Prof. Flis: Atak na PSL nie opłaca się Platformie. Ludowcy mogą postawić na PiS…

– zaznacza politolog, który podkreśla, że łatwiej mobilizuje się elektorat, który głosuje przeciwko czemuś. Jednak ostra walka między PSL a PO o elektorat konserwatywny może przynieść korzyści dla Prawa i Sprawiedliwości.– Do frekwencji z 2015 r. ciągle brakuje 1 mln 700 tys. wyborców. To prawie dwa razy tyle, ile wyniosła przewaga PiS nad KE. Jeśli do tego dołożymy tyle, ile brakuje do frekwencji z 2007 r., dochodzi jeszcze jeden milion wyborców, którzy na głosowanie teraz nie poszli. I to głównie w tych miejscach, gdzie PiS był słabszy. A gdyby do tego wziąć jeszcze frekwencję z drugiej tury wyborów prezydenckich z 2015 r., to trzeba dołożyć kolejny milion, tylko teraz w tych miejscach, gdzie PiS wygrywał. Możemy się spodziewać pomiędzy 1,7 mln a 3,7 mln nowych wyborców
– dodaje prof. Flis.– Z punktu widzenia walki PSL o wyborcę utraconego na rzecz PiS to ataki PO na ludowców nie szkodzą tym ostatnim, ale pomagają. Jednak Platforma atakuje PSL raczej z obawy o utratę swoich konserwatywnych wyborców. Zysk PO może być znikomy, a strata ogromna. Jeśli PSL nie przekroczy progu, to wtedy PiS może zdobyć samodzielną większość. Drugi efekt ataków na PSL może być taki, że jeśli antagonizmy między ludowcami i PO pójdą za daleko, to ludowcy, mając do wyboru koalicję z partią Schetyny lub Kaczyńskiego, mogą postawić na PiS. Przywództwo Władysława Kosiniaka-Kamysza w PSL nie jest nienaruszalne. Dzisiaj to PO atakuje bardziej PSL niż PiS. Kaczyński ogłosił politykę miłości. Jeśli PSL będzie miał do wyboru rząd z milutkim PiS albo oskarżającą go o zdradę Platformą, to wybór nie musi być oczywisty. Atak na PSL nie opłaca się Platformie
Źródło: Rzeczpospolit