecenie Polskiego Radia 24. Opinii na ten temat nie ma 20,3 proc. ankietowanych.

GIS alarmuje: groźna bakteria w mleku dla niemowląt z ostatniej chwili
GIS alarmuje: groźna bakteria w mleku dla niemowląt

Główny Inspektorat Sanitarny wydał pilne ostrzeżenie po wykryciu bakterii Bacillus cereus w dwóch partiach mleka modyfikowanego NAN Optipro Plus 1. Produkty natychmiast wycofano ze sprzedaży.

Fico: Słowacja nie poprze finansowania ukraińskich wydatków wojskowych polityka
Fico: Słowacja nie poprze finansowania ukraińskich wydatków wojskowych

Premier Słowacji Robert Fico zapowiedział w parlamencie, że Słowacja nie poprze żadnego unijnego mechanizmu finansowania ukraińskich wydatków wojskowych. Premier podkreślił, że jego stanowisko pozostaje niezmienne, nawet jeśli rozmowy w Brukseli będą przedłużane.

Burza po wyborach w Holandii może zmienić układ sił w Brukseli tylko u nas
Burza po wyborach w Holandii może zmienić układ sił w Brukseli

Holandia wchodzi w kluczową fazę powyborczej układanki, a chaos wokół negocjacji koalicyjnych może mieć konsekwencje daleko poza Hagiem. Jak zauważa Aleksandra Fedorska, ekspert ds. Niemiec i UE, polityczny kryzys w Niderlandach może realnie wpłynąć na przyszłość unijnych finansów, relacje Berlin–Bruksela oraz siłę Europy wobec Rosji i Chin.

Makabryczne odkrycie w Poznaniu. Na miejscu pracują służby pilne
Makabryczne odkrycie w Poznaniu. Na miejscu pracują służby

Makabryczne znalezisko na terenie opuszczonych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego wywołało poruszenie. Policjanci i prokurator wyjaśniają, kim była odnaleziona osoba i w jakich okolicznościach doszło do jej śmierci.

Bodnar zapowiada możliwy akt oskarżenia wobec Mateusza Morawieckiego pilne
Bodnar zapowiada możliwy akt oskarżenia wobec Mateusza Morawieckiego

W rozmowie z RMF FM Adam Bodnar ponownie oceniał działania rządu i Trybunału Konstytucyjnego, a także odniósł się do możliwego aktu oskarżenia wobec byłego premiera Mateusza Morawieckiego. W wywiadzie padło wiele stanowczych deklaracji.

Kiedy przyjdzie biała zima? Prognoza pogody na Święta Wiadomości
Kiedy przyjdzie biała zima? Prognoza pogody na Święta

Choć grudzień rozpoczął się wyjątkowo ciepło i zamiast zimy mamy jesienną aurę, prognozy zapowiadają wyraźne ochłodzenie jeszcze przed świętami. Czy oznacza to, że Boże Narodzenie przyniesie białe krajobrazy w całym kraju?

Koniec darmowego zakwaterowania i wyżywienia dla Ukraińców. Ośrodki zaczęły się wyludniać Wiadomości
Koniec darmowego zakwaterowania i wyżywienia dla Ukraińców. Ośrodki zaczęły się wyludniać

Wygaszenie programu darmowego zakwaterowania i wyżywienia dla ukraińskich uchodźców w Polsce przyniosło natychmiastowy efekt: liczba mieszkańców ośrodków spadła nawet o połowę, a państwo zamknęło przedsięwzięcie, które od 2022 r. pochłonęło ponad miliard złotych.

Przydacz: „Nie wiem, kogo minister informował, ale na pewno nie prezydenta”. Konflikt wokół MiG-29 pilne
Przydacz: „Nie wiem, kogo minister informował, ale na pewno nie prezydenta”. Konflikt wokół MiG-29

W sprawie przekazania Ukrainie polskich samolotów MiG-29 wybuchł konflikt między MON a prezydenckim Biurem Polityki Międzynarodowej. „Nie wiem z kim WKK utrzymuje relacje i kogo informuje, ale najwyraźniej nie Pana Prezydenta” – napisał Marcin Przydacz w mediach społecznościowych, wskazując na brak informacji przekazanych prezydentowi Karolowi Nawrockiemu.

Do polskiej armii trafią drony z polskiej spółki. 360 dronów Warmate za 100 mln zł Wiadomości
Do polskiej armii trafią drony z polskiej spółki. 360 dronów Warmate za 100 mln zł

Jeszcze w tym roku Wojsko Polskie otrzyma 360 dronów Warmate – nowoczesnej amunicji krążącej, zdolnej do rażenia celów opancerzonych i piechoty. To pierwszy duży krok w realizacji szerszej umowy ramowej przewidującej nawet 10 tys. takich maszyn.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Opłatek u weteranów

Wracam z opłatka u PAVA (Polish Army Veterans’ Association), czyli od Hallerczyków. Jak tak mówię, to naturalnie Teofil Lachowicz ofukuje mnie: „Jakich Hallerczyków? Przecież generał Haller do nich dobił dopiero we Francji jesienią 1918 r. To byli polscy Amerykanie i amerykańscy Polacy. Organizowali się od dawna, a pod bronią byli już od 1916 r. Więcej ich było niż w Legionach pod kontrolą austro-węgierską czy rosyjską”. Teofil się zna, bo z weteranami trzyma. I o nich pisze.
/ pixabay.com
W PAVA w Nowym Jorku bywam od 1989 r. Na pierwszy opłatek zaciągnął mnie wuj Tadzio Ungar, przyjaciel mego wicerodzica Zdzicha Zakrzewskiego. Ten ostatni należał do placówki w Connecticut. Oprócz tego u nas członkami byli Ciocia Dzidzia z Poray-Wybranowskich i jej mąż Lonio Zub-Zdanowicze. Do założycieli (i organizatorów Armii Polskiej w USA w czasie I wojny światowej) dziadek z Bostonu Cioci Karolci deGraffenried. 

Nawet widziałem u niej oryginalne kajety dziadka z zapiskami ze spotkań i Sokolstwa, i Związku Narodowego Polskiego, a potem PAVA pod batutą płk. dr. Teofila Starzyńskiego, który to wszystko tworzył i prowadził. O nim każde dziecko nad Wisłą powinno wiedzieć, a że tak nie jest, to tylko dlatego, że była komuna. Wyemigrował do USA w 1889 r., pracował jako farmaceuta i lekarz, oddał się społecznikostwu. Szczególnie koncentrował się na wychowaniu fizycznym. To on zajął się techniczną stroną rekrutacji ochotników do Armii Polskiej. Potem został jej szefem sanitarnym. Dobił do Francji, w Polsce walczył z Ukraińcami, pomagał w potrzebie bolszewickiej, a potem wrócił do siebie, do Pittsburgha. Stanął na czele PAVA.

W każdym razie jestem tzw. legacy member PAVA, czyli przygarnęły mnie moje kochane dinozaury ze względu na naszą rodzinę. Wspierają każdą inicjatywę  patriotyczną, na przykład to oni jako pierwsi docenili w USA mistrza Andrzeja Pityńskiego, którego rodzice u „Ojca Jana” i „Wołyniaka” byli z NOW-NSZ-AK. To dzięki wsparciu PAVA mamy pomnik Armii Błękitnej w Warszawie oraz inne na obu kontynentach.  
Pomagają i mnie, jak mogą. Łożą szczodre datki na Katedrę im. Tadeusza Kościuszki przy The Institute of World Politics. Ostatnio  na przykład wyłożyli na wydanie anglojęzycznej książki Natalie Grant „Dezinformatsyia”. Praca ma ciekawą historię. Napisana w latach siedemdziesiątych, obnaża manipulację, propagandę, otumanianie i dezinformację sowiecką. Niestety powstała w złym czasie. Szalała détente. Dr Kissinger nie tylko się rozbrajał, ale jeszcze epatował doktryną Sonnenfeldta, według której im szybciej Polacy się skundlili i zsowietyzowali, tym szybciej Kreml stanie się dla nich miły, szczególnie jak zaczną się między sobą porozumiewać po rosyjsku. W takim klimacie nie było mowy o publikacji takiej bomby.

No i jeszcze kłopot był z samą autorką. Natalie Grant to nie byle kto. Po pierwsze, nazywała się inaczej, to biała Rosjanka. Po drugie, znała się na tych sprawach. Przed wojną była nielegałem wywiadu II RP w Sowdepii. Po trzecie, to żona szefa Dwójki WP na Sowiecję – Franciszka Jerzego Niezbrzyckiego vel Ryszard Wraga. To on nauczył kontrwywiad CIA o infiltracji i prowokacji sowieckiej, szczególnie o operacji Trust. 

Sowieci stworzyli fałszywą organizację podziemną antykomunistyczną w latach dwudziestych i pod jej płaszczykiem zaczęli zwabiać antybolszewickich emigrantów do Republiki Rad. Czeka posunęła się tak daleko, że – aby się uwiarygodnić – przeprowadzała w Rosji zamachy terrorystyczne na komunistów, jak również na infrastrukturę. I pokazywała ich rezultaty oczadziałym emigrantom. Biedni nie pamiętali, na czym polegały prowokacje carskiej ochrany. 

O takich rzeczach nie sposób było w PRL usłyszeć. Ale u weteranów na Zachodzie – jak najbardziej. I to nie tylko w PAVA. I nie tylko o opłatku.  

Pamiętam u nas w Kalifornii rozmaite opowieści weterańskie, nie tylko u Zdzicha i Zofii Zakrzewskich na wigilię. Pan Wojtek Ostoya opowiadał, jak było pod Falaise, gdzie go raniono. Cieszył się, że dostaje weterańską rentę od królowej angielskiej, co mu akurat wystarcza na tytoń do fajki. Pułkownik Otwinowski wspominał o manewrach kawalerii konnej przed wojną, choćby o tym, jak celowniczy kiepsko odmierzył cel i pocisk przez pomyłkę wpadł do ogródka przydomowego Romana Dmowskiego w Chludowie. Ten myślał, że zaszedł zamach na niego, aż oficerowie się zjawili i przeprosili.  

Pan Jurek Szwede z TAP podawał żarty z Auschwitz, jak w kręgle łożyskami grali, gdy się kapo i SS-mani nie patrzyli, albo o rtm. Pileckim, czy mjr. „Aleksandrze” z NSZ, który ukradł komendantowi Auschwitz cytrynę, czym uratował umierającemu panu Szwede życie. Inż. Jerzy Pilaciński opowiadał o swej pracy w sztabie NSZ, a profesor Jerzy Lenczowski o Tobruku i MSZ. Profesor Jerzy Lerski wspominał, jak skakał do okupowanej Polski. I znał różne tajemnice poliszynela. „Czy wiesz, że tych od Makowieckiego i innych z BiP-u to walnął kontrwywiad AK za kontakty z komuną?”. Marek: „A  nie NSZ? To dlaczego pan profesor nie opublikuje coś na ten temat?”. „Jeszcze za wcześnie”. A był to Rok Pański bodaj 1984.

W Chicago też były opłatki weterańskie, w których uczestniczyłem. Ale najlepsze były śniadania u pułkowników. Spotykali się raz na tydzień. Wciągali mnie, bo miałem u nich trzy wtyczki. Endek mec. Jurek Przyłuski, Polak z Odessy, gdy znalazł się na studiach w Uniwersytecie Stefana Batorego, został przygarnięty przez mego pradziadka Witolda Cieszewskiego i przyjaźnił się z jego dziećmi, szczególnie Jurkiem C. Potem walczył w 1939 r. u gen. Kleeberga i wylądował w oflagu, a po wojnie w USA. Pchor. Wojciech Cioromski („Jastrzębiec”) był z Ciocią Dzidzią w NSZ na Lubelszczyźnie, uciekł z więzienia komuny, a potem trafił przez Maczkowo do Chicago. A na końcu płk Jan Jurewicz, który był adiutantem gen. Waleriana Czumy. Przedstawił mnie mu Andrzej Czuma. Opowieściom nie było końca. Każdy z nich to niekończące się źródło wspomnień, anegdotek, żartów. 

Bez weteranów trudno byłoby utrzymywać polskość. Jeżdżę tam tak często, jak mogę, aby u nich podładować sobie baterie. A ci stale odchodzą. Mój komendant z PAVA w Nowym Jorku Antoni Chrościelewski ma 101 lat. Był na Sybirze, a potem pod Monte Cassino. 101 lat, a gdy żegnaliśmy się po opłatku, to mnie jeszcze spytał: „Co mogę jeszcze dla ciebie i naszej sprawy zrobić?”. Czołem Panu Komendantowi! Wesołych Świąt! I serdeczności dla czytelników „Tygodnika Solidarność” też.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 21 grudnia 2018
www.iwp.edu
Intel z DC


<br /><strong><a href="http://onelink.to/cdkxxf"><span style="color:#FF0000;">Artykuł pochodzi z najnowszego numeru &quot;TS&quot; (51-52/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.</span></a></strong>


 

Polecane