[Tylko u nas] Osiński: K. I. Gałczyński - Poeta wyklęty. Koniunkturalista. Szczecinianin z wyboru.

Nie tylko z politycznego punktu widzenia Gałczyński wymyka się dziś jednoznacznym klasyfikacjom. Autor 'Zaczarowanej dorożki' był człowiekiem pełnym sprzeczności, ale też niezwykle zdolnym poetą. A po II WŚ awansował do miana piewcy Pomorza Zachodniego, o czym dziś często zapominamy.
 [Tylko u nas] Osiński: K. I. Gałczyński - Poeta wyklęty. Koniunkturalista. Szczecinianin z wyboru.
/ Wikipedia domena publiczna
Na początku swojej pisarskiej kariery Konstanty Ildefons Gałczyński wyczerpywał wszelkie znamiona, które kwalifikowały go do miana 'poety wyklętego'. Jedną z jego ulubionych rozrywek było bowiem pokazywanie języka wszelkim literackim 'modom', które zawładnęły życiem kulturalnym II RP. A jednak te same cechy, które w przedwojennej Polsce pchały go do blichtru, położyły się cieniem na jego twórczości po 1945 r. Niezłomność, która przed 1939 r. nie pozwalała poecie ugiąć się przed bolszewicką zarazą, w PRL zmieniła się nagle w upartą wolę trwania w socrealizmie.
 
Gałczyński fascynował się językami, lokalnymi socjolektami i gwarami, miejskim zgiełkiem Warszawy. Przed II WŚ był związany m.in. z 'Kwadrygą' i poznańską 'Tęczą', choć wciąż wymykał się jednoznacznym ocenom, drwiąc z wszystkich tych pisarzy, którzy szukali akceptacji w grupach poetyckich. Gardził tanim naśladownictwem, choć w jego wczesnych tekstach trudno nie zauważyć humoru kojarzącego się z autorami 'Skamandra' oraz innych osób siedzących przy 'stoliku na piętrze'.
 
O ile jednak Skamandryci starali się oddzielić w swojej twórczości lirykę od satyry, Gałczyński właśnie w pomieszaniu tych gatunków osiągnął mistrzostwo. Jako klasyczny filolog potrafił nadać każdemu lapidarnemu zdarzeniu doskonałą kompozycję liryczną. Z pozoru nieskomplikowane wiersze o 'jarmarkach' i 'strzelnicach' zdradzały wpływy Horacego i Wergiliusza. W latach 30. poeta współpracował głównie z konserwatywnym tygodnikiem 'Prosto z mostu'. Czy jego poglądy były wówczas zbieżne z linią redakcyjną? Gałczyński był przede wszystkim zawodowym pisarzem, który zauważył, że tygodnik Stanisława Piaseckiego cieszył się wśród czytelników ogromnym popytem. No i czasem człowiekiem pozbawionym jakichkolwiek zasad poza dążeniem do zaszczytów i splendorów. 

"Lutnia w ręku i tłum wielbicieli - oto czego pragnął. Jak pragnęli dawni pieśniarze i poeci"
 
- pisze o nim Czesław Miłosz w 'Zniewolonym umyśle'.  
 
W latach 30. teksty Gałczyńskiego w coraz większym stopniu zdradzały niepokój związany z nadciągającymi kataklizmami. Poeta doskonale wiedział, o czym pisał. Jeszcze zanim zebrały się nad Wisłą szare chmury, Gałczyński przebywał na stanowisku attaché kulturalnego w Berlinie, gdzie w latach 1931-1933 z niepokojem obserwował poczynania rosnącej w siłę NSDAP. Natomiast już po II WŚ - zanotowawszy pobyty w Brukseli, Paryżu i Krakowie - mieszkał przez jakiś czas w (polskim już) Szczecinie, gdzie był świadkiem potężnych metamorfoz społecznych. I mimo że nad Odrą przebywał stosunkowo krótko, Gałczyński zapisał się w historii lokalnej jako piewca Pomorza Zachodniego. Ciekawe skądinąd, że wspomniane pobyty w Berlinie i Szczecinie oraz inne polsko-niemieckie epizody w jego biografii nie doczekały się dotąd żadnego monograficznego opracowania.
 
Tymczasem dwuletni pobyt w Berlinie okazał się dla Gałczyńskiego niezwykle płodny. Jego znakomity poemat 'Bal u Salomona', w którym rozpoznajemy ponurą sytuację polityczną w Polsce i Europie, zaczął kiełkować właśnie w stolicy Niemiec. Poza tym polski poeta był uważnym obserwatorem lokalnej bohemy artystycznej. I był oczywiście wysoce zaniepokojony, gdy na mapie niemieckiej metropolii zaczęły się pojawiać pierwsze 'brunatne' plamy. Ówczesną atmosferę przedwojennego Berlina wiernie oddaje jego (zapomniany już nieco) wiersz 'Inge Bartsch'.
 
Bartsch należała do zespołu kabaretu politycznego 'Katakumby' (Die Katakombe), który w połowie lat 30. stanął kością w gardle Hitlerowi. Znana aktorka stała się ofiarą przybierających na sile nagonek antysemickich. W 'Katakumbach' Gałczyński przebywał niemal codziennie, jako że lokal na Bellevuestrasse był jedną z ostatnich stref wolnego słowa, chroniących intelektualistów przed wylewającą się na stołeczne ulice nazistowską swołoczą. Berlin Gałczyńskiego jednocześnie fascynował i odpychał, a samobójstwo jego przyjaciółki Inge Bartsch, która nie potrafiła znieść 'nowej' rzeczywistości, stanowiło dlań kroplę przepełniającą kielich goryczy.
 
"Podejrzana o semityzm [...] aktorka nie wytrzymała w dusznych klamrach systemu"
 
- odnotował poeta.
 
Mimo coraz bardziej odczuwalnej stęchlizny politycznej Gałczyński nie ukrywał swojej życzliwości dla kultury niemieckiej, nawiedzając berlińskie biblioteki i studiując język Goethego. Lecz krótko po przejęciu władzy przez Hitlera, podminowanej wrogą propagandową zaciekłością, pisarz postanowił zrezygnować ze swojego stanowiska w konsulacie RP, po czym w kwietniu 1933 r. powrócił do Polski. A także osławione Katakumby musiały niebawem zamknąć swoje wrota.
 
Po wojnie, spędzonej m.in. w Wilnie i Warszawie, Gałczyński zamieszkał na Pomorzu Zachodnim. W 1947 r. w ramach cyklu wyjazdów autorskich 42-letni poeta po raz pierwszy odwiedził Szczecin. Zaproszenie Gałczyńskiego do odrzańskiego grodu było częścią planu wojewody Leonarda Borkowicza, który chciał ożywić polskie życie kulturalne na Ziemiach Odzyskanych. Wielu znanych przedwojennych pisarzy mieszkało wówczas w urokliwych poniemieckich willach nad Jeziorem Głębokim. Gałczyński osiadł się wraz z rodziną w dzielnicy Pogodno, w gotowym do zagospodarowania domu przy ul. Skłodowskiej-Curie 17. Do dziś widnieje tam tabliczka informująca o pobycie twórcy 'Zielonej Gęsi'.
 
Poeta zachwycał się Szczecinem, jego zielenią, magnoliami oraz morskim klimatem. Po niepewnych latach nieustannych wyrzeczeń miesiące spędzone nad Odrą były dla niego okresem względnej stabilizacji.
 
"Ale jest jedna wśród dziewczyn, wietrzna i morska, ma takie niezwykłe imię: Polska. Na nią czekały usta. I dla niej chcę wierszem płonąć"
 
- czytamy w wierszu 'Spotkanie w Szczecinie'.
 
Pisarz był jednocześnie naocznym świadkiem ogromnych przemian społecznych, które dokonywały się w tym mieście. Sytuacja niemieckich Szczecinian, czekających wtedy przy Wałach Chrobrego na deportację, była zdaniem Gałczyńskiego sprawiedliwym wyrokiem, uzasadnionym wagą ich przewinień.
 
"Tutaj mój port, tu słońce mam na czole [...]. Dobrze mi tu. I wieje wiatr od Odry, odurzający i zwycięski jak nadzieja"
 
- pisze poeta.
 
Na początku czerwca 1948 r. Gałczyński przeszedł zawał i odtąd bywał często na badaniach w Warszawie, choć jeszcze do 1949 r. oficjalnie mieszkał w Szczecinie. I mimo że nad Odrą przebywał zaledwie kilkanaście miesięcy, rozwinął się na Pomorzu Zachodnim wokół niego niekwestionowany kult, skrzętnie pielęgnowany do dziś. Niektórzy historycy literatury sprowadzają go do przesadnego idealizowania okresu pionierskiego, w którym polscy mieszkańcy z zapałem przystąpili do repolonizacji Ziem Odzyskanych. Uważają, jakoby poeta był sztucznie naginany do roli 'szczecińskiego wieszcza'.
 
Prawda jest taka, że Gałczyński był nad Odrą niezwykle aktywny. Był choćby współzałożycielem istniejącego po dziś dzień Klubu 13 Muz. 'Pionierzy' dostrzegli w poecie początek nowej tradycji literackiej polskiego Szczecina, spajającej Kresy Zachodnie z resztą kraju. Pomóc miała w tym jego przedwojenna pisarska sława. Te pozytywne emocje schładza oczywiście wiedza o politycznej działalności Gałczyńskiego w PRL. Jego uległość wobec komunistycznych władz zaskakiwała i rozpalała gniew wielu patriotów. Przy czym polscy wyznawcy Lenina umiejętnie kusili znanych twórców rozdawaniem przywilejów, a Gałczyński był poetą, który nie potrafił pisać nie mając poklasku. Pragnął być podziwiany i natychmiast nagradzany aplauzem, niestety bez względu na to, jakie akurat powiewały sztandary.
 
Choć z drugiej strony właśnie w latach 1945-53 Gałczyński napisał kilka najpiękniejszych swoich utworów. Być może dlatego wielu Szczecinian jeszcze dziś wspomina go z zachwytem. Tak przynajmniej sobie ostatnio myślałem, kiedy krótko przed 115. rocznicą jego urodzin podziwiałem w jednym ze szczecińskich parków rzeźbę 'Zaczarowanej dorożki'.
 
Wojciech Osiński 
 

 

POLECANE
Indie zaatakowały Pakistan. Jest zapowiedź odwetu z ostatniej chwili
Indie zaatakowały Pakistan. Jest zapowiedź odwetu

Indie rozpoczęły Operację Sindoor, atakując, jak twierdzą, "infrastrukturę terrorystyczną" w Pakistanie. Pakistan zapowiada odwet.

Stanowi zagrożenie. Administracja Donalda Trumpa interweniuje ws. nielegalnego imigranta Wiadomości
"Stanowi zagrożenie". Administracja Donalda Trumpa interweniuje ws. nielegalnego imigranta

Administracja Donalda Trumpa interweniowała ws. nielegalnego imigranta z Hondurasu, który został zatrzymany przez służby 2 maja. Według medialnych doniesień sąd w stanie Wirginia miał oddalić przedstawione mężczyźnie zarzuty.

Ukraina: Rosyjski atak rakietowy na Sumy. Nie żyją trzy osoby z ostatniej chwili
Ukraina: Rosyjski atak rakietowy na Sumy. Nie żyją trzy osoby

Liczba ofiar śmiertelnych wtorkowego rosyjskiego ataku na miasto Sumy na północnym wschodzie Ukrainy wzrosła do trzech; rannych jest 11 osób – przekazały władze lokalne. Wcześniej administracja wojskowa obwodu sumskiego informowała o jednej ofierze śmiertelnej i sześciorgu poszkodowanych, głównie dzieciach.

Rumuni mądrzejsi od Polaków. System da się pokonać tylko u nas
Rumuni mądrzejsi od Polaków. System da się pokonać

W Niemczech coraz bliżej delegalizacji AfD, we Francji uniemożliwiają start w wyborach Marine Le Pen. W „starej Europie” układ jest już zamknięty, będzie niezwykle trudno go zniszczyć. Na szczęście jest jeszcze Europa Środkowa i Wschodnia – paradoksalnie, w byłych krajach komunistycznych jest dziś dużo więcej wolności.

Prezydent Brazylii spotka się z Władimirem Putinem. W tle inicjatywa pokojowa Wiadomości
Prezydent Brazylii spotka się z Władimirem Putinem. W tle "inicjatywa pokojowa"

Według medialnych doniesień prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva ma udać się w podróż do Moskwy. Przywódca zamierza spotkać się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Miałby on przedstawić "inicjatywę pokojową" ws. zakończenia wojny na Ukrainie.

Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Dobra wiadomość dla kierowców i mieszkańców Wrocławia – miasto nie będzie musiało wprowadzać strefy czystego transportu w 2025 roku. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska poinformował, że poziom dwutlenku azotu w powietrzu nie przekroczył dopuszczalnej normy. Ale czy to koniec tematu? Niekoniecznie.

Sławomir Nitras o opiłowywaniu katolików: To nie jest prawda Wiadomości
Sławomir Nitras o "opiłowywaniu katolików": "To nie jest prawda"

Sławomir Nitras w trakcie rozmowy na antenie Radia Zet został zapytany o kwestię "opiłowywania katolików". - To nie jest prawda - stwierdził w odpowiedzi minister sportu. Przypomnijmy, że chodzi o wypowiedź Nitrasa z 2021 roku z Campusu Polska Przyszłości na temat przyszłości katolików w Polsce.

Polskie wojsko czekają wielkie zmiany? Generałowie chcą nowego systemu dowodzenia z ostatniej chwili
Polskie wojsko czekają wielkie zmiany? Generałowie chcą nowego systemu dowodzenia

– Musimy odejść od obecnego systemu dowodzenia w Wojsku Polskim; potrzebujemy dowództwa, które utrzyma siły zbrojne w gotowości – powiedział we wtorek szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła. – Pytanie nie brzmi, czy zmieniać system, tylko kiedy. Moim zdaniem najwyższa pora – wtórował mu szef BBN gen. Dariusz Łukowski.

Zakaz mediów społecznościowych dla nastolatków? Padła propozycja Wiadomości
Zakaz mediów społecznościowych dla nastolatków? Padła propozycja

Nowa Zelandia planuje wprowadzić zakaz korzystania z mediów społecznościowych dla osób poniżej 16. roku życia. Firmy będą musiały weryfikować wiek użytkowników.

Tusk atakuje Andrzeja Dudę po zawetowaniu ustawy ws. składki zdrowotnej. Prezydent odpowiada z ostatniej chwili
Tusk atakuje Andrzeja Dudę po zawetowaniu ustawy ws. składki zdrowotnej. Prezydent odpowiada

"Denerwują się, bo nie umieją dodać swoim inaczej niż kosztem większości ludzi. A wciąż nie mogą. Nie pozwólcie!" – pisze na platformie X prezydent Andrzej Duda, odpowiadając na wpis premiera Donalda Tuska ws. obniżenia składki zdrowotnej.

REKLAMA

[Tylko u nas] Osiński: K. I. Gałczyński - Poeta wyklęty. Koniunkturalista. Szczecinianin z wyboru.

Nie tylko z politycznego punktu widzenia Gałczyński wymyka się dziś jednoznacznym klasyfikacjom. Autor 'Zaczarowanej dorożki' był człowiekiem pełnym sprzeczności, ale też niezwykle zdolnym poetą. A po II WŚ awansował do miana piewcy Pomorza Zachodniego, o czym dziś często zapominamy.
 [Tylko u nas] Osiński: K. I. Gałczyński - Poeta wyklęty. Koniunkturalista. Szczecinianin z wyboru.
/ Wikipedia domena publiczna
Na początku swojej pisarskiej kariery Konstanty Ildefons Gałczyński wyczerpywał wszelkie znamiona, które kwalifikowały go do miana 'poety wyklętego'. Jedną z jego ulubionych rozrywek było bowiem pokazywanie języka wszelkim literackim 'modom', które zawładnęły życiem kulturalnym II RP. A jednak te same cechy, które w przedwojennej Polsce pchały go do blichtru, położyły się cieniem na jego twórczości po 1945 r. Niezłomność, która przed 1939 r. nie pozwalała poecie ugiąć się przed bolszewicką zarazą, w PRL zmieniła się nagle w upartą wolę trwania w socrealizmie.
 
Gałczyński fascynował się językami, lokalnymi socjolektami i gwarami, miejskim zgiełkiem Warszawy. Przed II WŚ był związany m.in. z 'Kwadrygą' i poznańską 'Tęczą', choć wciąż wymykał się jednoznacznym ocenom, drwiąc z wszystkich tych pisarzy, którzy szukali akceptacji w grupach poetyckich. Gardził tanim naśladownictwem, choć w jego wczesnych tekstach trudno nie zauważyć humoru kojarzącego się z autorami 'Skamandra' oraz innych osób siedzących przy 'stoliku na piętrze'.
 
O ile jednak Skamandryci starali się oddzielić w swojej twórczości lirykę od satyry, Gałczyński właśnie w pomieszaniu tych gatunków osiągnął mistrzostwo. Jako klasyczny filolog potrafił nadać każdemu lapidarnemu zdarzeniu doskonałą kompozycję liryczną. Z pozoru nieskomplikowane wiersze o 'jarmarkach' i 'strzelnicach' zdradzały wpływy Horacego i Wergiliusza. W latach 30. poeta współpracował głównie z konserwatywnym tygodnikiem 'Prosto z mostu'. Czy jego poglądy były wówczas zbieżne z linią redakcyjną? Gałczyński był przede wszystkim zawodowym pisarzem, który zauważył, że tygodnik Stanisława Piaseckiego cieszył się wśród czytelników ogromnym popytem. No i czasem człowiekiem pozbawionym jakichkolwiek zasad poza dążeniem do zaszczytów i splendorów. 

"Lutnia w ręku i tłum wielbicieli - oto czego pragnął. Jak pragnęli dawni pieśniarze i poeci"
 
- pisze o nim Czesław Miłosz w 'Zniewolonym umyśle'.  
 
W latach 30. teksty Gałczyńskiego w coraz większym stopniu zdradzały niepokój związany z nadciągającymi kataklizmami. Poeta doskonale wiedział, o czym pisał. Jeszcze zanim zebrały się nad Wisłą szare chmury, Gałczyński przebywał na stanowisku attaché kulturalnego w Berlinie, gdzie w latach 1931-1933 z niepokojem obserwował poczynania rosnącej w siłę NSDAP. Natomiast już po II WŚ - zanotowawszy pobyty w Brukseli, Paryżu i Krakowie - mieszkał przez jakiś czas w (polskim już) Szczecinie, gdzie był świadkiem potężnych metamorfoz społecznych. I mimo że nad Odrą przebywał stosunkowo krótko, Gałczyński zapisał się w historii lokalnej jako piewca Pomorza Zachodniego. Ciekawe skądinąd, że wspomniane pobyty w Berlinie i Szczecinie oraz inne polsko-niemieckie epizody w jego biografii nie doczekały się dotąd żadnego monograficznego opracowania.
 
Tymczasem dwuletni pobyt w Berlinie okazał się dla Gałczyńskiego niezwykle płodny. Jego znakomity poemat 'Bal u Salomona', w którym rozpoznajemy ponurą sytuację polityczną w Polsce i Europie, zaczął kiełkować właśnie w stolicy Niemiec. Poza tym polski poeta był uważnym obserwatorem lokalnej bohemy artystycznej. I był oczywiście wysoce zaniepokojony, gdy na mapie niemieckiej metropolii zaczęły się pojawiać pierwsze 'brunatne' plamy. Ówczesną atmosferę przedwojennego Berlina wiernie oddaje jego (zapomniany już nieco) wiersz 'Inge Bartsch'.
 
Bartsch należała do zespołu kabaretu politycznego 'Katakumby' (Die Katakombe), który w połowie lat 30. stanął kością w gardle Hitlerowi. Znana aktorka stała się ofiarą przybierających na sile nagonek antysemickich. W 'Katakumbach' Gałczyński przebywał niemal codziennie, jako że lokal na Bellevuestrasse był jedną z ostatnich stref wolnego słowa, chroniących intelektualistów przed wylewającą się na stołeczne ulice nazistowską swołoczą. Berlin Gałczyńskiego jednocześnie fascynował i odpychał, a samobójstwo jego przyjaciółki Inge Bartsch, która nie potrafiła znieść 'nowej' rzeczywistości, stanowiło dlań kroplę przepełniającą kielich goryczy.
 
"Podejrzana o semityzm [...] aktorka nie wytrzymała w dusznych klamrach systemu"
 
- odnotował poeta.
 
Mimo coraz bardziej odczuwalnej stęchlizny politycznej Gałczyński nie ukrywał swojej życzliwości dla kultury niemieckiej, nawiedzając berlińskie biblioteki i studiując język Goethego. Lecz krótko po przejęciu władzy przez Hitlera, podminowanej wrogą propagandową zaciekłością, pisarz postanowił zrezygnować ze swojego stanowiska w konsulacie RP, po czym w kwietniu 1933 r. powrócił do Polski. A także osławione Katakumby musiały niebawem zamknąć swoje wrota.
 
Po wojnie, spędzonej m.in. w Wilnie i Warszawie, Gałczyński zamieszkał na Pomorzu Zachodnim. W 1947 r. w ramach cyklu wyjazdów autorskich 42-letni poeta po raz pierwszy odwiedził Szczecin. Zaproszenie Gałczyńskiego do odrzańskiego grodu było częścią planu wojewody Leonarda Borkowicza, który chciał ożywić polskie życie kulturalne na Ziemiach Odzyskanych. Wielu znanych przedwojennych pisarzy mieszkało wówczas w urokliwych poniemieckich willach nad Jeziorem Głębokim. Gałczyński osiadł się wraz z rodziną w dzielnicy Pogodno, w gotowym do zagospodarowania domu przy ul. Skłodowskiej-Curie 17. Do dziś widnieje tam tabliczka informująca o pobycie twórcy 'Zielonej Gęsi'.
 
Poeta zachwycał się Szczecinem, jego zielenią, magnoliami oraz morskim klimatem. Po niepewnych latach nieustannych wyrzeczeń miesiące spędzone nad Odrą były dla niego okresem względnej stabilizacji.
 
"Ale jest jedna wśród dziewczyn, wietrzna i morska, ma takie niezwykłe imię: Polska. Na nią czekały usta. I dla niej chcę wierszem płonąć"
 
- czytamy w wierszu 'Spotkanie w Szczecinie'.
 
Pisarz był jednocześnie naocznym świadkiem ogromnych przemian społecznych, które dokonywały się w tym mieście. Sytuacja niemieckich Szczecinian, czekających wtedy przy Wałach Chrobrego na deportację, była zdaniem Gałczyńskiego sprawiedliwym wyrokiem, uzasadnionym wagą ich przewinień.
 
"Tutaj mój port, tu słońce mam na czole [...]. Dobrze mi tu. I wieje wiatr od Odry, odurzający i zwycięski jak nadzieja"
 
- pisze poeta.
 
Na początku czerwca 1948 r. Gałczyński przeszedł zawał i odtąd bywał często na badaniach w Warszawie, choć jeszcze do 1949 r. oficjalnie mieszkał w Szczecinie. I mimo że nad Odrą przebywał zaledwie kilkanaście miesięcy, rozwinął się na Pomorzu Zachodnim wokół niego niekwestionowany kult, skrzętnie pielęgnowany do dziś. Niektórzy historycy literatury sprowadzają go do przesadnego idealizowania okresu pionierskiego, w którym polscy mieszkańcy z zapałem przystąpili do repolonizacji Ziem Odzyskanych. Uważają, jakoby poeta był sztucznie naginany do roli 'szczecińskiego wieszcza'.
 
Prawda jest taka, że Gałczyński był nad Odrą niezwykle aktywny. Był choćby współzałożycielem istniejącego po dziś dzień Klubu 13 Muz. 'Pionierzy' dostrzegli w poecie początek nowej tradycji literackiej polskiego Szczecina, spajającej Kresy Zachodnie z resztą kraju. Pomóc miała w tym jego przedwojenna pisarska sława. Te pozytywne emocje schładza oczywiście wiedza o politycznej działalności Gałczyńskiego w PRL. Jego uległość wobec komunistycznych władz zaskakiwała i rozpalała gniew wielu patriotów. Przy czym polscy wyznawcy Lenina umiejętnie kusili znanych twórców rozdawaniem przywilejów, a Gałczyński był poetą, który nie potrafił pisać nie mając poklasku. Pragnął być podziwiany i natychmiast nagradzany aplauzem, niestety bez względu na to, jakie akurat powiewały sztandary.
 
Choć z drugiej strony właśnie w latach 1945-53 Gałczyński napisał kilka najpiękniejszych swoich utworów. Być może dlatego wielu Szczecinian jeszcze dziś wspomina go z zachwytem. Tak przynajmniej sobie ostatnio myślałem, kiedy krótko przed 115. rocznicą jego urodzin podziwiałem w jednym ze szczecińskich parków rzeźbę 'Zaczarowanej dorożki'.
 
Wojciech Osiński 
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe