Ryszard Czarnecki: Zły dotyk i karma (która wraca)…
Na gruncie europejskim, w cieniu Brexitu, dotychczasowi koalicjanci w Parlamencie Europejskim ujeżdżają szefa europarlamentu Antonio Tajaniego niczym łysą kobyłę. Ten szczery polityk mówi to, co myśli. A co myśli? To, co myśli nie jest po myśli Chorwatów i Słoweńców, którzy się mocno oburzyli, bo wypowiedź włoskiego szefa PE sprzed kilku tygodni miała relatywizować zbrodnie na tych dwóch słowiańskich nacjach ze strony rodaków Tajaniego podczas II wojny światowej.
Nie można temu byłemu komisarzowi (był nim przez dwie kadencje) odmówić pewnej konsekwencji. Oto bowiem właśnie dopiero co powiedział w wywiadzie radiowym: „jeśli musimy być szczerzy, zbudował (Mussolini) drogi, mosty, budynki... odzyskał wiele części naszych Włoch”. Tak podsumował Italię czasów „Duce” Mussoliniego! Ta wypowiedź na pewno bardzo spodobała się włoskiej europosłance Sandrze Mussolini, wnuczce znanego dziadka. Natomiast jakoś, dziwnym trafem, mniej się podobała różnym frakcjom w PE. Oburzyła się nie tylko lewica czy liberałowie, ale także część eurosceptyków. W Strasburgu rozgorzała zażarta dyskusja, ale ponieważ europarlamentarzyści spieszyli się na samoloty - bo był to czwartek, tradycyjnie ostatni dzień sesji – to z powodów logistyczno-podróżniczych łeb debacie ukręcono.
Cóż, gdyby takie słowa wypowiedział lider jakiegoś ostro prawicowego ruchu , byłyby one najlepszym dowodem na to, że reprezentuje gość formację faszyzującą, a może nawet faszyzm wyssał z mlekiem matki (oczywiście o ile nie był karmiony butelką).
Ale ponieważ powiedział to szef europarlamentu i szef największej frakcji politycznej... Aaa, panie Antoni, Pan się ździebko przejęzyczył, wyraził niepoprawnie, nieprecyzyjnie myśl sformułował, nie ma problemu, europejski tramwaj musi jechać dalej (aż do wykolejenia).
Cóż, Antonio, karma wraca…
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (20.03.2019)