Dziś 15 rocznica śmierci Jacka Kaczmarskiego

Oczywiście nieprawdą byłoby stwierdzenie, że Kaczmarski antykomunistą nie był. Początki jego kariery nierozerwalnie związane są z rosnącą w siłę opozycją, dla której wraz z Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim poeta koncertował w prywatnych mieszkaniach, salkach czy podczas strajków. Wybuch stanu wojennego zastał twórcę we Francji podczas trasy koncertowej dla tamtejszej Polonii. Wobec braku możliwości powrotu do kraju Kaczmarski zaangażował się najpierw w organizację Komitetu Solidarności w Paryżu, a następnie przyjął posadę w Radiu Wolna Europa, gdzie prowadził autorski program. Zrozumiałe jest więc, że w tamtej atmosferze twórczość Kaczmarskiego odbierana była poprzez pryzmat polityki. Istotą zrozumienia dorobku poety jest jednak zwrócenie uwagi na to, że działalność opozycyjna była jedynie wycinkiem jego artystycznej drogi – bez wątpienia doświadczeniem istotnym, formacyjnym zarówno dla twórcy, jak i jego odbiorców, zapewniającym Kaczmarskiemu niezwykłą popularność, ale wciąż nieoddającym całościowego obrazu niezwykle bogatego spadku artystycznego, zawierającego ponad 600 wierszy o zróżnicowanej tematyce.
Zrzucanie gęby
Kaczmarski zdawał sobie sprawę z artystycznego potrzasku, w którym nawet po upadku komunizmu wciąż się znajdował ze względu na odbiór jego utworów poprzez łatkę „barda Solidarności”. Zdecydował się więc na iście gombrowiczowski gambit i w 1993 roku wydał program „Sarmatia”, w którym bezlitośnie rozprawiał się z narodowymi wadami, mającymi według artysty swoje korzenie w tradycji sarmackiej. Dla sporej części fanów Kaczmarskiego utwory te były szokiem – poecie zarzucano nawet „antypolskość” – jednak artysta osiągnął dzięki nim swój cel. Zrzucenie przyprawionej gombrowiczowskiej „gęby” barda (nie bez powodu ikoniczna dla programu piosenka nosi tytuł „Według Gombrowicza narodu obrażanie”) być może przerzedziło szyki wielbicieli Kaczmarskiego, przywróciło mu jednak artystyczną wolność, a „Sarmatia” stała się kamieniem milowym w odrzucaniu politycznych interpretacji jego poezji.
Człowiek wyśpiewany
Patrząc na utwory Jacka Kaczmarskiego spojrzeniem pozbawionym interpretacji politycznych, możemy wreszcie dostrzec prawdziwą wielkość zmarłego w 2004 roku artysty. Tematem przewodnim dużej części wierszy Kaczmarskiego, widocznym od początku do końca jego artystycznej kariery, była głęboko zanurzona w humanizmie kręgu kultur hellenistycznej i judeo-chrześcijańskiej troska o los człowieka jako jednostki. Poeta podejmował dialog z mitologią, historią i sztuką, przepuszczając znane motywy i tropy poprzez filtr pojedynczego człowieka. Wrażliwość tę potwierdza powracająca w wielu utworach teza poety, że w walce człowieka wobec losu, nadprzyrodzonych sił, procesów i wydarzeń historycznych, bronią jednostki są nieśmiertelne wartości etyczne – współczucie, bunt wobec zła, wolność, godność czy nadzieja. Idee te, ukazywane przez artystę na przykładach postaci często bardzo odległych w czasie i przestrzeni, pozwalają współczesnemu odbiorcy odnaleźć i identyfikować się z niezmienną istotą człowieczeństwa. Przedstawiając osobie współczesnej ponadczasowe zachowania, Kaczmarski skraca dystans między dawnym i mitycznym a dzisiejszym, odkrywając przed nami źródło ludzkiej siły w walce ze złem wszelkiego rodzaju.
Gdy całym sercem kibicujemy Jakubowi w „Walce Jakuba z aniołem”, współodczuwamy cierpienie podmiotu lirycznego w „Hiobie” i niemoc bezradnej wobec nieuniknionego wieszczki w „Kasandrze”, kiedy wrzeszczymy wspólnie z postacią z „Krzyku” według obrazu Muncha, kiedy przeżywamy dramat mieszkańców tytułowej „Pompei” czy pacjentów płonącego szpitala psychiatrycznego z „A my nie chcemy uciekać stąd” – wtedy właśnie, według Jacka Kaczmarskiego, w pełni jesteśmy ludźmi.
Piotr Babis
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (12/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj.