[Tylko u nas] Prof. David Engels: Wielki kac po przegranej [?] Trumpa - i płynąca z tego nauka

Oto i jest: wielki kac konserwatystów. O ile ostatnie lata stały pod znakiem sukcesów polityków tyleż barwnych co i oskarżanych często o populizm: Trump, Johnson, Salvini, Le Pen, De Wever, Baudet, Gauland, Orban i Kaczyński, o tyle teraz jesteśmy świadkami potężnego kontrataku ze strony establishmentu: w USA pokonani zostali republikanie i grozi im rozłam; brexit wciąż nie został do końca przeprowadzony, Salviniemu nie udało się przejąć władzy we Włoszech, francuska Rassemblement National znajduje się w głębokim wewnętrznym kryzysie, flamandzki NVA jest atakowany od strony prawej, a to, w jakim stopniu FvD może przekształcić się z jednoosobowej partii w poważnego gracza na scenie politycznej Niderlandów, dopiero się okaże; również niemiecka AfD jest w trakcie wewnętrznego rozkładu; Węgry są prawie całkowicie odizolowane, a mit o arcykatolickiej Polsce na naszych oczach runął właśnie jak domek z kart na skutek ostatnich masowych zamieszek obejmujących cały kraj. Wszędzie w zachodnim świecie już widać, że zwycięstwo „populistów” nad przytłaczającą siłą mediów, administracji, systemu edukacji i elit politycznych może być jedynie niespodziewanym chwilowym sukcesem, który w średniej czy dłuższej perspektywie dałoby się utrzymać jedynie przy wielkim wysiłku, mając jakąś wizję strategiczną, a przede wszystkim dzięki zaangażowaniu na polu kultury i polityki - a tu deficyt jest wręcz dramatyczny.
Donald Trump [Tylko u nas] Prof. David Engels: Wielki kac po przegranej [?] Trumpa - i płynąca z tego nauka
Donald Trump / EPA/Chris Kleponis / POOL Dostawca: PAP/EPA

Niedocenianie przewagi lewicowo-liberalnego konsensusu politycznego, a także skuteczności, z jaką wojują, było ogromnym, ale przecież dającym się przewidzieć błędem, i wynika w dużej mierze z wewnętrznego rozdarcia sił „alternatywnych", zarówno tych świecko-neoliberalnych, jak i tych destrukcyjno-demagogicznych, a wreszcie i tych religijno-konserwatywnych - a wszystko w polu napięć pomiędzy patriotyzmem o charakterze  nacjonalistycznym i tym odnoszącym się do ogólnie pojętej cywilizacji zachodniej; brak tu zazwyczaj w pełni wiarygodnego profilu politycznego poza samym tylko odrzuceniem aktualnego status quo, a więc i  zdolności do dokonywania realistycznej analizy obecnego układu sił. Widać też, jak szybko wyczerpuje się aktywność polityczna środowisk konserwatywnych gdy już udaje im się dojść do władzy, co pokazały choćby  cztery lata prezydentury Trumpa, kiedy to mieliśmy do czynienia jedynie ze stabilizacją zastanych warunków i rzadko dochodziło do prawdziwej wewnętrznej transformacji. Nade wszystko jednak, poza deficytami w samej ideologicznej spójności i solidności, zabrakło również tego, co dziś  liczy się najbardziej, mianowicie godnych zaufania i charyzmatycznych protagonistów, którzy swym osobistym przykładem zyskaliby w oczach obywateli tak pilnie potrzebną wiarygodność, czego media mainsteamowe zwykle tym ruchom odmawiają.

Jedynie w Europie Wschodniej, gdzie ruchy "populistyczne" silniej niż gdziekolwiek indziej mogły się uformować w oparciu o tradycyjne, patriotyczne i religijne uczucia i wartości - co już niemal całkowicie  wymarło na Zachodzie - można było stworzyć wyspę owej rzekomo „nieliberalnej,  czyli odmawiającej przyjęcia lewicowo-liberalnego konsensusu, demokracji. Powstaje jednak pytanie, jak długo takie  warunki będą jeszcze istnieć i jak długo ruchy te będą w stanie wytrzymać nacisk z Zachodu; zwłaszcza teraz, gdy powiązanie dotacji unijnych z tzw. „mechanizmem praworządności” czyni z obywateli tych państw zakładników, chcąc zmusić ich do wystąpienia przeciwko  własnemu rządowi i obalenia go; a jednocześnie, gdy w Stanach Zjednoczonych krótki epizod życzliwej neutralności wobec ruchów konserwatywnych w Europie ustąpi zapewne wkrótce ponownemu kursowi na Brukselę i Berlin.

Jednak ten nastrój przygnębienia może też przynieść coś dobrego. Przede wszystkim daje okazję do refleksji, że ta ​​żywiona dotąd nadzieja na możliwość wpływania na politykę na równi z partiami systemowymi, posługując się instrumentami państwowo-prawnymi,  okazała się zwykłą naiwnością. Wszędzie bowiem na Zachodzie państwo prawa, niegdyś bezstronne i neutralne, przeobrażone zostało na lewicowo-liberalną modłę, a tradycyjny trójpodział władzy musiał ustąpić imperatywowi polit-poprawnej „postawy”. Tak więc potrzebne byłoby więcej niż kilka z rzędu zwycięstw wyborczych, aby powierzony mandat dało się zrealizować do końca. Zaś owych rzekomych "populistów", a w każdym razie wielu z nich,  można by wręcz nazywać „ostatnimi demokratami”, gdyż z jakąś atawistyczną naiwnością skupiają się na instytucjach i mechanizmach demokratycznych, które wciąż jeszcze traktują w kategoriach myślowych z lat 80., przeoczając całkowicie fakt, że rzeczywista władza generowana jest dzisiaj gdzie indziej, w szczególności tam, gdzie kształtowana jest opinia publiczna.

Zrozumienie tego zjawiska jest z pewnością wielkim zwycięstwem sił lewicowo-liberalnych, i można by się w pełni zgodzić z Nancy Pelosi, kiedy na konferencji prasowej 6 listopada zapytana o to, w jakim stopniu „wielka transformacja” USA może zostać przepchnięta  wbrew woli zdominowanego przez republikanów senatu, zacytowała historyczne słowa Abrahama Lincolna: Public sentiment is everything. With it you can accomplish almost anything; without it, practically nothing.”[Odczucia społeczne są wszystkim; dzięki nim możesz osiągnąć prawie wszystko; bez nich praktycznie nic]. Oto rzeczywistość, której wielu konserwatystów nie chce jakby przyjąć do wiadomości, gdyż instynktownie odwołują się do prawdy, nie zaś do woli większości; a lekceważenie tej maksymy, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, prędzej czy później musi  prowadzić do klęski. A jeśli weźmie się jeszcze  pod uwagę faktyczną niemożność przeprowadzenia nowego, wymagającego przecież dziesięcioleci „marszu przez instytucje”,to  wniosek z tego może być tylko jeden: konserwatyści mogą odnieść sukces tylko wtedy, gdy stworzą własny, alternatywny krajobraz medialny ze wszystkim, co się z tym wiąże. Oczywiście nie powinno to polegać na zwykłym naśladowaniu istniejących form; należy raczej znaleźć własne podejście, aby idealizm moralny dało się połączyć z pragmatyzmem politycznym, a jednocześnie kształtować publiczność  i własny styl.

Dochodzi tu jeszcze  inna kwestia, która w przyszłości będzie mieć coraz większe znaczenie. Dopóki bowiem państwo przymyka oczy na rzeczywiste obszary konfliktu - na polaryzację społeczną, konflikty etniczne, kryzys finansowy, deindustrializację, wstrząsy demograficzne, exodus ze wsi do miast itp. - uprawiając przy  tym zwykły klientelizm, prawdziwa walka polityczna coraz częściej rozgrywać się będzie na ulicy i dawać korzyści tym siłom, które będą w stanie wykazać zdolność do zaprowadzenia pokoju społecznego i przywrócenia porządku i sprawiedliwości, w razie czego również niejako równolegle do rozpadających się struktur państwowych. Chyba nie trzeba tutaj wspominać o sukcesach, jakie taktyka ta przyniosła już tak zwanym „społeczeństwom równoległym”, gdyż w sytuacjach wątpliwych akt bezpośredni zawsze posiada większą wiarygodność niż wahanie się czy jałowa krytyka. Konserwatyzm nie może zatem dłużej zadowalać się jedynie byciem fundamentalną opozycją na szczeblu ogólnokrajowym  z nadzieją na niespodziewane zwycięstwo wyborcze w przyszłości: musi samemu postrzegać się  jako to „społeczeństwo równoległe”, czyli tworzyć odpowiednie struktury tak, aby również na szczeblu lokalnym być widocznym i dawać przykład wierności ideałom, za którymi się stoi.

Inną pozytywną konsekwencją jest to, że zmiana polityczna w USA pokaże również tym ostatnim konserwatystom w Europie, że sukces można osiągnąć jedynie własnym wysiłkiem, nie zaś dzięki wsparciu z zewnątrz (powinni to sobie wziąć  do serca również zbyt liczni rusofile, którzy z kolei ostatecznego obrońcę swych marzeń widzą w Putinie i pewnego dnia mogą się obudzić równie obolali i zagubieni jak owi transatlantyści). Świadoma swej tradycji Europa ma swoją szansę tylko wówczas, gdy europejscy konserwatyści zaczną postrzegać swe narodowe spory jako coś całkowicie drugorzędnego w obliczu zagrożeń zachodniej kultury ze strony globalistycznej cywilizacji światowej i będą w stanie ustawić odpowiednio swoje priorytety. Obecna porażka zachodniego konserwatyzmu wynika bowiem głównie stąd, że potężna medialna kampania nienawiści, usiłująca zrównać  konserwatyzm z nacjonalizmem i szowinizmem, w wielu przypadkach nie jest tak całkiem pozbawiona racji, a z drugiej strony, nie potrafi też być w sposób przekonujący odpierana przez samych adresatów: dopiero wówczas, gdy ogólnoeuropejskie konserwatywne partnerstwo zdobędzie ten sam stopień wiarygodności,  jakim cieszą się siły poprawne politycznie, może pojawić się szansa na przełamanie owej dychotomii pomiędzy „nacjonalizmem” a „globalizmem” na korzyść patriotyzmu zachodniego.

Nadchodzące lata będą trudne, a nawet bardzo trudne dla konserwatystów na Zachodzie - ale może to mieć  również tę zaletę, że odkryją wreszcie samych siebie, o ile rzecz jasna wyciągną właściwe  wnioski z dzisiejszych niepowodzeń. Bo jeśli widzimy, że wielu z tych, którzy poparli ruchy konserwatywne jedynie z czysto oportunistycznych pobudek i w zamian za korzyści materialne wykazali zbyt dużą gotowość do kompromisu, teraz opuszają ten rzekomo tonący okręt, to może pojawić się tym samym szansa na skonsolidowanie się wokół rdzenia składającego się z prawdziwych idealistów. Oczywiście taka możliwość niesie ze sobą pewne  ryzyko odpływu ludzi kompetentnych i rozpoznawalnych, a ich miejsce zajmą wszelkiej maści gorące głowy, nie mające nic do zaoferowania ani do stracenia. Należy bowiem  pamiętać, że obecne porażki konserwatystów wynikają nie tylko z błędów stylu, kiedy to z powodu własnych niedostatków  personalnych zbyt chętnie sprzymierzali się z barwnymi populistami, których faktyczny sposób bycia stoi w oczywistej sprzeczności z ich deklaracjami, a cały projekt prawdziwego odrodzenia duchowego Zachodu od samego początku sprowadzali na manowce. W przyszłości mądre wyważenie racji i nie poświęcanie wzorowego charakteru w imię krótkotrwałych medialnych sukcesów z pewnością będzie kolejną lekcją płynącą z obecnego kryzysu.

Stąd wniosek, że przyszłego sukcesu nie będzie się dało osiągnąć - a przynajmniej nie przede wszystkim - na tradycyjnym polu procesów demokratycznych, lecz raczej poprzez pracę nad stworzeniem alternatywnej opinii publicznej oraz zaprowadzanie porządku i sprawiedliwości w jasno określonych obszarach, przy bardzo intensywnej ogólnoeuropejskiej  współpracy oraz promowaniu prawdziwych wzorców osobowych. Tylko wtedy stanie się możliwa zbiorowa przemiana świadomości, co będzie się dało przekuć na sukces polityczny - a czasy będą  z pewnością korzystne dla konserwatystów, gdyż skrajna mizantropia globalistów oraz odrzucanie Boga  z każdym ich zwycięstwem stają się coraz bardziej widoczne.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Kierwiński pod wpływem alkoholu? Teraz polityk Platformy grozi Wiadomości
Kierwiński pod wpływem alkoholu? Teraz polityk Platformy grozi

- Nie mam pojęcia, czemu mój głos został tak zniekształcony. Albo to pogłos, albo kwestie techniczne - przekonuje Marcin Kierwiński w rozmowie z Onetem, tłumacząc to, że podczas wystąpienia na uroczystościach z okazji Dnia Strażaka zdaniem internautów brzmiał, jakby był pod wpływem alkoholu. Teraz minister grozi krytykom.

Czy Luna ma jakiekolwiek szanse na Eurowizji? Poznaj typy buckmacherów z ostatniej chwili
Czy Luna ma jakiekolwiek szanse na Eurowizji? Poznaj typy buckmacherów

Ranking przygotowany na podstawie średnich kursów buckmacherów nie pozostawia złudzeń. Luna praktycznie nie ma żadnych szans na osiągnięcie dobrego wyniku na tegorocznej Eurowizji.

Niemiecka rafineria emitująca szkodliwe substancje przy granicy z Polską na krawędzi wideo
Niemiecka rafineria emitująca szkodliwe substancje przy granicy z Polską na krawędzi

Rafineria PCK wnioskuje do Landu Branderburgia o pozwolenie na podwojenie emisji dwutlenku siarki, ale Land Brandenburgia jak na razie, nie zgodził się na to - zauważył Aleksandra Fedorska w materiale opublikowanym w serwisie Youtube.

Rosja wzięła na celownik Wołodymyra Zełenskiego gorące
Rosja wzięła na celownik Wołodymyra Zełenskiego

Rosyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych umieściło w sobotę ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego na liście poszukiwanych przestępców, poinformował portal The Moscow Times.

Niemcy: radykalni ekolodzy protestują przeciwko... fabryce samochodów elektrycznych z ostatniej chwili
Niemcy: radykalni ekolodzy protestują przeciwko... fabryce samochodów elektrycznych

Niemiecki "Bild" informuje, że w przyszłym tygodniu radykalni ekolodzy planują demonstracje, okupacje i blokady przeciwko rozbudowie fabryki samochodów Tesli.

To już koniec ciepłych dni z ostatniej chwili
To już koniec ciepłych dni

W weekend będzie można podzielić Polskę na dwie części - pogodny wschód i pochmurny zachód. Niedziela będzie ostatnim fajnym, ciepłym dniem - poinformowała synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Ewa Łapińska.

Minister Marcin Kierwiński pod wpływem alkoholu? Polityk zabiera głos gorące
Minister Marcin Kierwiński pod wpływem alkoholu? Polityk zabiera głos

- Nie mam pojęcia, czemu mój głos został tak zniekształcony. Albo to pogłos, albo kwestie techniczne - przekonuje Marcin Kierwiński w rozmowie z Onetem, tłumacząc to, że podczas wystąpienia na uroczystościach z okazji Dnia Strażaka zdaniem internautów brzmiał, jakby był pod wpływem alkoholu.

Niemcy boją się eskalacji antysemityzmu z ostatniej chwili
Niemcy boją się eskalacji antysemityzmu

Komisarz rządu federalnego ds. antysemityzmu Felix Klein obawia się eskalacji propalestyńskich protestów na uczelniach. Postawa antysemicka jest "niestety powszechna i może bardzo szybko doprowadzić do eskalacji" - powiedział Klein.

Dziwne zachowanie ministra spraw wewnętrznych i administracji. Fala komentarzy w sieci z ostatniej chwili
Dziwne zachowanie ministra spraw wewnętrznych i administracji. Fala komentarzy w sieci

Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Marcin Kierwiński wygłosił przemówienie podczas głównych uroczystości z okazji Dnia Strażaka. Uwagę polityków formacji opozycyjnych i internautów zwróciło jednak uwagę dziwne zachowanie polityka.

Dzień Strażaka. Prezydent Andrzej Duda zabrał głos podczas głównych uroczystości z ostatniej chwili
Dzień Strażaka. Prezydent Andrzej Duda zabrał głos podczas głównych uroczystości

Prezydent Andrzej Duda podziękował w sobotę strażakom za służbę ludziom i Rzeczypospolitej. Podczas centralnych obchodów Dnia Strażaka przypomniał, że tylko w 2023 r. strażacy podjęli pół miliona interwencji, podczas których udzielali wszechstronnej pomocy.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. David Engels: Wielki kac po przegranej [?] Trumpa - i płynąca z tego nauka

Oto i jest: wielki kac konserwatystów. O ile ostatnie lata stały pod znakiem sukcesów polityków tyleż barwnych co i oskarżanych często o populizm: Trump, Johnson, Salvini, Le Pen, De Wever, Baudet, Gauland, Orban i Kaczyński, o tyle teraz jesteśmy świadkami potężnego kontrataku ze strony establishmentu: w USA pokonani zostali republikanie i grozi im rozłam; brexit wciąż nie został do końca przeprowadzony, Salviniemu nie udało się przejąć władzy we Włoszech, francuska Rassemblement National znajduje się w głębokim wewnętrznym kryzysie, flamandzki NVA jest atakowany od strony prawej, a to, w jakim stopniu FvD może przekształcić się z jednoosobowej partii w poważnego gracza na scenie politycznej Niderlandów, dopiero się okaże; również niemiecka AfD jest w trakcie wewnętrznego rozkładu; Węgry są prawie całkowicie odizolowane, a mit o arcykatolickiej Polsce na naszych oczach runął właśnie jak domek z kart na skutek ostatnich masowych zamieszek obejmujących cały kraj. Wszędzie w zachodnim świecie już widać, że zwycięstwo „populistów” nad przytłaczającą siłą mediów, administracji, systemu edukacji i elit politycznych może być jedynie niespodziewanym chwilowym sukcesem, który w średniej czy dłuższej perspektywie dałoby się utrzymać jedynie przy wielkim wysiłku, mając jakąś wizję strategiczną, a przede wszystkim dzięki zaangażowaniu na polu kultury i polityki - a tu deficyt jest wręcz dramatyczny.
Donald Trump [Tylko u nas] Prof. David Engels: Wielki kac po przegranej [?] Trumpa - i płynąca z tego nauka
Donald Trump / EPA/Chris Kleponis / POOL Dostawca: PAP/EPA

Niedocenianie przewagi lewicowo-liberalnego konsensusu politycznego, a także skuteczności, z jaką wojują, było ogromnym, ale przecież dającym się przewidzieć błędem, i wynika w dużej mierze z wewnętrznego rozdarcia sił „alternatywnych", zarówno tych świecko-neoliberalnych, jak i tych destrukcyjno-demagogicznych, a wreszcie i tych religijno-konserwatywnych - a wszystko w polu napięć pomiędzy patriotyzmem o charakterze  nacjonalistycznym i tym odnoszącym się do ogólnie pojętej cywilizacji zachodniej; brak tu zazwyczaj w pełni wiarygodnego profilu politycznego poza samym tylko odrzuceniem aktualnego status quo, a więc i  zdolności do dokonywania realistycznej analizy obecnego układu sił. Widać też, jak szybko wyczerpuje się aktywność polityczna środowisk konserwatywnych gdy już udaje im się dojść do władzy, co pokazały choćby  cztery lata prezydentury Trumpa, kiedy to mieliśmy do czynienia jedynie ze stabilizacją zastanych warunków i rzadko dochodziło do prawdziwej wewnętrznej transformacji. Nade wszystko jednak, poza deficytami w samej ideologicznej spójności i solidności, zabrakło również tego, co dziś  liczy się najbardziej, mianowicie godnych zaufania i charyzmatycznych protagonistów, którzy swym osobistym przykładem zyskaliby w oczach obywateli tak pilnie potrzebną wiarygodność, czego media mainsteamowe zwykle tym ruchom odmawiają.

Jedynie w Europie Wschodniej, gdzie ruchy "populistyczne" silniej niż gdziekolwiek indziej mogły się uformować w oparciu o tradycyjne, patriotyczne i religijne uczucia i wartości - co już niemal całkowicie  wymarło na Zachodzie - można było stworzyć wyspę owej rzekomo „nieliberalnej,  czyli odmawiającej przyjęcia lewicowo-liberalnego konsensusu, demokracji. Powstaje jednak pytanie, jak długo takie  warunki będą jeszcze istnieć i jak długo ruchy te będą w stanie wytrzymać nacisk z Zachodu; zwłaszcza teraz, gdy powiązanie dotacji unijnych z tzw. „mechanizmem praworządności” czyni z obywateli tych państw zakładników, chcąc zmusić ich do wystąpienia przeciwko  własnemu rządowi i obalenia go; a jednocześnie, gdy w Stanach Zjednoczonych krótki epizod życzliwej neutralności wobec ruchów konserwatywnych w Europie ustąpi zapewne wkrótce ponownemu kursowi na Brukselę i Berlin.

Jednak ten nastrój przygnębienia może też przynieść coś dobrego. Przede wszystkim daje okazję do refleksji, że ta ​​żywiona dotąd nadzieja na możliwość wpływania na politykę na równi z partiami systemowymi, posługując się instrumentami państwowo-prawnymi,  okazała się zwykłą naiwnością. Wszędzie bowiem na Zachodzie państwo prawa, niegdyś bezstronne i neutralne, przeobrażone zostało na lewicowo-liberalną modłę, a tradycyjny trójpodział władzy musiał ustąpić imperatywowi polit-poprawnej „postawy”. Tak więc potrzebne byłoby więcej niż kilka z rzędu zwycięstw wyborczych, aby powierzony mandat dało się zrealizować do końca. Zaś owych rzekomych "populistów", a w każdym razie wielu z nich,  można by wręcz nazywać „ostatnimi demokratami”, gdyż z jakąś atawistyczną naiwnością skupiają się na instytucjach i mechanizmach demokratycznych, które wciąż jeszcze traktują w kategoriach myślowych z lat 80., przeoczając całkowicie fakt, że rzeczywista władza generowana jest dzisiaj gdzie indziej, w szczególności tam, gdzie kształtowana jest opinia publiczna.

Zrozumienie tego zjawiska jest z pewnością wielkim zwycięstwem sił lewicowo-liberalnych, i można by się w pełni zgodzić z Nancy Pelosi, kiedy na konferencji prasowej 6 listopada zapytana o to, w jakim stopniu „wielka transformacja” USA może zostać przepchnięta  wbrew woli zdominowanego przez republikanów senatu, zacytowała historyczne słowa Abrahama Lincolna: Public sentiment is everything. With it you can accomplish almost anything; without it, practically nothing.”[Odczucia społeczne są wszystkim; dzięki nim możesz osiągnąć prawie wszystko; bez nich praktycznie nic]. Oto rzeczywistość, której wielu konserwatystów nie chce jakby przyjąć do wiadomości, gdyż instynktownie odwołują się do prawdy, nie zaś do woli większości; a lekceważenie tej maksymy, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, prędzej czy później musi  prowadzić do klęski. A jeśli weźmie się jeszcze  pod uwagę faktyczną niemożność przeprowadzenia nowego, wymagającego przecież dziesięcioleci „marszu przez instytucje”,to  wniosek z tego może być tylko jeden: konserwatyści mogą odnieść sukces tylko wtedy, gdy stworzą własny, alternatywny krajobraz medialny ze wszystkim, co się z tym wiąże. Oczywiście nie powinno to polegać na zwykłym naśladowaniu istniejących form; należy raczej znaleźć własne podejście, aby idealizm moralny dało się połączyć z pragmatyzmem politycznym, a jednocześnie kształtować publiczność  i własny styl.

Dochodzi tu jeszcze  inna kwestia, która w przyszłości będzie mieć coraz większe znaczenie. Dopóki bowiem państwo przymyka oczy na rzeczywiste obszary konfliktu - na polaryzację społeczną, konflikty etniczne, kryzys finansowy, deindustrializację, wstrząsy demograficzne, exodus ze wsi do miast itp. - uprawiając przy  tym zwykły klientelizm, prawdziwa walka polityczna coraz częściej rozgrywać się będzie na ulicy i dawać korzyści tym siłom, które będą w stanie wykazać zdolność do zaprowadzenia pokoju społecznego i przywrócenia porządku i sprawiedliwości, w razie czego również niejako równolegle do rozpadających się struktur państwowych. Chyba nie trzeba tutaj wspominać o sukcesach, jakie taktyka ta przyniosła już tak zwanym „społeczeństwom równoległym”, gdyż w sytuacjach wątpliwych akt bezpośredni zawsze posiada większą wiarygodność niż wahanie się czy jałowa krytyka. Konserwatyzm nie może zatem dłużej zadowalać się jedynie byciem fundamentalną opozycją na szczeblu ogólnokrajowym  z nadzieją na niespodziewane zwycięstwo wyborcze w przyszłości: musi samemu postrzegać się  jako to „społeczeństwo równoległe”, czyli tworzyć odpowiednie struktury tak, aby również na szczeblu lokalnym być widocznym i dawać przykład wierności ideałom, za którymi się stoi.

Inną pozytywną konsekwencją jest to, że zmiana polityczna w USA pokaże również tym ostatnim konserwatystom w Europie, że sukces można osiągnąć jedynie własnym wysiłkiem, nie zaś dzięki wsparciu z zewnątrz (powinni to sobie wziąć  do serca również zbyt liczni rusofile, którzy z kolei ostatecznego obrońcę swych marzeń widzą w Putinie i pewnego dnia mogą się obudzić równie obolali i zagubieni jak owi transatlantyści). Świadoma swej tradycji Europa ma swoją szansę tylko wówczas, gdy europejscy konserwatyści zaczną postrzegać swe narodowe spory jako coś całkowicie drugorzędnego w obliczu zagrożeń zachodniej kultury ze strony globalistycznej cywilizacji światowej i będą w stanie ustawić odpowiednio swoje priorytety. Obecna porażka zachodniego konserwatyzmu wynika bowiem głównie stąd, że potężna medialna kampania nienawiści, usiłująca zrównać  konserwatyzm z nacjonalizmem i szowinizmem, w wielu przypadkach nie jest tak całkiem pozbawiona racji, a z drugiej strony, nie potrafi też być w sposób przekonujący odpierana przez samych adresatów: dopiero wówczas, gdy ogólnoeuropejskie konserwatywne partnerstwo zdobędzie ten sam stopień wiarygodności,  jakim cieszą się siły poprawne politycznie, może pojawić się szansa na przełamanie owej dychotomii pomiędzy „nacjonalizmem” a „globalizmem” na korzyść patriotyzmu zachodniego.

Nadchodzące lata będą trudne, a nawet bardzo trudne dla konserwatystów na Zachodzie - ale może to mieć  również tę zaletę, że odkryją wreszcie samych siebie, o ile rzecz jasna wyciągną właściwe  wnioski z dzisiejszych niepowodzeń. Bo jeśli widzimy, że wielu z tych, którzy poparli ruchy konserwatywne jedynie z czysto oportunistycznych pobudek i w zamian za korzyści materialne wykazali zbyt dużą gotowość do kompromisu, teraz opuszają ten rzekomo tonący okręt, to może pojawić się tym samym szansa na skonsolidowanie się wokół rdzenia składającego się z prawdziwych idealistów. Oczywiście taka możliwość niesie ze sobą pewne  ryzyko odpływu ludzi kompetentnych i rozpoznawalnych, a ich miejsce zajmą wszelkiej maści gorące głowy, nie mające nic do zaoferowania ani do stracenia. Należy bowiem  pamiętać, że obecne porażki konserwatystów wynikają nie tylko z błędów stylu, kiedy to z powodu własnych niedostatków  personalnych zbyt chętnie sprzymierzali się z barwnymi populistami, których faktyczny sposób bycia stoi w oczywistej sprzeczności z ich deklaracjami, a cały projekt prawdziwego odrodzenia duchowego Zachodu od samego początku sprowadzali na manowce. W przyszłości mądre wyważenie racji i nie poświęcanie wzorowego charakteru w imię krótkotrwałych medialnych sukcesów z pewnością będzie kolejną lekcją płynącą z obecnego kryzysu.

Stąd wniosek, że przyszłego sukcesu nie będzie się dało osiągnąć - a przynajmniej nie przede wszystkim - na tradycyjnym polu procesów demokratycznych, lecz raczej poprzez pracę nad stworzeniem alternatywnej opinii publicznej oraz zaprowadzanie porządku i sprawiedliwości w jasno określonych obszarach, przy bardzo intensywnej ogólnoeuropejskiej  współpracy oraz promowaniu prawdziwych wzorców osobowych. Tylko wtedy stanie się możliwa zbiorowa przemiana świadomości, co będzie się dało przekuć na sukces polityczny - a czasy będą  z pewnością korzystne dla konserwatystów, gdyż skrajna mizantropia globalistów oraz odrzucanie Boga  z każdym ich zwycięstwem stają się coraz bardziej widoczne.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe