Listy od M.: Dzień Matki, ale wielkie halo

Niestety, życie biegnie nieubłaganie i z kochanego, przytulaśnego aniołeczka, wyrósł nadąsany, humorzasty i wszystkowiedzący nastolatek. A do mamusi przytula się, tylko wtedy, gdy chce kupić coś przekraczającego wysokość jego kieszonkowego. Na mamusi również skupiają się wszystkie pretensje związane z niepowodzeniami syneczka. No ale tak na chłodno oceniając, to jako matka popełniłam niestety kilka błędów wychowawczych. Uwierzcie mi, największą głupotą jest wychowywanie dziecka po partnersku. Szczególnie, jak masz dziecko nad wyraz inteligentne, bywa to niebezpieczne, bo „jajo chce być mądrzejsze od kury”. Dziecko ma być dzieckiem ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Na szczęście sukcesy też mam. Największym jest rozwinięcie u syna empatii oraz umiejętności odróżniania dobra od zła. Jakże miło było niedawno usłyszeć:
- Mama, chyba idziesz na wybory?
- Idę synek, idę. Taki prezencik sobie zrobię z okazji Dnia Matki (subtelnie przemycam informację, że w niedzielę liczę na jakieś żywe kwiatki).
- Mama, tylko na pedalstwo mi nie głosuj! I na złodziei!
- A na kogo mam głosować?
- Na pisiorów!
- Ok.
Bez żadnej indoktrynacji, mój syn sam dokonał logicznego wyboru, mając za źródło informacji jedynie Internet. Cholera, pomyślałam, nie dość, że inteligentny, to jeszcze dobrze wychowany! Taki mały mój sukcesik.
Wracając do sedna. Dzień Matki to tylko jeden dzień w roku. Ważne są relacje, łączące Was na co dzień. Cieszę się, że moje są emocjonalne, wręcz ekspresyjne i w życiu nie zamieniłabym ich na te wyważone i pedagogicznie poprawne. Może to wynika też z indywidualnych cech charakteru, ale nic tak nie rozwiązuje problemów, jak „zdrowa” kłótnia.
Zatem „dręczy” mnie to moje dziecko, ledwie rano oczy otworzy. Słyszę tylko niekończące się pytania, żądania i pretensje, aż do magicznej godziny 21.00. Wtedy matka-żywicielka staje się niewidzialna. Zupełnie o tej porze nie interesuje mnie, czy głody, czy lekcje odrobione, czy posprzątane itd. Zamykam się w sypialni i celebruję Wieczór Matki. Co prawda z wielkim trudem moje dziecię pogodziło się z faktem, że matka też potrzebuje chwili tylko dla siebie, ale udało się! Mam czas na domowe spa, książkę, telewizję lub po prostu nicnierobienie. W końcu zasypiam bezstresowo.
Wiadomo, że możliwość obchodzenia Wieczoru Matki, pojawia się dopiero na pewnym etapie życia dziecka. Jednak zaufajcie mi, im szybciej go wprowadzicie tym lepiej dla Was i dla dzieci.
A jeszcze jedno. Jedyną osobą niezadowoloną w tym towarzystwie będzie mąż – zazdrośnik o Wasze relacje z dzieckiem. Mój, jak chce mi dokuczyć, mówi, że wciąż połączona jestem z syneczkiem pępowiną, że ma dość tych naszych sekretów, a w ogóle to dlaczego został wyłączony z tego naszego klubu? No cóż, musi to być irytujące, ale, jak to mówią, każdy ma swój krzyż.
Krzyżem kobiety są ciągłe wyzwania, które stawia przed nią życie. Najważniejsze to bycie matką, ale z tą rolą wiąże się również nabycie i to w trybie przyspieszonym innych umiejętności. Po troszku nauczycielki, psychologa, powierniczki, spowiednika, pielęgniarki oraz perfekcyjnej kucharki, praczki i sprzątaczki…
Nagrodą zaś za dźwiganie tego krzyża jest niepowtarzalna więź z dzieckiem, Dzień Matki raz w roku i Wieczór Matki codziennie. Amen.