[Tylko u nas] "Zdelegalizować religię! Wierzących do obozów!" Waldemar Krysiak porozmawiał z transaktywistą
![wściekły gość z groźnym bananem [Tylko u nas]](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16080277561d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372ec803524e60c1804afb965f6036c195f.jpg)
Transseksualiści? Fakty? Wiedziałem, że autor postu jest aktywistą LGBT, postanowiłem więc zapytać, co DOKŁADNIE ma na myśli. Od początku zakładałem, że będzie to ciekawa rozmowa, ale nie miałem pojęcia, jak bardzo!
- Prawda! – napisałem w prywatnym czacie w odpowiedzi – To fakty powinny nas obchodzić! Ale po co ta transowa flaga? Fakty liczą się w przypadku osób trans tak samo, jak w przypadku osób cis (przyp.: cis = nie-trans, bez zaburzenia tożsamości).
- Uczucia, o których mówię, to uczucia osób cis, które czują się niekomfortowo w obecności osób trans. Mówię o działaniach, jakie trzeba przedsięwziąć by chronić osoby trans. O działaniach takich, jak akceptacja, jak uznanie prawdziwości ich tożsamości! – odpowiedział mój interlokutor po angielsku – Wolałbym, żeby ci, którzy nie uznają człowieczeństwa osób trans nie dzielili się wcale swoimi uczuciami na ten temat. I o tym był mój post.
Validity, acceptance, humanity... po angielsku brzmiało to jeszcze bardziej wzniośle.
- Nigdy nie słyszałem, żeby ktokolwiek wątpił w człowieczeństwo osób trans – odpowiedziałem, kontynuując używanie słowa “trans”, tego poprawnego politycznie zwrotu, zamiast “transseksualiści' lub “osoby z syndromem dezaprobaty płci”. Wiedziałem, że mój rozmówca jest z Kalifornii, z progresywnego gniazda żmij. Jeżeli chciałem od niego odpowiedzi, musiałem mówić jego językiem.
- Ich czyny mówią inaczej – odpowiedział Kalifornijczyk, nie precyzując, kim są bezimienni oni.
- Duża część społeczeństwa nie zgadza się zwyczajnie z lewicowym, progresywnym poglądem na płeć – odpisałem ja.
- A to błąd!
- Co jest błędem? - zapytałem i od razu spostrzegłem, jak dyskusja staje się agresywna.
- Błędem jest niezgadzanie się z lewicowym, progresywnym poglądem na płeć. J*bać uczucia tych, którzy się nie zgadzają!
- Ale różnica opinii nie jest uczuciem! - strasznie denerwowało mnie to, co próbował ukradkiem zrobić mój interlokutor: zrównać opinię z uczuciami.
- To jest uczucie! Szczególnie, że niezgadzanie się z lewicą co do płci jest przeciw logice i przeciw nauce! To wszystko tylko uczucia!
Zachichotałem czytając te słowa. A więc przeciwko nauce było myślenie, że w naszym gatunku istnieją tylko dwie płcie? Przeciwko logice było, że ludzie dzielą się na mężczyzn i kobiety, a reszta to najwyżej abklacz, mieszanka, lub marna kopia?
Zapytałem więc:
- Co dokładnie jest przeciwko logice i nauce?
- Mówienie, że nie ma czegoś takiego, jak bycie trans!
- odparł Amerykanin, a ja poczułem irytację. Oczywiście, że istnieje coś takiego, jak bycie trans. Jasne, że są mężczyźni, którym wydaje się, że są kobietami i odwrotnie. Nikt tego nie kwestionuje. Jednak to, że ktoś się jakoś identyfikuje jeszcze nic nie znaczy.
- W moim stanie, Kalifornii, osoby trans, people of color (przyp.: murzyni, osoby nie-białe) i osoby queerowe (przyp. osoby nie-heteroseksualne, lub rożnego rodzaju antysystemowcy, buntownicy) są przez takie myślenie likwidowani. Znikają.
- Znikają? - zapytałem jednym słowem. Cały czas unikałem emotikonek, żeby nie zdradzić, jak bardzo mnie ta rozmowa bawiła – a bawiła mnie coraz bardziej!
- Są pewne miasta, w których radzimy ludziom się nie zatrzymywać. W przeciwnym razie, zostaną prawdopodobnie porwani i zabici.
- Porwani i zabici?
- Tak.
- Czyli... Republikanie mordują osoby LGBT masowo? - napisałem.
Nie mogłem uwierzyć, że mój rozmówca wierzy w takie brednie. Ludzie znikający w małych miasteczkach? Murzyni mordowani ot tak, geje znikający na amerykańskiej wsi? Przecież ten scenariusz rodem z horroru były wiadomością numer jeden w kraju, który pogrążył się w chaosie tylko dlatego, bo jeden nie-biały, zaćpany przestępca zginął śmiercią tragiczną. Całe szeregi „marginalizowanych mniejszości”, znikające z powierzchni Ziemi? To były dopiero news!
- Nie dzieje się to na wielką skalę, ale są takie raporty. Takie coś nie powinno się dziać wcale! Ten post, na który odpowiedziałeś, on mówi o tym, że życie ludzkie jest ważniejsze od uczuć drugiej osoby, która ma jakieś negatywne opinie na temat tych, którzy żyją w strachu. Którzy żyją w strachu każdego dnia!
Jeżeli dyskusja wcześniej była emocjonalna, to teraz emocje zaczęły kipieć. Czułem, jak mój oponent nakręca się w samozachwycie nad własną empatią, nad swoją rzekomą troską o innych.
- Kompletnie się zgadzam – odpisałem sucho – życie ludzkie jest ważniejsze od tego, by czyjeś uczucia nie były ranione. Ale chyba nie o tym był twój post. Według mnie twój był o tym: uczucia i opinie osoby trans są ważniejsze, niż uczucia i opinie osoby, która nie zgadza się się z lewicowym, progresywnym poglądem na płeć. Moim zdaniem, osoba trans może myśleć i mówić, co chce. I tak samo reszta świata – pełna wolność sumienia i wypowiedzi! Jedynie ataki fizyczne powinny być zabronione, ale mówić? Mówić można wszystko! Bo wiesz...
- Opinie osób trans są tak samo ważne, jak opinie osób cis. Aż do momentu, gdy osoby trans są atako...
- Bo wiesz – przerwałem mu, widząc, że próbuje zrównać wolność słowa z atakami – to nawet nie jest kwestia bycia trans, czy nie trans. Są też takie osoby, jak Buck Angel, aktor porno, który zgadza się, że płci jest tyle, co oczu. Sam urodził się jako kobieta i mimo wielu operacji i brania testosteronu, mimo tego, że wygląda jak mężczyzna, mimo tego wszystkiego on sam przyznaje, że jest kobietą. Że to nowoczesna medycyna pozwala mu na życie w takim ciele, o jakim marzył. Ale to wszystko.
- Tak, to bardzo ważne, bardzo ważne! Osoba trans ma prawo do takiej opinii. Podróż każdej osoby trans przez życie jest przecież wyjątkowa. Jednak mówienie osobie trans, że jej płeć nie jest prawdziwa? To przemoc!
No tak, osoba trans ma prawo tak myśleć, tak mówić. Ale inni już nie... W tym momencie poczułem się zirytowany jawnym dwumyśleniem interlokutora, taką jawną niesprawiedliwością. I tą głupotą!Słowa to to samo, co fizyczna przemoc!? Co to za brednie!?
Napisałem więc w moim zdenerwowaniu:
- Dobra, ja to widzę tak, to co ty piszesz: jeżeli ktoś uważa, że trans mężczyźni to kobiety, to jest to opinia, która powinna być zabroniona. Głoszenie takiej opinii powinno być nielegalne.
- Tak.
Na chwilę przestałem, pisać. Spojrzałem drugi i trzeci raz na odpowiedź, by upewnić się, że dobrze przeczytałem, że jego „tak” było reakcją na moje pytanie.
- Jeżeli zakazałbyś tej opinii, to jakich jeszcze opinii byś zakazał?
- Dyskryminacja powinna być absolutnie nielegalna. Złe opinie prowadzą do złych czynów, złe czyny powinny być karane.
- Ja się zgadzam, że złe czyny powinny być karane. Pełna zgoda! Nikt nie ma prawa atakować innych! Ale nie o to się pytam. Głoszenia jakich jeszcze opinii byś zakazał? Czy katolik może powiedzieć, że...
- Musimy chronić osoby trans!
- Nie o to pytam. Pytam cię, czy katolik może powiedzieć, że bycie gejem to grzech? Że stosunki homoseksualne to grzech?
Nastała chwila ciszy – albo raczej bezruchu na ekranie. Po chwili wyskoczyła mi która odpowiedź.
- To co innego. To rozdział Państwa i Kościoła.
- Dobrze, spoko. Czyli można powiedzieć, że bycie gejem to grzech. To legalne. Ale w takim razie można też powiedzieć, że są tylko dwie płcie! Mężczyzną i niewiastą stworzył ich...- przypomniałem sobie naprędce, jak ten biblijny cytat brzmi po angielsku i dodałem – Czyli są tylko dwie płcie według chrześcijan. Czyli jest to pogląd religijny.
- No tak – odparł Kalifornijczyk – niestety! Poglądy religijne mają wpływ na politykę!
Miałem już powoli dość tej rozmowy, tego zmieniania definicji, tego unikania pytań, przewidywalnych odpowiedzi.
Napisałem więc, przyjmując nieco inny ton:
- No tak... W sumie lepiej byłoby się pozbyć religii. Zdelegalizować ją!
- Powinniśmy!
- Tak! - odparłem, podpuszczając go na całego – Wsadźmy osoby religijne do obozów koncentracyjnych! No weź! Przecież chcemy chronić życia osób trans! To dla Wyższego Dobra!
Nastała cisza. Mimo dzielącego nas oceanu czułem, jak mój rozmówca myśli. Ostatecznie odpowiedział pytaniem:
- A nie?
- O, Boże! To trochę straszne, że nie nie jesteś pewien, czy ja mówię na serio!
- To ty – oburzył się Amerykanin – zrobiłeś z tej dyskusji nie wiadomo co!
- … powiedział koleś, który chciał moment temu delegalizować religię i wsadzać wierzących do obozów za to, że nie zgadzają się z jego opiniami. No, cóż! Miłego dnia!
I zakończyłem rozmowę, mając pełną, bolesną świadomość tego, że właśnie zrozumiałem, jak ludzie w imię rzekomego Dobra są w stanie do największego Zła.